Artykuł Filozofia polityki

Adam Chmielewski: Naprawianie demokracji

Wiele projektów naprawy demokracji, zamiast szukać sposobów pobudzania aktywności i sprawczości politycznej obywateli, dąży do odebrania im politycznej podmiotowości.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2015 nr 5, s. 18–20. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Mężowie zaufania ponad demokracją

Gdy w wyborach w 1993 roku w Polsce większość zagłosowała na partię postkomunistyczną, na prawicy pojawił się pomysł, aby powołać na bliżej nieokreśloną czasowo kadencję ciało ustawodawczo-wykonawcze złożone z mężów zaufania społecznego. Proponowano, aby zostali oni wyposażeni we wszelkie nowoczesne środki sprawowania władzy i sprawowali swe funkcje we wszelkim możliwym komforcie, który po części wynikałby z tego, że nie musieliby zabiegać o społeczne poparcie dla siebie i swych partii. Ich zadaniem byłoby przeprowadzenie kraju przez trudy okresu przejściowego. W okresie tym bowiem mechanizmy demokratycznego sprawowania władzy wystawiały kraj na niebezpieczeństwa partyjnego podziału łupów, który nieuchronnie związany jest z parlamentaryzmem.

Pomysł ten nie był całkiem nowy. W początkach II połowy XX stulecia możemy znaleźć jego teoretyczny pierwowzór w dziele Friedricha Hayeka. Uważał on, że demokracja polega na sprawowaniu kontroli nad sprawującymi władzę za pomocą okresowych wyborów. Wiadomo wszelako, jak władza oparta na okresowych wyborach prowadzi: elity partyjne, które dzięki mandatowi wyborczemu dochodzą do władzy, wykorzystują dany im czas na realizację własnych, partykularnych celów, nie siląc się na spełnianie szczodrze rozdawanych obietnic wyborczych, dzięki którym otumanili naiwnych wyborców i zdobyli władzę.

Propozycja Hayeka

Demokracja, w której co kilka lat zmieniają się parlamentarzyści, dlatego że obywatele wykorzystują swoje czynne prawa wyborcze, jest więc wystawiona na wszelkie zło biorące się z partyjniactwa. Hayek nie uważał, aby schorzeniu partyjniactwa mogła zaradzić demokratyczna, oddolna kontrola władzy. Dlatego sądził, że wybrana w wyborach władza – parlament – musi być ograniczona w inny jeszcze sposób.

Hayekowa recepta na zło demokracji to zabezpieczenie jej przed deprawacją za pomocą mechanizmu kontroli, która jednak miałaby być sprawowana „Z góry”:

Tym, czego nam trzeba, jest zgromadzenie stanowiące prawo, które będzie ciałem wyraźnie reprezentującym opinię powszechną, nie zaś partykularne interesy; musi być więc złożone z jednostek, które, gdy już powierzy się im to zadanie, będą niezależne od wsparcia jakiejkolwiek konkretnej grupy. Winno się także składać z mężczyzn i kobiet, którzy zechcą obrać długą perspektywę i nie będą się poddawali chwilowym uczuciom i modom płochej większości, której nie musieliby już zadowalać. […] Dlatego wyobrażam sobie zgromadzenie mężczyzn i kobiet, którzy uzyskawszy reputację i zaufanie w powszechnych dążeniach życiowych, byliby wybierani na jedną kadencję o długości mniej więcej 15 lat. Aby zagwarantować, że członkowie zgromadzenia będą mieli dostateczne doświadczenie i szacunek oraz aby nie musieli się już troszczyć o swe dochody po zakończeniu ich kadencji, ustaliłbym wiek biernego prawa wyborczego względnie wysoko, powiedzmy na 45 lat, a po wygaśnięciu ich mandatu w wieku 60 lat zagwarantowałbym im kolejne 10 lat pracy na budzących szacunek pozycjach sędziów lub podobnych. […] Zgromadzenie nie byłoby wybierane w całości w jednym momencie, lecz każdego roku ci, którzy zakończyli swoją piętnastoletnią służbę, byliby zastępowani przez kolejnych czterdziestopięciolatków. Byłbym zwolennikiem corocznego wybierania jednej piątej członków zgromadzenia przez ich rówieśników, aby każdy obywatel mógł głosować jeden raz w 45 roku życia na jednego ze swych rówieśników, który stanie się ustawodawcą. […] Ponieważ nie byłoby wówczas partii, skończyłby się cały ten nonsens związany z proporcjonalną reprezentacją (Friedrich Hayek, Whither Democracy? [w:] New Studies in Philosophy, Politics, Economics and the History of Ideas, London–Henley: Routledge and Kegan Paul, 1978, s. 160–161).

Pierwszy był Platon

Projekt Hayeka nie jest zupełną nowością. Podobny pomysł zaproponował wcześniej Platon. Zaprojektował on ciało kontrolne, które miało zapobiegać niebezpieczeństwom anarchii, wolnomyślicielstwa i nieporządku w doskonałym państwie. Nazwał je Nocnym Zgromadzeniem (Radą Nocną), a jego celem miało być „udzielanie zbawczych pouczeń i ratowanie duszy” tych, którzy zgrzeszyli przeciwko państwu samodzielnością myśli i czynów.

Między projektami Platona i Hayeka zachodzą oczywiście różnice: Platon postuluje, aby członkowie zgromadzenia liczyli sobie sześćdziesiąt lat, i uważa, że powinno się ono składać z dziesięciu najstarszych strażników praw, kapłanów, a także „tych wszystkich, którym przyznane zostało pierwszeństwo w cnocie”, wybór zaś nowych członków odbywać się miał w ten sposób, że każdy z członków przyprowadzał jednego z młodszych obywateli, w wieku nie mniej niż 30 lat i nie więcej niż lat 40, i ten zostawał wybrany, kto „ze względu na swój charakter i wykształcenie zasługuje na to w pełni” (Prawa, 907d-909d).

Między Hayekowym i Platońskim projektem jest jednak więcej podobieństw niż różnic: u nich obu bowiem gremium ustawodawcze znalazłoby się de facto poza wszelką kontrolą demokratyczną, a jego władza byłaby w istocie absolutna. Nie widać również, jakie mechanizmy – poza cnotą jego członków – miałyby je uodparniać na korupcyjne wpływy, a przecież wiadomo, chociażby z doświadczenia, że władza absolutna deprawuje absolutnie nawet najcnotliwszych. Warto przypomnieć, że gremia „obieralne” na analogicznych zasadach władały niepodzielnie przez nieokreśloną pod względem długości kadencję w niejednym kraju. Wówczas jednak nosiły one nazwę biur politycznych i komitetów centralnych.

Toynbee i idea merytokracji

Historyk Arnold Toynbee  w dialogu z buddyjskim przywódcą duchowym Daisaku Ikedą sformułował ideę merytokracji. Według Toynbee’ego jedną z najpoważniejszych wad demokracji jest skłonność ludzi żyjących w tym ustroju do dochowywania lojalności wobec małych, mniej ważnych grup (zwanych partiami), zamiast wobec ważniejszej grupy, jaką jest całe społeczeństwo. Za inną poważną wadę demokracji Toynbee uznaje nieszczerość. Niekiedy politycy znajdują się pod wielką presją, aby przestrzegać linii partii nawet wówczas, gdy jest ona sprzeczna z ich sumieniem.

Jedną z najgorszych cech demokracji, zarówno bezpośredniej, jak i przedstawicielskiej jest to, że politycy demokratyczni mają pokusę uznawania swojego wyboru lub reelekcji za sprawy najważniejsze i postępują zgodnie z tym raczej, niż zgodnie z tym, co sami uważają za autentyczny interes społeczny. […] Niektórzy politycy są wręcz gotowi poświęcić swoje sumienie w imię osobistych ambicji. W nieco szerszej skali ludzie często z powodów taktycznych udają, że popierają politykę, w którą nie wierzą. Postawa brytyjskiej Partii Pracy w sprawie przystąpienia do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, podobnie jak oficjalne stanowisko zachodnioniemieckiej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) w sprawie podpisania traktatów z Polską i Związkiem Radzieckim, mających uznać faktyczne powojenne granice, ilustruje to zjawisko (Arnold Toynbee, Daisaku Ikeda, Wybierz życie. Dialog o ludzkiej przyszłości, przekł. Adam Chmielewski, Warszawa: PWN 1999, s. 235).

Według Toynbee’ego ani egoistyczna mniejszość, ani egoistyczna większość nie potrafią sformować dobrego rządu. Opowiada się więc za konstytucją, która przyznawałaby większości jedynie negatywną kontrolę rządu za pośrednictwem prawa weta w kwestiach, od których zależą prawa większości.

Rządząca merytokracja, którą mam na myśli, nie powinna być wybierana w wyborach powszechnych. Opowiadałbym się za zachowaniem wybieralnych, reprezentatywnych i demokratycznych zasad konstytucyjnych mających na celu rekrutację członków organów kontroli społecznej, której podlegałby rząd, lecz wykluczyłbym wybory jako metodę selekcjonowania rządzącej merytokracji. Chciałbym, aby taki rząd był wybierany po części na zasadzie kooptacji, a po części drogą nominacji, przy czym nominowani ludzie byliby wskazywani przez społecznie i kulturalnie znaczące instytucje o charakterze niepolitycznym i nieekonomicznym (tamże, s. 236–237).

Hayeka projekt naprawy demokracji ma kłopotliwy pierwowzór w protototalitarnej Platońskiej wizji antydemokratycznego państwa. Toynbee zaś wzorca dla swej merytokracji poszukuje w służbie cywilnej imperium brytyjskiego, sprawującej brutalną władzę w skolonizowanych Indiach, oraz w służbie cywilnej cesarskich Chin, gdzie urzędników państwowych wybierano drogą egzaminów konkursowych. Problem w tym, że żadnej z tych służb nie można postawić zarzutu przesadnego egalitaryzmu czy demokratyzmu.

Przytoczone metody naprawiania demokracji mają zasadniczą wadę: zamiast szukać sposobów pobudzania aktywności i sprawczości politycznej obywateli, dążą do odebrania im politycznej podmiotowości.

Infografika: Rodzaje demokracji


Adam Chmielewski – profesor filozofii, pracownik Uniwersytetu Wrocławskiego. Autor kilku książek oraz  licznych przekładów filozoficznych z języka angielskiego, w tym dzieł Bertranda Russella, Karla Pop­pera, Alasdaira MacIntyre’a, Richarda Shustermana, Slavoja Žižka oraz dwóch powieści. Redaktor naczelny „Studia Philosophica Wratislaviensia”. Jego hobby to fotografia, literatura piękna i życie rustykalne.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska. W pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści.

 

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy