Antropologia Artykuł

Artur Szutta: Co mamy na myśli, mówiąc „osoba”?

Różni filozofowie, używając tego słowa, co innego mają na myśli. Odmienne ujęcia osoby mają poważne konsekwencje o znaczeniu moralnym. Warto zatem bliżej przyjrzeć się definicjom i koncepcjom osoby.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2018 nr 4 (22), s. 8–10. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Boecjusz

Zanim pojęcie osoby trafiło do filozofii przeszło dość długą drogę – od teatru greckiego, poprzez rzymskie prawo, do wczesnochrześcijańskich sporów teologicznych o Trójcę Świętą i podwójną, bosko-ludzką naturę Chrystusa (więcej na ten temat zob. tekst Marty Soniewickiej na s. 6–7). Stamtąd wyłowił je i wcielił do filozofii Boecjusz, rzymski filozof żyjący w VI wieku. Zgodnie z jego definicją osoba to individua substantia rationalis naturae, czyli samoistnie istniejąca rzecz (substancja), która jest niepodzielna (jest jednostką) i posiada racjonalną naturę. Wielu autorów substancję tę utożsamiało z człowiekiem lub jego duszą. Ich zdaniem to właśnie człowiek (głównie dzięki swojej duszy) jest istotą zdolną do rozumnego życia, poznania i racjonalnego działania. Osobą w tym znaczeniu jest każda jednostka ludzka, ponieważ jest substancją (samoistnym bytem, a nie na przykład cechą innego bytu jak kolor oczu albo masa ciała) i uczestniczy ona w ludzkiej naturze, która obejmuje cechę racjonalności. Jest osobą, nawet jeśli nie ujawnia swojej racjonalności w działaniu, bo na przykład jest jeszcze małym dzieckiem, już zniedołężniałym starcem albo człowiekiem dotkniętym poważną chorobą. Racjonalność w takich przypadkach nie ujawnia się, ale przysługuje ludziom na mocy ich przynależności do homo sapiens.

Rewolucja Locke’a

Rewolucyjną wręcz zmianę w rozumieniu osoby stanowi koncepcja zaproponowana przez angielskiego siedemnastowiecznego filozofa, Johna Locke’a. Jego zdaniem osoba oznacza istotę inteligentną, obdarzoną rozumem i zdolnością do refleksji. Przez refleksję Locke rozumiał samoświadomość, czyli zdolność do ujmowania myślą siebie jako siebie i to w różnych momentach swojego życia. Zgodnie z tym rozumieniem osoby, ja, piszący te słowa, jestem osobą, ponieważ jestem świadom siebie jako tego, który pisze te słowa, oraz tego, który zaczął je pisać kilkadziesiąt minut temu, a także tego, który kilka dni temu rozpaczał nad słabą kondycją polskiej reprezentacji w piłce nożnej.

Na czym polega rewolucyjność propozycji Locke’a? Otóż nośnikiem osoby – tym, co decyduje, że mamy do czynienia z osobą, jak i z tą samą osobą w różnym czasie – zdaniem Locke’a nie jest już żadna substancja (np. dusza), ale świadomość (a dokładniej samoświadomość) i jej ciągłość w czasie. Jedną z rewolucyjnych konsekwencji takiego ujęcia osoby jest odseparowanie pojęć człowieka i osoby. Słowo „człowiek” zdaniem Locke’a odnosi się do żyjącego ciała o określonym kształcie. Aby być człowiekiem, nie trzeba być rozumną świadomością – wystarczy mieć ludzkie ciało.

Dlaczego nie substancja?

Z jakich powodów Locke odrzuca substancjalne (w tym wskazujące na duszę) ujęcie osoby? Jest ono jego zdaniem nieużyteczne: nie dysponujemy możliwością identyfikowania tej samej duszy. Nie mamy sposobu, aby wiedzieć, że jedna dusza nie została zamieniona przez inną, np. podczas snu. Jedynym kryterium, do którego możemy się odwołać, jest właśnie samoświadomość siebie jako tej samej osoby, która kładła się spać poprzedniego dnia. A zdolność do takiej identyfikacji jest konieczna, np. wówczas, gdy chcemy przed sądem dowieść czyjejś winy za popełnione przestępstwo.

Ponadto, jak argumentuje Locke, niesubstancjalne pojęcie osoby jest bardziej intuicyjne. Zgodnie z tym sposobem myślenia można sobie wyobrazić np. przenosiny mojej świadomości (całej mojej pamięci, przekonań, doświadczeń, jak i mojego wewnętrznego przeżycia siebie jako siebie) z mojej duszy lub ciała do duszy lub ciała innego człowieka, przy jednoczesnym wymazaniu jego uprzedniej pamięci. Wówczas w świetle stanowiska Locke’a to ten inny człowiek (ta inna dusza/ciało) będzie utożsamiał się ze mną, będzie miał moją ­świadomość i pamięć – czyli będzie mną (moją osobą).

Kant i cele same w sobie

Zaproponowane przez Locke’a podejście, odwołujące się do cech takich jak samoświadomość czy inteligencja, znalazło wielu swoich kontynuatorów. Wśród jego zwolenników można wymienić Davida Hume’a, Immanuela Kanta, a także wielu współczesnych autorów (np. Dereka Parfita, Petera Strawsona czy Petera Singera). W tym miejscu warto kilka słów poświęcić wkładowi Kanta. Powiązał on w mocny sposób pojęcie osoby z pojęciem podmiotu moralnego (czyli istoty wrażliwej na wartości moralne i zdolnej do kierowania się prawem moralnym) oraz pojęciem „celu samego w sobie”. Osoba jako cel sam w sobie posiada szczególną wartość, godność, która oznacza, że nie można (nie powinno się) jej sprowadzać do roli jedynie narzędzia, środka do realizacji celów kogoś innego. To twierdzenie legło u podstaw współczesnych stanowisk personalistycznych.

Dwa obozy i wielka debata

W filozoficznej debacie na temat osoby mamy zatem (bardzo rzecz upraszczając) dwa przeciwstawne obozy – jeden ujmujący osobę jako substancję o racjonalnej naturze, drugi odrzucający substancję jako wyznacznik osobowego istnienia, a skupiający się na samoświadomości (różnych jej przejawach). Podział ten ma istotne konsekwencje dla wielu ważnych kwestii praktycznych, takich jak na przykład aborcja czy eutanazja. Oba obozy przyjmują, że osobom należy się szacunek, ale różnie identyfikują osoby.

Jak już zauważyliśmy, dla zwolenników boecjańskiego podejścia osobą jest każdy człowiek, bez względu na to, czy w danej chwili ujawnia swoją racjonalną naturę. Stąd sprzeciwiają się oni praktykom aborcyjnym czy eutanatycznym. Dla zwolenników podejścia Locke’a człowiek staje się osobą dopiero w momencie, gdy posiada samoświadomość (jakiś jej przejaw). Stąd w ramach tego podejścia istoty ludzkie od momentu poczęcia do wieku kilku lat albo na przykład w stanie śpiączki nie są osobami. Niektórzy autorzy posuwają się nawet do twierdzenia, że przestajemy być osobami za każdym razem, gdy zasypiamy. Stąd też aborcja czy eutanazja stają się z tej perspektywy moralnie dopuszczalne.

Zwolennicy świadomościowej koncepcji osoby nie zawsze jednak zawężają zbiór osób w porównaniu ze zwolennikami substancjalnej koncepcji. Niektórzy, jak np. Singer, poszerzają go, twierdząc, że osobami (przynajmniej w pewnym stopniu) są także niektóre zwierzęta. Czynią to dzięki odpowiedniemu zdefiniowaniu wskazującej na istnienie osoby świadomości. W przypadku Singera cecha ta jest ujęta jako zdolność do cierpienia czy też bycie istotą odczuwającą.

Jak widać, sprawa rozumienia osoby nie jest kwestią błahą. Różne ujęcia osoby mogą mieć diametralnie odmienne konsekwencje moralne. Dlatego też jako istoty moralne mamy wręcz obowiązek rzetelnego namysłu nad tym pojęciem.


Artur Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego i chińskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: © by agsandrew

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy