Artykuł Eksperymenty myślowe Epistemologia Filozofia umysłu

Artur Szutta: Mission impossible?

Wyobraźmy sobie, że pewnego dnia budzimy się w zamkniętym pomieszczeniu – centrum kierowania potężną maszyną. Naszym zadaniem jest poruszać nią w nieznanym nam świecie. Główna trudność polega na tym, że jedyne informacje o tym świecie, jakie do nas dochodzą, to ciągi liczb.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2017 nr 2 (14), s. 30–31. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Taki eksperyment myślowy proponuje Daniel Dennett w swojej książce Dźwignie wyobraźni i inne narzędzia do myślenia (s. 144–149). Przeformułujemy go nieco, aby lepiej pasował do głównego tematu 14. numeru „Filozofuj!”.

Ochotnicy”

Istnieje wiele możliwych wyjaśnień, jak mogłoby dojść do takiej sytuacji. Wybierzmy pierwszą z brzegu: żyjemy w alternatywnym świecie, w Imperium Futurii, rządzonym nie przez demokratyczny rząd, ale kastę eksploratorów, żądną podbijania nowych planet. Ponieważ jest zbyt mało ochotników, aby eksplorować nieznane światy, rząd sam wybiera sobie spośród poddanych osoby, których zadaniem będzie poszerzać chwałę i potęgę Futurii. Metoda jest prosta, sprawdzona już w innych równoległych światach, np. w XVIII-wiecznych Prusach. Wystarczy zaprosić obiecującego kandydata do pubu, spoić alkoholem, a następnie dać mu do podpisania odpowiedni dokument. Na końcu wystarczy nieprzytomnego załadować do DOMU – wielkiej maszyny – statku kosmicznego i robota jednocześnie – i wysłać w kosmos.

Przykre niespodzianki

Po przebudzeniu, które mogło mieć miejsce nawet po kilku latach, w zależności od czasu podróży, „ochotnika” czeka niemiła niespodzianka. Odkrywa, że znajduje się w zamkniętym pomieszczeniu bez okien i drzwi. W pewnym momencie zauważa, że jego (piszę „jego”, ponieważ kobiety w Futurii spełniają inne, niekoniecznie przyjemniejsze funkcje, zatem nie są wysyłane na tego rodzaju misje międzyplanetarne) zadaniem jest kierować wielkim robotem, zdobywać pożywienie, walczyć z niebezpieczeństwami, a przede wszystkim eksplorować planetę, na której wyląduje i „futuroformizować” ją tak, aby w przyszłości mogli na niej zamieszkać obywatele Imperium Futurii.

Mieszkańca DOMU czeka jeszcze jedna, chyba najgorsza niespodzianka. Jego kontakt z otaczającym dom środowiskiem nie będzie odbywał się za pomocą kamer, mikrofonów i tym podobnych mechanicznych zmysłów, które przekazywałyby mu realne obrazy bądź dźwięki nieznanej planety. Konstruktorzy z Futurii doszli do przekonania, że najlepszym rozwiązaniem będzie przekazywanie „ochotnikowi” informacji z otoczenia za pomocą ciągów liczb. Służyć temu miały umiejscowione na wielkim pulpicie liczniki, poszeregowane w kilku kolumnach, o różnych barwach i wielkościach. Istniała też możliwość przetwarzania liczbowej informacji na sygnał dźwiękowy, podobny do tego, jaki wytwarzają w naszych samochodach systemy parkowania.

Odkrycie tego faktu jest prawdopodobnie dla wysłanych w kosmos nieszczęśników najbardziej bolesnym przeżyciem. Jak mają sobie poradzić z taką masą danych, które nie wiadomo, co znaczą, jaką właściwie informację przynoszą? Gdyby tak chociaż można było wyjrzeć „na zewnątrz” i porównać to, co widać, z gąszczem matematycznych danych. W pierwszym odruchu mogą pomyśleć, że to nie jest żadna misja futuroformizacji, ale wyszukana forma kary śmierci, kary przez przymuszenie do realizacji tego, co niemożliwe.

A jednak możliwe

Sytuacja futuryjskiego „ochotnika” może wydawać się beznadziejna, a jego misja niewykonalna, ale czy tak jest naprawdę? Pomyślmy chwilę. Czy w dokładnie takiej samej sytuacji nie znajdują się nasze mózgi, zamknięte w naszych czaszkach, skazane na sterowanie ogromnym robotem-maszyną, tj. naszym ciałem? Ktoś mógłby zaprotestować, że przecież mózgi mają do dyspozycji oczy, uszy, nosy i całą resztę zmysłów, dzięki którym orientują się w świecie. Widzieć autentyczne obrazy świata, słyszeć jego oryginalne dźwięki to nie to samo, co wpatrywać się w ciągi liczb na pulpicie.

Wydaje się, że to prawda, ale zastanówmy się, czy rzeczywiście taka jest sytuacja naszych mózgów. Informacje dochodzące do nich przenoszone są przez fale świetlne, dźwiękowe, siły grawitacyjne, drgania cząsteczek. Ostatecznie szyfrowane są językiem matematyki, czyli właśnie językiem liczb. A jednak nasze mózgi (może lepiej powiedzieć umysły) jakoś potrafią zintegrować tę masę danych w jednolite doświadczenie, przestrzennie i czasowo zorganizowane, nasycone barwami, dźwiękami, odczuciami słodyczy, bólu czy przyjemności. Co więcej, czynią to w taki sposób, że żyjąc w świecie, czujemy się „u siebie”, a bariera czaszki jakby nie istniała.


Artur Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego i chińskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści numeru.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

2 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Mózg jako antyteza ciała? To rzeczywiście łatwe, żeby obalić. Umysł jako antyteza ciała? Tylko co to takiego ten umysł?

  • Ogólnie wiem o co chodzi autorowi ale mam kilka “ale”. Nasz umysł dorasta w maszynie ciała i się go tym samym uczy nikt nam mózgu nie wrzuca w głowę jak pijanego futurianina do robota. Dwa- a nawet jeśli to ciężej opanować umysłowo dwie maszyny — ciało i futuriańskiego robota? 🙂

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy