Artykuł

Jacek Wojtysiak: Natura Boga

wojtysiak-baner
Najważniejsze spory o Boga to raczej nie spory o jego istnienie, lecz o jego naturę. O to, czy przekracza fizyczny świat, czy się z nim utożsamia; czy jest osobą, czy nie; czy powinniśmy oddawać mu cześć; czy możemy pozostać względem niego obojętni. Problem Boga to składnik każdej filozofii, która zmaga się z zagadką bytu.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2015 nr 6, s. 14–15. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Wybitny polski logik i filozof, dominikanin Józef Maria Bocheński pisał:

nie ma bodaj tezy równie często i powszechnie głoszonej przez filozofów, jak ta, która głosi, że istnieje jakiś Bóg – w języku filozoficznym tak zwany absolut. Znakomita większość myślicieli spierała się nie o Jego istnienie, ale o to, jaki On jest, o Jego istotę.

Dlaczego tak wielu filozofów przyjmowało istnienie absolutu pomimo trudności w zbudowaniu niepodważalnego dowodu, który miałby je wykazać?

Karampuk

Sądzę, że u podstaw filozoficznej idei Boga leży przekonanie, że rzeczywistość jest przystawalna do ludzkiego rozumu. Rozum ten zaś nie jest w stanie dopuścić czarodziejskich sztuczek w postaci pojawiania się czegoś z… niczego, z czystej nicości, ot tak sobie, bez żadnej przyczyny.

Owszem, zdarzało się to w literaturze. Na przykład w opowieści Ludwika Jerzego Kerna Karampuk pewnemu magikowi, który nazywał się Miguel Campinello de la Vare Zapassas, udało się raz wyjąć z kapelusza królika. Ku własnemu zdumieniu, gdyż akurat podczas tego występu zapomniał „wsadzić do cylindra (który oczywiście miał podwójne denko) swego poczciwego tresowanego królika. Tym razem cylinder jego był naprawdę pusty”. Tak bywa jednak tylko w świecie fikcji, a ten dlatego nas bawi, że ukazuje niemożliwe. Natomiast w realnym świecie – jak pisał znany popularyzator fizyki Paul Davies – „kiedy magik wyciąga królika z kapelusza, wiemy, że zostaliśmy oszukani”. Dlaczego?

Zasady zachowania

Właśnie z powodu wspomnianego charakteru naszego rozumu. W fizyce wyrażają go tzw. zasady zachowania. Pamiętacie? Jedna z nich stwierdza, że energia całkowita układu izolowanego jest stała: nie może jej ubyć ani przybyć, zmieniają się tylko jej formy. Zasadę tę filozoficznie uogólnił amerykański myśliciel William James, pisząc:

ilość rzeczywistości za wszelką cenę musi być „zachowana”, zaś narastanie i ubywanie rzeczywistości empirycznej traktować należy jako powierzchnię zjawisk; głębsze sfery bytu nie podlegają zmianom.

Można by tu mówić o zasadzie Jamesa. Faktem jest, że była ona znana filozofom na długo przed narodzeniem nowożytnej fizyki jako podstawowa zasada ontologii, czyli nauki o bycie. „Byt jest i nie może nie być” – powiadał w V wieku przed Chrystusem Parmenides, a kilkaset lat później wtórował mu Lukrecjusz: „nie ma rzeczy, która z niczego powstawa […]. A gdyby były z niczego, dowolnie by mogły się mnożyć, w każdym czasie powstawać, o każdej roku porze”. Kto temu przeczy, miesza nic z czymś szczególnie pustym lub subtelnym. I zapomina, że nic nie jest żadnym czymś.

Absolut i kapelusz Kerna

Jak najogólniejsza zasada zachowania rzeczywistości ma się do problemu absolutu-Boga? Otóż wbrew powyższej zasadzie obserwujemy, że poszczególne byty powstają i giną. Aby więc pogodzić zasadę z tą obserwacją, musimy przyjąć istnienie Jamesowskiej „głębszej sfery bytu”. Rzeczywistość jest jak kapelusz Kerna: jego widoczne dla nas denko zawiera byty, które powstają i giną; jest to jednak możliwe dlatego, że pod nim znajduje się drugie dno – dno wypełnione Czymś, co z konieczności trwa zawsze. Owo Coś filozofowie nazwali absolutem, czyli bytem zupełnym i niezależnym. Ponieważ jego atrybuty – takie jak wieczność, niezmienność i konieczność – przypominają niektóre cechy przypisywane bóstwu wielu religii, słowo „absolut” często stosowano zamiennie ze słowem „Bóg”.

Panteizm – teizm

Istnieje wiele koncepcji absolutu. Różnie też można je dzielić. Z ontologicznego punktu widzenia najciekawszy jest podział na koncepcje, które identyfikują absolut z fizycznym światem lub z jakąś jego składową, oraz koncepcje, które sytuują go ponad nim. W pierwszym ujęciu znane nam byty są częściami lub przejawami absolutu. W drugim – są rezultatem jego sprawstwa. W obu przypadkach zasada zachowania rzeczywistości jest spełniona w ten sposób, że metafizyczna ilość czy wielkość wszystkich bytów nieabsolutnych – jako skończona – nic nie dodaje do metafizycznej wielkości czy mocy nieskończonego
absolutu.

Koncepcje absolutu typowe dla pierwszego ujęcia nazywano nierzadko panteizmem (od gr. pan – wszystko, theos – Bóg), a typowe dla drugiego ujęcia – teizmem. Tej pierwszej nazwy używali najczęściej filozofowie – tacy jak Baruch Spinoza – którzy wobec absolutu-świata odczuwali religijną fascynację. Ci zaś myśliciele, którzy akcentowali swój dystans wobec jakiejkolwiek religii lub wobec koncepcji Boga transcendentnego, czyli takiego, który jest poza światem, unikali słowa „Bóg”. Jeśli wprost negowali istnienie transcendentnie pojętego Boga, nieraz nazywali siebie ateistami. Zapominali przy tym, że sami nierzadko zakładali istnienie czegoś absolutnego (pramateria, wszechbyt itp.) – czegoś, co w swej charakterystyce przynajmniej częściowo zawierało cechy niemal boskie. Natomiast taki ateizm, który neguje istnienie jakiegokolwiek absolutu, jest w myśli ludzkiej zjawiskiem niezwykle rzadkim.

Kleszcze panteizmu

Panteizm ma dwie mocne strony: psychologiczną – racjonalizuje poczucie bliskości absolutu; oraz ontologiczną – nie mnoży bytów. Ta druga strona, dla filozofa ważniejsza, sprawia, że skłonności panteistyczne często pojawiały się w głowach filozofujących przyrodników. Koncepcja absolutu jako całości fizycznego świata lub jego najgłębszej warstwy pozwalała im w ontologii poprzestawać na przyrodzie, a teologię traktować wyłącznie jako religijną interpretację przyrodoznawstwa.

Osobiście uważam, że panteizm tylko pozornie nie mnoży bytów. Panteistyczny świat nie jest bowiem takim bytem jak gwiazdy czy skały. Jest raczej tylko abstrakcyjnym pojęciem, za pomocą którego myślimy łącznie o wszystkich bytach jako całości. Podobnie jest z materią – nie ma takiej rzeczy, jest za to pojęcie pozwalające ujmować wszystkie fizyczne rzeczy w ich wzajemnych przekształceniach.

Owszem, aby uniknąć powyższego zarzutu, panteiści przechodzili nieraz od pojęć abstrakcyjno-spekulatywnych do pojęć bardziej empirycznych. Zamiast dywagować o metafizycznie rozumianym świecie, można ograniczyć się przecież do największego przedmiotu kosmologii; zamiast zastanawiać się nad materią w ogóle – można poprzestać na najmniejszych cząstkach fizyki. Okazuje się jednak, że wiedza o tych obiektach nie uprawnia nas do przypisania im cech wieczności, niezmienności i konieczności.

Jak widać, panteizm znajduje się w kleszczach: albo mówi o czymś, co nie jest absolutem, albo wyraża tylko nasz sposób mówienia. Kleszcze zacisną się mocniej, jeśli zapytamy, jak to możliwe, że byt, który istnieje z konieczności, może przejawiać się wyłącznie w tym, co zmienia się, powstaje i ginie, czyli istnieje przygodnie. Albo więc panteizm neguje nasze codzienne doświadczenie, albo staje na granicy niemożliwości.

Teizm i religia

Sądzę, że teizm nie wpada w powyższe kleszcze. Absolut teistów, choć nie jest bytem empirycznym, jest bytem konkretnym. Nieempiryczność chroni go przed detronizującym wpływem jakiegokolwiek czynnika z tego świata; zaś konkretność przed zastąpieniem go czystą abstrakcją. Odróżnienie absolutu od rzeczywistości fizycznej sprawia też, że unikamy problemu jego przekładalności na wielość przygodnych rzeczy. Jeśli zaś dodatkowo ujmiemy relację absolut – świat jako relację pomiędzy wolnym twórcą a jego dziełem, odwołujemy się wówczas do modelu, który jest nam znany z naszego ludzkiego doświadczenia.
Optując na rzecz teizmu, nie chcę powiedzieć, że nie stoi on wobec żadnych trudności. Chcę jednak podkreślić, że w sprawach ontologicznie istotnych ponosi on koszty znacznie mniejsze niż stanowiska konkurencyjne. Przykładowo, brak empirycznego dostępu do transcendentnego Boga – dla wielu największa wada teizmu – jest dla mnie koniecznym kosztem przezwyciężenia niezadowalających koncepcji absolutu. Co więcej, uznanie perspektywy religijnej pozwala ów koszt zminimalizować. Na koniec więc parę słów o religii.

Religia wyrasta z poczucia zależności od jakiejś siły wyższej. Znamienne przy tym, że w dziejach ludzkości najbardziej trwałe i wpływowe okazały się religie, które identyfikują ową siłę z transcendentnym, osobowym i dobrym Bogiem. Transcendentnym – gdyż w świecie nie ma nic absolutnego. Osobowym – gdyż świat zawierający porządek i osoby trudno pojąć jako dzieło bezosobowej mocy. Dobrym – gdyż od Boga pochodzi najbardziej fundamentalne dobro, jakim jest istnienie. Ten ostatni fakt może budzić wdzięczność i cześć. Natomiast, kto zaczyna praktykować którąś z tak pojętych religii, dostrzeże zaraz, że daje mu ona namiastkę empirycznego dostępu do Boga. Boga, który obdarowuje go swą tajemniczą obecnością.


Jacek Wojtysiak – profesor filozofii, kierownik Katedry Teorii Poznania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. W pracy naukowej tropi dwa słowa: być i dlaczego. Poza tym lubi leniuchować na łonie rodziny, czytać Biblię, słuchać muzyki barokowej i kontemplować przyrodę. Uzależniony od słowa drukowanego i od dyskutowania ze wszystkimi o wszystkim.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska. W pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy