Etyka Polemiki

Jan Kłos: Tak zwany traf moralny [polemika]

klos traf
Wiele miejsca w rozważaniach etycznych poświęca się roli tzw. trafu moralnego. Zupełnie niepotrzebnie.

Tydzień Filozoficzny jest dla mnie zawsze okazją do wielu przemyśleń, nawet jeśli pędzący czas i przeładowany grafik obowiązków nie pozwalają mi uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach. Tym razem czuję szczególnie silną potrzebę, by wypowiedzieć się w sprawie tzw. trafu moralnego (ang. moral luck). I to nie dlatego, żeby mnie ta kwestia jakoś wyjątkowo interesowała, ale dlatego, że w ogóle wydaje mi się to sprawa wydumana i niepotrzebnie zaprzątająca umysł. Wyobrażam sobie człowieka stojącego przed zamkniętymi drzwiami, który odczuwa niepokój, ba, nawet swędzenie w koniuszkach palców. (Takie reakcje fizjologiczne zdarzają się zwłaszcza w okolicznościach niepokoju i oczekiwania na nieznane). Potem jednak na korytarzu pojawia się ktoś znajomy i mówi: proszę tu nie czekać, tam nikogo nie ma. No i z tym moralnym trafem też tak to widzę: tam nic nie ma. A martwi mnie to, bo chciałbym widzieć etykę zaprzątniętą rzeczywistymi problemami, staczaniem się współczesnej kultury w nihilizm, przestępcami, którzy stają się hołubionymi celebrytami i wyśmianymi bohaterami, a nie zajętą gimnastyką umysłową, z której nic nie wynika, pochłoniętą ekwilibrystyką słowną, szermierką polegającą na przekłuwaniu balonów.

W „13 podróżach filozoficznych” przeczytałem tekst Davida Enocha pt. Traf moralny (przedruk tekstu z: „Filozofuj!” 2017, nr 2[8]). Już samo wprowadzenie sprawiło, że przetarłem oczy ze zdumienia: „Co, jeśli zasługa lub wina moralna mogą zależeć od trafu?” (s. 14) No i potem w tekście te zabawne historyjki, jak to jeden rzuca skórkę banana, żeby zobaczyć, czy ktoś się pośliźnie. I rzeczywiście nie trzeba długo czekać, po chwili „kobieta wpada w poślizg” (toż to prawie jak samochód), ale wychodzi z poślizgu bez szwanku. Potem druga osoba rzuca skórkę, na której ślizga się mężczyzna i doznaje poważnych obrażeń.

Oczywiście z nudów można się bawić w takie dylematy. Tymczasem fraza „moralny traf” już w punkcie wyjścia wydaje mi się sama w sobie sprzeczna, bo: a) albo coś jest moralne, a wówczas nie jest trafem (sama nadarzająca się okazja wcale nie przesądza o zaistnieniu czynu karygodnego lub chwalebnego), b) albo coś jest trafem, a wówczas nie powinno być w kategoriach moralnych oceniane.

Dalej Enoch pisze: „Kiedy etycy rozpatrują problem trafu moralnego, mają na myśli właśnie takie sytuacje – w których moralna wina, zasługa czy odpowiedzialność zdają się zależeć od trafu; od czegoś, czego nie mamy możliwości kontrolować” (s. 15). No przecież to nie ma sensu. Dlaczego etycy mieliby się zajmować tym, czego nie możemy kontrolować? Chyba że ktoś zakłada determinizm okoliczności. I to okoliczności robią z człowieka działającego bohatera lub nędznika. Tymczasem przecież to nie okoliczności sprawiły, że ktoś się zachował moralnie chwalebnie lub moralnie podle, ale jego odpowiedź na te okoliczności. I nawet przy założeniu, że dwie osoby spełniające podobne warunki wstępne: zbliżony charakter, podobny świat wartości etc., to i tak nie wiemy, jak każda z nich się zachowa w momencie próby. Na krzyżu wisiało dwóch łotrów, powtarzam: dwóch łotrów. Jeden jednak okazał się sprawiedliwy. Tymczasem prawem trafu moralnego (hokus pokus) obaj powinni okazać się albo sprawiedliwi (wszak uczestniczyli w tym samym doświadczeniu), albo obaj powinni pozostać zwyrodnialcami do końca.

A przyjmijmy nieco inny scenariusz ukrzyżowania – niech zwolennik moralnego trafu też ma trochę przyjemności z deliberacji. Oto ukrzyżowano tylko jednego łotra, drugiemu zaś karę odroczono. I ten ukrzyżowany łotr się nawrócił, otrzymując obietnicę raju. Drugi tymczasem dalej czeka na swój wyrok. Nasz specjalista od trafu pewnie powiedziałby: gdyby temu drugiemu nie odroczono wyroku, też skorzystałby ze swojej szansy. Obaj wszak szli tą samą drogą, a jedynie „traf sprawił”, że pierwszego ukarano od razu, a drugi musi czekać. Ponieważ my już znamy historię ukrzyżowania, wiemy, że to nieprawda, że wcale drugi łotr nie zachował się podobnie. Czas i miejsce ukrzyżowania – nasze trafotwórcze (przepraszam za ten straszny neologizm) okoliczności – nie mają tu nic do rzeczy.

Poza tym możemy mieć też do czynienia z zupełnie inną sytuacją. Weźmy dwa odmienne charaktery. Na przykład mamy człowieka odważnego i tchórza (przynajmniej taka jest nasza ocena na podstawie ich dotychczasowego zachowania). Gdy jednak przychodzi czas próby, nagle ten, który był uważany za odważnego, zachowuje się jak tchórz, a ten, którego mieliśmy za tchórza, zostaje bohaterem. Enoch zaś pisze: „Różnica miedzy nami jest kwestią trafu, całkowicie od nas niezależną” (s. 14). To jakaś wierutna bzdura. Różnica między nami wcale nie jest kwestią trafu. Traf czy okoliczności są sceną, na której sprawdza się to, kim jesteśmy (a często sami nawet nie wiemy, na co nas stać, dopóki nie doświadczymy nieznanego). Jestem przekonany, że to, kim jesteśmy, bynajmniej nie wynika z trafu, ale z nas, ale ponieważ nie żyjemy w pustce, to zawsze jesteśmy skazani na jakąś scenografię.

A wracając do, jakże frapującej, historii ze skórką banana myślę, że powinien ją rozwikłać albo prokurator, albo konfesjonał. Chyba że akurat etyk nie ma nic innego do roboty i się nudzi. W przeciwnym razie po co miałby sobie zaprzątać głowę?


Jan Kłos – pracownik Katolic­kiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, interesuje się doktrynami społeczno-politycznymi, środkami masowego przekazu, systemem politycznym Stanów Zjednoczonych. Laureat Nagrody im. Michaela Novaka za rok 2006.

Fot.: Some right reserved by PIRO4D, CC0

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Jestem przekonany, że to, kim jesteśmy, bynajmniej nie wynika z trafu, ale z nas […] .”
    Nie zgadzam się niestety z Pana opinią, chociaż szczerze pragnęłabym, żeby miał Pan rację. Zgadzam się niestety z tym, że problem “trafu moralnego” jest wart analizy i zastanowienia. To kim jesteśmy w dużej mierze zależy od tego na jakie sytuacje w życiu NIE DANE nam było natrafić, a to jest niestety efektem trafu, przypadku, takiej a nie innej zbieżności zdarzeń. Niektóre okoliczności ujawniają nasze słabości, niektóre okoliczności ujawniają cechy bohaterskie i prawe. Człowiek funkcjonujący w mało skomplikowanym świecie zawartym między pracą od 8,00 do 16,00 i schematycznymi zachowaniami społecznymi czasów pokoju i stabilizacji może uchodzić za autorytet moralny i obywatelski. W innych okolicznościach, np. po niespodziewanym bankructwie, czy innym tego typu zdarzeniu ten sam człowiek może ujawnić się jako złodziej, krętacz, niewolnik nałogów. Różnica polega jedynie na tym z jakimi okolicznościami, zależącymi od przypadku przyszło mu się zmierzyć. Oczywiście nie zwalnia nas to od odpowiedzialności za moralne wybory, ale chyba oczywistym jest to, jak ocenić dzieciaka z nizin społecznych, który został “namówiony” przez starszego kolegę ze szkoły do kradzieży czekolady w sklepie. Często jego kolega w tym samym wieku nie został złodziejem tylko dlatego, że nie spotkał na swojej drodze “starszego kolegi ze szkoły”.
    Podobnie moim zdaniem wygląda sprawa z bohaterstwem, czy prawością. Nasza historia obfita jest w odważne, pełne poświeceń postawy, które miały szanse ujawnić się jedynie w pewnych okolicznościach. Co dzień mijamy się na chodniku z potencjalnymi bohaterami, siłaczami, gwałcicielami, złodziejami, których etykieta życiowa niestety będzie zależeć w dużej mierze (na szczęście nie w 100 %) od przypadkowych okoliczności, z którymi los je zetknie.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy