Artykuł Felieton

Jan Woleński: Czego filozof może się nauczyć od sportu?

wolenski baner
Fot.: Some rights reserved by Ken Kistler, CC0
Redakcja „Filozofuj!” zaproponowała mi pisanie felietonów na temat filozofii sportu. Ponieważ nie czuję się nadmiernie kompetentny w tej dziedzinie, sformułowałem kontrpropozycję, że będę pisał o różnych kwestiach pod ogólnym tytułem „Rozmaitości filozoficzne”. Aby jednak jakoś nawiązać do pierwotnej propozycji, postanowiłem rozpocząć od małej rozprawki o tym, czego filozof może nauczyć się od sportu.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2016 nr 2 (8), s. 50–51. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Niejeden powie, że filozoficzna lekcja płynąca ze sportu polega głównie na tym, że przedstawia on czystą formę rywalizacji. Tak myślał baron Coubertin, gdy wskrzeszał antyczną ideę olimpizmu. Sądził, że sportowcy winni walczyć bez ubocznych motywacji, np. finansowych. Sport był dla niego paradygmatem uczciwej rywalizacji. Coubertin mylił się i historycznie, i prognostycznie. Wprawdzie olimpiady w Grecji były czasem pokoju, ale w VI wieku p.n.e. miała miejsce wojna między Pisą a Elidą spowodowana sporem o priorytet w organizacji igrzysk, natomiast w 1969 r. Honduras i Salwador prowadziły wojnę z powodu wyniku meczu piłkarskiego. Komercjalizacja współczesnego sportu jest znaczna, co sprawia, że trudno mówić o bezinteresownej rywalizacji. Co więcej, dążenie do sukcesu jest tak silne, że sportowcy nie wzdragają się przed korzystaniem z niedozwolonych środków dopingujących.

Analiza rywalizacji sportowej może pomóc w zrozumieniu problemu postawionego przez Wittgensteina i antropologów kultury, polegającego na uchwyceniu roli reguł w opisie świata ludzkiego. Prosty przykład wyjaśni, czego dotyczy ta kwestia. Załóżmy, że widzimy człowieka, który pali papierosa w miejscu niedozwolonym. Może czyni tak dlatego, że nie dostrzegł napisu „Palenie wzbronione” lub też świadomie nie zastosował się do rzeczonego zakazu. Możemy go zapytać, dlaczego pali, i jeśli nam odpowie, zrozumiemy całą sytuację.

Kiedyś oglądałem mecz piłkarski w telewizji w szerszym gronie. Gdy „nasz” napastnik strzelił w słupek, po pokoju rozszedł się jęk zawodu, że piłka nie wpadła do bramki. Pewna pani powiedziała wtedy: „Czego się tak martwicie. Przecież trudniej trafić w słupek niż w bramkę”. Jasne, że owa dama nie znała reguł gry w piłkę nożną. Wszelako nietrudno było jej wytłumaczyć, w czym rzecz.

W 1989 r. przebywałem jakiś czas w USA. Zacząłem oglądać transmisje z futbolu amerykańskiego. Natychmiast skonstatowałem, że prawie nic z tego nie rozumiem. A przecież byłem zapalonym kibicem oglądającym zawody w różnych dyscyplinach zespołowych. Prosty powód owego braku zrozumienia polegał na nieznajomości reguł gry w futbol amerykański. Postanowiłem spróbować eksperymentu filozoficznego polegającego na próbie nauczenia się ich. Analogie ze znanymi mi sportami miały ograniczone znaczenie. Oczywiście rychło zorientowałem się, że dwaj panowie inaczej ubrani niż inni to sędziowie, że coś dobrego stało się dla drużyny, gdy jej członkowie okazywali radość, że przekroczenie pewnej linii skutkowało cofnięciem danego etapu gry i rozpoczęciem jej na nowo itd. Mimo tych częściowych sukcesów, trudno mi było ogarnąć całość gry. Ale gdy przestudiowałem zasady futbolu amerykańskiego, rozgrywki w tej dyscyplinie stały się dla mnie czytelne.

Z tej opowieści wynika ważny wniosek, dobrze znany badaczom świata społecznego. Opis czysto behawioralny, tj. ruchów ciał ludzi, mało pomaga w zrozumieniu ich zachowań. Niewiele daje poszerzenie tej deskrypcji przez uwzględnienie sfery psychologicznej. Dopiero odwołanie się do sfery normatywnej, a więc tego, co jest nakazane, zakazane lub opcjonalne ze względu na reguły gry, umożliwia pełne zrozumienie tego, co dzieje się na stadionie podczas rozgrywania zawodów. Jeśli nie wiemy, czym jest rzut karny – prędkość, z jaką leci piłka, jest czymś obojętnym, bo ważne jest, że została zastosowana odpowiednia reguła. Jak powiadał Hume, zdania powinnościowe nie są wywodliwe z niepowinnościowych. Jak powstają normy i czy tylko ludzie posługują się nimi? Oto jedno z filozoficznych pytań Hamleta.

Pytania do tekstu:

1. Jakie, zdaniem autora, są warunki istnienia wolnej woli? Czy twoim zdaniem wszystkie te warunki są konieczne? Czy można by mówić o istnieniu wolnej woli bez spełnienia któregoś z tych warunków? Dlaczego?
2. Na jakiej podstawie autor uważa, że zdolność przewidywania decyzji i zachowań ludzkich w oparciu o znajomość przyczyn fizycznych nie eliminowałaby jeszcze możliwości wolnej woli?
3. Czy wolna wola, zgodnie z tym, jak została w niniejszym artykule określona, domaga się odwołania do Boga jako jej stwórcy? Autor nie rozwija tego wątku. Jakimi racjami mógł się kierować, odwołując się do Boga jako właściwego wyjaśnienia wolnej woli?


Jan Woleński – emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Członek PAN, PAU i Międzynarodowego Instytutu Filozofii. Interesuje się wszystkimi działami filozofii, jego hobby to opera i piłka nożna.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska. W pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści numeru.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy