Artykuł Logika Teoria argumentacji

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad hominem – jak je oceniać, jak się przed nimi bronić #5

Oceniając argumenty ad hominem, powinniśmy zwrócić baczną uwagę na to, jaką konkluzję tak naprawdę przyjmujemy. Musimy też rozważyć, czy wskazane w argumencie wady pewnej osoby osłabiają w jakikolwiek sposób głoszone przez nią twierdzenia. Jeśli sami padniemy ofiarą ataku personalnego, powinniśmy przede wszystkim zachować spokój i trzymać się tematu sporu.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2016 nr 3 (9), s. 24–25. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


W poprzednim odcinku cyklu opisałem krótko argumenty ad hominem, czyli takie, w których próbuje się podważyć pewne twierdzenie poprzez atak na tego, kto twierdzenie to głosi lub go broni. Wytknięcie oponentowi jakiejś wady, zasugerowanie, że jest on nieuczciwy, nieobiektywny czy też niekonsekwentny, służyć ma temu, aby przysłuchująca się dyskusji publiczność uznała głoszone przez niego tezy za nieprawdziwe, błędne lub przynajmniej mocno podejrzane.

Argumenty ad hominem mogą budzić mieszane uczucia. Z jednej strony atakowanie przeciwnika w celu zbicia jego twierdzeń wydaje się mało merytoryczne i niezbyt eleganckie. Z drugiej jednak strony wiele osób powie, że w takich argumentach „coś jest”. Gdy ktoś okazuje się z jakichś powodów niewiarygodny, to przecież trudno jest przyjmować głoszone przez niego twierdzenia. Jak zatem oceniać argumenty ad hominem?

Jak brzmi konkluzja?

Dużym problemem związanym z argumentami ad hominem jest to, że często nie mają one jasno sprecyzowanej konkluzji – jest ona wprawdzie jakoś zasugerowana, jednakże jej dokładne brzmienie pozostawione jest domyślności odbiorcy. Tymczasem od tego, jak konkluzja zostanie sformułowana, w znacznym stopniu zależy wartość argumentu. Załóżmy, że ktoś stwierdza: „Inżynier Gorzyński mówi, że fabryka WIPREM nie stanowi zagrożenia dla zdrowia okolicznych mieszkańców. Ale przecież Gorzyński zasiada w zarządzie WIPREM‑u!”. Autor takiej wypowiedzi próbuje podważyć opinię pewnej osoby, wskazując, że osoba ta ma interes, aby mówić tak, a nie inaczej. Do jakiej jednak konkluzji faktycznie on zmierza? Czy chce, abyśmy przyjęli tezę, że Gorzyński może być nieobiektywny, więc jego stwierdzenie należy dokładnie sprawdzić, czy też może chce nam powiedzieć, że Gorzyński na pewno kłamie, a WIPREM stanowi poważne zagrożenie? Oczywiście, jedynie pierwszy z powyższych wniosków można uznać za uzasadniony. Wyciągnięcie drugiego byłoby poważnym błędem – choć można się spodziewać, że w wielu przypadkach autorzy argumentów podobnych do przedstawionego właśnie tego typu konkluzję chcieliby zasugerować swoim słuchaczom.

Kiedy słabości człowieka przekładają się na słabość jego słów?

Aby ocenić trafność argumentu ad hominem, oprócz zwrócenia uwagi na sformułowanie konkluzji, należy zastanowić się jeszcze nad jedną ważną rzeczą – w jakim stopniu „wada” zaatakowanej w argumencie osoby osłabia wartość głoszonych przez tę osobę twierdzeń. W tym kontekście najważniejsze jest to, czy osoba ta powiedziała coś, czego słuszności bądź prawdziwości właśnie ona jest jedynym gwarantem, czy też przedstawiła argumenty, które powinny mówić same za siebie. Załóżmy na przykład, że świadek w sądzie zeznaje, iż z pewnością widział oskarżonego na miejscu zbrodni. W takiej sytuacji zauważenie, że świadek był wtedy pod wpływem środków odurzających albo że ma on poważną wadę wzroku, można uznać za zasadny atak na jego wiarygodność. Konkluzja, że słowa świadka należy potraktować przynajmniej z rezerwą, zostaje w takim przypadku dobrze uzasadniona. Jeśli natomiast prokurator dostarcza dokumenty (dowody rzeczowe, ekspertyzy biegłych, zapisy monitoringu itp.) świadczące o winie oskarżonego, to wytknięcie prokuratorowi, że jest pijakiem i awanturnikiem, zdradza żonę, a wypłatę przegrywa w kasynie, nie ma tu nic do rzeczy – to nie prokurator jest bowiem gwarantem prawdziwości przedstawianych przez siebie dowodów.

Jak się bronić?

Praktyka pokazuje, że przypadki faktycznie mocnych i uzasadnionych argumentów ad hominem są dość rzadkie. Większość argumentów tego typu zaliczyć należy do grona nieuczciwych chwytów erystycznych, obliczonych na zdobycie przewagi w toczonym przed publicznością sporze. Czy można się jakoś bronić przed takimi sztuczkami?

Osoba zaatakowana ad hominem powinna przede wszystkim zachować zimną krew i nie ulegać naturalnej w takiej sytuacji pokusie wytłumaczenia się za wszelką cenę ze swoich „grzechów”. O to bowiem zwykle chodzi jej przeciwnikowi. Przypuszczając personalny atak, próbuje on najczęściej zmienić niewygodny dla siebie temat sporu i skierować dyskusję (oraz uwagę publiczności) w stronę roztrząsania faktycznych lub rzekomych wad oponenta. Nie należy do tego dopuszczać, nawet za cenę pozostawienia bez odpowiedzi osobistych przytyków. Zachowanie spokoju i konsekwentne trzymanie się tematu dyskusji to w takiej sytuacji podstawa.


Krzysztof A. Wieczorek – adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Śląskiego. Interesuje go przede wszystkim tzw. logika nieformalna, teoria argumentacji i perswazji, związki między logiką a psychologią. Prywatnie jest miłośnikiem zwierząt (ale tylko żywych, nie na talerzu). Amatorsko uprawia biegi długodystansowe.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska. W pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści numeru.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy