Artykuł

Marcin Miłkowski: Nietzsche: wszyscy bogowie umarli

milkowski-baner
Powiedzenie Fryderyka Nietzschego „Bóg umarł” skupia jak w soczewce jego poglądy na temat religii i jej roli w kulturze. Pojawia się ono kilkakrotnie w jego pismach, wkładane początkowo, w Wiedzy radosnej (1882), w usta szaleńca, a potem traktowane, w Tako rzecze Zaratustra, jako oczywisty fakt, o którym po prostu ktoś mógł nie słyszeć.

Artykuł ukazał się w „Filozofuj!” 2015 nr 6, s. 42–43. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Cóż to jednak ma znaczyć? Nietzsche wykorzystuje z jednej strony tradycyjną chrześcijańską teologię – wedle której Bóg umarł na krzyżu – a z drugiej strony rozumie to zdanie zupełnie inaczej. Nie zakłada bowiem, że jakikolwiek bóg w ogóle kiedykolwiek istniał. Jedynie obumarła realna wiara w bogów. Wyznawcy monoteistycznych religii po prostu przestali wierzyć w jeszcze jednego boga, bo już nie wierzyli w panteon bóstw politeistycznych. Zdaniem Nietzschego, obumarcie religii – czyli sekularyzacja Europy – ma dalekosiężne konsekwencje, z których jego współcześni nie zdają sobie sprawy.

Wraz z tradycyjną religijnością umiera bowiem tradycyjny pogląd na świat i chrześcijańska moralność ascetyczna, wymagająca doskonalenia się w cnotach czysto duchowych i pogardy dla ciała. Mogłoby się zdawać, że Nietzsche prezentuje tu pogląd niczym polscy decydenci w latach dziewięćdziesiątych, którzy zaproponowali zajęcia z etyki dla osób nieuczestniczących w katechezie szkolnej. Zastępowanie religii etyką sugeruje bowiem, że niewierzący to nihiliści, którzy odrzucają wszelkie moralne wartości. Dlatego właśnie potrzebują dodatkowych lekcji etyki, aby stali się moralni.

Nietzsche jednak, choć w późnych latach pozował na Polaka i afiszował się z uwielbieniem dla Chopina, aż tak prostackich poglądów nie miał. Śmierć religii oznacza dla niego coś zupełnie innego. Otóż znikły fundamenty arbitralnych zaleceń dotyczących życia codziennego. Nie ma powodu przestrzegać kalendarza świąt, nie ma powodu, aby w określone dni pościć, a w inne odpoczywać. Nie ma powodu potępiać radości i przyjemności cielesnej, nie ma powodu zalecać ascezy. A asceza była do tej pory najwyższym – zdaniem Nietzschego – ideałem perfekcjonistycznej moralności chrześcijańskiej.

Dlaczego Bóg umarł? Otóż Europejczycy zrozumieli, że etyka jest od religii niezależna. Religia przestała funkcjonować jako uzasadnienie moralności, bo już wiemy, że nie może jej uzasadniać. Wartości chrześcijańskie nie mogą już uchodzić za wartości moralne. Są tylko arbitralne – bądź mają niezależne od religii uzasadnienie, a wtedy nie są tylko chrześcijańskie.

Sekularyzacja, czyli obumieranie bogów, jest wedle Nietzschego konsekwencją rozpadu złudzenia, że religia jest źródłem uprawomocnienia wszelkich wartości. Tak myśląc o sekularyzacji, Nietzsche jawi się jako kontynuator oświecenia z jego hasłem „Bądź odważny myśleć”. To w oświeceniu Kant podkreślał, że prawdziwa moralność musi być autonomiczna, to znaczy nie może odwoływać się do uzasadnień pozamoralnych. Gdyby moralność odwoływała się tylko do strachu lub autorytetu władzy, nie byłaby godna pochwały: byłaby tylko bezmyślnym i mechanicznym posłuszeństwem. Wtedy jednak nie byłaby wcale moralnością. Moralność musi być autonomiczna, aby była moralnością. Tylko wolny człowiek jest moralny.

Mówiąc krótko, Bóg umarł, a raczej – jak stwierdza Zaratustra – wszelcy bogowie umarli, gdyż filozofia odkryła, że człowiek jest wolny. Wolność rodzi jednak niebezpieczeństwo nihilizmu, czyli tkwienia w koleinach wypalonej intelektualnie religii, którą traktuje się jako uprawomocnienie moralności jedynie fasadowo, we frazesach pełnych hipokryzji. Nietzsche widzi jednak nihilizm jako nadzieję: pojawia się miejsce na nowe ideały, które w jego myśli ucieleśnia nadczłowiek.
Nadczłowiek to ideał indywidualistyczny – człowieka tak wolnego, że tworzącego własne wartości. Ideał, do którego odwoływali się naziści, którzy, wbrew Nietzschemu (który nie cierpiał rasistów), utożsamiali nadludzi z rasą germańską. Ideał superbohatera, który przeniknął do kultury masowej, bo Superman to angielskie tłumaczenie niemieckiego Übermensch. A jednocześnie ideał, który wydaje się karykaturalnie wręcz uproszczony i oparty na błędnym rozumieniu teorii ewolucji jako brutalnej walki najsilniejszych o przetrwanie.


 

Marcin Miłkowski – Profesor w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, w Zakładzie Logiki i Kognitywistyki, filozof nauk o poznaniu. W wolnych chwilach programuje, słucha jazzu i jeździ na rowerze..

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.  W pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy