Wyobraźmy sobie filozofa. Co widzimy? Zazwyczaj ukazuje nam się nobliwy mężczyzna (sic!) w cichej samotni, może w lesie, może na plaży, a zapewne przede wszystkim w wygodnym fotelu gdzieś w kampusie uniwersyteckim. Snuje myśli przy akompaniamencie stukotu klawiszy starej maszyny lub klawiatury komputera (dla młodszych może być iPad).
Cofnijmy się teraz do początków filozofii i filozofowania. Myślenie o prawdzie, dobru i pięknie na naprawdę wysokim poziomie urodziło się w ówczesnej metropolii, jaką były Ateny. Wartości filozoficzne nie zostały wykute na skale leśnej jaskini. Spotkania z mieszkańcami Aten wyzwoliły w Sokratesie, Platonie i Arystotelesie dociekliwość i chęć poznania wszystkiego bardziej niż cokolwiek innego. David Knishik przypisuje miastu wiele więcej zasług, niż chcieliby mu przyznać główni przedstawiciele filozofii nowożytnej. Miasto według Knishika nie jest tylko zbiorem ekonomicznych zależności, ale również środowiskiem dla myślenia abstrakcyjnego.
Autor namawia nas, żebyśmy pomyśleli o mieście jako miejscu, w którym spotykają się ludzkie losy, przekonania, potrzeby. Interakcje poszerzają granice myślenia i skłaniają do refleksji. Od refleksji do filozofowania dzieli nas mały krok. Bezspornym faktem jest, że znaczenie słowa „różnica” najpełniej uzmysławiamy sobie w wielkich metropoliach. Jeśli byliście kiedyś w Amsterdamie, Londynie, Paryżu czy w Nowym Jorku, wiecie, o czym mowa.
Dlaczego część filozofów tak niechętnie przyznaje się do wpływu, jaki miały na nich wielkie miasta? Knishik wskazuje tutaj na Kanta i jego kontynuatorów. Zwolennicy kantyzmu twierdzą, że ich zadaniem jest odkryć zasady ogólne, niezwiązane z miejscem i niezależne od okoliczności. Nie ma tutaj miejsca na myślenie lokalne – zmienne i niepewne.
To, jaki wygląd przybrały systemy filozoficzne, nie pozostaje bez związku z miejscem swojego powstania. Autor artykułu czerpie z myśli pragmatycznej, twierdząc, że idee nie powstają w próżni, a są wynikiem społecznego konstruktu. Nie zgadza się tym samym z Hannah Arendt, według której myślenie znajduje się „nigdzie”.
Wygnanie filozofii z miejskich ulic, ograniczające ją do wymiaru akademicko-pustelniczego, jest według Knishika jedną z większych skaz nowoczesnej filozofii. Miasto samo w sobie jest doskonałą przestrzenią dla metody sokratejskiej. Zdaje się, że autor stawia tezę, iż do zbudowania realnego oglądu świata potrzebne są spotkania z innymi ludźmi oraz różnorodność bodźców stymulujących nasz umysł. Jeśli odetniemy się od powyższego, przestajemy tworzyć filozofię, a zaczynamy pisać literaturę.
Opracowała Olga Czupryńska
Źródło: serwis „The New York Times”
Zachęcamy do dyskusji pod tekstem lub na naszym fanpage’u.
Skomentuj