Artykuł Etyka

Piotr Bartula: Dobre złe uczucia

Nikomu nie poświęcono chyba tylu filmów i książek co herosom nienawiści w rodzaju Adolfa Hitlera czy Charlesa Mansona. Obaj byli ofiarami złości, poczucia krzywdy i resentymentu. Manson żywił ponoć głęboką urazę do osób sprawujących władzę, które uniemożliwiły mu zdobycie rzekomo zasłużonej pozycji społecznej. Trudno jednak odmówić wartości samemu pragnieniu sławy, pozycji i fortuny. Są to dobre złe uczucia, wiodące równie dobrze do spełnienia, jak i do udręki, którą niesie zawiść.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2017 nr 4 (16), s. 36–37. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Adolf Hitler we wzruszających słowach rozpamiętywał śmierć kolegów frontowych:

Nie płakałem od dnia, gdym stał nad grobem matki… ale teraz nie mogłem się powstrzymać… Wszystko więc było na próżno […], na darmo śmierć dwóch milionów ludzi. Czyż nie trzeba ich grobów otworzyć i niemych, oblepionych błotem i zakrwawionych bohaterów wysłać jako ducha zemsty do ojczyzny, która ich tak szyderczo oszukała w zamian za najwyższą ofiarę, jaką człowiek może ponieść na tym świecie dla swego narodu? Czy za to zginęli?… Czy za to padali na flamandzkiej ziemi ci siedemnastoletni chłopcy?… Czy za to polegli w piekle huraganowego ognia i w gorączce gazowych ataków?… W tamtych nocach rodziła się we mnie nienawiść, nienawiść do winowajców tej śmierci
[Mein Kampf, Monachium 1937, s. 223–225, za: Peter Sloterdijk, Krytyka cynicznego rozumu, tłum. Piotr Dehnel, Wrocław 2008, s. 448–449].

Trudno odmówić autorowi samozaparcia w promowaniu książki, z której pochodzą przytoczone zdania. Człowiek opętany nienawiścią nie potrafi znieść myśli, że inni cieszą się życiem, więc niszczy. Lecz cierpienia frustrata zwracają się w końcu przeciwko niemu samemu. Czy można jednak coś złego powiedzieć o frontowej lojalności, o ambicjach literackich? To też są dobre złe uczucia.

Nie tak dawno mieliśmy do czynienia z norweskim kandydatem do Nobla nienawiści, zabójcą dzieci w walce o lepszy świat. Komentator rosyjskiej gazety, „Komsomolskiej Prawdy”, ciekawie skrytykował zachowanie uczestników zaatakowanego obozu na wyspie Utoya. Jego zdaniem ofiary wykazały się tchórzostwem, bo nie zaatakowały Breivika:

Zamiast rzucić się na wroga i obrzucić go plastikowymi krzesłami i kamieniami, dzwonili na policję i pisali na Facebooku: „zabijają nas”. To u nas, w Czeczenii, 13-letni chłopczyk zastrzelił bandytę Cagarajewa, który zabił jego ojca. A w Europie każdy zdecydowany zbój, uzbrojony w broń palną, bez problemu może sobie poradzić z tłumem liczącym sobie tylu ludzi, co pułk strzelców zmotoryzowanych.

Dostrzegamy jednak element słuszności w pochwale odwagi w walce z psychopatycznym agresorem. Odwaga to również dobre złe uczucie.

Nie sposób oprzeć się jednak wrażeniu, że w wyobrażonej „globalnej Czeczeni” nie byłoby granic dla okrucieństwa i dzikości, albowiem emocje określiłyby konkretne sposoby odpłaty. W społeczności złożonej z odważnych mścicieli znikłaby mitręga racjonalnej retrybucji procesowej. Zemsta jest zawsze bardziej naturalna, bliska, łatwa i słodka – połączona z emocjonalną delektacją. W takim świecie nikt nie traktowałby już zabójcy – kobiety lub mężczyzny, chorego lub zdrowego, gminnego lub szlachetnego, żyda lub przechrzty, czarnego lub białego, młodego lub starego, biednego lub majętnego, szpetnego lub urodziwego – zgodnie z zasadą równości formalnej, tak jak on potraktował drugiego człowieka. Zamiast tego, w takim świecie zabójcę żyda dopadną żydzi; sadystę, zgodnie z naturą jego sadyzmu, „pokarają” sadyści; chciwca, zgodnie ze stopniem jego chciwości, ukarają chciwcy; gwałcicielem, zgodnie z naturą jego czynu, zajmą się chętni gwałciciele; zabójcami działającymi z pobudki rasistowskiej zajmą się rasiści o odwrotnym wektorze nienawiści; zabójcami kobiet – kobiety, podobne do tych z bandy Mansona; zabójcami dzieci – dzieci, ale nie te z Emila Jana Jakuba Rousseau, lecz te z książki Williama Goldinga pt. Władca Much.

Nie można przecież odebrać człowiekowi prawa do gniewnej reakcji na prywatnie doznane zło. Jest to dobra zła strona emotywnej natury ludzkiej.

Przyjmując taką wizję człowieka, uciąłbym wszelkie dyskusje dotyczące winy i sprawiedliwej kary, wprowadzając w ich miejsce nauczanie bezradności u tych, których należy pozbawić agresji, i pobudzanie złości u tych, których należy pozbawić cech ­wiktymicznych. Tym samym zapisałbym się do frakcji deterministów społecznych, głoszącej, że o życiu moralnym jednostki decyduje kolektywna i genetyczna tożsamość, zgodnie z którą wszelkie zachowania jednostki są funkcją przynależności do grupy, z której się ona wywodzi. Zagadka moralnej przemiany człowieka stałaby się wtedy nieaktualna, albowiem biologizujące kategorie społeczne – przywołując na pomoc neuroscientyzm, behawioryzm i socjobiologię – zastąpią naukę o normach. Byłby to prawdziwy koniec filozofii moralnej i klasycznej filozofii politycznej.


Piotr Bartula – doktor habilitowany, pracownik naukowy Zakładu Filozofii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, eseista. Zajmuje się polską i zachodnią filozofią polityki, twórca tzw. testamentowej teorii sprawiedliwości. Autor książek: Kara śmierci – powracający dylemat, August Cieszkowski redivivus, Liberalizm u kresu historii.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

 < Powrót do spisu treści numeru

Fot.: © okalinichenko

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy