Artykuł

Wojciech Lewan­dowski: Jedi w warsztacie samochodowym, czyli trzy zasady zarządzania czasem swojego życia

„Samochód tego pana przywieziono dzisiaj rano, osiem godzin temu. Czyli że dla niego jeden dzień czekania dłużej to jest 300% więcej czasu (…). A dla pana, skoro pan czekasz trzydzieści siedem dni, to jeden dzień więcej to będzie… yyy… No kochany, no jakby nie liczyć no… No jakby nie liczyć… To dla pana jeden dzień jest niecałe 3, dokładnie 2 koma 702. No to na stratę 2 koma 7, no, to jeszcze możemy sobie pozwolić, ale żeby stracić 300% czasu… Ho, ho, kochany, co to, to nie – my na czas musimy patrzeć po gospodarsku!” (Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz, 1978, reż. S. Bareja).

Pomimo drobnego błędu w obliczeniach, główna myśl w powyższym cytacie nie budzi kontrowersji: musimy zarządzać naszym czasem. Problem w tym, że choć techniki zarządzania czasem w celu zwiększenia efektywności mogą mieć zastosowanie w warsztacie samochodowym, trudno byłoby odnieść je do całego życia. Nasze życie jest zbyt długie, obejmuje zbyt wiele zbyt różnorodnych aktywności, nie da się sprowadzić do kontrolowanego procesu, a przede wszystkim głównym kryterium jego oceny rzadko bywa produktywność.

Weźmy pod uwagę trzy sytuacje, w których może znaleźć się młody, pretendujący do dołączenia do galaktycznej Rebelii chłopak (nazwijmy go Luke). Sytuacje te będą wymagały podjęcia decyzji co do zagospodarowania czasu swojego życia w następujących kluczowych aspektach: wartości czasu pozostałego do śmierci, liczby realizowanych życiowych projektów oraz tempa ich realizacji. Czy etyka mogłaby zaoferować mu jakieś wskazówki?

(Raczej) unikaj śmierci

Na pierwszy rzut oka zasada ta jest zbyt oczywista, by była interesująca. Tym, co czyni ją wartą rozważenia, jest pytanie, czy siła racji za uniknięciem śmierci lub odsunięciem jej w czasie zależy od naszego wieku. Wyobraźmy sobie dyskusję między osiemdziesięciolatkiem (nazwijmy go Ben) i dwudziestoletnim Lukiem, z których każdy chce poświęcić swoje życie po to, by uratować drugiego. Ben mógłby argumentować, że poświęca mniejszą liczbę lat niż Luke, dzięki czemu to poświęcenie dawałoby ten sam skutek przy akceptacji mniejszej straty. Ben odwołuje się do potocznej intuicji, zgodnie z którą śmierć w wieku dwudziestu lat ­byłaby dla nas czymś ­gorszym niż śmierć po osiemdziesiątce. Intuicja ta może mieć ciekawe konsekwencje. W bioetyce może ona na przykład wspierać pogląd, że w sytuacjach konfliktowych ratowanie dzieci (lub nawet ludzkich zarodków) powinno mieć priorytet nad ratowaniem osób dorosłych. W odniesieniu do planowania własnego życia konsekwencją tej intuicji byłoby uznanie, że unikanie śmierci jest ważniejsze w młodym wieku niż w starości. Paradoksalnie, oznaczałoby to na przykład, że sporty ekstremalne są bardziej moralnie dopuszczalne na emeryturze niż na studiach. Nieco mniej paradoksalne byłoby stwierdzenie, że poświęcenie życia w starszym wieku w celu uratowania innych osób jest bardziej rozsądne niż poświęcenie życia w młodości.

Luke może odpowiedzieć na ten argument co najmniej dwojako. Po pierwsze może uznać, że wartość poświęcenia życia nie leży w rozsądnej kalkulacji, ale w wielkości tego poświęcenia. Im większa liczba straconych lat, tym większe poświęcenie. Jego decyzja będzie więc bardziej heroiczna i mniej rozsądna niż decyzja starszej osoby. Argument ten zakłada, że młodość i starość rządzą się odmiennymi prawami moralnymi. Etos osoby młodej to etos heroizmu nie liczącego się z kosztami. Etos osoby w podeszłym wieku opierałby się na rozsądnej kalkulacji. W ciągu naszego życia siła racji heroizmu nie liczącego się z kosztami stopniowo malałaby, ustępując miejsca coraz większej sile rozsądnej kalkulacji.

Koncepcja ta zakłada, że możliwe są decyzje heroiczne, ale nierozsądne oraz nieheroiczne, ale rozsądne. Trudno ją jednak zaakceptować z kilku powodów. Przede wszystkim wydaje się, że ­heroicznego ­poświęcenia ­życia w ­młodym wieku tylko po to, by zwiększyć wartość tego poświęcenia, nie można uznać za właściwy motyw. Dla kogoś myślącego w taki sposób dążenie do zwiększenia własnej wartości moralnej przesłaniałoby tych, których ratuje. Poza tym, planowanie swojego życia pod względem moralnym byłoby łatwiejsze ze świadomością, że zasady i racje moralne, którymi się kierujemy, nie zmienią się ani nie osłabną w czasie. Wreszcie, trudno byłoby nam porzucić przekonanie, że można połączyć zarówno rozsądek, jak i heroizm.
Istnieje jeszcze drugi sposób argumentacji, dzięki któremu Luke mógłby uzasadnić swoje poświęcenie. Polega on na przyjęciu założenia o rosnącej użyteczności krańcowej lat pozostałych do naszej śmierci, co wyrównywałoby siłę racji zarówno heroizmu, jak i rozsądnej kalkulacji. Najprościej rzecz ujmując: im jesteśmy starsi, tym większą wartość stanowią dla nas pozostałe lata naszego życia. Teza ta jest intuicyjnie akceptowalna: dla osoby w podeszłym wieku przedłużenie życia o jeden dzień będzie stanowić większą wartość niż dla osoby młodej. Analogicznie, poświęcenie kilku lat życia może dla osiemdziesięciolatka stanowić w przeliczeniu taką samą stratę jak poświęcenie kilkudziesięciu lat dla dwudziestolatka. Decyzje obu tych osób będą więc zawsze miały dokładnie ten sam stopień heroizmu i rozsądku. Możliwy kontrargument wskazywałby na sytuacje, w których uratowane życie byłoby skrajnie krótkie. Zgodnie z tym kontrargumentem poświęcenie życia w młodym wieku, by przedłużyć życie osiemdziesięciolatka o minutę, pół minuty lub kilka sekund nie jest ani heroiczne, ani rozsądne, ponieważ – pomijając możliwość spektakularnego religijnego lub moralnego nawrócenia się w ostatniej chwili – minuta to zbyt mało, by pomieścić całą możliwą wartość czyjejś przyszłości. Poświęcenie życia przez Luke’a może być więc uzasadnione tylko wtedy, gdy istnieją wartości, których realizacja jest niezależna od czasu i które mogą mieć priorytet nad wartościami zależnymi od czasu.

Skoncentruj się! (ale najpierw zbilansuj to, co ważne)

Zakładając, że poza sytuacją poświęcenia życia pierwsza zasada wymaga zagwarantowania sobie jak największego czasu na moralny rozwój, pozostaje rozplanować kilkadziesiąt lat swojego życia. Problem polega na tym, że dostępnych jest wiele różnorodnych dóbr, które można zrealizować. Młody Jedi może albo poświęcić się studiowaniu ksiąg, albo ścieżce wojownika. Może też próbować połączyć oba te sposoby życia i być wykształconym wojownikiem. Planowanie swojego życia można zatem oprzeć na dwóch modelach:

• model specjalisty – większość zawodowych sportowców ma świadomość, że największe sukcesy mogą osiągnąć w bardzo ograniczonym czasie, po którym czeka ich emerytura. Życie w tym modelu oznacza intensywny, ale krótki początkowy wzrost realizacji dóbr ze świadomością, że dalsza część życia nie będzie stanowiła już tak spektakularnych osiągnięć w tym, co jest dla nas ważne. Działałaby tu zasada malejącej użyteczności krańcowej: im więcej zrealizowanego dobra danego rodzaju, tym mniejszy wzrost tego dobra przy podobnym wysiłku. Trzeba również pogodzić się z myślą, że inne specjalizacje będą w zasadzie przed nami zamknięte.
• model człowieka Renesansu – będzie polegał na bilansowaniu realizacji różnorodnych dóbr, by osiągnąć jak najwięcej w różnych dziedzinach. Zgodnie z tym modelem, ktoś, kto posiada dużą wiedzę, ale mało osiągnięć, może zyskać tyle samo przez duży wysiłek włożony w dalsze zdobywanie wiedzy lub niewielki wysiłek w celu poprawienia praktycznych osiągnięć. Dla mędrca bardziej opłacalne niż kontynuowanie nauki będzie rozpoczęcie praktycznych treningów, zaś dla doświadczonego wojownika – zagłębienie się w teorię. Problemem przy wyborze życia w tym modelu jest konieczność rozproszenia swoich życiowych planów na wiele dziedzin. Poza tym, wydaje się, że lepiej być dobrym przynajmniej w jednej rzeczy i słabym w pozostałych niż przeciętnym we wszystkim.

Rozwiązaniem kompromisowym może być przyjęcie modelu człowieka Renesansu w młodym wieku, by zdobyć fundamentalne umiejętności i wiedzę w optymalnej liczbie dziedzin, a następnie specjalizacja w jednej lub kilku z nich przy okazjonalnym rozwijaniu pozostałych. Optymalna liczba dziedzin będzie zależeć od naszych talentów i możliwości ich rozwijania. Na kompromis nie będą musieli iść więc geniusze zdolni do specjalizacji w wielu dziedzinach.

Korzystaj z egzystencjalnych okazji (ale nie pochopnie)

Trzecią sytuacją, w której Luke musiałby zarządzać czasem swojego życia byłaby konieczność podjęcia egzystencjalnie doniosłej decyzji. Nie wszystkie chwile w procesie naszego życia mają ten sam status. Większość z nich pamiętamy tylko jako części większych procesów, które przebiegają od jednego punktu do drugiego. Niektóre mają jednak większe znaczenie – są kamieniami milowymi i punktem odniesienia dla poczucia sensu życia. Wybór jasnej lub ciemnej ścieżki ma większy ciężar gatunkowy niż decyzja o założeniu instalacji gazowej w samochodzie.

Plusem życia, do którego nie da się zastosować precyzyjnego harmonogramu, jest to, że mogą się w nim pojawić niespodziewane okazje przyspieszenia realizacji życiowych projektów oraz skorygowania lub zmiany ich kierunku. W życiu Luke’a mogłoby to być spotkanie mistrza, który proponuje udział w misji odnalezienia księżniczki. Jeśli nie skorzysta z tej szansy, będzie nadal wiódł spokojne życie bez większych wyzwań na rodzinnej planecie. Czy istnieje moralny obowiązek korzystania z nadarzających się okazji? Argumentem za tym, by odpowiedzieć twierdząco jest to, że okazje takie mogą się już nigdy nie powtórzyć. Decyzje, których żałujemy do końca życia, są nieodwracalne, a zmarnowane szanse w realizacji tego, co uznajemy za najważniejsze, bolą najbardziej. Z drugiej strony życie, w którym jedna chwila może przekreślać cały żmudnie budowany proces realizacji naszych ideałów, wydaje się niesprawiedliwe. Niesprawiedliwość ta byłaby tym większa, im rzadsze i im trudniejsze do rozpoznania byłyby egzystencjalne okazje. Obowiązek korzystania z nich mógłby być uzasadniony tylko pod optymistycznymi warunkami, że zdarzają się one częściej niż się wydaje, że można ich aktywnie poszukiwać zamiast na nie czekać i że przy wystarczającym poziomie skupienia uwagi w codzienności jesteśmy w stanie je dostrzec.

Załóżmy, że powyższy warunek jest spełniony. Czy zatem możliwa jest moralnie słuszna decyzja, która jednak zostaje podjęta zbyt wcześnie lub zbyt późno? Można sobie wyobrazić, że jeśli Luke zbyt późno zdecyduje się na dołączenie do Rebelii, to nie będzie mógł jej pomóc, w związku z czym cała galaktyka zostanie bezpowrotnie oddana w ręce Imperium. Z jednej strony Luke nie przeżyje swojego życia jako bohater, z drugiej jednak jego decyzja powinna być oceniana przez pryzmat posiadanych informacji i pragnień, a nie momentu, w którym została podjęta. Pochopne skorzystanie z czegoś, co wydaje się egzystencjalną okazją nie wydaje się usprawiedliwione, nawet gdyby okazało się, że ostatecznie rzeczywiście przysłużyło się realizacji życiowego projektu.

Jak zatem żyć?

Wszystkie trzy sytuacje pokazują, że próbując określić reguły zarządzania czasem w realizacji życiowych planów, wchodzimy na problematyczny teren, w którym efektywność przestaje mieć wyróżniony status. Choć dla klienta warsztatu nie jest ważne, ile wysiłku włożył mechanik w naprawę samochodu, to w rozwoju moralnym wysiłek jest jednak jednym z głównych wyznaczników i sprawdzianów tego, na ile nasze projekty są dla nas ważne. Gdyby czas poświęcany na życiowe projekty miał tylko wartość ekonomiczną, wówczas należałoby go optymalizować. Jeśli spełnia on jednak również inne funkcje, na przykład wyraża zaangażowanie, wówczas stanowi to rację za odpowiednim zbilansowaniem wartości naszej przyszłości, liczby naszych zaangażowań oraz stopniowej realizacji projektu z korzystaniem z egzystencjalnych okazji.


Wojciech Lewandowski – Filozof, pracownik Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Pasje: rodzinne podróżowanie, literatura i film.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy