Olimpiada Filozoficzna Wywiady

Wywiad z Karoliną Bassą, zwyciężczynią 29. edycji Olimpiady Filozoficznej

karolina bassa baner
„Przez całe życie należałam do klas o profilach matematyczno-fizycznych i ciągle mi czegoś brakowało. Kocham nauki szczegółowe za ich precyzję i klarowność, ale są pytania, na które nie znajdziemy w nich odpowiedzi. Pewnego dnia natknęłam się na starą książkę mego taty – platońskie Dialogi. Zabrzmi to sztucznie, ale przeczytałam Ucztę i wiedziałam, że znalazłam to, czego tak długo mi brakowało” – powiedziała nam Karolina Bassa, zwyciężczyni 29. edycji Olimpiady Filozoficznej , uczennica XIII Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie.

C.G.: Czy macie w szkole zajęcia z filozofii?

K.B: Nie ma ich, niestety, w standardowym planie zajęć, ale dla chętnych istnieje kółko filozoficzne prowadzone przez Pana Jerzego Wojcieszaka, który jest zresztą moim mentorem i za którego wykładami będę tęsknić, gdy już wyjadę na studia. On również prowadzi opcjonalne zajęcia z etyki. Chciałabym, by pewnego dnia filozofia weszła realnie w program zajęć.

C.G.: Jak przygotowywałaś się do Olimpiady Filozoficznej?

K.B: W zeszłym roku, gdy startowałam po raz pierwszy, czytałam, epoka po epoce, najważniejsze dzieła filozoficzne danych czasów. Wiem, że wiele osób preferuje współczesne omówienia, jednak uważam, że powinno się zaczynać od oryginałów. Trudno w pełni docenić Kanta, nie zagłębiwszy się uprzednio w meandry języka, którego używał, nawet jeśli przebijanie się przez fragmenty Krytyk to jedna z najcięższych rzeczy, które do tej pory zrobiłam w moim życiu intelektualnym. W tym roku, w czasie przygotowań, pogłębiałam dziedziny filozofii, które interesują mnie najbardziej. Korzystałam przy tym m.in. z internetowych kursów z Harvardu oraz Stanford Encyclopedia of Philosophy – dwóch cudownych źródeł wiedzy.

C.G.: Czy magazyn „Filozofuj!” był Ci pomocny podczas przygotowań?

K.B: Niestety, o istnieniu magazynu dowiedziałam się dopiero na krótko po tegorocznym finale, dlatego nie miałam jak użyć zgromadzonej tu wiedzy w przygotowaniach. Myślę, że tego właśnie trochę brakuje mi w Olimpiadzie Filozoficznej – społeczność olimpijczyków, które dzieliło by się takimi informacjami, najlepszymi artykułami, wykładami etc. Niestety, jeśli finał trwa tylko jeden dzień, to taka społeczność nie ma jak się zawiązać. Dlatego tak ważne jest dofinansowanie olimpiad.

C.G.: Czy pierwszy raz brałaś udział w Olimpiadzie Filozoficznej?

K.B: Jak już mówiłam, było to moje drugie podejście. W zeszłym roku zajęłam 7 miejsce w Polsce i uzyskałam tytuł laureata. Pamiętam, że gdy pod koniec pierwszej klasy dowiedziałam się o istnieniu olimpiady, postanowiłam, że nadrobię stracony rok i we wrześniu stawiłam się w szkole z napisaną przez wakacje pracą i mnóstwem pomysłów oraz pytań.

C.G.: Na jaki temat napisałaś esej i dlaczego właśnie na taki?

K.B: W tym roku wybrałam temat „Czy wierność sumieniu przeczy obiektywności norm moralnych”. Spodobał mi się, gdyż wkraczał głęboko w etykę, zarówno ontologicznie, jak i epistemologicznie. Zmusił mnie do rozważenia natury norm moralnych, obiektywności ich istnienia, ale też porzucenia zachodniego trybu myślenia i spojrzenia na sumienie z szerszej perspektywy. Używałam nawet takich narzędzi, jak ewolucyjna teoria gier – do prześledzenia kształtowania się norm w społeczeństwach. Jednak najbardziej poruszyło mnie w nim to, że prowadził mnie do postawienia kluczowego pytania: czy i jak możliwa jest moralność w świecie, w którym nie przyjmie się założenia istnienia Boga. Jest to zagadnienie, które ma bardzo realne znaczenie dla wielu ludzi i choć zabrzmi to dziwnie, to zdarzało mi się zarywać noce, myśląc o problemach postawionych w mojej pracy, gdyż mają one dla mnie też osobiste znaczenie.

C.G.: Brałaś udział również w XXV Międzynarodowej Olimpiadzie Filozoficznej – jak Ci poszło?

K.B: Po pierwsze, XXV Międzynarodowa Olimpiada Filozoficzna była wspaniałą międzykulturową przygodą. Razem z Franciszkiem Cudkiem reprezentowaliśmy Polskę, rywalizując i, będąc szczerym – imprezując z ludźmi z około 45 krajów z całego świata. Oboje z Frankiem przywieźliśmy wyróżnienia, co oznacza, że uplasowaliśmy się w pierwszej trzydziestce. Wręczono 13 medali i 20 wyróżnień. Jednak to, co cenię najbardziej, to niesamowite wspomnienia. Nie każdy ma szansę, by porozmawiać z osobą z Rosji o władzy Putina i aneksji Krymu, z Węgrami o rządach Orbana, czy poznać historię Portugalii i ich narodowe legendy prosto od osoby z Lizbony. Nigdy też nie zapomnę jak o drugiej w nocy siedzieliśmy w chińskim barze w centrum Rotterdamu i razem z osobami z Izraela, Turcji, Szwajcarii, Węgier, Niemiec i bodajże Brazylii toczyliśmy zażartą dyskusję na temat istnienia metafizyki.

C.G.: Skąd Twoje zainteresowanie filozofią?

K.B: Przez całe życie należałam do klas o profilach matematyczno-fizycznych i ciągle mi czegoś brakowało. Kocham nauki szczegółowe za ich precyzję i klarowność, ale są pytania, na które nie znajdziemy w nich odpowiedzi. Pewnego dnia natknęłam się na starą książkę mego taty – Platońskie Dialogi. Zabrzmi to sztucznie, ale przeczytałam Ucztę i wiedziałam, że znalazłam to, czego tak długo mi brakowało. Wkrótce chłonęłam dzieło za dziełem, każde kolejne bardziej prowokujące do myślenia, każde kolejne budziło więcej pytań niż dawało odpowiedzi. I choć filozofia mocno zdystansowała mnie do świata, choć prawo przestało być prawem, a stało się zbiorem stworzonych przez ludzi zasad, które budzą pytania (ale dlaczego? czy to na pewno jest sprawiedliwe? a czy nie powinno się go ulepszyć?), choć rzeczywistość przestała być taka oczywista (nieobalalna hipoteza mózgu w słoiku) i nawet moja własna integralność stanęła pod znakiem zapytania, to jestem filozofii za to wdzięczna. Czasami to właśnie ten dystans pomaga nam dostrzec szerszą perspektywę i zyskać choć trochę na obiektywności. Poza tym myślę, że w pewien sposób byłam skazana na filozofię, gdyż podstawowe pytania filozoficzne męczyły mnie na długo zanim natrafiłam na pierwsze teksty z tej dziedziny.

C.G.: Kto jest Twoim ulubionym filozofem, jaki jest Twój ulubiony nurt filozoficzny i dlaczego?

K.B: Nie użyłabym słowa „ulubiony”, bo sugeruje coś pozaracjonalnego. Darzę ogromnym szacunkiem Kanta za złożoność systemu, który stworzył, uczuciowo porywa mnie Kierkegaard. Myślę, że każdy człowiek powinien przeczytać Mit Syzyfa Camusa, albo jego Człowieka zbuntowanego. W dużej części moje poglądy sympatyzują z myślą komunitarystyczną takich filozofów jak Charles Taylor czy Michael Sandel. Blisko mi też do Hanny Arendt czy arystotelesowskiego ukochania idei polis. I choć w większości aspektów nie zgadzam się z Kartezjuszem, to przełom, którego dokonał, zamieniając naszą pozycję z podmiotu biernego, odbierającego wrażenia, na podmiot aktywny, który konstytuuje rzeczywistość, to jest to dla mnie jedna z największych, jeśl nie największa, rewolucja w dziejach myśli ludzkości.

C.G.: Czy planujesz pójść na studia filozoficzne, a jeśli tak, to gdzie i dlaczego właśnie tam?

K.B: Wybieram się na Uniwersytet Oksfordzki, na matematykę i filozofię. Oprócz doskonałego kształcenia, systemu tutorialnego, który zapewnia bezpośredni kontakt z wykładowcami, powodem był dla mnie fakt, iż Oxford pozwoli na zgłębianie moich dwóch wielkich pasji pod jednym kierunkiem, co, niestety, z tego, co wiem, nie jest jeszcze możliwe w Polsce.

C.G.: Czy uważasz, że filozofia jest ważna w życiu? Czy jest potrzebna do dobrego życia – i dlaczego?

K.B: Bardzo wiele zależy od odpowiedzi na pytanie, czym właściwie jest dobre życie. Jeśli ma to być stan niezmąconego spokoju i łagodnego szczęścia, to filozofia nie wydaje się konieczna. Jednak chyba nie nazwałabym takiego życia dobrym. Dla mnie ważne jest nieustanne dążenie, kwestionowanie pewności naszych zasad i poglądów, wołanie ambicji, która pcha nas ku ustawicznemu wysiłkowi. Filozofia burzy spokój, ale neguje przez to bierną akceptację. Dzięki niej nie tylko kontemplujemy rzeczywistość, ale też wychodzimy jej naprzeciw i działamy. I nawet jeśli to staranie miałoby zostać podsumowane, jak czyni to Nick Carraway w Wielkim Gatsbym, słowami: „Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość”, to myślę, że warto, bo przynajmniej odpływamy w przeszłość świadomi prądów, które nas niosą. Och, jak to teraz zabrzmiało; musi tchnąć to patosem i egzystencjalną walką z absurdem. Ale uważam, że właśnie tak trochę jest, że jako ludzie jesteśmy, jak mówił Pascal, rozciągnięci pomiędzy nicością a nieskończonością.

C.G.: Czy nie uważasz, że filozofowanie to marnowanie czasu? 

K.B: Irytuje mnie, gdy ktoś używa słowa „filozofowanie”, myśląc o bezużytecznej dyskusji i nic nie znaczących argumentach, które są jedynie stratą czasu. Gdy rodzic każe dziecku wynieść śmieci, a te wymyśla tysiąc powodów, by tego nie robić i w końcu zdenerwowany rodzic krzyczy: „Nie filozofuj, tylko to zrób!”, to jest to tak dalekie od filozofowania, jak poglądy Arystotelesa od Platona. Choć to banalny przykład, to często w podobnym rozumieniu używa się tego słowa w publicznej dyskusji. A przecież nie o to chodzi. Filozofia zmusza do zajmowania krytycznej postawy wobec zastanej rzeczywistości, jest sztuką argumentowania i dyskusji, poszerza perspektywę i sprawia, że na nowo odkrywamy pełnię człowieczeństwa oraz naszej moralności. Nie nazwałabym tego stratą czasu.

C.G.: Czy czytasz magazyn „Filozofuj!” i czy śledzisz aktualności w portalu filozofuj.eu? Co o nich myślisz?

K.B: Jak już wspomniałam, dopiero od niedawna wiem o istnieniu obydwu, ale myślę, że jeszcze będę tu zaglądać. Cenię sobie takie inicjatywy, swobodną wymianę wiedzy i myśli. I choć na długą metę filozofia obroni się sama, jak to czyniła przez wieki, uważam, że warto w dzisiejszej atmosferze zobojętnienia na wiele wartości, w tym np. na demokrację, przypominać ludziom o ich znaczeniu – i o roli filozofii.

C.G.: Jak mogłabyś zachęcić innych do czytania magazynu „Filozofuj!”?

K.B: Myślę, że kluczowy jest tu dostęp do wiedzy o jego istnieniu, ale także promocja w liceach i na studiach.

C.G.: Jak byś mogła zachęcić innych do filozofowania?

K.B: W tym aspekcie zgodzę się z zeszłoroczną zwyciężczynią Olimpiady – Mirą Zyśko: myślę, że trudno jest zmusić kogoś do filozofowania. Można to zrobić jedynie metodą majeutyczną, niczym Sokrates; zadawać pytania i asystować innym, gdy na własną rękę poszukują wiedzy. Można ich zachęcać i konfrontować ich poglądy, zmuszać ich do argumentacji i uzasadniania swoich stanowisk. Można podsunąć im książki, artykuły i wykłady, lecz prawdziwą pasję każdy musi odkryć w sobie sam.

Wywiad przeprowadziła Celina Głogowska

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy