Czy sądzę zatem, że filozofowie mają jeszcze coś do roboty? I tak, i nie. Sam pomysł, że poeta mógłby powiedzieć poetom, którzy po nim przychodzą, „co robić”, lub powieściopisarz mógłby powiedzieć powieściopisarzom, którzy po nim przychodzą, „co robić”, wydaje się i powinien wydawać się absurdalny. Mimo to nadal oczekujemy od filozofów nie tylko osiągnięć, które są możliwe do osiągnięcia, doznawania olśnień, przeprowadzania rozróżnień, rozumowań i innych tego rodzaju rzeczy, lecz również doradzania filozofom, którzy po nich przychodzą, „co robić”. Proponuję uznać, że każdy filozof powinien zostawić w spokoju nader problematyczną kwestię, co jeszcze zostało w filozofii do zrobienia. Jeśli w jakiejkolwiek sprawie zgadzam się z Derridą, to w tej, że filozofia jest pisarstwem, i że musi nauczyć się być pisarstwem o autorytecie wciąż odnawialnym, a nie odziedziczonym czy nadanym jej dlatego, że jest filozofią. […] Jako filozofowie, dziedziczymy dziedzinę rozważań, nie autorytet, i to wystarczy. Jest to przecież dziedzina, która fascynuje mnóstwo ludzi. Jeżeli naszą sztywnością i napuszeniem nie zniszczyliśmy doszczętnie tej fascynacji, winniśmy za to naprawdę dziękować.
Hilary Putnam
Cóż po filozofie?, w: tenże, Wiele twarzy realizmu i inne eseje, tłum. Adam Grobler, Warszawa 1998, s. 796.
Skomentuj