Tekst ukazał się w „Filozofuj” 2018 nr 5 (23), s. 18–20. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Niewielu z nas podjęłoby się próby podważenia stwierdzenia, że w świecie materialnym rzeczy oddziałują na siebie. Biała kula bilardowa wprowadzona w ruch, uderzając inną kulę bilardową, również wprowadza ją w ruch, dzięki czemu człowiek może przy odrobinie szczęścia odczuwać radość zwycięstwa. Czy istnieje możliwość podobnego oddziaływania na świat materialny, jednak nie poprzez rzeczy świata materialnego, ale innego, niefizycznego? Choć pytanie to zdaje się wprowadzać nas w świat niemal czarodziejski, okazuje się, że takie oddziaływanie wcale nie musi być zaczerpnięte z uniwersum magów. Taką przestrzenią, która wydaje się mieć wpływ na rzeczy tego świata, może być język i słowa, które wypowiadamy. Codziennym zwrotem „Zrób, proszę, kawkę”, niczym czarodziej, wytwarzamy oddziaływanie niemal magiczne – przy dobrych chęciach naszego partnera za każdym razem rozkoszujemy się aromatycznym smakiem czarnego trunku. Jak to się jednak dzieje, że słowa potrafią wytworzyć realne skutki w świecie widzialnym?
Co się dzieje podczas chrztu statku?
Wyobraźmy sobie, że podczas ceremonii chrztu statku, tuż przed jego wodowaniem, ktoś wypowiada te oto słowa: „Nadaję ci imię Immanuel Kant’’. Prima facie wypowiedź ta nie stwierdza niczego o świecie. Wydaje się również, że trudno nazwać taką wypowiedź prawdziwą lub fałszywą. Raczej skłonni bylibyśmy powiedzieć, że wytwarza ona pewien skutek w świecie, tj. wydaje się, że mówca uczynił coś za pomocą słów. Konwersacja międzyludzka dostarcza wielu przykładów wypowiedzi, które same w sobie są raczej robieniem czegoś, np. przyrzeczenia, rozkazy, zakazy czy też orzeczenia sędziego, aniżeli stwierdzaniem pewnych faktów. W filozofii języka fenomen wypowiedzi tego typu został zauważony stosunkowo późno, bo dopiero w drugiej połowie XX wieku.
John L. Austin, jeden z głównych przedstawicieli oksfordzkiej szkoły języka potocznego, nazwał wypowiedzi tego typu performatywami. W książce How to Do Things with Words argumentował za potrzebą odróżnienia performatywów od konstatywów, czyli wypowiedzi dokonujących czegoś od wypowiedzi opisujących rzeczywistość. W jaki sposób jednak można odróżnić performatywy od konstatywów?
Od performatywów do aktów mowy
Jeden z głównych pomysłów Austina był następujący: dane wyrażenie jest performatywem, jeżeli w wyrażeniu tym możemy użyć słowa „niniejszym’’ (ang. hereby) przed głównym czasownikiem, bez uszczerbku dla jego znaczenia. Przykładowo wyrażenie „Zobowiązuję się zapłacić 200 zł” można alternatywnie wypowiedzieć jako „Zobowiązuję się niniejszym zapłacić 200 zł”. Użycie słowa „niniejszym’’ w wypowiedzi konstatywnej wydaje się z kolei wadliwe. Nie jest bowiem sensowne powiedzieć „Mój pies niniejszym jest labradorem’’, bowiem mój pies nie staje się labradorem poprzez tę wypowiedź. Okazuje się jednak, że kryterium to nie działa dla wielu wypowiedzi, które skłonni bylibyśmy nazwać performatywami, np. „Szkoda!’’, „A niech to!’’ czy „Hura!’’. Odróżnienie performatywów od konstatywów jest tym bardziej trudne, gdy zauważymy, że to samo wyrażenie może nosić znamiona zarówno performatywu, jak i konstatywu. Gdy wypowiadam zdanie: „Ostrzegam cię, że ten pitbull nie jadł od trzech dni’’, to zarówno stwierdzam coś o określonym psie, jak i mogę wywołać skutek – strach u odbiorcy poprzez ostrzeżenie, że pies może być agresywny.
Stojąc wobec problemów z odróżnieniem performatywów od konstatywów, Austin zaproponował teorię aktów mowy (ang. Speech Act Theory), wedle której każda wypowiedź jest jednocześnie wykonywaniem trzech czynności, tj. aktu lokucyjnego, aktu illokucyjnego oraz aktu perlokucyjnego. Ten pierwszy jest fizycznym wypowiedzeniem słów. Akt illokucyjny z kolei jest odpowiednią czynnością wykonywaną przez wypowiedź, np. proszeniem, ostrzeganiem, grożeniem. Akt perlokucyjny zaś jest pewnym następstwem, jakie wypowiedź może wywołać w świecie słuchacza, np. wypowiedź może zaalarmować, natchnąć czy też uświadomić. Przykładowo ktoś, kto wypowiada zdanie: „Idź, proszę, kupić coś na śniadanie’’, zarówno dokonuje aktu illokucyjnego proszenia, jak i aktu perlokucyjnego wywołania u słuchacza przekonania o konieczności pójścia do sklepu, a w dalszej kolejności zjedzenia smacznego śniadania.
Teorię aktów mowy rozwijał następnie John Searle, który w szczególności określił warunki konieczne dla poprawnego wykonania takich kategorii aktów illokucyjnych, jak: (a) akty zobowiązujące mówiącego do powiedzenia prawdy (np. stwierdzenia, opisy), (b) akty mające na celu skłonienie słuchacza do zrobienia czegoś (np. prośby, rozkazy, polecenia), © akty będące zobowiązaniami mówiącego do podjęcia działań (np. obietnice, groźby), (d) akty wyrażające stany psychiczne mówiącego (np. podziękowania, przeprosiny) oraz (e) akty powodujące zmiany w instytucjonalnych stanach rzeczy (np. wypowiedzenie wojny).
Wadliwość aktów mowy
Czy akty mowy mogą być fałszywe? Gdy przechodzę dzisiaj obok statku Dar Pomorza w Gdyni i wypowiadam słowa „Nadaję ci imię Dar Pomorza”, to mój akt mowy jest wadliwy (nie jestem osobą uprawnioną do ochrzczenia statku, a ponadto Dar Pomorza został już dawno ochrzczony). Nie mogę jednakże powiedzieć, że moja wypowiedź jest fałszywa. Raczej moja wypowiedź narusza pewne konwencjonalne reguły lub procedurę. Austin zauważył, że takie wypowiedzi są raczej nieważne bądź nieudane aniżeli fałszywe, oraz wskazał na pewne reguły gwarantujące fortunność aktów mowy. Wedle Austina, aby dany akt mowy był poprawny, musi istnieć uznana procedura konwencjonalna, mająca pewien konwencjonalny skutek. Przykładowo, kiedy w jakimś kraju chrześcijańskim żona mówi do męża „Rozwodzę się z tobą’’, to taki akt mowy nie wywołuje żadnych skutków konwencjonalnych, bowiem małżeństwo jest uznawane za związek nierozerwalny w takim kraju. Za Austinem takie akty mowy możemy nazwać „niewypałami’’. Ale akt mowy może być nieudany także na wiele innych sposobów. Przykładowo dany akt mowy może być wypowiadany zgodnie z jakąś uznaną procedurą, jednakże procedura może nie zostać przeprowadzona w całości przez wszystkich uczestników konwersacji. Gdy podczas próby dokonania zakładu mówię „Idę o zakład’’, a mój kolega nie mówi „Przyjmuję’’, to mój akt mowy nie spełnia w zupełności pewnej uznanej procedury konwencjonalnej.
Niekończące słowo końcowe
Oddziaływanie słów nie jest jednak tak precyzyjne, jak uderzenie jednej kuli bilardowej o drugą. Jak zauważa twórca omawianej teorii, zawsze musimy pamiętać o różnicy między wywoływaniem skutków czy następstw zamierzonych a wywoływaniem skutków niezamierzonych. Austin podkreśla, że mogą wystąpić sytuacje: (a) kiedy mówiący zamierza wywołać skutek, a mimo to może się on nie pojawić, oraz (b) kiedy nie zamierza wytworzyć skutku lub zamierza go nie wytworzyć, a mimo to skutek może się pojawić. Owa nieprzewidywalność tego, co w istocie możemy osiągnąć przez wypowiadanie takich czy innych słów, na powrót wprowadza nas w przestrzeń przekornego i przewrotnego pytania o to, czy to rzeczywiście właśnie słowa czynią. Czy to nasze wypowiedzi powodują realne skutki w naszym świecie? Czy raczej są one jedynie pośrednikiem i narzędziem do stwierdzania wcześniej ustanowionych społecznych relacji i stosunków? Gdyby bowiem nasz partner nie był do nas przychylnie nastawiony, to czy zamiast kawki nie smakowalibyśmy jedynie szekspirowskich „słów, słów, słów”?
Dominika Dziurosz-Serafinowicz – filozof z wykształcenia, bibliotekarz z zamiłowania. Obecnie doktorantka w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego. Fascynatka lasów, gór i podróży.
Patryk Dziurosz-Serafinowicz – filozof, prawnik, adiunkt w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego. W wolnych chwilach wędruje po górach.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Chrzest okrętu ORP Iskra.
“A słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami…”
A samo zamieszkanie między nami słowa powoduje albo rozwój mojego myślenia poprzez stworzenie konieczności jego przekazania, także zgodnie z moim rozumieniem jego , albo wojnę między słuchającym, który, go słucha i rozumie je po swojemu. Ta różnica semantyczna może wywołać dyskurs i rozwój myślenia ludzi rozmawiających ze sobą albo wojnę między nimi bo każdy chce po sojemu zrozumiawszy zwyciężyć.x