Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 3 (27), s. 42–43. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Tak w daleko idącym streszczeniu przedstawia się jeden z dowodów św. Tomasza z Akwinu (Summa theologiae, 1268–1273) na istnienie Boga. Czy siła filozoficznego myślenia może nas zaprowadzić tak daleko? Zauważmy na wstępie, że przytoczone rozumowanie nie jest dowodem w takim sensie, w jakim pojęcie dowodu występuje w matematyce. Bóg, jeżeli istnieje, nie jest tylko Pierwszą Przyczyną, ale również Osobą, do tego miłosierną, wszechwiedzącą i wszechpotężną. Toteż między wnioskiem dowodu, a tezą o istnieniu Boga jest poważna luka.
Nie jest to zresztą żaden zarzut pod adresem św. Tomasza. Gdyby można było udowodnić siłą matematycznego dowodu, że Bóg istnieje, nie trzeba byłoby w niego wierzyć. Wiedzielibyśmy bowiem, że istnieje. Św. Tomasz świetnie zdawał sobie sprawę z tego, że prawdy wiary przekraczają możliwości naturalnego rozumu. Dlatego jego dowody zgodnie ze scholastyczną koncepcją filozofii mają za zadanie nie tyle udowodnić, co przybliżyć rozumowi tę prawdę, że Bóg istnieje. Żeby ją osiągnąć, trzeba mocą wiary przeskoczyć lukę w dowodzie.
Zastanówmy się jednak, czy nie ma w nim innych luk. Pierwsza przyczyna, która sama nie ma żadnej przyczyny? Trudno to pojąć. Z drugiej strony jednak trudno też nie zaakceptować przesłanki mówiącej, że z łańcuchem przyczyn nie można iść w nieskończoność. Na poparcie tej konstatacji rozważmy następujący przykład. Przychodzi juhas do bacy i pyta, na czym Ziemia się trzyma. „Dźierzy ją Kosmicny Baca”. „A kto trzyma Kosmicnego Bacę?”. „Winksy Kosmiczny Baca”. „A tego Winksego?”. „Cosik mi się widzi, Juzuś, co ty nie po nauki zosed, ino w morde kcesz” (źródło nieznane). Oto góralski sposób blokowania nieskończonego regresu. Filozofowie muszą mieć środki bardziej subtelne. Św. Tomasz uznał, że pojęcie Pierwszej Przyczyny powinno spełniać swoje zadanie nie gorzej od góralskiej metody.
Ale czy wniosek nie jest sprzeczny z przesłanką? Mówi ona przecież, że każda rzecz ma swoją przyczynę. W takim razie domniemana Pierwsza Przyczyna też powinna mieć swoją przyczynę, a wtedy nie byłaby pierwsza. W tym miejscu jednak św. Tomasz założył na krytyków trudno widoczną pułapkę. Powiedział, że każda rzecz w świecie ma swoją przyczynę, a Bóg jest poza światem. Pierwsza Przyczyna jest poza światem i dlatego pierwsza przesłanka dowodu nie wyklucza jej możliwości.
Logiczne środki ostrożności św. Tomasza nie są jednak aż tak skuteczne, jak się wydaje. Między światem a zaświatami rozciąga się przepaść, która może być nie do pokonania przez działanie przyczynowe. Jak powiedział David Hume (Badania dotyczące rozumu ludzkiego, 1748), „nasza miara jest zbyt krótka, by wysondować tak bezmierne otchłanie”. Miał na myśli to, że z przesłanek zaczerpniętych z doświadczenia („obserwujemy, że w świecie…”) nie można wyprowadzać wniosków na temat dziedziny (zaświatów), która leży poza granicami doświadczenia. A domniemana Pierwsza Przyczyna tam właśnie jest umiejscowiona.
Dlatego też Immanuel Kant (Krytyka czystego rozumu, 1781) odrzucił dowód z przyczynowości, uznając, że sama kategoria przyczyny stosuje się wyłącznie w dziedzinie doświadczenia. Prócz tego powodu, nazwijmy go metafizycznym, jest jeszcze kolejny, logiczny, powód powątpiewania w dowód św. Tomasza. Otóż nawet gdyby wniosek dotyczył dziedziny doświadczenia, jest wątpliwe, czy z przesłanek empirycznych można wyciągać logiczne wnioski.
Na przykład: obserwujemy, że każdy kruk jest czarny. Jeżeli każdy kruk jest czarny, to każdy kruk w San Escobar jest czarny. Zatem każdy kruk w San Escobar jest czarny. Pytanie brzmi, czy na tej podstawie, że każdy zaobserwowany kruk był czarny, można wnioskować, że każdy kruk w San Escobar jest czarny? Jeżeli do tej pory nie obserwowano kruków w San Escobar, to nie możemy wiedzieć, czy wszystkie tamtejsze kruki są czarne. Może w San Escobar panują takie warunki środowiskowe, które powodują mutację u kruków i tamtejsze kruki są różowe?
Ten problem jest szczególnym przypadkiem problemu indukcji, wyrażającym się w pytaniu, na jakiej podstawie można wyniki obserwacji przenosić na przypadki niezaobserwowane. Jest to pytanie o to, jak jest uzasadniona powszechna praktyka naukowa. Moja odpowiedź brzmi: uogólnienia empiryczne są prawomocne na mocy klauzuli ceteris paribus („inne takie samo”), która mówi, że o czynnikach, o których nie wiadomo, że działają, należy założyć, że nie działają. Na tej zasadzie, dopóki nie stwierdzimy, że warunki panujące na San Escobar są na tyle różne od pospolitych, że mają wpływ na barwę upierzenia kruków, wolno nam przyjąć, że tamtejsze kruki są czarne, nawet jeśli ich nie obserwowaliśmy. W przeciwnym razie trzeba byłoby tamtejsze kruki zbadać osobno.
Niestety, rozumowanie św. Tomasza zakłada, że w zaświatach panują warunki nieobojętne dla funkcjonowania zasady przyczynowości. Tam bowiem, inaczej niż w świecie, możliwa jest przyczyna, która sama nie ma swojej przyczyny. Zatem zgodnie z podanym przed chwilą uzasadnieniem metody indukcji z obserwacji dotyczących działania przyczynowości w świecie nie można nic wnioskować na temat jej działania w zaświatach. Może tam i jest Pierwsza Przyczyna, ale żeby to stwierdzić, trzeba byłoby wybrać się tam na badania i wrócić, żeby ogłosić wyniki. To może najpierw na San Escobar?
Adam Grobler – profesor, pracownik Instytutu Filozofii Uniwersytetu Opolskiego i członek Prezydium Komitetu Nauk Filozoficznych PAN. Zajmuje się metodologią nauk, teorią poznania, filozofią analityczną i dydaktyką filozofii. W wolnym czasie gra w brydża sportowego. Wdowiec (2006), w powtórnym związku (od 2010), ojciec czworga dzieci (1980, 1983, 1984, 1989) i dziadek, jak na razie, sześciorga wnucząt. Mieszka w Krakowie.
grobler.artus.net.pl, e‑mail: adam_grobler@interia.pl.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Łukasz Szostak
Skomentuj