Artykuł Bez kategorii

Adam Grobler: Ekonomia polityczna Szczebrzeszyna

Praca – przetwarzanie przyrody – przestaje służyć realizacji człowieczeństwa. Zamiast dostosowywać przyrodę do ludzkich potrzeb systematycznie przyrodę degraduje, alienuje, czyni z niej obcą siłę prześladującą nas upałami, nawałnicami i huraganami. Praca skierowana w tę stronę pozornie się opłaca, ale tylko dlatego, że rachunek ekonomiczny nie uwzględnia kosztów przyrodniczych, wyobcowanych, czyli własnych, lecz traktowanych tak, jakby były obce.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 5 (59), s. 43–44. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Panie chrząszczu
Po co pan tak brzęczy w gąszczu?”
„Jak to – po co? To jest praca
Każda praca się opłaca”.

Popróbował wół naśladować chrząszcza, ale przywołał go do porządku Maciek:

Ja ci tu pobrzęczę, wole,
Dosyć tego! Jazda w pole!”
(J. Brzechwa, Chrząszcz, 1938).

Maciek bowiem, wzorem Karola Marksa, nie uważał brzęczenia za pracę. Według niemieckiego filozofa polega ona na świadomym przetwarzaniu przyrody, czynieniu z niej własnego dzieła, w którym ogląda się samego siebie, swoją istotę gatunkową (zob. Netoteka). Człowiek, żeby poznać samego siebie, musi się uzewnętrznić, wytworzyć przedmiot, w którym może się przejrzeć jak w lustrze. Dzięki pracy nie tylko poznaje siebie, ale też wręcz tworzy swoją istotę, co wymownie oddaje tytuł jednej z prac Fryderyka Engelsa, Rola pracy w procesie uczłowieczenia małpy (1876). Inaczej wół. Jego orka w polu nie jest świadomym przetwarzaniem przyrody. Jest tworzeniem produktu wedle zamysłu Maćka, a nie dziełem wołu. Maciek odbiera mu przynajmniej część istoty gatunkowej, którą wół mógłby pielęgnować, gdyby orał z własnej woli, według własnego zamysłu. Wół nie tworzy w pracy sam siebie, to Maciek robi wołu z wołu, gdy zapędza go do pracy.

Praca wołu jest zatem wyobcowana, to znaczy, że w pracy zwierzę nie czuje się sobą, sobą jest poza pracą. Tak właśnie Marks charakteryzuje alienację pracy, która dokucza robotnikowi w ustroju kapitalistycznym, bo jej produkt nie jest jego, przedstawia mu się obco. Robotnik w pracy nie żyje, żyje dopiero po pracy, a i to nędznie, wskutek wyzysku. Pracę niewyalienowaną dobrze ilustruje dowcip o żydowskim krawcu, który po zdjęciu miary każe klientowi przyjść po zamówione spodnie za dwa tygodnie. „Pan Bóg stworzył świat w sześć dni, a ty potrzebujesz dwa tygodnie na uszycie spodni?”. „Popatrz na ten świat i popatrz na moje spodnie!”. Krawiec mówi: „moje spodnie”, choć przecież odda je klientowi. One jednak na zawsze pozostaną jego, bo w nich będzie oglądał swój krawiecki kunszt, swoją istotę krawca. Czy wyobrażasz sobie robotnika przy taśmie, który powie: „Popatrz na moje kółko zębate”?

Marks sądził, że źródłem alienacji pracy jest kapitalistyczny system produkcji, w którym nie robotnik, lecz kto inny jest właścicielem warsztatu. Inaczej niż w przypadku krawca, który ma własną maszynę do szycia, dzięki czemu szyje tak, jak mu w duszy gra, a nie jak mu ktoś każe. Dlatego Marks upatrywał lekarstwo na alienację pracy w zniesieniu prywatnej własności środków produkcji. W tym jednak srodze się pomylił. W ustroju realnego socjalizmu środki produkcji były własnością społeczną, czyli niczyją. Krawcowi uspołeczniono jego maszynę do szycia i plany produkcyjne, przez co jego spodnie stały się byle jakie, szare, bezkształtne i niczyje. Tym bardziej niczyje, że od uspołecznionych spodni każdy wolał dżinsy z Pewexu. W takich warunkach krawiec nie wie, że żyje, wie, że szyje. Alienacja pracy zamiast zniknąć, przybrała na sile.

Toteż w 1989 r. entuzjastycznie powitaliśmy powrót kapitalizmu do Polski. Tymczasem ujawniła się kolejna forma alienacji. Maćki wysuwają swe macki i w pogoni za zyskiem zaganiają swe woły do coraz intensywniejszej produkcji. Bezsensownej, bo przecież większość wystawionych na sprzedaż par spodni nigdy nie znajduje nabywcy i będzie zniszczona, by zwolnić miejsce kolejnym kolekcjom ubrań. Nadto w ofercie handlowej jest mnóstwo nikomu niepotrzebnych gadżetów, suwenirów, kubeczków z dedykacją dla kogoś super, koszulek z chwalipięckimi nadrukami, tabliczek informujących o tym, kto rządzi w którym pokoju lub kuchni. Można coś takiego kupić komuś w prezencie, zwłaszcza w prezencie odwetowym, ale przecież nie sobie. Praca – przetwarzanie przyrody – przestaje służyć realizacji człowieczeństwa. Zamiast dostosowywać przyrodę do ludzkich potrzeb, systematycznie ją degraduje, alienuje, czyni z niej obcą siłę, prześladującą nas upałami, nawałnicami i huraganami. Praca skierowana w tę stronę pozornie się opłaca, ale tylko dlatego, że rachunek ekonomiczny nie uwzględnia kosztów ­przyrodniczych, wyobcowanych, czyli własnych, lecz traktowanych tak, jakby były obce.

Może więc, zamiast dawać Maćkowi wyprowadzać się w pole, lepiej sobie pobrzęczeć? Może opłaca się chrząszcza nawet opłacać? Za swoje brzęczenie przecież nie tylko on dostaje:

[…] Wszystkie gaje,
Wszystkie trzciny po wsze czasy,
Łąki, pola oraz lasy,
Nawet rzeczki, nawet zdroje,
Wszystko to jest właśnie moje!”
(tamże).

Netoteka:


Adam Grobler – profesor, były pracownik Katedry Filozofii Uniwersytetu Opolskiego i członek Prezydium Komitetu Nauk Filozoficznych PAN. Zajmuje się metodologią nauk, teorią poznania, filozofią analityczną i dydaktyką filozofii. W wolnym czasie gra w brydża sportowego. Wdowiec (2006), w powtórnym związku (od 2010), ojciec czworga dzieci (1980, 1983, 1984, 1989) i dziadek, jak na razie, ośmiorga wnucząt. Mieszka w Krakowie. E‑mail: adam_grobler@interia.pl.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0.

W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Małgorzata Uglik


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

Sklep

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy