Artykuł Felieton Filozofia współczesna

Adam Grobler: Niestraszny nam Matrix

Hilary Putnam mózg w słoiku
Filozoficzną odmianą scenariusza Matriksa jest współczesna wersja kartezjańskiej hipotezy o demonie-zwodzicielu. Mówi ona, że być może szalony uczony wypreparował z ciał nasze mózgi, umieścił je na pożywce i podłączył do aparatury komputerowej, która wywołuje w nas perfekcyjne złudzenie rzeczywistości.

Tekst ukazał się w „Filozofuj” 2019 nr 2 (26), s. 46–47. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


W takim scenariuszu zdaje mi się, że wystukuję te słowa na klawiaturze komputera, podczas gdy naprawdę mój mózg odłączony od ciała pływa sobie w wannie z odżywczą cieczą obok Twojego mózgu, Czytelniku, któremu zdaje się, że czyta te słowa z monitora lub papierowego egzemplarza „Filozofuj!”. Tego rodzaju hipotezy nazywają się sceptycznymi (gr. skeptikos = poszukujący), ponieważ można z nich wywnioskować, że w ogóle nic nie wiadomo. Jeśli nie mogę wiedzieć, że nie jestem mózgiem na pożywce – a nie mogę, przy założeniu, że ewentualne złudzenie jest perfekcyjne – to nie mogę wiedzieć, że coś piszę, czytam czy oddaję się innym rozkoszom wszetecznym ani że ktokolwiek inny to robi.

Sceptycyzm jest wszakże ślepym zaułkiem myśli filozoficznej, bo ściśle oddziela poznanie od praktycznego działania. Najprostsza decyzja, np. pić albo nie pić, wymaga domniemania, iż w butelce jest wódka, a nie denaturat. Trzeba zatem, pod groźbą uschnięcia na śmierć, odróżniać mniemania bardziej wiarygodne od mniej wiarygodnych. Do tego zaś niezbędna jest jakaś, choćby skromna, wiedza. Jeśli zatem mamy cokolwiek wiedzieć, pytanie brzmi: skąd można wiedzieć, że nie jesteśmy mózgami na pożywce? Empirycznie można ewentualnie poznać coś przeciwnego: że jesteśmy w Matriksie. Toteż wydaje się, że wiedzieć, iż nie jesteśmy w nim czy czymś podobnym uwięzieni, można tylko a priori.

Rozumowanie prowadzące do takiego wniosku przeprowadził Hilary Putnam w artykule Brains in a vat z 1981 roku, wykorzystując swoją przyczynową teorię nazw. Według niej nazwa po raz pierwszy zastosowana do jakiegoś przedmiotu czy rodzaju przedmiotów zachowuje swoje odniesienie przedmiotowe dzięki temu, że kolejni rozmówcy mają intencję stosowania tej nazwy tak samo jak osoby, od których ją słyszeli. Odkąd zatem Samuel i Riva Putnamowie dali swemu synowi na imię Hilary, wszyscy ludzie, którzy od nich to usłyszeli, i ludzie, którzy to usłyszeli od tych, którzy to usłyszeli itd., stosują nazwę Hilary Putnam do Hilarego Putnama, nawet jeśli nigdy nie mieli okazji poznać go osobiście.

Na tej samej zasadzie my wszyscy stosujemy nazwę „pożywka” do pożywek. Nie rozciąga się ona jednak na żaden przedmiot z hipotetycznego świata szalonego uczonego, ponieważ nigdy z nim nie rozmawialiśmy ani nie rozmawialiśmy z nikim, kto rozmawiał z kimś, kto rozmawiał z kimś itd., z kim on rozmawiał. Gdybyśmy zatem byli mózgami na pożywce, to nasza nazwa „pożywka” mogłaby odnosić się wyłącznie do pożywek w świecie pozoru. Wówczas teza sceptyczna byłaby fałszywa: nie bylibyśmy umieszczeni na pożywce, którą moglibyśmy tak w naszym języku nazwać. Inaczej mówiąc, jeżeli hipoteza sceptyczna jest prawdziwa, to jest fałszywa. Zatem jest fałszywa, czego dowiadujemy się a priori, za pomocą samej tylko analizy pojęciowej, bez żadnego odwołania się do doświadczenia.

Argument jednak nie jest w pełni przekonujący. Gdyby szalony uczony umieścił nasze mózgi na pożywce po tym, jak nauczyliśmy się nazywać pożywkami rzeczywiste pożywki, a potem, nieświadomi dokonanej przezeń zbrodniczej zmiany naszej sytuacji, rozszerzyliśmy zakres tej nazwy na pożywki w świecie pozoru, wówczas hipoteza sceptyczna byłaby wyrażalna w naszym języku i na dodatek byłaby prawdziwa. Zresztą gdyby rozumowanie Putnama uznać za dowód, że wiemy a priori, iż nie jesteśmy mózgami na pożywce, otrzymalibyśmy paradoksalny rezultat: wiemy a priori coś, co można obalić empirycznie, jak tego doświadczył Neo, bohater Matriksa.

Wygląda zatem na to, że nie możemy wiedzieć, że nie jesteśmy więźniami Matriksa, a w najlepszym (he, he!) razie możemy się w przyszłości dowiedzieć, że nimi jesteśmy. Czy ta konstatacja powinna nas pogrążyć w totalnym zwątpieniu? Przeciwnie! Asymetria między nierozpoznawalnością fałszu hipotezy sceptycznej a ewentualną poznawalnością jej prawdziwości sugeruje, że ciężar dowodu spoczywa na sceptyku. Póki żaden Morfeusz nie objawi nam czegoś na podobieństwo Matriksa, możemy, jak głosi np. Crispin Wright w artykule Warrant for Nothing (and Foundations for Free)?, prawomocnie zignorować wszelkie hipotezy sceptyczne na takiej samej zasadzie, jak sąd stosuje domniemanie niewinności, gdy nie ma wystarczających dowodów winy oskarżonego. Jednak takie uprawomocnienie (entitlement) nie daje nam wcale apriorycznej wiedzy, że nie jesteśmy mózgami na pożywce. Niemniej pozwala nam na racjonalną akceptację tej tezy, bez której nie sposób uznać, że w ogóle coś wiemy. Wiedza, jak sugerował Wittgenstein w O pewności, ostatecznie jest zakorzeniona w niewiedzy, o czym łatwo się przekonać, żądając wyczerpującego i definitywnego uzasadnienia czegokolwiek.

Postępowanie w duchu antysceptycznego pomysłu Wrighta jest zresztą od dawna stosowane w nauce. Obowiązuje w niej zasada zwana klauzulą ceteris paribus, nakazująca w sformułowaniach praw pomijać czynniki, o których nie wiadomo, czy mają wpływ na badane zjawisko. Na tej zasadzie w nauce nie bierze się pod uwagę hipotez o siłach, których działania nie można wykryć, bo na przykład wzajemnie się neutralizują. Dokładnie taki, zabroniony w nauce, charakter mają hipotezy sceptyczne: demon-zwodziciel, szalony uczony czy oprogramowanie sterujące Matriksem z założenia działają niepostrzeżenie. Dajcież spokój!

Uwaga o przekładzie: W Wielu twarzach realizmu i innych esejach H. Putnama (PWN, Warszawa 1996) tłumaczyłem brains in a vat na „mózgi w naczyniu”. Angielskie vat znaczy „kadź”, co wywołuje niestety konotacje piwowarskie. Z braku wyrazu odpowiednio kojarzącego się z laboratorium – probówki są zdecydowanie za małe na pomieszczenie mózgów – zdecydowałem się na neutralne „naczynie”. Dziś nie jestem z tego rozwiązania zadowolony i wolę dzisiejszą, lepiej kontekstowo uzasadnioną, metonimię „na pożywce”.


Adam Grobler – profesor, pracownik Instytutu Filozofii Uniwersytetu Opolskiego i członek Prezydium Komitetu Nauk Filozoficznych PAN. Zajmuje się metodologią nauk, teorią poznania, filozofią analityczną i dydaktyką filozofii. W wolnym czasie gra w brydża sportowego. Wdowiec (2006), w powtórnym związku (od 2010), ojciec czworga dzieci (1980, 1983, 1984, 1989) i dziadek, jak na razie, sześciorga wnucząt. Mieszka w Krakowie. grobler.artus.net.pl, e‑mail: adam_grobler@interia.pl.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Łukasz Szostak

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

3 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Język to myślenie — myślenie to język /językoznawcy/.
    Matrix jest ok /vide Ph. K. Dick “Dostojewski sf”.

  • Z całym szacunkiem, myślę, że ciekawym rozwiązaniem byłaby dokładna analiza naszego eleganckiego ‘a priori’ 🙂

    • Cha, tak, dobre, ale to już i tak należy do przeszłości, łabędzi śpiew /jak volumen, cytata, a posteriori, implikuje etc/.
      Pozdrowienia.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy