Artykuł Filozofia polityki

Adam Grobler: Sprawiedliwość na horyzoncie

W młodości pracowałem przez pewien czas jako nauczyciel matematyki w liceum. Kiedyś podeszła do mnie uczennica. „Panie profesorze”, mówi. Tak, tak, byłem wtedy profesorem, a dopiero później zostałem magistrem, następnie doktorem, doktorem habilitowanym i wreszcie znowu profesorem. Otóż: „panie profesorze, dostałam z klasówki trójkę, a mam dokładnie tak samo jak koleżanka, która dostała czwórkę”. „Rzeczywiście, przeoczyłem u niej błąd. Nie mogę ci poprawić oceny, bo napisałaś akurat na trójkę”. „To proszę jej obniżyć”. „Nie mogę jej obniżyć na podstawie twojego donosu. Pomyliłem się, trudno”. „Ale to niesprawiedliwe”. „Musisz nauczyć się, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie”.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 3 (33), s. 26–27. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Zapewne rzeczą nauczyciela jest krzewić szlachetne idee, a ideę sprawiedliwości zwłaszcza. Nie od rzeczy jest wszakże zaznaczyć, że jest to idea mocno utopijna. Nauczyciele w najlepszej wierze niekiedy się mylą i nie ma na to rady. Zaś dochodzenie sprawiedliwości może czasem przynieść więcej szkody niż pożytku. Wyobraź sobie, jak spełnienie życzenia pechowej uczennicy wpłynęłoby na atmosferę w klasie. Znamy wiele sytuacji, w których warto sprawiedliwość nieco lżej potraktować. Cena wysłania upomnienia o zwrot drobnego długu może być wyższa od tegoż długu. Są też grubsze sprawy. Na przykład kosztowne procedury przetargowe, które skutkują zakupem droższym od zrobionego w supermarkecie. Czy jeszcze poważniejsza sprawa sprzed kilkunastu lat, gdy prokuratorskie nękanie doktora G. o wzięcie łapówki, czego mu nigdy nie udowodniono, doprowadziło do długotrwałej zapaści polskiej transplantologii.

Zasadniczo szlachetne oburzenie na niesprawiedliwości tego świata przeradza się czasem w jeszcze bardziej utopijną, wręcz groźną wiarę, że oto jakiś szeryf zdoła ją zaprowadzić. Kandydaci na to stanowisko najczęściej są ochotnikami, co nie jest najlepszą rekomendacją. Wyznawcy szeryfa zapominają, że wszyscy jesteśmy grzesznikami. Przypisują mu moralną wyższość na tej tylko podstawie, że zadeklarował wolę robienia wytęsknionych porządków. Zaś szeryf w ten sposób wyniesiony, nawet gdyby miał większe moce od osób, które przeszły naturalne społeczne ścieżki awansu poprzez liczne formalne i nieformalne egzaminy, niechybnie ulegnie pokusie załatwiania przy okazji własnych interesów. Toteż szeryf musi być pod kontrolą. A wtedy nie jest szeryfem, lecz zwykłym urzędnikiem o regulaminowo określonych kompetencjach.

Przykład szkolny jasno pokazuje, że sprawiedliwość nie jest celem samym w sobie. Wystawienie oceny nie jest wymierzeniem sprawiedliwości, lecz częścią procesu dydaktycznego. Informacją dla ucznia o stopniu spełnienia wymagań, podporządkowaną celom edukacyjnym. Powszechnie narzekamy na testomanię, która w pogoni za sprawiedliwością gwarantowaną jednoznacznością kryteriów oceny rezygnuje z istotniejszych dążeń: rozwijania pomysłowości i umiejętności rozwiązania niestereotypowych problemów. Oto cena ambicji, by porównywalność matur zapewniała sprawiedliwą rekrutację na studia wyższe. Tymczasem najprecyzyjniejszy system ocen nie usuwa innych źródeł niesprawiedliwości. Na przykład nierówności majątkowych, które skłaniają do wyboru studiów bliżej domu, a nie wyżej w rankingu uczelni. Albo różnic między liceami na prowincji i w metropoliach. Zwiększenie sprawiedliwości w tych aspektach nie psuje systemu oceniania, za to wymaga nakładów finansowych. Jak te sprawiedliwie rozdzielić między różne sektory życia publicznego?

Idea sprawiedliwości jest zatem wielowymiarowa. W warunkach niedoboru dóbr trzeba wybierać kierunki polityki wyrównywania szans, jedne kosztem drugich. Idea sprawiedliwości interferuje z innymi wartościami: samodzielnością myślenia, solidarnością uczniowską, gospodarnością, spójnością społeczną, zdrowiem publicznym itd. Listę można przedłużać w nieskończoność. Przekonująco pisze o tym Michael Sandel (Liberalizm a granice sprawiedliwości 1982, polski przekład 2009). Będąc trudno uchwytną, idea sprawiedliwości jest utopijną. Czy to znaczy, że mamy z niej zrezygnować? Żadną miarą. Jednak zamiast gonić króliczka sprawiedliwości i wzdychać do jakiegoś szeryfa, dbajmy o jasne reguły gry, choćby tylko z grubsza sprawiedliwe. Reguły niekoniecznie ustalone raz na zawsze, ale zmieniane też według jasnych reguł, w wyniku debaty, w której należy brać pod uwagę rozmaite uwikłania idei sprawiedliwości.


Adam Grobler – profesor, pracownik Instytutu Filozofii Uniwersytetu Opolskiego i członek Prezydium Komitetu Nauk Filozoficznych PAN. Zajmuje się metodologią nauk, teorią poznania, filozofią analityczną i dydaktyką filozofii. W wolnym czasie gra w brydża sportowego. Wdowiec (2006), w powtórnym związku (od 2010), ojciec czworga dzieci (1980, 1983, 1984, 1989) i dziadek, jak na razie, ośmiorga wnucząt. Mieszka w Krakowie. grobler.artus.net.pl, e‑mail: adam_grobler@interia.pl

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Natalia Biesiada-Myszak

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

2 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Tak, sprawiedliwości na tym świecie nie ma, nigdy nie było ani nie będzie (trzeba czekać na Sąd indywidulny/szczegółowy i Ostateczny). Jednak przynajmniej sprawiedliwość choć cząstkowa, w tym na pewno w edukacji, powinna być!
    Amen.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy