Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2022 nr 1 (43), s. 42–43. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Kiedy byłem studentem, uczono mnie, że powstanie teorii kwantów pozwoliło zastąpić ścisły determinizm determinizmem statystycznym. Opowieść Pierre’a Simona de Laplace’a o demonie, który zna położenia i pędy wszystkich cząstek, dzięki czemu może dokładnie przewidywać przeszły i przyszły bieg zdarzeń, została zdezaktualizowana. A razem z nią pogląd, wedle którego cała nasza przyszłość jest przesądzona, a zatem wolna wola jest złudzeniem. Przyjmując zaś obraz świata podsuwany przez mechanikę kwantową, można mieć nadzieję, że obecny stan rzeczy determinuje jedynie prawdopodobieństwo realizacji każdego z alternatywnych, możliwych przyszłych stanów rzeczy. Rozluźniając sztywny gorset jednoznacznych praw mechaniki klasycznej, teoria kwantów oferuje luz niezbędny do umoszczenia miejsca na wolną wolę.
Nie kupiłem tego. Samo rozwidlenie ścieżek rozwoju alternatywnych scenariuszy mojego dalszego życia nie zapewnia mi wcale wolnej woli. Trzeba jeszcze, bym mógł między nimi autentycznie wybierać. Co z tego, na przykład, że zważywszy na obecny stan rzeczy, w najbliższych wyborach zagłosuję z prawdopodobieństwem 65% tak, z prawdopodobieństwem 30% siak, a z prawdopodobieństwem 5% nie zagłosuję w ogóle. Teoria wprawdzie nie determinuje, co zrobię, determinuje jedynie rozkład prawdopodobieństwa w zbiorze możliwych zdarzeń. Nic jednak nie mówi o tym, czy moja wola ma jakiś wpływ na to, które z tych mniej czy bardziej prawdopodobnych zdarzeń się zrealizuje. Teoria sugeruje raczej, że mam tyle wolności co piłeczka wrzucona do losującego bębna, która z prawdopodobieństwem ok. 2% z niego wypadnie, a z prawdopodobieństwem ok. 98% w nim pozostanie.
Może jednak nie jest tak źle. Zgodnie z zasadą nieoznaczoności im dokładniej wyznaczymy położenie cząstki, tym mniej dokładnie określony jest jej pęd, i na odwrót. Jest kwestią decyzji, którą z tych wielkości akt pomiaru określi z osiągalną dokładnością, a którą pozostawi nieoznaczoną. Na dodatek akt pomiaru sam wpływa na rzeczywistość w tym sensie, że bez niego żadna z pary sprzężonych ze sobą wielkości nie jest oznaczona. Zaryzykujmy teraz analogię między pomiarem kwantowym, który niejako realizuje pewien stan rzeczy nieistniejący bez pomiaru, z postanowieniem, które realizuje pewien akt woli, na przykład oddanie głosu w wyborach. Preferencje polityczne są sprzężone, powiedzmy, z preferencjami towarzyskimi. Dokonując wyboru politycznego, takiego czy innego, zrażę do siebie jednych przyjaciół, a pozyskam innych. Których zrażę, a których pozyskam, jest nieoznaczone. Pozostaje określony tylko rozkład prawdopodobieństwa na zbiorze możliwych moich koneksji towarzyskich.
Wedle tej analogii moje dalsze koleje życia są tylko statystycznie zdeterminowane. W pomyślnym scenariuszu mogę bezwolnie unosić się na fali, która z różnym prawdopodobieństwem rzuca mną od jednej do drugiej wersji mniej więcej szczęśliwej historii. Jeśli jednak znajdę się w scenariuszu dla mnie niedogodnym, mogę dokonać kolejnego aktu pomiaru, czyli podjąć kolejne postanowienie. Jeśli stwierdzę, że zestaw moich przyjaciół pogorszył się od ostatnich wyborów, mogę zdecydować się na jakiś czyn, który nie na pewno, ale z jakimś prawdopodobieństwem pozyska mi sympatię ze strony osób, na których bardziej mi zależy, być może kosztem wzbudzenia niechęci do mnie u kogoś mniej pożądanego. Nie jestem kowalem własnego losu, ale detektorem, który aktem pomiaru daje szansę tenże los naprostować lub pogmatwać.
Kwantowych metafor proszę nie traktować nazbyt serio. W tym tekście przymrużyłem oko mocniej niż w innych, które mieliście okazję czytać. Nie oderwałem się jednak zanadto od osobistego doświadczenia. W swoim ponad siedemdziesięcioletnim życiu niejeden raz, gdy mnie coś uwierało, dokonywałem pomiaru, by wkroczyć na ścieżki o nieoznaczonych parametrach. Statystyki kwantowe mikroświata nie naruszają względnej stabilności świata przedmiotów średniej wielkości. Toteż na poziomie makroskopowym moja biografia przedstawia się całkiem konsekwentnie.
Adam Grobler – profesor, pracownik Instytutu Filozofii Uniwersytetu Opolskiego i członek Prezydium Komitetu Nauk Filozoficznych PAN. Zajmuje się metodologią nauk, teorią poznania, filozofią analityczną i dydaktyką filozofii. W wolnym czasie gra w brydża sportowego. Wdowiec (2006), w powtórnym związku (od 2010), ojciec czworga dzieci (1980, 1983, 1984, 1989) i dziadek, jak na razie, ośmiorga wnucząt. Mieszka w Krakowie. grobler.artus.net.pl, e‑mail: adam_grobler@interia.pl
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Mira Zyśko
Skomentuj