Felieton Filozofia społeczna

Adam Grobler: Żyć na maksa

Doświadczenie brydżysty podpowiada mi, że zamiast uganiać się za maksami w pojedynczych rozdaniach, lepiej starać się o solidne 60% w całym turnieju.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2022 nr 6 (48), s. 36–37. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Byłem kiedyś na przyjęciu urodzinowym dalekiej znajomej. Kobieta wciąż zamawiała kolejne, coraz to wymyślniejsze dania (przyjęcie odbywało się w restauracji). Raczyła nimi siebie i swoich gości, powtarzając: „Trzeba żyć na maksa”. W jej rozumieniu znaczyło to dorabiać się coraz większych pieniędzy, otyłości i bólu stawów. Bohaterowie Wielkiego żarcia (1973, reż. Marco Ferreri), grani przez znakomitości światowego kina, Marcella Mastroianniego, Philippe’a Noireta, Michela Piccoliego i Ugona Tognazziego, popełnili staranniejsze, bardziej wyrafinowane i rychlejsze samobójstwo z przesytu (w ramach mojej belferskiej manii polecam poprawną deklinację obcych imion i nazwisk; nie słuchaj powszechnego w radiu i telewizji nieodmieniania Christia­na Ronalda – Ronal­do jak saldo, Quentina Tarantina – Tarantino jak kino czy nawet rodzimego Zbigniewa Ziobry; lepiej poradź się doktora Google’a). Im zatem należy przyznać maksa, jak w żargonie brydżowym nazywa się nota 100% za najlepszy w turnieju wynik rozdania.

Ludzie polują na różne maksy. Niektórzy stawiają ogromne domy, byle większe od domu sąsiada. Liczą, że zaludnią je swoimi dziećmi i wnukami. Tymczasem dzieci się wyprowadzają i zostawiają dwoje staruszków na powierzchni, po której mogą swobodnie jeździć na hulajnodze, ale już nie są w stanie jej sprzątać. Albo i gorzej. W trakcie budowy wyczerpią się środki finansowe i przychodzi im mieszkać bez podłóg lub z innymi niedoróbkami. Inni szpanują hałaśliwymi furami, które palą co niemiara, a i tak nie mają gdzie legalnie się rozpędzić, jak przystoi ryczącym silnikom, ani wygodnie zaparkować w wielkomiejskich warunkach. Słabość do okazałych samochodów mają nawet stateczni profesorowie. Głośnika nie odpalą, gazu nie pocisną, ale chociaż kolegom się pochwalą, a może i student(k)om zaimponują. Potem jęczą, że na raty im nie starczy i potrzebują brać nadgodziny. Jeszcze inni obnoszą się z biżuterią, garniturami od Armaniego, kreacjami Coco Chanel itd.

Pułapki nadmiernej konsumpcji nie sprowadzają się do przysłowiowego „zastaw się, a postaw się”. Perspektywa zadłużenia może nawet działać otrzeźwiająco. Gorzej mają nieszczęsne rekiny biznesu (zob. M. Sobień-Górska, Polscy miliarderzy. Ich żony, dzieci, pieniądze, Warszawa 2022). Ich finansom zagraża wszelki przejaw skromności, który może nadszarpnąć zaufanie partnerów w interesach. Toteż pod środowiskowym przymusem wakacje, skądinąd krótkie, spędzają w hotelach all-inclusive na Kanarach lub Seszelach, nawet jeśli woleliby jechać pod namiot do Puszczy Piskiej. W towarzystwie sobie podobnych piją wina nie te, które lubią, lecz te, które dużo kosztują. Nie mogą się pokazać inaczej jak z wypielęgnowanymi paznokciami i nienagannym makijażem, o tyranii dress code’u nie wspominając. Roleksy i vuittony służą im nie do wywyższania się nad sąsiadami, lecz rozpaczliwego utrzymywania się na pozycjach, na które wdrapali się wielkim kosztem osobistym.

Bywają też łowcy dóbr niematerialnych, a konkretnie wrażeń. Ci jeżdżą po świecie i zdyszani pędzą od jednego zabytku do drugiego, często w tłumie, żeby jak najwięcej zobaczyć, aż po zawrót głowy i skurcze żołądka. Nic z tego nie mają, bo przecież pamięć musi mieć chwilę odsapki, aby wspomnienie mogło się odłożyć w synapsach. Ci, którzy mają nadzieję utrwalić turystyczne przeżycia na fotografii, mogliby poprzestać na zbieraniu widokówek. Taniej, a i ślad węglowy mniejszy. Inni wybierają się na podboje miłosne. Zapytaj takiego, czy widział Monę Lizę, a odpowie, że dostał od niej numer telefonu.

Nie chcę przez to powiedzieć, że mam za nic smaczne jedzenie, komfortowe mieszkanie, transport na wyciągnięcie ręki, uroki podróżowania czy uciechy intymne. Przeciwnie. W sklepie wybieram produkty w dobrym gatunku, ale nie luksusowe. Mieszkam w domu nie za dużym, w sam raz dla pary aktyw­nych i względnie zdrowych emerytów, którzy miewają gości, nieraz zostających na noc lub kilka nocy. Wysłużonej felicii z klapą w innym kolorze od reszty pozbyłem się dopiero wtedy, gdy odmówiła posłuszeństwa. Kupiłem wtedy nową fabię, zaciągając na pół roku niewielki kredyt. Dzięki temu nie trzęsę się nad każdą rysą na karoserii jak jeźdźcy lexusów i mercedesów. Zwiedzać interesujące miejsca lubię niespiesznie, bez tłoku, ale nie sam. Radości trzeba bowiem dzielić. Toteż w podróży cieszę się towarzystwem ukochanej babci moich wnucząt. Nie zamieniłbym jej na siedemdziesiąt dwie rajskie hurysy z odnawialnym dziewictwem, które prorok obiecał pogromcom niewiernych.

Takie oto nauki wyciągnąłem od Arystotelesa, wedle którego cnotą i drogą do szczęścia jest zachowywanie złotego środka, umiaru między skrajnościami. A i doświadczenie brydżysty podpowiada mi, że zamiast uganiać się za maksami w pojedynczych rozdaniach, lepiej starać się o solidne 60% w całym turnieju. Tyle zazwyczaj wystarcza do zwycięstwa. Natomiast porażka nie kończy sprawy, bo przecież będzie następny turniej. Ważniejszy jest namysł, analiza, coraz lepsze rozumienie gry, które daje satysfakcję niezależnie od procentowego wyniku. Jak w życiu, o czym również poucza Arystoteles, pisząc, że życie szczęśliwe polega na pielęgnowaniu własnych cnót. Cnót brydżowych tak samo jak konsumenckich.


Adam Grobler – profesor, pracownik Instytutu Filozofii Uniwersytetu Opolskiego i członek Prezydium Komitetu Nauk Filozoficznych PAN. Zajmuje się metodologią nauk, teorią poznania, filozofią analityczną i dydaktyką filozofii. W wolnym czasie gra w brydża sportowego. Wdowiec (2006), w powtórnym związku (od 2010), ojciec czworga dzieci (1980, 1983, 1984, 1989) i dziadek, jak na razie, ośmiorga wnucząt. Mieszka w Krakowie. grobler.artus.net.pl, e‑mail: adam_grobler@interia.pl

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Mira Zyśko

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy