W poprzednich felietonach podejmowałam już rozwijany przez Jana Szkota Eriugenę motyw analogii pomiędzy światem stworzonym a księgą. W niezwykły sposób analogia ta została podjęta i rozwinięta w niewielkim dziełku Hugona ze świętego Wiktora zatytułowanym O trzech dniach (De tribus diebus). Oto fragment tego inspirującego tekstu:
Albowiem całość tego podpadającego pod zmysły świata jest jakby pewną księgą zapisaną palcem Bożym. Znaczy to, że został stworzony Bożą Mocą, a poszczególne stworzenia są figurami, które nie zostały wynalezione mocą ludzkiej pomysłowości, ale ustanowione wyrokiem Bożym po to, by w pewien sposób objawić i wskazać niewidzialną Bożą Mądrość. Otóż, gdyby ktoś bez wykształcenia zobaczył otwartą księgę, to dojrzałby figury, ale liter nie odczyta, podobnie człowiek niemądry i zwierzęcy, nie pojmujący niczego z dzieł Bożych, w tych będących na zewnątrz, widzialnych stworzeniach widzi jedynie kształty, lecz nie ich przyczyny. Ten zaś, kto jest człowiekiem duchowym i ‘rozsądza wszystko’, rozważając z zewnątrz piękno tego dzieła, wewnętrznie rozumie, jak jest godna podziwu Mądrość Stwórcy. I dlatego nie ma nikogo, kto nie podziwiałby dzieł Bożych: głupiec podziwia tam samą zewnętrzną formę, a mędrzec w tym, co widzi z zewnątrz, odkrywa głęboki zamysł Bożej Mądrości. Dzieje się to tak, jak gdyby odczytując jedno i to samo pismo, jeden zwracał uwagę na kolor i kształt zapisu, a drugi wychwalał ich sens i znaczenie (Hugo ze św.Wiktora 2002, s. 9–10, tłum. A. K.).
Szkoła św. Wiktora
Hugo, twierdząc, że świat jest księgą zapisaną „palcem Bożym”, chciał zapewne przez to zasugerować, że to sam Bóg jest autorem świata i że ta księga została „napisana” przez Niego własnoręcznie, podobnie jak kamienne tablice z przykazaniami, które Mojżesz otrzymał na górze Synaj (por. Wj 31, 18). Ta księga świata została zadana człowiekowi do odczytania podobnie, jak Daniel miał odczytać pismo kreślone tajemniczym palcem na ścianie pałacu króla Nabuchodonozora (por. Dn 5, 5). W jaki jednak sposób przejść od odczytywania samych kształtów liter i innych znaków do zrozumienia ich sensu i znaczenia? Jaką drogą człowiek niewykształcony i nieobyty może stać się mędrcem i co więcej, człowiekiem duchowym, który jest w stanie, jakkolwiek w sposób wciąż niedoskonały, odczytać i rozpoznać zamysł Bożej Mądrości? Temu edukacyjnemu zadaniu miała właśnie, między innymi, służyć szkoła świętego Wiktora.
Szkołę tę założył na początku wieku XII Wilhelm z Champeaux, który wykładał początkowo w szkole przy katedrze Notre Dame w Paryżu, a następnie usunął się w samotne zacisze pokonany w dyskusji i ośmieszony przez swego ucznia, Abelarda. Tam, na wzgórzu św. Genowefy, wraz z garstką wiernych uczniów, osiadł w dawnej pustelni poświęconej św. Wiktorowi z Marsylii, prowadząc życie oddane studiom i medytacji. Około roku 1113 postanowiono powołać opactwo, które przyjęło Augustyńską regułę kanoników regularnych, a gdy Wilhelm został wybrany na biskupa Châlons, opiekę nad fundacją przejął sam król Ludwik VI. Kierując się Augustyńskim ideałem: „wierzę, abym zrozumiał” (credo ut intelligam), Wiktoryni – jak ich nazywano – usiłowali zbudować pomost pomiędzy wiedzą świecką, także tą wykładaną przez filozofów pogańskich, a wiedzą, która ma prowadzić do duchowego wzrostu. Wszystko to po to, aby ucząc się liter, którymi została zapisana księga świata, odczytać pełniej zamysł jej Autora.
Hugo ze św. Wiktora i nauka czytania
Pierwszym opatem Wiktorynów został Gilduin (zm. 1155), uczeń Wilhelma, który okazał się znakomitym budowniczym i organizatorem życia klasztornego. Natomiast w roku 1115 przybył do opactwa z Saksonii młody Hugo, który miał wprowadzić w życie edukacyjne zamysły Wilhelma i nadać im intelektualny kształt. Głosząc szacunek dla wszelkiej wiedzy, co przybierało często postać encyklopedycznego humanizmu, Hugo nie chciał porzucić ideałów monastycznych, nakierowanych na odczytywanie znaków Bożej Mądrości, co powinno zaowocować kontemplacją. Najpierw jednak należało nauczyć się czytać, dlatego w Didascaliconie, dziele, który był swoistym podręcznikiem „sztuki czytania”, Hugo ze św. Wiktora pisał:
Dwie są rzeczy, dzięki którym człowiek zdobywa wiedzę, a mianowicie czytanie i rozmyślanie. Czytanie jest pierwsze w kształceniu i o nim traktuje ta księga, dając zalecenia dotyczące czytania. Albowiem są trzy zalecenia szczególnie potrzebne przy czytaniu: po pierwsze, wiedzieć, co się powinno czytać; po drugie, w jakim porządku powinno się czytać, to znaczy – co najpierw, a co potem; po trzecie, w jaki sposób powinno się czytać. W księdze tej mówi się o wszystkich trzech zaleceniach po kolei. Kształci ona czytelnika zarówno w pismach świeckich, jak i w Piśmie św. […]. Na koniec studiującym objaśnia się, jak należy żyć […]. W części drugiej określa się, jakie pisma powinny być zwane boskimi, a następnie liczbę i porządek Bożych ksiąg, ich autorów, oraz wyjaśnia nazwy tych ksiąg […]. Potem poucza się, jak Pismo św. winien czytać ten, kto szuka w nim naprawy swych obyczajów i właściwego kształtu życia. Na koniec poucza się człowieka, który czyta Pismo św. z miłości dla wiedzy, i tak również druga część dobiega końca (Hugo ze św. Wiktora 2006, s. 279–280).
Nauka czytania obejmuje różne rodzaje tekstów, ale każdy rodzaj lektury ma jeden zasadniczy cel: jest nakierowany na wydobycie mądrości. Ta mądrość, o którą tu chodzi jest czymś więcej niż wiedza o otaczającej rzeczywistości, choć ta ostatnia jest niewątpliwie jej niezbywalnym elementem, a sam Hugo miał niezwykłe upodobanie do opisywania różnych rodzajów zwierząt i dla niego krokodyl, salamandra, jeż, mól i mrówka to „świadkowie Bożej Mądrości”. Mądrość ta nie sprowadza się też do studium Pisma świętego, choć egzegeza biblijna jest jedną z najważniejszych dróg do jej odkrywania. Nie jest też ona tylko „naprawą obyczajów” i „nadawaniem właściwego kształtu życiu”, ale jest jednocześnie wszystkimi tymi elementami, które powinny zostać połączone ze sobą „miłością i dążeniem do mądrości”, co stanowi przecież istotę filozofii. Hugo stwierdza:
Jest więc filozofia mądrością i dążeniem do mądrości, i w pewien sposób przyjaźnią z nią; mądrość ta nie dotyczy jednak jakichś narzędzi bądź wiedzy i zręczności w jakimś rzemiośle, ale mądrość owa, niczego nie pragnąc, jest żywym umysłem i pierwotnym, jedynym wzorcem wszystkich rzeczy. Ta miłość mądrości, co więcej, jest oświeceniem inteligencji duszy przez czystą mądrość, i w pewien sposób – odwołaniem się do niej tejże inteligencji, tak iż można by uznać poszukiwanie mądrości za przyjaźń z boskością i czystym umysłem. Ta mądrość obdarza w różny sposób dusze dobrodziejstwami swej własnej boskości i przywraca im siłę i czystość ich natury (Hugo ze św. Wiktora 2006, I, ii, s. 282).
Otworzyć księgę Pisma świętego i księgę natury
Gdzie jednak odnaleźć tę mądrość, która jest pierwszą pośród „wszystkich pożądanych rzeczy” (Hugo ze św. Wiktora 2006, I, 1, s. 280)? W jakim kierunku rozpocząć jej poszukiwanie? Od czego zacząć? Najlepiej jest otworzyć księgę Pisma świętego i księgę natury. Na początku swego dziełka O trzech dniach Hugo, wyraźnie odwołując się do Pawłowego Listu do Rzymian (1, 20n.), zauważa:
Albowiem od stworzenia świata Jego niewidzialne przymioty dają się pojąć przez to, co zostało stworzone. Trzy są niewidzialne przymioty: moc, mądrość i łaskawość. Od tych trzech wszystko pochodzi, wszystko na tych trzech się opiera i tymi trzema wszystko jest zarządzane. Moc stwarza, mądrość zarządza, łaskawość zachowuje. Jednakże tak jak te trzy rzeczy są czymś jednym w Bogu w sposób niewidzialny, tak nie mogą być oddzielone w działaniu (Hugo ze św. Wiktora 2002, s. 4–5, tłum. A.K.).
Boża Moc objawia się w ogromie stworzeń, a ogrom stworzeń w ich wielości – przejawiającej się w tym, co podobne, odrębne i zmieszane – oraz wielkości wyrażającej się w masie i rozciągłości. Masa przejawia się w ciężarze i bryle, a rozciągłość jest w długości i szerokości, głębokości i wysokości. Przejawem Bożej Mądrości jest piękno stworzeń, które ukazuje się dzięki ich położeniu, obejmującym układ i porządek, za sprawą ruchu, który jest czworaki – lokalny, naturalny, zwierzęcy i racjonalny – oraz dzięki formie i jakości. Bożą Łaskawość manifestuje użyteczność stworzeń objawiająca się we wdzięku, stosowności i odpowiedniości. Wszystkie te symboliczne własności rzeczywistości stworzonej stają się okazją do odczytania za ich pośrednictwem przymiotów Stwórcy. Szczególnym „miejscem”, w którym człowiek odczytuje znaki obecności Stwórcy, jest on sam, a jego natura stanowi uprzywilejowany obraz jego Boskiego Autora. Podzielając z innymi istotami żywymi władze zmysłowe i wegetatywne, tylko człowiek obdarzony jest rozumem, który panuje nad pozostałymi władzami. Hugo stwierdza:
Ta władza dana jest jedynie rodzajowi ludzkiemu. Ona nie tylko dostarcza wrażeń i obrazów zmysłowych doskonałych i uporządkowanych, ale dzięki pełnemu aktowi pojmowania, wyjaśnia i potwierdza to, co obrazy jedynie podpowiadają. Jak już powiedziano, tej boskiej naturze nie wystarcza wiedza o rzeczach zmysłowych, jest również zdolna, utworzywszy ich obrazy, nazwać rzeczy nieobecne, a to, co pojęła swym rozumem, wyjaśnić odpowiednio ułożonymi słowami. Naturze jej bowiem jest właściwe przez rzeczy znane szukać poznania rzeczy nieznanych i musi wiedzieć nie tylko, czy coś istnieje, lecz także co to jest, jakie jest oraz dlaczego jest. Ta potrójna funkcja duszy, jak już powiedziano, jest wyjątkowym uprzywilejowaniem natury człowieka, którego duszy nie brakuje władzy inteligencji. Dzięki temu dusza jego rozwija prawidłowo ową władzę w czterech dziedzinach: już to bada, czy jakaś rzecz istnieje, już to, przekonawszy się o jej istnieniu, upewnia się o jej naturze; kiedy zdobędzie wiedzę w obu tych kwestiach, bada właściwości rzeczy i wreszcie przypadłości, by na koniec, wiedząc to wszystko, dalej badać i racjonalnie szukać wyjaśnienia, dlaczego dana rzecz istnieje (Hugo ze św. Wiktora 2006, I, iii, s. 283–284).
Tylko człowiek – czytelnik księgi natury napisanej palcem Bożym może sensownie postawić pytanie o to, dlaczego coś istnieje, i podjąć próbę odpowiedzi na to pytanie. Nasza natura – jak pisze Hugo w dziele O trzech dniach – poucza nas, że mamy wiecznego Stwórcę, którego własnością jest to, że istnieje, a który nie czerpie swego istnienia z czegoś innego, lecz sam jest pierwszym źródłem i początkiem wszystkich rzeczy (por. tamże, s. 38).
Czasem przychodzi mi na myśl takie przypuszczenie, że w czasie swoich studiów w Kastalii Józef Knecht mógł się natknąć na któreś z Hugonowych dzieł, dzięki któremu dane mu było pojąć „sens i wielkość naszej gry” i za sprawą którego został wstrząśnięty do głębi:
Zrozumiałem nagle – wyznaje – iż w języku, a przynajmniej w duchu gry szklanych paciorków ma istotne wszystkoogarniające znaczenie, że każdy symbol i każda kombinacja symboli wiodą nie tu czy gdzie indziej, nie ku poszczególnym przykładom, eksperymentom i dowodom, lecz ku centrum, ku tajemnicy i najtajniejszej głębi świata, ku prawiedzy. Każde przejście od dur do moll w jakiejś sonacie, każde przekształcenie się jakiegoś mitu czy kultu, każde klasyczne sformułowanie artystyczne, rozważane w prawdziwie medytatywny sposób jest, jak pojąłem w olśnieniu owej chwili, nie czym innym, jeno bezpośrednią drogą do wnętrza tajemnicy świata, gdzie w nieustannych nawrotach wdechu i wydechu, pomiędzy niebem i ziemią, pomiędzy Yin i Yang wiekuiście dokonuje się świętość […]. Ale teraz po raz pierwszy sam usłyszałem wewnętrzny głos owej gry, dotarł do mnie i przeniknął mnie jej sens, i od tej chwili wierzę, iż nasza królewska gra jest doprawdy jakąś lingua sacra, jakąś mową uświęconą i boską (Hesse 1992, s. 86–87).
Warto doczytać
- R. Brandstaetter, Krajobrazy włoskie, Poznań 1982.
- H. Hesse, Gra szklanych paciorków. Próba opisu życia magistra ludi Józefa Knechta wraz z jego spuścizną pisarską, tłum. M. Kurecka, Poznań 1992.
- Hugo ze św. Wiktora, Didascalicon, tłum. M. Frankowska-Terlecka, [w:] Wszystko to ze zdziwienia. Antologia tekstów z XII wieku, Warszawa 2006, s. 278–316.
- R. Majeran, Szkoła w opactwie św. Wiktora, [w:] Przewodnik po filozofii średniowiecznej: od św. Augustyna do Joachima z Fiore, red. A. Kijewska, Kraków 2012, s. 323–340.
- R. Tichy, Hugon ze Św. Wiktora. Wprowadzenie, [w:] Wszystko to ze zdziwienia. Antologia tekstów z XII wieku, Warszawa 2006, s. 268–278.
Agnieszka Kijewska – historyk filozofii starożytnej i średniowiecznej, kierownik Katedry Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej KUL. W swojej pracy naukowej zajmuje się dziejami starożytnego i średniowiecznego neoplatonizmu, a w szczególności twórczością św. Augustyna, Boecjusza, Jana Eriugeny, szkoły w Chartres i Mikołaja z Kuzy. W czasie wolnym lubi zwiedzać muzea, czytać literaturę piękną, słuchać muzyki i uprawiać ogródek.
Ilustracja: Kościół św. Wiktora w Paryżu przed 1650 rokiem, Wikimedia Commons
Skomentuj