Czego nie wiemy o filozofii średniowiecznej?

Agnieszka Kijewska: #18. Człowiek jako mikrokosmos i jako obraz Boży – św. Bernard z Clairvaux

Rozpocznę te rozważania cytatem z pism Mikołaja z Kuzy (1401–1464), o którym chciałabym jeszcze napisać nieco później, niemniej pewien fragment jego dzieła O przypuszczeniach (De coniecturiis 143) doskonale wyraża problem streszczony w tytule tego eseju: „Jako że człowiek tworzy przypuszczenia na temat wszystkiego, czego dosięga zmysłem albo rozumem, albo intelektem, i gdy spostrzega, że te władze są streszczone w jego jedności, to zakłada, że na sposób ludzki może przejść ku wszystkim rzeczom. Albowiem człowiek jest bogiem, ale nie w sensie absolutnym, ponieważ jest człowiekiem, a więc jest człowieczym bogiem. Człowiek jest także światem, ale nie jest wszystkimi rzeczami w sposób streszczony, skoro jest człowiekiem, dlatego człowiek jest mikrokosmosem albo człowieczym światem. A więc obszar jego człowieczeństwa obejmuje w swojej człowieczej mocy zarówno Boga, jak i cały świat” (2002, s. 168–170).

Download (PDF465KB)


Wielu autorów wieków średnich, przyrównując strukturę bytu ludzkiego do struktury kosmosu, nie traciło jednak z oczu tej fundamentalnej prawdy wyrażonej w Księdze Rodzaju, że człowiek został stworzony na „obraz i podobieństwo Boże” (Rdz 1, 26n.). Ten fakt przesądza o szczególnej godności człowieka wśród pozostałych widzialnych stworzeń, które są jedynie znakiem (vestigium) Boskiego Artysty. To nauczanie o człowieku jako Bożym obrazie św. Bernard z Clairvaux uczynił ośrodkiem swojej refleksji oraz fundamentem chrześcijańskiego sokratyzmu i humanizmu. Do pełnego odsłonięcia tego obrazu w strukturze bytu ludzkiego i do aktualizacji Bożego podobieństwa miały prowadzić ćwiczenia duchowe stanowiące istotę filozofii Bernarda (por. Tichy 2017, s. 194 i n.).

Teologia jako kontemplacja

O Bernardzie z Clairvaux w podręcznikach historii filozofii wspomina się zwykle jedynie w kontekście jego gorącej polemiki z Abelardem i innymi zwolennikami dialektyki. Warto jednak pamiętać, że cały żar, z jakim Bernard rzucił się w tę dyskusję wynikał z chęci obrony określonej formy teologii, która była pojęta jako przekraczająca rozum kontemplacja i nie mogła być zredukowana do jednej z nauk rozumowych (por. Leclerq 1997, s. 255). Co ciekawe, tak właśnie Boecjusz pojmował rolę i miejsce teologii wśród pozostałych nauk filozoficznych, ale zwolennicy dialektyki bardziej skupili się na racjonalnej (aksjomatycznej) metodzie konstruowania tej nauki niż na jej celu. Bernard stanął zatem w obronie tej teologii monastycznej, która nie była czystą spekulacją, ale także i przede wszystkim praktyką życia, „szkołą służby Pańskiej”, według definicji wziętej z Reguły św. Benedykta (św. Banedykt 2010, s. 21) ‒ tekstu, który formował duchowość monastyczną wczesnego średniowiecza.

Wiadomości o życiu Bernarda czerpiemy przede wszystkim od jego bliskiego współpracownika, Wilhelma z Saint-Thierry oraz od dawnego ucznia Abelarda, Gotfryda z Auxerre. Bernard urodził się zapewne w roku 1091 w zamku Fontaine jako trzeci syn Tecelina oraz Alethy z rodu Montbard mającej przemożny wpływ na losy syna, który – ówczesnym zwyczajem – do siódmego roku życia pozostawał pod wyłączną opieką matki. Potem nie był – jak jego starsi bracia – przyuczany do fachu rycerskiego, ale oddano go do szkoły kanoników regularnych w Châtillon-sur-Seine, gdzie uczył się sztuk wyzwolonych, w tym z pasją zgłębiał dziedzictwo antyku i ówczesną literaturę rycerską. Biogra­fowie podają, że już jako dziecko Bernard doświadczał wizji, zwłaszcza tych związanych z Narodzeniem Pańskim. Dlatego autor jego biografii, Pierre Aubé, tak go scharakteryzował:

Skrajnie nerwowy temperament i nadwrażliwość, pozostające w ścisłej harmonii ze światem nasyconym obrazami, wydają się wyjaśniać te nagłe objawienia przedwczesnego i przewyższającego nas geniuszu (2019, s. 35).

Punktem zwrotnym w życiu tego niezwykłego młodzieńca okazała się śmierć jego matki, co było dla niego prawdziwym ciosem. Mimo tego, że rodzina kusiła go perspektywą studiów w Niemczech, Bernard – podobnie jak wcześniej św. Benedykt – postanowił cofnąć „nogę, którą już niejako postawił na progu świata” (św. Grzegorz Wielki 2010, s. 117) i osiąść w nowo powołanym opactwie Cîteaux słynącym z ascezy i rygorystycznego wcielania w życie Reguły św. Benedykta. Nie przybył tam jednak sam, lecz z ponad trzydziestoosobową grupą, w której był jego wuj, bracia i dalsi krewni. W roku 1115, po zaledwie trzech latach formacji zakonnej, Bernard został wysłany do Szampanii, aby założyć nowe opactwo w dzikiej, odludnej dolinie, uważanej za siedzibę rozbójników, a zwanej „Doliną goryczy”. Bernard wzniósł tam wkrótce opactwo, któremu przewodził do końca swego życia, a jego mieszkańcy, zauroczeni pięknem tego miejsca, nazwali je „Jasną doliną” (Clara Vallis – Clairvaux). Wysiłki Bernarda wspierał biskup Châlons-sur-Marne, wybitny filozof, niegdyś niefortunny mistrz Abelarda, Wilhelm z Champeaux. W roku 1108 powołał on zgromadzenie kierujące się Regułą św. Augustyna, które w roku 1113, o czym już pisałam, zostało przekształcone w opactwo Św. Wiktora. Wydaje się, że Wilhelma i Bernarda już od pierwszego spotkania połączyła silna więź duchowa i aż do śmierci tego pierwszego w 1121 roku wspierali się wzajemnie tak, że „byli już jednym sercem i jedną duszą w Panu” (Aubé 2019, s. 92).

W Clairvaux Bernard usiłował znaleźć miejsce, gdzie „pod okiem najwyższego Świadka” mógłby przebywać sam ze sobą (św. Grzegorz Wielki 2010, s. 125), niemniej tzw. „świat” nie pozwalał mu zapomnieć o sobie. Ta sfera jego aktywności jest równie imponująca, co niejednokrotnie kontrowersyjna: Bernard wspierał templariuszy i był współautorem ich reguły (1129 r.), występował w obronie papieża Innocentego II przeciw antypapieżowi Anakletowi II i w 1138 roku przyczynił się do zakończenia schizmy. W roku 1146 w żarliwych kazaniach – z kulminacyjną mową na wzgórzu w Vezelay w wielkanocny poranek 31 marca – nawo­ływał do podjęcia wyprawy krzyżowej, ale niepowodzenie tej krucjaty stało się dla niego źródłem bólu i zwątpienia (Aubé 2010, s. 546–563, Tichy 2011, s. 15–17). Rafał Tichy tak podsumowuje ten okres:

Wbrew pozorom jednak to właśnie boleść podróży i wygnania przyczyniały się do jego postępu na mistycznej drodze. W pewnym sensie jest to zgodne z logiką opisywanej przez niego samego duchowej odysei poszukiwania Boga. Rozdarcia i kryzysy, które przeżywał, nie pozwalały mu spocząć na laurach kontemplacji, powodowały duchowe napięcie pozwalające wciąż iść dalej, wciąż gubić i odnajdywać Oblubieńca, wciąż szukać Go na nowo (2011, s. 18).

Ku Formie wszystkich form

Po powrocie do Clairvaux z jednej ze wspomnianych wypraw w 1135 roku Bernard zamyka się w pustelni i rozpoczyna pracę nad „mistycznym arcydziełem” – Kazaniami o pieśni nad pieśniami. Zarysowana tam droga mistycznego wstępowania ma za swój fundament określoną wizję człowieka, który, składając się z ciała (corpus) i duszy (anima), właśnie tam nosi odciśnięty obraz (imago) i podobieństwo (similitudo) Stwórcy. Doskonałym Obrazem, równym Ojcu (aequalitas) – co podkreślał już św. Augustyn – jest Syn-Słowo, natomiast dusza ludzka przyjmuje obraz i podobieństwo „na swoją miarę” (ad mensuram), dlatego też Bernard porównuje ten doskonały Obraz-Słowo i duszę, która jest „na obraz”:

Cóż ma bowiem wspólnego dusza i Słowo? Otóż łączy je wiele i to na najróżniejsze sposoby. Po pierwsze, bez wątpienia natury ich do tego stopnia są spokrewnione (cognatae), iż jedna jest Obrazem (imago), druga zaś jest uczyniona „na obraz” (ad imaginem). Następnie to pokrewieństwo duszy jest poświadczone również przez jej podobieństwo (similitudo), albowiem została uczyniona nie tylko „na obraz”, ale i „na podobieństwo” (ad similitudinem). Pytasz więc teraz: „W czym dusza podobna jest Słowu?” […] Obraz jest bowiem ową sprawiedliwością ze sprawiedliwości, mądrością z mądrości i prawdą z prawdy, tak jak jest ze światła światłem, a z Boga Bogiem. Dusza zaś nie jest żadną z tych rzeczy, gdyż nie jest obrazem. Jednak jest do tego wszystkiego zdolna (capax) oraz kierowana ku temu wielkim pragnieniem (apptenes) i właśnie o tym mniej więcej mówi określenie „uczyniona na obraz”. Jest zatem wzniosłym stworzeniem w swej zdolności do rzeczy wzniosłych, a w ich nieprzepartym pragnieniu stworzeniem noszącym insygnia prawości (Bernard z Clairvaux 2006).

Dusza ludzka jest zdolna do zwrócenia się całą mocą swego pragnienia ku Najwyższemu Dobru, ale niestety, tak jak Ewa, skierowała się ku temu, co przemijające i śmiertelne, a co tak naprawdę nie jest jej własnością.

To, co naprawdę jest twoje, pochodzi skądinąd i jest innego rodzaju, albowiem jest wieczne i pochodzi z wieczności. Dlaczego deformujesz właściwą formę twojej duszy, odciskając w niej formę obcą? W istocie bowiem dusza obawia się stracić to, co z taką przyjemnością posiada, a strach ten jest jak intensywny kolor, który zabarwia i ukrywa pod swą powierzchnią jej wolność, czyniąc duszę niepodobną do niej samej. O ileż bardziej godne jej pochodzenia byłoby, gdyby niczego nie pożądała i niczego nie musiała się bać. Wtedy dzięki wrodzonej sobie wolności nie dopuszczając do siebie niewolniczego strachu, zachowałaby całą swą moc i całe piękno! (Bernard z Clairvaux 2006, s. 228).

Ten piękny fragment w niezwykle obrazowy sposób pokazuje de-formację i jakby niewłaściwe „zabarwienie” duszy, która, pragnąc tego, co nie odpowiada jej godności, co jest „poniżej” jej bytowego statusu, sama zaprzęga się w niewolę swoich namiętności. Jest to ciekawa lekcja ze stoickiej etyki, którą „odrobił” już w swoim O pocieszeniu, jakie daje filozofia Boecjusz:

Bo kto drży z lęku lub z pragnienia się trzęsie,/ kto jest chwiejny, słaby i sobą nie włada,/ ten odrzucił tarczę, opuścił szaniec i bierze/ łańcuch, na którym zaczyna go prowadzić ktoś (2006, s. 32).

Pani Filozofia, która, diagnozując chorobę Boecjusza, stwierdza, że zapomniał on samego siebie, przystałaby zapewne na wysnuty później przez Bernarda wniosek:

Dlatego dusza, która jest niepodobna do Boga, jest też niepodobna do siebie (Bernard z Clairvaux 2006, s. 230).

Niemniej to nabyte „niepodobieństwo” nie jest w stanie całkowicie wymazać naturalnej formy duszy. W istocie dusza nie porzuciła swej pierwotnej, wrodzonej formy, ale przyodziała się w formę obcą, pochodzącą z miejsca tułaczki.

Forma dodana, nakładając się na wrodzoną, mogła ją wprawdzie przyćmić, ale nie usunąć (Bernard z Clairvaux 2006, s. 226).

Jedyną drogą odzyskania utraconego piękna – formy i foremności – jest zwrócenie się dla upodobnienia ku Formie wszystkich form, ku Słowu Bożemu, a wszystko to Bernard wykłada w kontekście egzegezy Pieśni nad Pieśniami (7, 11):

Oto zaś wołanie Poszukującego: „Wróć się, o Szulamitko, wróć się, abyśmy mogli na ciebie patrzeć”. Ten, który nie widział jej wówczas, gdy była do Niego niepodobna, będzie patrzeć na nią, kiedy stanie się do Niego podobna i wtedy też pozwoli jej patrzeć na siebie (Bernard z Clairvaux 2006, s. 232).

Istotnym elementem tej drogi powrotu jest poznanie siebie oraz odrzucenie fałszywych wyobrażeń o sobie i o świecie. Ten swoisty sokratyzm i humanizm stanowił istotny element chrześcijańskiego ćwiczenia duchowego, a św. Bernard stanął tutaj w jednej linii idącej od najznakomitszych filozofów starożytnych, którzy jak Seneka pytają nas:

Cóż nam bowiem przeszkadza powiedzieć, że życie szczęśliwe polega na tym, że duch jest wolny, wzniosły, nieustraszony, niezłomny, niedostępny dla lęku, niedostępny dla żądzy? Istnieje dla niego jedno dobro – prawość, jedno zło – nikczemność, wszystko zaś inne jest dla niego kramem bezwartościowych rupieci, które szczęścia w życiu ani nie powiększają, ani nie pomniejszają, a ich przybytek, jak i ubytek następuje bez korzyści, równie jak i bez szkody dla najwyższego dobra (1963, s. 116).


Warto doczytać

  • P. Aubé, Św. Bernard z Clairvaux, tłum. Ł. Maślanka, Warszawa 2019.
  • Bernard z Clairvaux, Kazania do „Pieśni nad Pieśniami”, tłum. R. Tichy, [w:] Wszystko to ze zdziwienia. Antologia tekstów z XII wieku, M. Frankowska-Terlecka (red.), Warszawa 2006, s. 203–239.
  • Boecjusz, O pocieszeniu, jakie daje filozofia, tłum. M. Antczak, G. Kurylewicz, Kęty 2006.
  • Św. Benedykt, Reguła św. Benedykta, tłum. A. Świderkówna, Kraków-Tyniec 2010.
  • Św. Grzegorz Wielki, Dialogi. Księga druga, tłum. A. Świderkówna, Tyniec 2010.
  • J. Leclerq, Miłość nauki a pragnienie Boga, tłum. M. Borkowska, Tyniec 1997.
  • Mikołaj z Kuzy, De coniecturis, [w:] Philosophisch-theologische Werke, t. 2, Hamburg 2002.
  • Seneka, O życiu szczęśliwym, tłum. L. Joachimowicz, [w:] Dialogi, Warszawa 1963.
  • R. Tichy, Filozofia jako ćwiczenie duchowe w średniowieczu. W odpowiedzi Pierre’owi Hadot, [w:] Therapeia, askesis, meditatio. Praktyczny wymiar filozofii w starożytności i średniowieczu, red. K. Łapiński, R. Pawlik, R. Tichy, Warszawa 2017, s. 189–217.
  • R. Tichy, Mistyczna historia człowieka według Bernarda z Clairvaux, Poznań 2011.

Agnieszka Kijewska – historyk filozofii starożytnej i średniowiecznej, kierownik Katedry Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej KUL. W swojej pracy naukowej zajmuje się dziejami starożytnego i średniowiecznego neoplatonizmu, a w szczególności twórczością św. Augustyna, Boecjusza, Jana Eriugeny, szkoły w Chartres i Mikołaja z Kuzy. W czasie wolnym lubi zwiedzać muzea, czytać literaturę piękną, słuchać muzyki i uprawiać ogródek.

Ilustracja: Bartolo di Fredi, Stworzenie Adama, fresk w Kolegiacie w San Gimignano, 1356

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy