Niemiecki dziennikarz i powieściopisarz, Hermann Multhaupt, w swojej książce pt. W Jego świetle. Opowieść o świętej Hildegardzie z Bingen (Kraków 2015) tak pisał o momencie w życiu Hildegardy, w którym jako przełożona wspólnoty sióstr benedyktynek z Disibodenbergu rozpoczęła spisywanie swoich wizji:
W 1141 roku rozpoczęła etap życia, który absorbował całą jej energię: głos Boga coraz częściej i usilniej nakazywał Hildegardzie zachowanie tego, co stanowiło treść jej wizji. ‘Spisuj to, co widzisz i słyszysz!’ Poznawszy wolę Boga, Hildegarda poczuła się gotowa, by ujawnić swoje widzenia. Ociągając się początkowo, przepełniona lękiem, który znów wywołał u niej gorączkę trwającą przez wiele dni i przykuł ją do łoża, później ogarnięta coraz większym zapałem, przełożona zadośćuczyniła wezwaniu i sięgnęła po pióro. Nad pierwszym dziełem, Scivias. Poznaj drogi Pana, pracowała nieprzerwanie przez dziesięć lat, odrywając się od pracy jedynie ze względu na nieprzewidziane zajścia, które miały miejsce w tym czasie. Została wizjonerką, mistyczką i prophetissa teutonica – prorokiem narodu niemieckiego. Później nazywano ją również ‘bożym puzonem’, ‘szlachetnym kamieniem z Bingen’ lub ‘reńską Sybillą’. Nie lubiła tego. Przedsięwzięcie, którego podjęła się Hildegarda, było ogromne. W swoim dziele spisała uniwersalne historie stworzenia oraz Chrystusowe wskazówki wiodące ku zbawieniu. Nie było to doświadczenie zamykające się w ramach czasowych, lecz ciągle dziejące się misterium. Poprzez wciąż nowe obrazy i wizje Bóg objawił Hildegardzie tajemnice swojego działania. Kosmos, Kościół, świat – to tylko trzy spośród licznych pojęć, które zostały jej przybliżone (Multhaupt 2015, s. 52–53).
Wizja
Hildegarda już jako kilkuletnie dziecko miała dar widzenia tego, co było niewidzialne dla oczu innych: swojej piastunce, na przykład, dokładnie opisała wygląd cielaczka, który znajdował się w łonie swojej matki. Dla jej ojca, Hildeberta z Bermersheimu, i jego małżonki, Mechtyldy, te niezwykłe zdolności ich najmłodszego, dziesiątego dziecka – chorowitego i wymagającego nieustannej opieki – były źródłem konsternacji. W wieku 8 lat Hildegarda została oddana na naukę do benedyktyńskiego klasztoru w Disibodenbergu, a zapewne w roku 1115 złożyła śluby wieczyste, zamieszkując w pustelni pod opieką Jutty ze Sponheim. Po śmierci tej ostatniej w 1136 r. Hildegarda została wybrana na przełożoną wspólnoty sióstr. Rok 1141 był z wielu powodów przełomowy w jej życiu ze względu na szczególnego rodzaju wizję. W Żywocie Hildegardy czytamy:
W tej wizji pojęłam pisma proroków, Ewangelie oraz innych świętych i niektórych filozofów bez jakiegokolwiek pouczenia ze strony ludzi, a niektóre z nich objaśniałam, chociaż nie miałam żadnego naukowego wykształcenia, jako że uczyła mnie niewykształcona niewiasta. A także układałam i wyśpiewywałam pieśni z melodiami na chwałę Boga i świętych bez czyjegokolwiek pouczenia, choć nigdy nie uczyłam się nut i jakichkolwiek śpiewów ([za:] Strzelczyk 2009, s. 197).
Mimo tego, że Hildegarda pisze o sobie i o swojej mistrzyni jako o osobie niewykształconej, a źródeł swojej wiedzy upatruje w nadprzyrodzonym świetle, nie należy rozumieć tego dosłownie. Jak pokazali zarówno Małgorzata Kowalewska, jak i Stanisław Bafia, Hildegarda otrzymała staranne wykształcenie, które wówczas kobiety mogły otrzymać jedynie w klasztorach, a jej znajomość łaciny pozwalała na czytanie Cycerona, św. Augustyna, Marcjana Kapelli, Boecjusza, św. Grzegorza Wielkiego czy Jana Szkota Eriugeny. Niewątpliwie jednak podstawą i celem wszelkiej edukacji była lektura Pisma Świętego (Kowalewska 2007, s. 36–48; Bafia, s. 108–110).
Odzwierciedlać harmonię świata
Wizja z 1141 r. przynagliła Hildegardę do spisywania tego, co zostało jej ukazane i w ciągu 10 lat, we współpracy z mnichem Wolmarem z Disibodenbergu, powstały trzy księgi Scivias. Poznaj drogi Pana. Ważnym elementem tego „wejścia na drogę Pana” jest poznanie struktury Wszechświata, odkrycie Jego Autora oraz miejsca człowieka w świecie i roli, jaką powinien w nim odgrywać. Jest on bowiem ważnym elementem zgodnego układu wszechświata (kosmosu), dlatego zarówno w swoim ciele, jak i w duszy człowiek powinien odzwierciedlać harmonię całości. Oto, co Hildegarda pisała na ten temat:
Dlatego też człowiek zawiera w sobie podobieństwo niebios i ziemi. W jaki sposób? Otóż sam ma okrąg, w którym pojawia się przejrzysta jasność, żywe tchnienie i rozsądek, jak na niebie wyróżniają się gwiazdy, powietrze i istoty skrzydlate, ma także zbiornik, w którym widać wilgoć, kiełkowanie i powstawanie, jak na ziemi pojawia się zieloność, płodność i zwierzęta. Cóż to jest? O człowiecze, jesteś wszystkim we wszelkim stworzeniu i zapominasz o twoim Stwórcy, podczas gdy stworzenie tobie poddane, Jemu jest posłuszne, jak zostało postanowione. Ty zaś przekraczasz Jego nakazy (Scivias, II, 1, 2, s. 253).
W powyższym fragmencie można odczytać ten wątek, który pojawił się wyraźnie już u Boecjusza, a w wieku XII w Skardze Natury (De planctu Naturae) Alana z Lille: cały Wszechświat i każdy jego element są poddane i posłuszne Bożym nakazom, co wyraża się, między innymi, w niezmienności i regularności praw rządzących światem. Jedynie człowiek, który jest obrazem tego świata (mikrokosmosem) i dla którego wszystko to zostało przez Boga stworzone, nie chce przestrzegać zaleceń swego Pana i Stwórcy. Pismo św. mówi, że taka właśnie postawa jest konsekwencją grzechu pierworodnego („nie będę służył…”), a w opinii Hildegardy jest to także przyczyna różnorodnych chorób, które dotykają człowieka. Choroba dotykająca ciało jest przede wszystkim wyrazem zachwiania równowagi we wnętrzu człowieka, jak i jest znakiem naruszenia harmonii pomiędzy człowiekiem a otaczającym go światem. Dzisiaj doskonale już wiemy, że zniszczenie środowiska naturalnego skutkuje rozprzestrzenianiem się różnorodnych chorób, brakiem odporności na nie, obniżeniem jakości pożywienia, ale często nie zdajemy sobie sprawy, że ta równowaga powinna także obejmować ludzkie wnętrze. Hildegarda porównuje całego człowieka do drzewa:
Dusza w ciele jest jakby sok drzewa, a jej siły niby postać drzewa. W jaki sposób? Umysł w duszy jest jak świeża zieleń gałęzi i listowia w drzewie, wola natomiast jakby jego kwiaty, duch zaś jak pierwszy owoc, a czucie jakby szerokość i głębia jego wielkości. I w ten właśnie sposób dusza umacnia i podtrzymuje ciało człowieka. Dlatego, człowiecze, pojmij, kim jesteś w swej duszy, kiedy uchylasz się od dobra twego umysłu i pragniesz zrównać się ze zwierzętami (Scivias I, 4, 26, s. 233).
Drzewo pozbawione soków usycha, dlatego właściwa troska o nasze zdrowie powinna obejmować przede wszystkim to, co jest „sokiem” naszego istnienia, czyli nasze wnętrze, i to, co jest jego „owocem i listowiem”, czyli rozum i wolę. Należy zatem nie tylko troszczyć się o sprawność swego ciała, ale jednocześnie pielęgnować mocne strony charakteru (zalety) i usuwać słabości, aby sok człowieczego drzewa nie zamienił się w truciznę.
Dusza zaś jest nauczycielką, ciało niewolnicą. W jaki sposób? Dusza kieruje całym ciałem, obdarzając je życiem, ciało natomiast przyjmuje to ożywcze kierowanie, gdyż gdyby dusza nie ożywiała ciała, ciało rozproszyłoby się niepowiązane. Lecz kiedy człowiek czyni zło za wiedzą duszy, jest to tak gorzkie dla niej, jak trucizna dla ciała, kiedy ciało przyjmie ją świadomie. Zaś dusza cieszy się dobrym dziełem, które sprawia jej przyjemność, jak ciału dobry pokarm. I tak dusza przenika przez ciało, jak sok przez drzewo. Cóż to znaczy? Dzięki sokom drzewo zieleni się i tak właśnie wydaje kwiaty, a z nich owoce. A w jaki sposób? Jak zatem dojrzewa taki owoc? Dzięki ciepłu powietrza. Cóż to znaczy? Miłosierdzie łaski Bożej jak słońce oświeca człowieka, jak deszcz podlewa go tchnienie Ducha Świętego, i tak roztropność, jak ciepłe powietrze, prowadzi go do doskonałości dobrych owoców (Scivias I, 4, 25, s. 212).
Dusza i ciało
Cytowane wyżej słowa Hildegardy podkreślające niewątpliwy prymat duszy w strukturze bytu ludzkiego jednak nie oznaczają bynajmniej pogardy dla sfery cielesności. W przeciwieństwie do swojej mistrzyni, Jutty ze Sponheim, Hildegarda była przeciwniczką nadmiernych praktyk pokutnych, gdyż – jej zdaniem – nie prowadziły one do cnoty, ale były wyrazem szatańskiej pychy i braku szacunku dla tego niezwykłego Bożego dzieła, jakim jest człowiek (por. Strzelczyk 2009, s. 201). Siostra Małgorzata Borkowska, benedyktynka, zauważa, że nauka Hildegardy była jak na jej czasy „co najmniej dziwna”:
Zamiast wdrażać mniszki do poczucia niższości, obowiązującego wszędzie i zawsze, to gorsze, już z natury swojej zepsute stworzenie, jakim jest kobieta – domina Hildegarda tak w swoich wizjach, jak i pouczeniach najwyraźniej przedstawia kobiecość jako dobrą i w stosunku do mężczyzn równowartościową formę człowieczeństwa. Zamiast przygnębiać mniszki świadomością grzechu, uczy je radości płynącej z triumfu Boga. W święto chce je nawet ubierać na biało, żeby czuły się tym radośniej. Powinny śpiewać z radości – zamiast płakać, czego przecież uczy tradycja monastyczna! (Borkowska, s. 118–119).
Daleko odeszliśmy tutaj od manichejskiego potępienia sfery cielesnej! Metaforyka, do jakiej odwoływała się Hildegarda, sugeruje harmonijne współistnienie ciała i duszy, choć po platońsku uważała ona, że:
Sama dusza umacnia, ożywia i rozświetla postać ciała i dlatego jest także świecącym w nim płomieniem, podobnie jak ogień, który błyszczy w całym domu i we wszystkich zakątkach, w ten sposób rozjaśniając całe domostwo (Causae et curae. O przyczynach i leczeniu chorób II, [130], s. 114).
Niemniej to cały człowiek będący jednością duszy i ciała jest dziełem „Bożego palca” (por. Hugo ze Św. Wiktora) i w całym człowieku odzwierciedla się struktura Wszechświata zbudowanego z czterech żywiołów: ognia, powietrza, wody i ziemi (por. Causae et curae II, [130], s. 114–115). Dusza może istnieć bez ciała, ale w dniu Sądu Ostatecznego będzie „domagać się zwrotu swojej powłoki”. Ta jedność duszy i ciała jest dla Hildegardy obrazem relacji Boga i człowieka, którą wyraża ona w niezwykłych słowach:
W ten sposób Bóg i człowiek stanowią jedno, podobnie jak dusza i ciało, bowiem Bóg stworzył ‘człowieka na swój obraz i podobieństwo’. Jak każdy przedmiot ma cień, tak też człowiek jest cieniem Boga, zaś cień ten jest znakiem stworzenia, a człowiek jest znakiem wszechmocnego Boga we wszystkich Jego cudach i sam jest cieniem, bowiem ma swój początek. Tymczasem Bóg nie ma początku, ani końca. Dlatego cała niebiańska harmonia jest zwierciadłem boskości, zaś człowiek jest odbiciem wszystkich Bożych cudów (Causae et curae II, [130], s. 116).
Jak pokazałam to w eseju poświęconym Boecjuszowi (felieton nr 6), w swoim Wprowadzeniu do muzyki wyróżnił on trzy podstawowe rodzaje muzyki, a mianowicie: muzykę świata, człowieka i muzykę instrumentalną. Muzyczna harmonia realizująca się w strukturze ludzkiego ciała i jego relacji do duszy jest odzwierciedleniem harmonii Wszechświata. Trzeci rodzaj wymienionej przez Boecjusza muzyki, muzyka instrumentalna, dochodzi do skutku zarówno dzięki działaniu ludzkiego ciała, jak i duszy, by w ten sposób dopełniła się Boża chwała. W Liście do prałatów mogunckich Hildegarda pisała:
Ciało bowiem jest odzieniem duszy, która ma żywy głos i dlatego przystoi, aby ciało wraz z duszą śpiewało Bogu chwałę głosem. Dlatego to duch proroczy nakazuje chwalić Boga dobrze brzmiącymi cymbałami i cymbałami radosnego śpiewu, i innymi instrumentami muzycznymi, które wynaleźli ludzie mądrzy i pilni. Bowiem wszystkie sztuki, które przynoszą człowiekowi pożytek i korzyść, zostały odkryte za sprawą tchnienia, które Bóg włożył w ludzkie ciało, więc jest sprawiedliwe chwalić Boga we wszystkim. A ponieważ słysząc niektóre pieśni, człowiek często wzdycha i jęczy, wspominając naturę niebiańskiej harmonii, prorok, który wnika w głębię natury duchowej i wie, że dusza jest symphonialis (muzyczna), zachęca w psalmie, aby dziękować Panu na cytrze i śpiewać mu psalmy na psalterium o dziesięciu strunach. Cytra, która odznacza się niższym brzmieniem, odnosi się do dyscypliny cielesnej; psalterium, które wydaje wyższy dźwięk, odnosi się do napięcia duchowej uwagi, a dziesięć strun – do wypełniania prawa (List 23, [za:] Matusiak, s. 159–160).
Hildegarda, która sama tworzyła pieśni (Symphona), ucieka się nawet do groźby wobec tych, którzy ten rodzaj kultu chcieliby usunąć, gdyż wykonywanie muzyki na cześć Boga jest przecież współuczestnictwem w chórach anielskich:
Ci zaś, którzy bez słusznej przyczyny zabraniają Kościołowi chwalenia Boga pieśniami, będą w niebie pozbawieni udziału w chwałach anielskich, albowiem na ziemi niesprawiedliwie obrabowali Boga ze wspaniałości Jego chwały, chyba że poprawią się przez prawdziwą pokutę i pokorne zadośćuczynienie (por. tamże).
Zakończę te rozważania, odwołując się jeszcze raz do tekstu s. Borkowskiej, gdyż niezwykle celnie – jak sądzę – podsumowuje on twórczość jej dalekiej w czasie współsiostry:
Jej wielkie tematy moglibyśmy ująć trynitarnie: Stworzyciel–Zbawiciel–Uświęciciel. Bóg Stwórca i Jego dzieło, dobre i piękne – historia zbawienia, idąca przez całe dzieje ludzkości – i wreszcie Kościół, który w jej ujęciu ma przede wszystkim rysy i funkcje macierzyńskie. Ale oczywiście z tych głównych tematów wypływa mnóstwo innych, na prawach wniosków raczej niż dygresji; dzisiaj pismami Hildegardy fascynują się fizycy atomowi oraz historycy astronomii i medycyny, gdyż dostrzegają tam sformułowania, które o setki lat wyprzedzają odkrycia tych nauk. Oby znaleźli tam także i tę radość, którą ona usiłowała przekazać całemu chrześcijańskiemu światu (Borkowska, s. 124).
Warto doczytać
- S. Bafia, Hildegarda z Bingen (1098–1179). Nie o medycynie i muzyce, Verbinum 2020.
- M. Borkowska, Od Radegundy do Julianny, Tyniec 2019.
- Hildegarda z Bingen, Causae et curae. O przyczynach i leczeniu chorób, tłum. E. Panek, Legnica 2014.
- Hildegarda z Bingen, Scivias, t. 1, tłum. J. Łukaszewska-Haberkowa, Tyniec 2011.
- M. Kowalewska, Bóg – Kosmos –Człowiek w twórczości Hildegardy z Bingen, Lublin 2007.
- B. Matusiak, Hildegarda z Bingen. Teologia muzyki, Homini, Kraków 2003.
- H. Multhaupt, W Jego świetle. Opowieść o świętej Hildegardzie z Bingen, tłum. M. Dobija, Kraków 2015 (ebook).
- J. Strzelczyk, Pióro w wątłych dłoniach. O twórczości kobiet w dawnych wiekach, t. II, Warszawa 2009.
- L. Tancredi, Hildegarda z Bingen. Opowieść o życiu naznaczonym łaską, tłum. M. Dobosz, Warszawa 2012.
Agnieszka Kijewska – historyk filozofii starożytnej i średniowiecznej, kierownik Katedry Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej KUL. W swojej pracy naukowej zajmuje się dziejami starożytnego i średniowiecznego neoplatonizmu, a w szczególności twórczością św. Augustyna, Boecjusza, Jana Eriugeny, szkoły w Chartres i Mikołaja z Kuzy. W czasie wolnym lubi zwiedzać muzea, czytać literaturę piękną, słuchać muzyki i uprawiać ogródek.
Ilustracja: Hildegarda z Bingen, ilustracja z Księgi dzieł Bożych, 1174 r.
Prowadzenie portalu filozofuj.eu – finansowanie
Projekt dofinansowany ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Edukacji i Nauki w ramach Programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki II”.
Skomentuj