Artykuł Filozofia języka

Aleksandra Derra: Człowiek – gracz językowy*

Utarte powiedzenie głosi, że wszystkie problemy filozoficzne sformułował w starożytności Platon lub że wszystkie późniejsze idee stanowią jedynie przypisy do Platona. Kiedy dokładnie przyjrzymy się historii problemów filozoficznych w poszczególnych epokach, zrozumiemy, że powiedzenie to jest nieprawdziwe i mylące. Dobrym tego przykładem jest współczesna filozofia języka, a w jej ramach koncepcja języka zaproponowana przez pracującego w Anglii Austriaka Ludwiga Wittgensteina.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2018 nr 5 (23), s. 16–17. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Gry językowe

W swojej słynnej pracy Dociekania filozoficzne Wittgenstein twierdzi, że język jest zbiorem gier językowych, te zaś są całościami, na które składają się elementy językowe (wyrażenia, zdania) oraz czynności, w które owe elementy językowe są wplecione. Jako dojrzali użytkownicy języka uczestniczymy w całej masie przeplatających się ze sobą gier językowych. Według Wittgensteina nie da się powiedzieć, czym jest gra językowa w ogóle, ale można podać jej przykłady: opisywanie przedmiotu, odgadywanie zagadki, rozwiązywanie zadania, dziękowanie, witanie się, snucie domysłów na jakiś temat, śpiewanie w chórze. Raczej wiemy, na czym one polegają i jakimi się rządzą regułami.

Języka można używać na niezliczone sposoby, stąd także istnieje niezliczona liczba gier językowych. Niemniej, ponieważ język nieustannie się zmienia, pewne gry zanikają, a powstają nowe, tak więc nawet mnogość gier językowych nie jest czymś stałym, raz na zawsze określonym. Gry językowe łączy to, że są obwarowane regułami, ale nie ma czegoś, co byłoby im wszystkim wspólne – podobieństwo, które je łączy, Wittgenstein nazywa rodzinnym. Posługując się metaforą włókna, tłumaczy, że gry językowe są jak sznur: żadne pojedyncze włókno nie przebiega na całej jego długości, a jednocześnie można powiedzieć, że to, co jest wspólne każdemu kawałkowi sznura, to pojedyncze włókna.

Reguły

Powiedzieliśmy już, że gry są obwarowane regułami, jednak nie odgrywają one jednej określonej roli, ale role rozmaite – w zależności od gry. Stanowią niejako drogowskaz, dzięki któremu wiadomo, jak należy grać w daną grę językową. Same reguły jednak nie wystarczą, ponieważ pozostawiają wiele wątpliwości co do tego, jak należy je stosować. Jak wspomnieliśmy, przypominają drogowskaz, który sam z siebie nie „mówi”, na przykład, w którym kierunku mamy iść (w kierunku jego ramienia czy przeciwnym).

Względnie jasną i jednoznaczną interpretację reguły otrzymujemy dzięki praktyce. Można powiedzieć, że drogowskaz czasem pozostawia wątpliwości, w zależności od tego, w jakim stopniu ci, którzy się nim posługują, oswoili się z praktyką, jak na niego reagować. Grając w określoną grę, uczymy się, które reguły są istotne, a które nie. Wiemy na przykład, że w szachach ważne jest, by figury poruszały się w określony sposób, nie ma natomiast znaczenia, z jakiego materiału są wykonane i jakiej są wielkości. W innej grze natomiast są to cechy istotne, na przykład w tenisie stołowym czy piłce nożnej ważne jest, z czego wykonane są piłki i jakiej są wielkości. Funkcjonowanie gier językowych można opisać dzięki badaniu określonych praktyk. Nie da się ich „oderwać” od ludzkiego działania, postępowania, ludzkiej historii, są głęboko zakorzenione w sposobie, w jaki żyjemy (Wittgenstein nazywa to „sposobami życia”).

Użycie słowa a jego znaczenie

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że słowa mają znaczenie, by tak rzec, same z siebie, że wszystkie wyrażenia „działają” w języku tak samo: te zaczerpnięte z języka potocznego (jak „stoły”, „gotować”, „tralalala”), jak i te, które są ważne w filozofii (jak „tożsamy”, „świadomość”, „istnieć”). Według Wittgensteina trzeba dokładnie sprawdzić, jak poszczególne wyrażenia funkcjonują w konkretnych, zwyczajnych okolicznościach, w ich użyciu bowiem „uwidacznia się” ich znaczenie. Kiedy nabywamy biegłości w jakiejś grze językowej, reguły, jakimi jest ona obwarowana, stają się oczywiste i niedostrzegalne. Gramy poprawnie w sposób odruchowy, wiemy po prostu, co dane wyrażenia znaczą.

Rozważmy w tym miejscu taki przykład. Kiedy użytkownik języka zostaje zapytany o znaczenie wyrażenia „miły kot”, prawdopodobnie zacznie wskazywać na obiekty (miłe koty), które określa się tym mianem, zacznie podawać konteksty, w jakich używa się określenia „miły” w stosunku do kota. Wypowie zdania, w których powyższe wyrażenie w sposób uprawniony może zostać użyte. Kiedy jednak padnie pytanie: „Dlaczego »miłe koty« znaczy miłe koty?”, wszystko, co można zrobić, to w odpowiedzi na nie odwołać się do praktyki: bo tak właśnie jest w języku, którego używam. Tyle głosi językowa reguła. Mogłaby być inna, ale jest właśnie taka. Dałoby się uzasadnić to, że wyrażenie „miłe koty” oznacza wściekłe psy, gdyby taka była praktyka językowa.

Gry językowe, jak podkreślaliśmy, posiadają reguły, które wyjściowo są określane na podstawie zgodności działania, w świetle tego wyrażenie „miłe koty” stosuje się do miłych kotów. Poprawność użycia danego wyrażenia nie zależy tu od indywidualnych decyzji użytkownika języka. Ludzie mogą używać języka niepoprawnie, właśnie dzięki temu, że poprawność owa jest uwarunkowana regułami, które w określonych grach obowiązują bezwzględnie. Język, co podkreśla wielu badaczy, jako element biologicznej ewolucji człowieka jest mu dostępny jako gatunkowi, a nie jako indywiduum.

Przede wszystkim język potoczny

Dla Wittgensteina język, jaki należy badać, to język potoczny, jakim posługują się ludzie „z krwi i kości”, istoty biologiczne i społeczne zarazem. Kiedy badamy język, musimy uwzględnić to ich biologiczne i społeczne uposażenie, co zresztą w rozwijanych później badaniach właśnie się robi.

Nie tylko Platon

Spostrzeżenia Wittgensteina mogą się dziś wydawać proste, jednak trzeba było dwóch tysięcy lat i geniuszu austriackiego filozofa (choć nie dlatego, że właśnie był Austriakiem), aby wpaść na tę nowatorską ideę. Zainspirowała ona wielu innych filozofów i naukowców zajmujących się językiem, przez co stała się niezbywalną częścią filozoficznej skarbnicy problemów. Tak więc, wracając do punktu wyjścia tego artykułu, nie tylko Platonem filozofia stoi!

* Korzystam tutaj z rozważań szczegółowo przedstawionych w mojej książce Odsłonić tajemnicę znaczenia. Eseje z filozofii języka (Toruń 2011), zwłaszcza z eseju drugiego.


Aleksandra Derra – filozofka, tłumaczka, filolożka, pracuje w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zajmuje się filozofią nauki, współczesnymi studiami nad nauką i technologią, filozofią języka oraz problemem podmiotowości. Fascynatka nauk biologicznych i teorii krytycznych. Orędowniczka minimalizmu, która uporczywie tropi i zwalcza ideę nadmiaru.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Julien Eichinger

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy