Tekst ukazał się w Sokrates i syreny. 55 podróży filozoficznych po świecie podksiężycowym i nadksiężycowym, s. 54–55. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Mały pożytek to, że ja, król gnuśny,
Tu przy ognisku, tu pośród skał nagich,
Sędziwej żony towarzysz – wymierzam
Prawa nierówne dzikiemu plemieniu,
Które się krząta, je, śpi – lecz mnie nie zna.
Wędrowiec – spocząć nie umiem. Wypiję
Życie aż do dna. W każdej dotąd chwili
Rozkosz i boleść znajdowałem wielką
Z tymi, co mnie kochali, i sam – wszędzie.
Na lądzie i wśród wszystkich wód, gdy Hiady
Dżdżyste dręczyły toń fal, więc się stałem
Imieniem. Błądząc wciąż z sercem zgłodniałym
Wielem widział i poznał: miasta, ludzi,
Rady, klimaty, obyczaje, rządy –
A każdy przy tym darzył mnie szacunkiem.
Z rycerstwem moim rozkosz wojny piłem
Tam, gdzie wiatr dzwonił na równinach Troi.
Tak. Jestem częścią wszystkiego, com przeżył.
Lecz doświadczenie to strop, poprzez który
Świat nie zwiedzony świeci, jego krawędź
Ciągle mi znika, gdy sunę przez siebie.
O, jakże gnuśno przerwać, skończyć podróż,
Rdzy poddać połysk, w działaniu nie błyszczeć.
Czy żyć to znaczy oddychać? Za mało
Życie na życiu w stos układać. Mało
I mnie zostaje. Ale chwila każda
Ciszy wieczystej jest wydarta. Więcej:
Każda przynosi rzeczy nowe. Podle
Byłoby dla słońc trzech gromadzić siebie,
Swego siwego ducha, który tęskni
Za wiedzą jak za gwiazdą spadającą,
Chcąc myśli ludzkiej przekroczyć granice.[…]
Tam oto port jest. Statek wydął żagle
I zasępione leżą wód bezmiary.
Żeglarze moi! wyście trud dzielili
I myśli ze mną, witając beztrosko
Burze i słońca blask. W was wolne serca
I czoła wasze wolne. Dziś wy starzy
Jak ja. Lecz starość też zna swe zadania.
Wszystko zamyka śmierć. Nim koniec przyjdzie,
Można dokonać dzieł szlachetnych wielu,
Dzieł godnych ludzi, którzy się zmagali
Z Bogami. Właśnie światło drga na skałach,
Gaśnie dzień długi. Księżyc pnie się wolno.
W krąg słychać głębin jęk. Hej, przyjaciele,
Nie jest za późno na poszukiwanie
Nowego świata! odbijcie od brzegu
I w bruzdy dźwięczne uderzenie! Bo celem
Moim żeglować poza słońca zachód,
Pod gwiazd ulewą – potąd, aż nie umrę,
A może ściągną nas na dno otchłanie,
A może statek dotknie Wysp Szczęśliwych
I jak za dawnych lat ujrzym Achilla.
Choć dużo sczezło, sporo pozostało,
I choć nie mamy tylu sił co dawniej,
By niebo wzruszyć i ziemię – jesteśmy
Sobą w serc spójni heroicznej, które
Los sterał; wola w nich wciąż silna – każe
Walczyć i szukać – i nie ustępować.
Przełożył Jerzy Pietrkiewicz
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
Skomentuj