1. Które sformułowanie sprawiedliwości zasługuje dziś na największą uwagę?
Takim zapewne szeroko przyjętym sformułowaniem, wyrażającym dość istotną treść tego, co się zwykło rozumieć pod słowem „sprawiedliwość”, jest znana łacińska paremia, powiadająca: Iuris praecepta sunt haec: honeste vivere, alterum non leadere, suum cuique tribuere [„Zasady prawa są te: żyć uczciwie, drugiemu nie szkodzić, oddać każdemu, co mu się należy”]. Sentencja ta podaje trzy następujące „nakazy prawa”, które są właśnie nakazami sprawiedliwości: „żyć uczciwie, drugiego nie krzywdzić, każdemu oddać to, co mu się należy”. W myśl tej paremii „sprawiedliwość” polega na określonym sposobie postępowania, realizowania życia i zachowywania się wobec innych. Trzy momenty w tym rozumieniu wytycznych sprawiedliwości i samej sprawiedliwości są najistotniejsze. Po pierwsze, „sprawiedliwość” ma związek z „prawem” i polega – jak to było rozumiane w Piśmie Świętym i w czasach antycznych – na trzymaniu się w swym postępowaniu „praw”, czyli na przestrzeganiu „prawa” (miarą, podług której orzeka się o „sprawiedliwości” postępowania jest „prawo”); po drugie, „sprawiedliwość” to pewna cnota, czyli pewna trwała dyspozycja działającego do takiego właśnie, zgodnego z prawem, postępowania; i po trzecie, sprawiedliwość polega na czynieniu wobec każdego innego tego, co mu się należy (co oczywiście mogło w czasach feudalnych polegać na oddawaniu władcy hołdu na klęczkach, jak też na wymierzaniu różnej kary za takie samo przestępstwo, za które na przykład chłop był batożony, a szlachcic miał zapłacić grzywnę).
W antycznym i średniowiecznym rozumieniu sprawiedliwości akcent położony jest na przymioty charakteru i na postępowanie wobec innych. Nie znaczy to, że z przejściem do nowożytności elementy te znikną z rozumienia pojęcia sprawiedliwości. One oczywiście pozostaną, ale zejdą jednak na dalszy plan, na pierwszym planie pozostanie natomiast odniesienie do „prawa”. Trzeba tu jednak zdawać sobie bardzo jasno sprawę z tego – co sygnalizowały już wyżej przytoczone przykłady „oddawania drugiemu tego, co mu należne” w czasach feudalnych – nowożytne rozumienie prawa istotnie będzie się różnić się od rozumienia antycznego i średniowiecznego, co oczywiście nie jest też bez znaczenia dla rozumienia „sprawiedliwości”.
Według klasycznego myślenia (antycznego i średniowiecznego) prawo ma ugruntowanie w obiektywnym porządku, zwanym porządkiem natury (która – dodajmy – nie jest w owych czasach postrzegana jako rządząca się prawami mechaniki, tylko jako urządzona teleologicznie całość; od gr. telos – cel). Według natomiast myślenia nowożytnego prawo ma swoje ufundowanie w rozumie i w woli prawodawczego podmiotu. Przejście do nowożytnego myślenia na temat prawa można określić jako przejście od „prawa” ufundowanego w obiektywnym porządku natury do prawa ufundowanego w prawodawczym rozumie równych sobie, autonomicznych podmiotów, czyli – w myśl intersubiektywistycznej wykładni kantowskiego pojęcia autonomii – podmiotów, które „dają posłuch tym dokładnie prawom, które wsparte przekonującymi racjami mogłyby zostać zaakceptowane przez wszystkich zainteresowanych na gruncie publicznie przez nich czynionego użytku ze swego rozumu” [J. Habermas, Pojednanie przez publiczne użycie rozumu, tłum. Adam Romaniuk, przekład przejrzał Jakub Kloc-Konkołowicz, w: tenże, Uwzględniając Innego, PWN, Warszawa 2009, s. 61]. Powyższa charakterystyka nowożytnego rozumienia prawa (oraz autonomii) wskazuje oczywiście jedynie kierunek dociekania podstaw prawa, a nie jest odpowiedzią dostatecznie konkretną. Owe konkretne odpowiedzi będą się natomiast między sobą różniły, a stopień szczegółowości rozważań będzie się w toku rozwoju myślenia na ten temat – poczynając od Hobbesa, poprzez Locke’a i Kanta, po Rawlsa, Habermasa, Marthę Nussbaum czy Scanlona – ogromnie pogłębiał.
Poszukując „sformułowania sprawiedliwości zasługującego dziś na największą uwagę”, należy kierować wzrok ku tym właśnie koncepcjom, rozwijanym w czasach nowożytnych, od Hobbesa, po Rawlsa, Scanlona i Habermasa. Są to bowiem koncepcje, które odpowiadają najbardziej warunkom nowoczesnego świata (a nie wypływają z niezrozumienia nowoczesnego myślenia i mimowolnej, być może, chęci dokonania cywilizacyjnego regresu). Koncepcje te – jako że za fundament prawa uznają prawodawczą wolę różniących się między sobą, ale zarazem rozumnych, równych sobie i autonomicznych podmiotów – muszą szczególną wagę przywiązywać do procedur, które owe autonomiczne podmioty zmuszone są wypracować, by móc dojść do ustaleń czy rozstrzygnięć, które będą mogły zostać uznane przez owe podmioty za sprawiedliwe. Tym, co w rozumieniu sprawiedliwości wysuwa się zatem na pierwszy plan, jest „polityczny” charakter sprawiedliwości, czyli jej związek z procedurami i instytucjami, które są nieodzowne do tego, by uchwalone prawa czy mające obowiązywać normy mogły być uznawane za prawowite. „Sprawiedliwość” nie jest zatem – w myśl jej tego nowoczesnego rozumienia – przede wszystkim „przymiotem” działającego podmiotu, tylko własnością politycznych instytucji bytu pospólnego (sądów, mediów, sfery funkcjonowania opinii publicznej itd.).
Ilustracją fundamentalnej różnicy pomiędzy tymi dwoma sposobami myślenia o sprawiedliwości, czyli o gwarancji trzymania się prawa, niechaj będzie aktualny spór wokół „reformy sądownictwa” w Polsce. Do klasycznego pojmowania sprawiedliwości odwołują się ci, którzy powiadają, że przecież wszystko zależy od „charakteru” samych sędziów, a zatem czy sędziowie będą zawiśli i będą wykonawcami politycznych poleceń rządzących, zależy tylko i wyłącznie od ich charakteru, więc jeśli jesteśmy o sędziach dobrego zdania, to za bezzasadne uznać musimy obawy, że reforma może zachwiać sędziowską niezawisłością. Przedstawiciele nowoczesnego myślenia o sprawiedliwości kładą natomiast akcent na instytucjonalne uwarunkowania sędziowskiej niezawisłości i podstawowym warunkiem urzeczywistnia się sprawiedliwości nie są według ich rozumienia sprawiedliwości charaktery działających podmiotów (w tym wypadku sędziów), tylko prawno-instytucjonalne ramy działania tychże podmiotów.
Pytanie o to, które ze sformułowań sprawiedliwości – Rawlsa, Scanlona, Habermasa czy też może Michela Walzera – uznać za zasługujące dziś na największą uwagę, jest pytaniem, nad którym należy się oczywiście zastanawiać. Nim jednak będziemy to czynić, należy sobie najpierw dobrze zdać sprawę z tego, jakie zasadnicze zmiany w myśleniu o sprawiedliwości zaszły wraz z przejściem od czasów antyku i średniowiecza, do czasów nowożytnych i dzisiejszych dyskusji wokół sprawiedliwości.
2. Czy można wskazać przypadki nadużywania idei sprawiedliwości?
Można wskazać nie tylko „przypadki” nadużywania „idei sprawiedliwości”, lecz można z całą pewnością wskazać mnogie i powszechnie stosowane strategie, które służyły i służą temu, by własne „nieprawości”, jakich dopuszcza się czy to jednostka, czy zbiorowość, przesłonić ideą sprawiedliwości bądź owe „nieprawości” uprawomocnić, przedstawiając je jako działanie w myśl idei sprawiedliwości. Powojenna „reforma rolna” była posunięciem w znacznym stopniu analogicznym do wygaszania bądź likwidacji ordynacji rodowych i była działaniem dyktowanym ideą sprawiedliwości, co nie znaczy, że odwołanie się do idei sprawiedliwości nie służyło niejednokrotnie przesłanianiu „nieprawości”, jakich się przy tej okazji dopuszczano.
Przykładem rażącego i haniebnego odwoływania się do idei sprawiedliwości może być rozumowanie, jakie w czasach Zagłady niejednokrotnie zapewne służyło usprawiedliwieniu brania w posiadanie przez Polaków mieszkających po aryjskiej stronie murów getta rzeczy i dóbr, których nie mogli zabrać z sobą wywożeni do obozów zagłady Żydzi. Rozumowanie to, odwołujące się w istocie do idei sprawiedliwości, czyli do poglądu, iż czymś jak najbardziej słusznym jest oddanie komuś tego, co się mu należy, przytoczył – odwołując się do własnego doświadczenia żydowskiego policjanta z otwockiego getta, bacznie przyglądającego się czynom i słowom uwikłanych w Zagładę, tak sprawców, jak i ofiar – Calek Perechodnik, który swą Spowiedź spisał w 1943 roku. To zwięźle wyłożone rozumowanie, rozumowanie, jakim posłużyć się mogli niektórzy Polacy usprawiedliwiający zawłaszczanie przez nich rzeczy i dóbr będących własnością skazanych na zagładę Żydów, bierze jako punkt wyjścia niemal retorycznie brzmiące pytanie, na które jednak udzielona zostaje „oczywista” odpowiedź. Wygląda to zwięzłe rozumowanie następująco: „[…] skąd Żydzi wzięli ten majątek? A bo nie z polskiej ziemi…, nadszedł czas, zwrócili dług Polakom, wszystko jest w porządku, nie ma też o czym mówić” [Calek Perechodnik, Spowiedź, Ośrodek Karta, Warszawa 2018, s. 146 n.]. Przykłady takiego odwoływania się do „sprawiedliwości” mogłyby skłaniać do potraktowania „sprawiedliwości” jako instrumentu fałszowania obrazu rzeczywistości i do przyznania racji Trazymachowi – w jego dyskusji z Sokratesem – czy też Karolowi Marksowi. Mimo że trafnie oni diagnozowali pewne patologie odwoływania się do sprawiedliwości, to jednak słuszność przyznać należy Immanuelowi Kantowi, który twierdził, że „gdy […] przestaje istnieć sprawiedliwość, życie ludzkie na ziemi nie ma już wartości” [I. Kant, Metafizyczne podstawy nauki prawa, tłum. Włodzimierz Galewicz, Kęty 2006, s. 138].
Andrzej M. Kaniowski – Prof. dr hab., kierownik Katedry Etyki w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Łódzkiego. Obszar zainteresowań naukowych: etyka i filozofia społeczna.
Fot.: © by Bits and Splits
Skomentuj