Artykuł

Anna Brożek: Filozofia jako zwalczanie zabobonów

Brozek czarne l
„Filozof jest z powołania obrazoburcą, niszczycielem przesądów i zabobonów. […] Że pełnienie tej funkcji nie jest wygodne, że nie obiecuje wielu korzyści dla autora, to inna sprawa. Wręcz przeciwnie: filozof wierny swojemu powołaniu musi się liczyć z prześladowaniem ze strony poczciwych bałwochwalców i innych wyznawców zabobonu. Nieprawdą jest, by historia znała wielu męczenników nauki, natomiast wielu filozofów cierpiało prześladowanie dlatego, że smagali zabobony”. Józef M. Bocheński (1987)

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 6 (36), s. 19–21. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Są różne koncepcje tego, czym jest filozofa i jaka jest jej rola społeczna. Józef M. Bocheński stawiał sprawę tak: filozofia jest analizą, a służyć ma zwalczaniu zabobonów. Przyjrzyjmy się tej koncepcji, rozpatrując kolejno trzy kwestie: co to jest analiza, co to są zabobony oraz jak pierwsza z tych kwestii ma się do drugiej.

Co to jest analiza

Zanalizować jakiś przedmiot to wyróżnić – w celach poznawczych – jego składniki lub własności. Analizujemy, ilekroć szukamy odpowiedzi na pytania takie jak „jakie to jest?”, „z czego to się składa?”, „jak to działa?” itd. Analiza występuje we wszystkich dyscyplinach naukowych, zarówno formalnych (por. np. analiza matematyczna), przyrodniczych (por. np. analiza chemiczna), jak i humanistycznych (por. np. analizy literacka albo muzyczna). Poddawane są jej przedmioty bardzo różne – zarówno pewne przedmioty czasoprzestrzenne (np. związki chemiczne), jak i przedmioty nierzeczywiste (np. funkcje matematyczne, treści poetyckie, idee kompozytorskie).

Dobór metody analitycznej, tj. to, jakie czynności podejmujemy, aby dokonać analizy, jest zdeterminowany m.in. właśnie przez typ analizowanego przedmiotu, ale też przez instrumentarium, jakie mamy do dyspozycji. Od typu analizowanego przedmiotu zależy np., czy mamy do niego dostęp bezpośredni (jak do przedmiotów rzeczywistych), czy jedynie pośredni (jak do przedmiotów nierzeczywistych). Jeśli zaś chodzi o narzędzia analityczne, to w niektórych typach analizy potrzebne są przyrządy rzeczywiste, np. pomiarowe, natomiast w każdej analizie jako czynności badawczej potrzebne jest zaplecze teoretyczne, a więc pewne instrumentarium pojęciowe.

Bocheński mawiał, że zadaniem filozofii jest nie moralizować, lecz analizować. Istotnie: również filozofowie posługują się analizą, i to od bardzo dawna, i – dodajmy – nie tylko w nurcie zwanym filozofią analityczną.
Przedmiotem analizy w filozofii są przede wszystkim pojęcia (oraz ich układy, czyli siatki pojęciowe) i twierdzenia (oraz ich układy, czyli teorie). W sprawie tego, jaki jest status ontyczny pojęć i twierdzeń oraz jak je poznajemy, głosy są, jak to wśród filozofów, podzielone. W każdym razie Bocheński był zdania, że nie ma innej drogi dotarcia do pojęć i twierdzeń, jak droga wiodąca przez język, który jest jedynym ich nośnikiem dostępnym intersubiektywnie. W wielkim uproszczeniu wolno powiedzieć, że pojęcia są sensami słów, a twierdzenia – sensami zdań. Toteż właśnie słowa i zdania (potoczne i naukowe) są „materiałem empirycznym” dla filozofii analitycznej.

Łatwo zauważyć, że języki, zwłaszcza języki naturalne i zbliżone do nich nieformalne języki naukowe, to materiał empiryczny bogaty, ale niełatwy do obróbki. Rzadko bywa tak, że jednemu słowu odpowiada jedno pojęcie, a jednemu zdaniu – jedno twierdzenie. W „żywych” językach nagminne są wypowiedzi mętne, wyrażenia wielo­znaczne, nieostre, o fluktuujących i ewoluujących sensach. Ktoś, kto dokonuje analizy na takim materiale, musi dopiero uściślać i porządkować sensy słów oraz rozczłonkowywać i ujednoznaczniać sensy zdań.

Bocheński należy do tej tradycji filozoficznej, w której zaplecza teoretycznego analizy pojęć i twierdzeń szuka się w szeroko rozumianej logice. W ramach tego zaplecza konstruuje się definicje, uściślające pojęcia i włączające je w wybraną siatkę pojęciową, oraz dokonuje się np. formalizacji, umożliwiającej ujawnienie struktury logicznej badanych twierdzeń i ich związków inferencyjnych z innymi twierdzeniami. Takie procedury nazywa się analizą logiczną.

Co to są zabobony

W polszczyźnie występują dwa bliskoznaczne wyrażenia: „przesąd” i „zabobon”, przy czym drugie ma bardziej negatywny odcień znaczeniowy niż pierwsze. Nikt z nas nie chciałby zapewne uchodzić za osobę zabobonną, nawet jeśli czasami bywa przesądny i np. nie zamieszkałby w pokoju oznaczonym numerem 13. Bocheński lubił posługiwać się terminem „zabobon” nawet wtedy, gdy chodziło o „zwykłe” przesądy (być może wychodząc tu z roli analityka i wchodząc w rolę moralizatora), przy czym „zabobon” definiował mniej więcej tak: zabobon jest to twierdzenie oczywiście fałszywe, a mimo to uznawane za prawdziwe. Formuła ta wymaga pewnych komentarzy.

Po pierwsze, zakłada ona, że czym innym jest prawdziwość jakiegoś twierdzenia, a czym innym – uznawanie (przez kogoś) tego twierdzenia za prawdziwe. Zgódźmy się, że np. zdanie „Bocheński był człowiekiem” jest prawdą, nawet jeśli jest ktoś, kto tego zdania za prawdę nie uznaje. Rozważmy teraz zbiór czyichś przekonań – niech to będzie np. zbiór przekonań żywionych przez Bocheńskiego w roku 1920 (kiedy to, nota bene, wziął on udział jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej). Otóż łatwo sobie wyobrazić, że w zbiorze zdań, które Bocheński uznawał w roku 1920, były zarówno pewne zdania prawdziwe, jak i pewne zdania fałszywe. Bocheński sam zresztą przyznawał, iż w młodości padł ofiarą wielu spośród piętnowanych później przez siebie zabobonów, a uwolnił się od nich pod wpływem własnego namysłu, takich a nie innych danych empirycznych lub czyjejś argumentacji. Osoba racjonalna tak właśnie postępuje: wyzbywa się przekonań fałszywych, jeśli sobie ich fałszywość uświadomi. Skądinąd wiadomo, że są takie przekonania, z którymi rozstajemy się wyjątkowo opornie.

Po drugie, przytoczona definicja „zabobonu” zakłada odróżnienie fałszywości (po prostu) od oczywistej fałszywości. Oczywiście fałszywe są według Bocheńskiego m.in. twierdzenia wewnętrznie sprzeczne i twierdzenia jawnie niezgodne ze znanymi faktami.

Po trzecie, definicja ta zdaje się przesądzać, że twierdzenie oczywiście fałszywe jest zabobonem o tyle tylko, o ile jest przez kogoś uznawane za prawdziwe. Ciekawe przy tym, że zabobonom ulegają nie tylko np. ludzie nieinteligentni, lecz często przeciwnie, osoby obdarzone błyskotliwym intelektem. Mało tego, zdarza się, że zabobonom ulegają tysiące, a nawet miliony takich osób.

Jak się ma analiza do zabobonów

Po tych wyjaśnieniach staje się jasne, w jaki sposób analiza logiczna przyczynia się do zwalczania (czy też, jak mawiał Bocheński, „smagania”) zabobonów. Otóż analiza danego twierdzenia lub pojęcia w nie uwikłanego ułatwia zazwyczaj wykazanie, iż twierdzenie to jest oczywiście fałszywe. To zaś winno dla osoby racjonalnej stanowić warunek wystarczający odrzucenia go: wyzbycia się zabobonu.

Rozważmy kilka przykładów zabobonów, które zwalczał sam Bocheński. Niech pierwszy przykład dotyczy autorytetu. Bocheński zauważa, że gdy mówimy, że ktoś jest autorytetem (bez żadnych dookreśleń), to wypowiadamy się eliptycznie. Pojęcie autorytetu uwikłane jest bowiem w trójargumentową relację zachodzącą między dwiema osobami a pewną dziedziną wiedzy. Gdy więc mowa o autorytecie, trzeba sobie uświadomić, kto jest tym autorytetem, dla kogo i w jakiej dziedzinie. Nauczyciel chemii jest więc dla swoich uczniów autorytetem w dziedzinie chemii (ale zasadniczo nie np. w dziedzinie historii literatury). Już ta prosta obserwacja pozwala uniknąć wielu zabobonów. Ileż to tymczasem razy dochodzi do prób narzucenia nam „fałszywych” autorytetów – czyli nakłonienia nas do uznania za autorytety np. moralne czy polityczne sławnych aktorów czy znakomitych (w swojej specjalności) fizyków. Powtórzmy: autorytet jest zawsze zrelatywizowany do pewnej dziedziny. Ci, co sądzą, że istnieją autorytety uniwersalne, ulegają zabobonowi.

Oto przykład drugi, związany z pojęciem patriotyzmu. Zgódźmy się za Bocheńskim, że: (a) patriota jest to ktoś, kto kocha swoją ojczyznę i swoich rodaków, natomiast (b) nacjonalista to ktoś, kto „ubóstwia” naród własny, a nienawidzi innych narodów. Otóż przy tych założeniach z tego, że ktoś jest patriotą, nie wynika, że jest nacjonalistą. Po pierwsze, „ubóstwiać” to coś więcej, niż kochać (zostawmy na boku operacjonalizację tych predykatów, zwłaszcza gdy ich drugimi argumentami mają być kraje czy narody). Po drugie, z tego, że ktoś coś kocha, nie wynika, że ów ktoś nie kocha czegoś innego. Kto więc utożsamia patriotyzm z nacjonalizmem, ulega zabobonowi.

Weźmy na koniec zabobon związany z bełkotem, a więc mową pozbawioną sensu. Stosunkowo niegroźną odmianą bełkotu jest wypowiadanie słów w ogóle sensu pozbawionych (jak „hokus pokus”). Groźniejszy jest, według Bocheńskiego, bełkot polegający na używaniu słów w zasadzie wyposażonych w znaczenie, ale łączonych w sposób, który w nic sensownego się nie składa. Taki rodzaj mowy Bocheński nazywa „nadużywaniem znaczenia słów”, a o stosowanie tego środka oskarża niektórych filozofów i teo­logów, których głębokie „mądrości” okazują się „uczonym” bełkotem. Otóż ci, co bełkot biorą za wypowiedzi sensowne, ulegają zabobonowi.

Kto chce sprawdzić, jakie zabobony zwalczał Bocheński, niech sięgnie po jego książkę 100 zabobonów wydaną w 1987 roku. Czytelnik może się wówczas przekonać, czy sam nie uległ niektórym spośród tych zabobonów. Książka ta, ze względu na swój charakter popularyzatorski (a trochę… moralizatorski), zawiera wiele uproszczeń i skrótów myślowych, przez co dostarcza dobrego materiału empirycznego tym wszystkim, którzy pojęcia i twierdzenia omawiane przez Bocheńskiego chcieliby poddać głębszej analizie logicznej.


Anna Brożek  – prof. dr hab., filozof, pianistka, teoretyk muzyki, profesor w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, członek Akademii Młodych Uczonych PAN. Zajmuje się semiotyką logiczną, metodologią, historią filozofii polskiej oraz teorią i historią muzyki. Autorka dziewięciu książek, w tym Pytania i odpowiedzi (2007), Kazimierz Twardowski we Lwowie (2009), Teoria imperatywów (2012); współredaktorka m.in. książki: Fenomen Szkoły Lwowsko-Warszawskiej (2016). Hobby – muzyka kameralna, podróże po Polsce i Europie.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Natalia Biesiada-Myszak

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy