Tekst opublikowany w ramach działu Wypowiedzi absolwentów, zbierającego głosy naszych Czytelników, dzielących się doświadczeniem tego, jak osoba o wykształceniu filozoficznym odnajduje się w realiach współczesnego świata.
Najpierw zachłysnęłam się tym, co oferuje filozofia i słowami profesorów, którzy przedstawiali filozofię jako niesamowicie rozwijający, przyszłościowy kierunek. W połowie studiów przeszłam lekkie załamanie, bo okazało się, że na rynku pracy nikt nie szuka filozofa, a raczej kosmetyczek i operatorów tokarki. Miałam poczucie, że uczę się ciekawych rzeczy, bardzo rozwijających, kształcących, jednak też bardzo „miękkich”, takich, które z założenia powinien posiadać każdy wykształcony człowiek – jak chociażby czytanie ze zrozumieniem, umiejętność logicznego myślenia, formułowania zrozumiałych zdań, stawiania celów, wyciągania wniosków, dyskusji ogólnie rzecz ujmując. Teraz, wykonując pierwszy raz w życiu pracę umysłową, okazuje się, że wcześniej wymienione umiejętności nie są tak oczywiste, jak zdawało mi się kiedyś. Są to kompetencje, które pozwalają się odnaleźć i sprawdzić w przeróżnych dziedzinach. Formułowanie celów, problematyzowanie rzeczywistości, krytyczne myślenie, krytyka źródeł, formułowanie zrozumiałych e‑maili, wyrażanie zdania w sposób adekwatny do tego, co chcemy przekazać, patrzenie holistyczne – to są rzeczy, których nauczyły mnie studia humanistyczne. Cieszę się, że wybrałam takie kierunki, mimo że nie był to mój pierwszy strzał po maturze. Oczywiście nie porozmawia się w tym momencie ze mną w sposób rzeczowy o tekstach Kanta czy Spinozy, bo tego najzwyczajniej w świecie nie pamiętam. Ale za to z powodzeniem sformułuję argumenty dla poparcia moich opinii, zrobię solidny research rynkowy, sformułuję cele do badania marketingowego i nie dam się złapać na sztuczki biurowych sofistów. W kontekście zmieniającego się rynku pracy i faktu, że umiejętności twarde dewaluują się w zastraszającym tempie, możliwości jakie dają studia filozoficzne nie mają daty ważności. Myśleć logicznie trzeba prawie zawsze.
W sferze prywatnej już chyba nie jest tak kolorowo, stałam się stety/niestety bardziej krytyczna wobec świata i ludzi mnie otaczających. Jednak ratuję się zasadą, że w sprawach praktycznych trzeba być pragmatycznym, w sprawach rozrywkowych można poszaleć kontemplacyjnie.
Takie holistyczne wykształcenie humanistyczne z filozofią na czele uczy pokory intelektualnej, tego, że nie ma lepszych i gorszych nauk, że wszystko jest ze sobą połączone i wszystko jest potrzebne. I nawet jak pójdzie się na oguna [przedmiot ogólnouniwersytecki – przyp. red.] z matematyki to widzisz, że matematykę też można „ugryźć” filozoficznie i to nie jest takie twarde, jak przyrodnicy by chcieli.
Antonina Fryś – kończę studiować na MISH na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu (licencjat z filozofii, magisterium z socjologii). Jednocześnie pracuję w marketingu farmaceutycznym jako specjalistka ds. produktów. W przyszłości po cichu marzę o napisaniu chociaż jednego artykułu naukowego i o jakiejś kameralnej wystawie fotograficznej – tak dla rozrywki. Prywatnie mam fajną śmieszkową rodzinę i wieczny bałagan w mieszkaniu.
Skomentuj