Artykuł

Arkadiusz Chrudzimski: #6. Konkretne indywidua

W poprzednich odcinkach cyklu zajmowałem się różnymi teoriami własności. Z grubsza rzecz biorąc, odpowiadają one na pytanie, w jaki sposób przedmioty indywidualne, które napotykamy w naszym świecie życia codziennego, mogą zawierać wielość aspektów i co sprawia, że wiele takich przedmiotów może podpadać pod jedno pojęcie ogólne. Gdy jednak zaakceptujemy w końcu którąś z opisanych koncepcji własności, pojawia się pytanie przeciwne: w jaki sposób taka wielość aspektów może tworzyć jedną spójną całość, jedno konkretne indywiduum.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 2 (56), s. 30–31. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Konkretność i indywidualność

W literaturze filozoficznej terminy „konkret” i „indywiduum” nierzadko używane bywają zamiennie na oznaczenie rzeczy, które znajdujemy wokół nas, takich jak jabłka, krzesła, rośliny czy też osoby ludzkie. Zbitka „konkretne indywiduum”, pojawiająca się w tytule, mogłaby się zatem wydawać pleonazmem. Chciałbym jednak namówić czytelnika do nieco precyzyjniejszego używania tych słów, zgodnie z którym „konkretne” jest przeciwieństwem „abstrakcyjnego”, „ogólne” zaś przeciwstawia się „indywidualnemu”.

Abstrakcyjnymi nazywać będziemy te rzeczy, które nie mogą istnieć samodzielnie, a oddzielalne są jedynie „przez abstrakcję”. Takimi bytami byłyby arystotelesowskie własności ogólne oraz własności indywidualne (tropy), które poznaliśmy w poprzednich częściach cyklu. Bytami konkretnymi byliby zaś ich nosiciele – przedmioty, w których takie własności „tkwią”, np. to oto jabłko, ale także każda konkretna (tj. „realnie oddzielalna”) jego część. Bytami ogólnymi (bądź uniwersaliami) z kolei nazwiemy te byty, które jako numerycznie identyczne występować mogą w wielu przedmiotach, a zatem są w tym sensie powtarzalne, tak jak wspomniane przed chwilą arystotelesowskie własności ogólne. Przeciwstawiać się im będą byty indywidualne, w przypadku których ta cecha (powtarzalność) nie zachodzi i które w związku z tym są, w metafizycznie ważnym sensie, niepowtarzalne lub jednorazowe. Będą to oczywiście indywidualne jabłka oraz ich kawałki, ale także indywidualne własności. Jak widzimy, podziały konkretne – abstrakcyjne oraz indywidualne – ogólne bynajmniej nie pokrywają się, lecz krzyżują.

Teoria wiązkowa

Z nazwiskiem Davida Hume’a wiązana jest intuicja, że gdy usiłujemy rozłożyć konkretne indywidua na metafizyczne czynniki pierwsze, to jedyne, na co się natykamy, są wciąż nowe własności. Takie przeświadczenie może prowadzić do wniosku, że konkretne indywidua nie są w istocie niczym innym jak wiązkami własności powiązanych relacją współwystępowania. Niewątpliwą zaletą takiej teorii wiązkowej jest jej prostota.

Z ujęciem tym wiążą się jednak pewne trudności. Teoria wiązkowa występuje zasadniczo w dwóch wersjach, zależnie od tego, czy tworzące wiązkę własności zechcemy potraktować jako uniwersalia czy jako tropy. Najbardziej narażona na zarzuty jest ta pierwsza wersja. Otóż nie mamy raczej wątpliwości, że gdy dwie własności ogólne występują razem, to cały czas mamy do czynienia z powszechnikiem, który mógłby być egzemplifikowany przez wiele konkretnych indywiduów. Dla zwolennika uniwersaliów własność bycia zielonym jabłkiem jest tak samo powszechnikiem jak własność bycia jabłkiem. Zwolennik omawianej teorii z niewiadomych powodów utrzymuje jednak, że gdy kolekcja własności powiązanych relacją współwystępowania osiągnie swego rodzaju „pełnię” (gdy zawiera wreszcie wszystkie własności posiadane przez dane indywiduum), wówczas nie mamy już dłużej do czynienia ze skomplikowanym powszechnikiem, lecz z indywiduum. Nie widać jednak powodu, dla którego miałoby to nastąpić. Dlaczegóż to dowolnie skomplikowana kolekcja własności nie miałaby być egzemplifikowana wielokrotnie? Indywidualność pojawia się tu zatem w sposób magiczny.

Warto zauważyć, że przytoczony wyżej zarzut nie stosuje się do teorii wiązkowej operującej tropami. Jako że pomyślane są one od początku jako byty indywidualne, indywidualność nie musi się tu znikąd pojawiać. ­Jednak innym problemem, który dotyczy obu wersji teorii wiązkowej, jest to, że jeśli konkretne indywiduum zdefiniujemy po prostu jako wiązkę jego własności, wówczas najmniejsza nawet zmiana jakiejkolwiek z tych własności spowoduje, że będziemy mieli do czynienia z innym indywiduum. Chcemy zaś przecież twierdzić, że autor niniejszego tekstu mógłby spokojnie zmienić poglądy czy też obciąć włosy, nie przestając być tym, kim jest.

Teoria nagiego substratu

Wyjaśnienie, skąd się bierze indywidualność, przybrać może formę teorii nagiego substratu, przy okazji której wspominany jest zwykle inny empirysta brytyjski – John Locke. Stwierdził on, że gdy w rzeczy wyróżnimy już wszystkie jej własności, wówczas pozostaje nam jeszcze coś dodatkowego, co jest ich posiadaczem. Taki nagi substrat postulowany jest przez niektórych metafizyków jako to, co zapewnia konkretnemu indywiduum jego indywidualność.

Problemy tej teorii wiążą się właśnie z ową nagością. Tym, co zapewnia mi moją indywidualność, ma być mój indywidualny substrat. Wszelkie moje własności mogłyby być przecież posiadane również przez kogoś innego. Jedynie ów substrat jest niepowtarzalny i jednorazowy. Substrat ten „ze swej natury” nie posiada jednak żadnych własności. Jest, jak powiedzieliśmy, nagi. To oznacza że wszystkie posiadane przeze mnie własności mogłyby zostać zastąpione innymi, a – zakładając, że substrat pozostałby ten sam – wciąż byłbym indywidualnie tym samym bytem. To banalne, że bez utraty swej indywidualności mógłbym być szczuplejszy i mądrzejszy. Wygląda jednak na to, że w myśl teorii nagiego substratu mógłbym być także Azjatą, aligatorem lub baobabem.

Teoria neoarystotelesowska

Tego rodzaju kontrprzykłady pokazują nam, że wśród własności posiadanych przez przedmiot wyróżnić warto własności ważniejsze i mniej ważne. Te pierwsze, zwane istotnymi, nie mogą odpaść, jeśli przedmiot pozostać ma tym, czym był, podczas gdy te drugie, akcydentalne, mogą zostać bez kłopotu zastąpione innymi.

Najdobitniejszą formą rozwinięcia tych idei są współczesne teorie neoarystotelesowskie. Przyjmują one, że pośród tego, co dotychczas nazywaliśmy własnościami, wyróżnić należy dwie grupy. Z jednej strony mamy własności w sensie węższym, które są posiadane przez konkretne indywidua, z drugiej zaś rodzaje naturalne bądź gatunki, które indywidua te konstytuują. Egzemplifikacja rodzaju naturalnego, takiego jak człowiek, koń czy dąb, po prostu polega na tym, że w świecie pojawia się indywiduum danego rodzaju. Jest to zakładane jako pierwotny, dalej nieanalizowalny „metafizyczny fakt”. Indywiduum to nie może utracić swego rodzaju bez radykalnej przemiany, która unicestwiłaby je jako to właśnie indywiduum. Indywidualny koń nie może przestać być koniem (i stać się, dajmy na to, koniną) bez utraty swej indywidualnej tożsamości. Takie ukonstytuowane przez swe rodzaje jednostki występują następnie jako nosiciele pozostałych, akcydentalnych własności, które to mogą już zostać zastąpione innymi bez unicestwienia indywidualności swego nosiciela.


Warto doczytać:

  • A. Chrudzimski, Realistyczne teorie uniwersaliów, [w:] Przewodnik po metafizyce, S. T. Kołodziejczyk (red.), Kraków 2011, s. 127–159, sekcja 6.
  • M. J. Loux, Metafizyka. Współczesne wprowadzenie, tłum. M. Iwanicki, Lublin 2021, rozdział 3.

Arkadiusz Chrudzimski – profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się ontologią, epistemologią, teorią intencjonalności oraz historią szeroko rozumianej tradycji brentanowskiej. Jest współwydawcą nowej edycji dzieł Brentana (Sämtliche veröffentlichte Schriften) oraz serii filozoficznej Phenomenology and Mind (obie serie w wydawnictwie De Gruyter). W czasie wolnym lubi podróżować, fotografować i słuchać muzyki.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku  PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Lubomira Platta


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Ps. Tak, lecz, czy aby tzw. współczesna i “wyzwolona” z Przeszłości, i swej powikłanej Historii filo-sofija ponowoczesna jakoś tak nieprzypadkowo właśnie po II wojnie światowej albo coś ok. lat 60-ych ub. wieku /m.in. myślowy: kryzys, degeneracja, degrengolada, dekadencja itp./ tego nie odrzuciła, nie zanegowała, nie zasymilowała, że tak powiem, brnąc tym samym w odmęty nihilistyczego absurdu, ponurej groteski oraz ciężkiego wyjałowienia /wyjąwszy jedynego, choć znienawidzonego przez samą siebie, arcymistrza Słowa M. Heideggera/!?
    Nova et Vetera
    Truth and Science

Sklep

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy