Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 3 (57), s. 34–35. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Filozofowie, którzy dają się przekonać do jednej z teorii własności poznanych przez nas w poprzednich odcinkach cyklu, kiedy chcą wyjaśnić ontologiczny status relacji, najczęściej stosują technikę analogiczną do używanej przez ową teorię do tłumaczenia natury własności. Relacje jawią się nam dzisiaj bowiem po prostu jako własności egzemplifikowane przez (uporządkowane) pary, trójki bądź ogólnie n-tki nosicieli.
Frege
Ontologiczna niefrasobliwość, z jaką podchodzimy dziś do relacji (czyli traktowanie ich tak, jak traktujemy wszelkie inne własności, tzn. własności monadyczne w danej teorii, a nie jako kategorii bytowej jakoś szczególnie wyróżnionej, „trudnej”), narodziła się dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Wcześniej przez długie wieki traktowano relacje jako byty mocno podejrzane ontycznie, usilnie próbując przy tym zinterpretować je jako rodzaj własności monadycznych swych nosicieli. Podejście to brało się z pewnych przekonań dotyczących głębokiej (sięgającej najbardziej podstawowych struktur) gramatyki logicznej, charakteryzujących tradycję arystotelesowską, która panowała w logice aż do rewolucji, jaką pod koniec XIX w. zafundował nam Gottlob Frege.
Podstawowa forma logiczna, którą przyswajamy sobie dzisiaj na kursach logiki, to forma łącząca podmiot i orzeczenie, gdzie w roli podmiotu występuje nazwa indywiduowa, orzeczenie zaś jest nieanalizowalną syntaktyczną (składniową) całostką. Formę tę zapisujemy zwykle jako „Fa” i opisujemy jako połączenie nazwy (indywiduowej) z predykatem. Łatwość, z jaką relacje wkraczają dziś do naszego filozoficznego obrazu świata, wiąże się z założeniem, że predykaty mogą posiadać dowolną liczbę miejsc, które w zdaniu wypełnione zostają przez nazwy. Obok predykatu śpi, wymagającego dla swego uzupełnienia jedynie jednej nazwy, mamy na przykład predykat jest wyższy, który potrzebuje dwu nazw. Zdanie „Donald Trump jest wyższy niż Hillary Clinton” w notacji postfregowskiej zapiszemy zatem jako „Rab” (R – relacja; a, b – nazwy).
Arystoteles
Gdybyśmy jednak studiowali logikę w wieku XIX lub wcześniej, przyswoilibyśmy sobie całkiem inne spojrzenie na strukturę rozważanych zdań. W myśl doktryny Arystotelesa oraz niezliczonych jego następców fundamentalna logiczna forma naszego języka to powiązanie dwu nazw za pomocą spójki „jest” lub „nie jest” (przy czym spójki te mają jeszcze różne odmiany szczegółowe i ogólne, oznaczane tradycyjnie jako a, o, e oraz i). Gdybyśmy więc myśleli o głębokiej strukturze logicznej przed Fregem, wówczas mielibyśmy przed oczyma formę „S jest P”, w której „S” oraz „P” mogą być nazwami indywiduowymi bądź ogólnymi. W szczególności formą zdania „Donald Trump jest wyższy od Hillary Clinton” nie może być „Rab”, gdyż takich form zgodnie z omawianą tradycją po prostu nie ma. Zdanie to musimy wtłoczyć w formę „S jest P”, gdzie litera S to oczywiście „Donald Trump”, litera P zastępuje zaś strukturę w rodzaju „coś większego od Hillary Clinton”.
Przy lekturze tekstów filozoficznych pochodzących z okresu przed Fregem musimy zatem pamiętać o jednym ważnym zastrzeżeniu. Fragmenty, które skłonni bylibyśmy interpretować jako dotyczące relacji w naszym rozumieniu tego słowa, zgodnie z intencjami autorów traktują najprawdopodobniej o „bytach relatywnych”, czyli przedmiotach scharakteryzowanych przez odniesienie do innego przedmiotu, lub też o samych tego rodzaju relatywnych charakterystykach, czyli o tym, co dziś nazywa się zwykle (monadycznymi) własnościami relacjonalnymi, jak na przykład wspomniane bycie wyższym do Hillary Clinton.
Superweniencja relacji
Dla relacji wziętych tak, jak je rozumiemy dzisiaj, brakowało naturalnego miejsca, monadyczne zaś własności relacjonalne jawiły się jako ontologicznie dużo bardziej wątpliwe niż własności czyste, czyli pozbawione relacjonalnego odniesienia. Arystoteles uważał, że to, co relatywne, jest najsłabszym rodzajem bytu. Charakterystyka relacjonalna może się bowiem zmienić bez żadnej „immanentnej” zmiany w swym nosicielu. Donald Trump mógłby stać się niższy od Hillary Clinton bez żadnej „wewnętrznej” zmiany w nim samym, gdyby Hillary Clinton jakimś cudem odpowiednio urosła.
Z tych też powodów przez długie wieki usiłowano argumentować, że to, co określamy dzisiaj mianem relacji, w jakiś sposób redukuje się do monadycznych charakterystyk swych nosicieli. Intuicję taką wspierała dodatkowo obserwacja, że dla wielu relacji mechanizm taki rzeczywiście daje się bez problemów wskazać. Jeśli Donald Trump jest faktycznie wyższy niż Hillary Clinton, to bierze się to z monadycznych charakterystyk obu wymienionych osób. Jeśli ustalone są fizyczne gabaryty przysługujące obu tym osobom, to zachodzenie pomiędzy nimi relacji bycia wyższym od nie jest czymś, co musielibyśmy dodatkowo postulować. W każdym możliwym świecie, w którym Donald Trump i Hillary Clinton posiadają taki wzrost, jaki mają w świecie aktualnym, będzie tak, że Donald Trump jest wyższy niż Hillary Clinton. W technicznym żargonie powiemy, że relacja ta superweniuje nad monadycznymi własnościami swych członów.
Podobnie ma się rzecz z wieloma innymi relacjami, choćby takimi jak posiadanie tej samej barwy czy kształtu. Gdyby zatem udało się wykazać, że wszystkie relacje w ten sposób superweniują nad monadycznymi własnościami swych członów, nasz system kategorii okazałby się prostszy i być może można by zrehabilitować arystotelesowską intuicję logicznego prymatu składni „S jest P”.
Relacje zewnętrzne
Na początku XX w. Bertrand Russell wystąpił z tezą, że istnieją relacje, które nie dają się zredukować do własności monadycznych swych członów. Tego typu nieredukowalne relacje nazywa się najczęściej relacjami zewnętrznymi, w odróżnieniu od wewnętrznych, czyli redukowalnych w sensie opisanym powyżej. (W rzeczywistości stosunek pomiędzy pojęciami relacji zewnętrznej, wewnętrznej i superweniującej jest nieco bardziej skomplikowany, tutaj jednak możemy te szczegóły pominąć).
Jako przykłady relacji zewnętrznych najczęściej podawane są relacje przestrzenne i czasowe. O ile bowiem stosunek wysokości Donalda Trumpa do wysokości Hillary Clinton pochodzi, jak widzieliśmy, z ich charakterystyk monadycznych, o tyle żadna z tych charakterystyk nie wydaje się determinować tego, czy osoby te stoją akurat obok siebie, czy też nie.
Warto dodać, że w filozofii powyższe intuicje bynajmniej nie są, jak zresztą żadne inne, traktowane jako decydujące. Aby twierdzić, że relacje czasowe i przestrzenne również superweniują nad monadycznymi charakterystykami ich członów, wystarczy bowiem przyjąć, że istnieją monadyczne własności określające przestrzenne i czasowe pozycje przedmiotów. Zgodnie z tym modelem bycie w punkcie przestrzennym s oraz w czasie t byłoby czymś podobnym do posiadania barwy czerwonej czy też masy jednego kilograma. Koncepcja taka wydaje się nam dziwaczna, gdy preferujemy ujęcie, zgodnie z którym czas i przestrzeń są systemami relacyjnymi. Warto jednak wspomnieć, że w XIX w. wielu filozofów mówiło o absolutnych własnościach usytuowania przestrzennego oraz czasowego i czyniło to właśnie w kontekście redukcjonistycznego podejścia do relacji.
Arkadiusz Chrudzimski – profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się ontologią, epistemologią, teorią intencjonalności oraz historią szeroko rozumianej tradycji brentanowskiej. Jest współwydawcą nowej edycji dzieł Brentana (Sämtliche veröffentlichte Schriften) oraz serii filozoficznej Phenomenology and Mind (obie serie w wydawnictwie De Gruyter). W czasie wolnym lubi podróżować, fotografować i słuchać muzyki.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
<Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Lubomira Platta
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Skomentuj