Artykuł Epistemologia Etyka

Artur Szutta: Blaski i cienie moralnego relatywizmu

Artur Szutta relatywizm moralny
Już starożytni zauważyli, że co w jednym miejscu jest uważane za czyn szlachetny, gdzie indziej może być postrzegane jako czyn niegodziwy. Spostrzeżenie to w XX wieku doprowadziło do uformowania poglądu zwanego relatywizmem moralnym. Co dokładnie głosi relatywizm moralny i na ile jest to stanowisko uzasadnione?

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 4 (28), s. 16–17. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Zjadać czy palić?

Jeden z ojców historiografii, Herodot, opisał pewien eksperyment Dariusza, króla starożytnej Persji z V wieku przed Chr. Król poprosił kilku Greków, którzy zwyczajowo palili ciała swoich zmarłych, aby wbrew swojemu zwyczajowi zaczęli je zjadać, jak to zwykli czynić Kalaci, lud zamieszkujący wschodnie krańce imperium. Rodacy Herodota oburzeni odmówili, gdyż oznaczałoby to ich zdaniem brak szacunku dla zmarłych. Podobnie Kalaci, poproszeni o palenie swoich zmarłych zamiast zjadania ich, uznali, że takie postępowanie byłoby haniebnym brakiem czci dla ich ojców. Co dla jednych było czynem szlachetnym, dla drugich zasługiwało na potępienie. Słynny historyk doszedł do wniosku, że różne ludy mają inne obyczaje, a każdy uważa swój za najlepszy.

Podobne obserwacje doprowadziły XX-wiecznych antropologów kulturowych (takich jak np. Franz Boas, Ruth Benedict czy Margaret Mead), a pod ich wpływem także filozofów (np. Edwarda Westmarcka, Richard B. Brandta czy Johna Ladda) do sformułowania stanowiska, wedle którego po pierwsze wartości moralne są relatywne względem kultur, a po drugie nie istnieje sposób wykazania, iż wartości jednej kultury są wyższe niż wartości innej. W twierdzeniu tym zawierają się dwie tezy, z których pierwsza zasługuje na miano relatywizmu opisowego, druga zaś na miano relatywizmu metaetycznego.

Dwa relatywizmy

Według relatywizmu opisowego pomiędzy różnymi kulturami istnieją tak głębokie różnice w postrzeganiu wartości i norm moralnych, że niemożliwe jest ich wzajemne porównywanie, np. argumentowanie, że praktyki lub przekonania moralne w jednej kulturze są moralnie lepsze bądź gorsze niż praktyki lub przekonania w innej kulturze.

Wedle metaetycznego relatywizmu moralnych sporów między kulturami nie da się racjonalnie rozstrzygnąć. Jest tak, ponieważ – uwaga, bo tutaj ujawnia się sedno relatywizmu metaetycznego – prawda lub fałsz sądów moralnych nie jest absolutna ani uniwersalna, ale relatywna względem tła moralnego danej grupy osób. Grupa ta najczęściej jest grupą kulturową, zaś tło moralne oznacza określony zbiór przekonań moralnych bądź orientację moralną charakterystyczną dla danej grupy, ale także specyficzny dla niej sposób postrzegania świata, zbiór pojęć i język.

Tak oto na przykład sąd „poligamia jest moralnie dopuszczalna” jest fałszywy na Zachodzie, natomiast prawdziwy w społeczeństwach islamskich. Nie jest on (zdaniem relatywistów) prawdziwy bądź fałszywy sam w sobie i bezwzględnie, ale jedynie w świetle fundamentalnych dla danej kultury przekonań. Dlaczego mielibyśmy relatywizmowi przyznać rację?

Czy tylko nieprzekraczalne różnice?

Jeśli chodzi o relatywizm opisowy, przemawiać za nim mają fakty. Jeśli rzeczywiście ludzie w różnych kulturach diametralnie odmiennie postrzegają dobro i zło, za co innego podziwiają, chwalą, ganią, wówczas być może nie pozostaje nam nic innego, jak uznać fakt relatywizmu. Czy jednak dobro i zło moralne w różnych kulturach są aż tak odmiennie postrzegane?

Spójrzmy na przykład przytoczony przez Herodota. Z jednej strony mamy tam diametralną odmienność: jedni swoich zmarłych zjadają, inni palą. Dla jednych palenie zmarłych byłoby czynem niemoralnym, dla drugich nikczemnością byłoby zmarłych zjadanie. W tym samym jednak przykładzie znajdujemy wspólne dla obu grup przekonanie moralne: zmarłym przodkom należy się cześć i szacunek. Czy zatem na głębszym poziomie nie mamy jednak do czynienia z jakąś międzykulturową wspólnotą poglądów moralnych? W większości kultur (jeśli nie w każdej) znajdujemy przecież jakąś wersję tzw. złotej reguły (nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe), zakaz kradzieży, cudzołóstwa, zabijania niewinnych itd.

Często także to, co bierzemy za diametralną różnicę w przekonaniach moralnych, okazuje się wynikiem różnic pozamoralnych. Na przykład zjadający swojego przodka mogą wierzyć, że tylko w ten sposób jego dusza (albo cząstka) przeżyje – w nich. Natomiast palący zwłoki mogą uważać, że tylko w ten sposób dusza zmarłego uwolni się z okowów cielesności i będzie w stanie ruszyć dalej w swojej wędrówce.

Czy nie ma obiektywnych prawd moralnych?

Dlaczego mielibyśmy natomiast uznać relatywizm metaetyczny? Przecież nawet jeśli głębokie różnice w praktykach i poglądach moralnych miałyby miejsce, z tego nie wynikałoby jeszcze, że nie istnieje obiektywna prawda moralna. Któraś z niezgadzających się stron mogła przecież popełnić błąd. Rozstrzygającym dla zwolenników relatywizmu argumentem wydaje się ten, że większości fundamentalnych sporów moralnych nie da się rozstrzygnąć racjonalnie (tj. przez odwołanie do zasad logiki lub faktów). Wszelkie sądy moralne opierają się ostatecznie o „nasze podstawowe przekonania”, zawsze są z jakiegoś punktu widzenia, ten zaś zawsze jest kulturowo uwarunkowany. Potępianie praktyk innej kultury, np. poligamii, jako obiektywnie niemoralnych jest dla zwolennika relatywizmu uzurpowaniem sobie przez jedną ze stron sporu prawa do „boskiej wiedzy”, nieuzasadnionym wywyższaniem się.

Czy powinniśmy zgodzić się z relatywistą? Zapewne, jak w przypadku zwyczaju jeżdżenia prawą stroną jezdni w jednych krajach, zaś lewą w innych, także w moralności można uznać, że przynajmniej niektóre praktyki moralne są wynikiem konwencji. W jednych miejscach przyjmuje się takie konwencje, w drugich inne. Upieranie się, że inni powinni przyjąć nasze praktyki tego rodzaju, np. Anglicy powinni jeździć prawą stroną, miałoby coś z nieusprawiedliwionego narzucania się. Jednak czy w każdym przypadku możemy powiedzieć, że nasza krytyczna ocena cudzych przekonań będzie miała podobny charakter?

A niewolnictwo?

Czy zwolennik relatywizmu może z czystym sumieniem powiedzieć, że holokaust, niewolnictwo czy podporządkowanie kobiet mężczyznom są moralnie złe tylko w ramach dzisiejszej zachodniej kultury? Co jeśli w ramach innych kultur nie ma żadnych przesłanek do potępienia tych praktyk? Czy powinniśmy zgodnie z zaleceniami relatywizmu powstrzymać się od narzucania naszej zachodniej wrażliwości moralnej, w tym wszelkiej krytyki? No i jeszcze jedno: czy podobnego powstrzymywania się od międzykulturowych sądów moralnych możemy domagać się od tych kultur, w ramach których relatywizm moralny nie znajduje zrozumienia? Czy nie byłaby to jakaś forma nieuzasadnionego narzucania się?


Artur Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego i chińskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Małgorzata Uglik

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy