Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 2 (56), s. 28–29. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Bio-USB i podróż do innego kraju
Wyobraźmy sobie, że w jakiejś odległej (albo i nieodległej) przyszłości ludzkości udało się opracować technologię pozwalającą za pomocą czegoś w formie bio-USB, niczym w filmie Być jak John Malkovich, połączyć nasz mózg z mózgiem innego człowieka. Ktoś, natchniony wspomnianym wyżej filmem, mógłby spodziewać się, że myśli drugiego staną się dla nas widoczne tak jak nasze własne, że w pewnym sensie połączone w ten sposób osoby mogłyby się porozumiewać niejako telepatycznie.
Czy tak byłoby w istocie? W celu lepszego zrozumienia sytuacji połączonych mózgów proponuję zastosować analogię geograficzną. Kognitywna podróż do innego mózgu może przypominać przeniesienie do innego kraju. Gdyby nagle za pomocą teleportacji przeniesiono was z Polski do Chin, zaczęlibyście bezpośrednio słyszeć dźwięki wypowiadane przez mieszkańców tego kraju, czy jednak fakt znalezienia się w Chinach gwarantowałby pełne rozumienie zachodzących tam zjawisk, w tym komunikacji między Chińczykami? Jeśli nie znacie już mandaryńskiego lub kantońskiego, obawiam się, że jedyne, co dotarłoby do Waszych umysłów, to jakieś zlepki nic nieznaczących dźwięków. Owszem, będąc osobami inteligentnymi (o czym świadczy fakt, że czytacie „Filozofuj!”), próbowalibyście jakoś te dźwięki interpretować, czasami nawet (dzięki takim czynnikom jak rozumienie sytuacji, gestów, mowy ciała) z pewnym sukcesem, niemniej nie moglibyście powiedzieć, że byłoby to rozumienie na wysokim poziomie, nie mówiąc już o bezpośrednim kontakcie z myślami Chińczyków.
Prywatne języki i naturalistyczne założenia
Podobnie (jak się wydaje) byłoby z „wejściem” do mózgu drugiej osoby. Mózgi każdego i każdej z nas kodują i dekodują informacje (jeśli wierzyć doniesieniom neurokognitywistów) według własnego prywatnego „języka”. Nawet jeśli w jakimś zakresie język ten jest kształtowany przez naszą wspólną strukturę biologiczną (zdeterminowaną ewolucyjnie), to drugim czynnikiem go kształtującym są nasze osobiste doświadczenia. Czy oznacza to, że nigdy nie będziemy w stanie osiągnąć pełnego rozumienia drugiej osoby, nawet przy pomocy technologii komunikującej mózgi w sposób bardziej efektywny niż ludzki język i mowa ciała?
Być może dwa komunikujące się na poziomie bioimpulsów mózgi będą w stanie nauczyć się wzajemnego dekodowania, a efektem tej nauki będą subiektywne odczucia, że telepatycznie komunikujemy się z drugim, jednak będzie to nie faktyczne bezpośrednie poznanie, ale nadal efekty interpretacji, prób zrozumienia drugiego.
Taką konkluzję jesteśmy zmuszeni przyjąć, jeśli chcemy się trzymać dominującego obecnie w nauce założenia, że każda jaźń lub umysł jest efektem działania mózgu, a każdy mózg jest odizolowaną w przestrzeni siecią neuronów. Istnienie bezpośredniego poznania stanów mentalnych innych osób przeczyłoby temu założeniu. Do uznania takiego poznania potrzebna byłaby znacznie szersza ontologia niż naturalizm w jego współczesnej postaci. Wyjaśnienie bezpośredniego poznania innych umysłów domagałoby się istnienia jakiegoś ponadjednostkowego umysłu lub przynajmniej matrycy (mentalnego internetu) kodowania informacji, która determinowałaby istnienie wspólnego języka myśli. Tylko wówczas, wchodząc do głowy Johna Malkovicha, moglibyśmy słyszeć jego myśli. Analogicznie: tylko przy założeniu wspólnego globalnego języka można by się spodziewać, że przeniesiona za pomocą teleportacji istota z innego kontynentu będzie rozumiała kierowane do niej słowa mieszkańców kraju, w którym się pojawiła.
A może jednak?
Po co jednak pisać o ponadjednostkowym umyśle, mentalnym internecie, hipotetycznych wyjaśnieniach czegoś, co jest nie faktem, ale wyobrażeniem w ramach myślowego eksperymentu? Otóż istnieje całkiem spora grupa osób, które twierdzą, że przeżywały bezpośredni kontakt z umysłami innych osób w trakcie tzw. doświadczeń bliskich śmierci. Mamy dwie możliwości: albo doświadczenia tego rodzaju są efektem iluzji wygenerowanej przez umierający mózg, albo, jeśli uznamy, że nie są to ani iluzje, ani halucynacje, będziemy zmuszeni odwołać się do wykraczającego poza naturalizm (w jego obecnej postaci) wyjaśnienia. Zanim pochopnie rozstrzygniecie ten dylemat, doradzam bliższe zapoznanie się z przedmiotem badań – z otwartym umysłem!
Artur Szutta –filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego i chińskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Agnieszka Zaniewska
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Ps. Jak powiedział mi kiedyś pewien mój znajomy, przeraził go ten film — straszna to wizja, pomysł, idea: być w czyjejś głowie, obojętnie, z jakiego powodu, po co i z jakimi intencjami…
Czyściec!?
Piekło!?
Katownie!?
Res humana
AD 2025