Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2018 nr 6 (24), s. 52–53. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Gdzieś w niedalekiej przyszłości rodzina Martinów kupiła sobie androida-AGD. Zadaniem robota, nazwanego przez właścicieli Andrew, miało być pomaganie w pracach domowych – w zmywaniu naczyń, sprzątaniu mieszkania, reperowaniu zepsutych szafek. Jednak już od samego początku Andrew nie zachowuje się jak standardowy robot: jest wrażliwy na piękno muzyki, ciekawy świata, potrafi – więcej: lubi (przynajmniej tak twierdzi) – tworzyć rzeczy piękne (takie jak na przykład wyrzeźbiona w drewnie figurka konia czy staromodnie wyglądające zegary), przejawia także zdolność do nawiązywania głębokich relacji z ludźmi. Krótko mówiąc, Andrew z łatwością zdałby test Turinga i to z o wiele lepszym efektem niż większość prawdziwych ludzi.
Najwyraźniej stworzenie sztucznej inteligencji o tak „ludzkich” cechach nie było zamiarem jego twórców. W jakiejś części Andrew był dziełem przypadkowej modyfikacji w oprogramowaniu lub w strukturze sztucznych neuronów jego robociego „mózgu”. Jest zatem wyjątkowy – nie ma takiego drugiego robota. Unikalne cechy Andrew zdaniem pana Martina (Sam Neill), człowieka mądrego o otwartym umyśle, stanowią jedynie zalążek tego, czym może się on stać w przyszłości. Stymuluje więc androida, podsuwając mu książki warte czytania, wciągając w rozmowy o świecie, ludziach i życiu, zadając prowokujące do myślenia pytania. Istotną rolę w dojrzewaniu Andrew, czy może raczej jego stopniowym stawaniu się człowiekiem, odgrywa także młodsza córka Martinów, Amanda. Uczy ona robota poruszania się po meandrach ludzkiej psychologii, w szczególności ludzkich emocji i uczuć. Od początku zaprzyjaźnia się z androidem, a ich przyjaźń dojrzewa wraz z dorastającą dziewczynką, później dojrzałą kobietą.
W miarę osiągania coraz dalszych faz rozwoju Andrew zaczyna dostrzegać nowe wymiary rzeczywistości, coraz subtelniejsze aspekty międzyludzkich relacji. Stawia nowe pytania, odkrywa w sobie nowe pragnienia. Czasami czyni to samodzielnie, czasami nowe idee podsuwają mu pan Martin i Amanda. Odkrywa, co to jest poczucie humoru, fascynacja osobowością drugiej osoby. Poznaje pojęcie wolności – i pragnie, aby uznać go za wolną istotę. Jak wielokrotnie powtarza: chce odkryć i zrealizować swoje przeznaczenie. Obserwujemy historię Andrew na przestrzeni wielu lat – zmieniają się czasy, przychodzą nowe pokolenia Martinów, pokolenie jego pierwszych właścicieli się starzeje, odchodzi. On sam coraz bardziej staje się ludzki – nie tylko poprzez proces poznawania i interakcję z ludźmi, ale także korzystanie z coraz nowszych technologii, które upodobniają jego robocie ciało do ludzkiego. Coraz bardziej subtelne, coraz bardziej „ludzkie” podzespoły pozwalają mu doznawać świat zmysłowo, przeżywać emocje, w końcu kochać, a nawet… (oj, powiedziałbym za dużo).
Film wciąga i skłania do refleksji. Już od pierwszej sceny, spotkania androida z rodziną Martinów, Andrew intryguje swoim niestandardowym zachowaniem. Pomimo blaszanej powierzchowności nie pozwala patrzeć na siebie tylko jak na przedmiot. Widzimy w nim inteligentną, wrażliwą i przyjazną istotę. Przez moment nawet autorzy dają nam dostęp do jego pierwszoosobowej perspektywy, co niejako ustawia nasze postrzeganie jego jako osoby z umysłem, każe nam angażować się w jego losy, współodczuwać i utożsamiać się z nim. Chociaż oglądanie filmu jest intelektualną ucztą, to z filozoficznego punktu widzenia to wejrzenie w głąb jestestwa Andrew jest niebezpieczne – odbiera widzowi możliwość wątpienia w istnienie umysłu robota.
Autorzy przyjmują naturalistyczne założenie, że tak jak ludzki mózg (będący jedynie zbiorem odpowiednio zorganizowanej materii) może wyłonić z siebie świadomy, posiadający kwalia umysł, tak też maszyna – choć zaprojektowana przez ludzi, którzy póki co nie mają pojęcia, jak konstruować umysły – może jakimś zbiegiem okoliczności umysł z siebie wyłonić. Tymczasem (zachęcam do przeczytania eksperymentu myślowego w tym numerze „Filozofuj!”) istnieją poważne wątpliwości co do tego, czy maszyna – nieważne jak bardzo skomplikowana by ona nie była – może posiadać umysł (rozumiany jako coś, co rozumie, interpretuje i posiada pierwszoosobową pełną kwaliów perspektywę). Przecież wszystko to, co robi Andrew, może być doskonałą wręcz imitacją ludzkich zachowań, za którą stoi jedynie biochemiczna maszyneria i mentalna pustka. Zatem pozostaje kwestią otwartą, kto ma rację: reprezentant firmy produkującej NDR-114 twierdzący, że Andrew to tylko rzecz, czy pan Martins i Amanda (szczególnie Amanda), uważający Andrew
za osobę.
Człowiek przyszłości to nie tylko film o umyśle i osobowości robota, ale także interesujące studium ludzkich umysłów. Andrew, chcąc stać się takim jak człowiek, musi uczyć się specyficznie ludzkich postaw i sposobu widzenia świata. Jego początkowo racjonalny umysł, opierający swoje działania na czysto logicznych relacjach pomiędzy zdaniami, staje co chwila wobec nowych zagadek związanych z ludzką uczuciowością, poczuciem humoru czy niedoskonałością. Ta niedoskonałość fascynuje go – to dzięki niej, jak mówi jeden z napotkanych przez niego bohaterów – jesteśmy niepowtarzalni.
Człowiek przyszłości nie jest zatem jedynie fantastycznym obrazem możliwej przyszłości (już z tego tylko powodu warto byłoby go oglądać), jest także wciągającym dramatem psychologicznym oraz filozoficznym poligonem, na którym możemy z wielką przyjemnością oddać się ważkim rozważaniom dotyczącym ludzkiej (i nie tylko ludzkiej) natury. Jednym słowem (a raczej w trzech słowach): uczta dla filozofa!
Artur Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego i chińskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
< Powrót do spisu treści numeru.
Fot.: Kadr z filmu Człowiek przyszłości
czas: 2 godz. 10 min.
reżyseria: Chris Columbus
scenariusz: Nicholas Kazan
gatunek: melodramat, SF
produkcja: Niemcy, USA
premiera: 13 grudnia 1999 (świat)
Skomentuj