Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 4 (52), s. 8–10. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Arystoteles i inni
Lista filozofów, którzy uważali, że źli ludzie nie mogą być przyjaciółmi, jest długa. Arystoteles (zob. na s. 7 tego numeru) twierdził, że takim ludziom brak odpowiednich kwalifikacji do tego, aby stać się prawdziwymi przyjaciółmi. Przyjaźń bowiem wymaga wzajemnego szacunku i zaufania, zaś ani o szacunku, ani o zaufaniu do ludzi złych mówić nie można.
Idący śladem Stagiryty Marek Tullius Cyceron (zob. więcej na s. 20–22 tego numeru) argumentował, że ludzie słabego charakteru (czyli tacy, jakim brak cnoty) mogą być jedynie „użytecznymi przyjaciółmi”. Taką relację trudno jednak nazwać faktyczną przyjaźnią. Jeśli zabiegam o dobre stosunki z moim sąsiadem, bo wiem, że „ma znajomości” albo ma pewne cenne dla mnie umiejętności, i gdyby tych umiejętności nie miał, zapewne stałby się mi obojętny, to taka „przyjaźń” musi budzić wątpliwości.
Choć Cyceron wprost tego nie pisze, to jakieś nietrwałe formy przyjaźni oparte na sympatii pośród ludzi pozbawionych cnoty zapewne są możliwe. Jednak nie zasługują one na miano prawdziwej przyjaźni, ta bowiem wymaga obok życzliwości i sympatii także wierności i wewnętrznej harmonii, wolności od niskich namiętności i chciwości czy przemocy. Tylko wówczas przyjaciele mogą sobie wzajemnie zaufać, że ich dobrych stosunków nie zburzy błaha zmiana nastroju, pokusa, niedotrzymane słowo, bezmyślność czy inna słabość moralna, nasza własna (jeśli nam brak cnoty) bądź drugiego człowieka, którego omyłkowo nazywaliśmy „przyjacielem”.
Pośród tych, którzy przyjmowali podobny punkt widzenia, można wymienić Senekę, Konfucjusza, Tomasza z Akwinu, Immanuela Kanta, Jana Jakuba Rousseau, Fryderyka Nietzschego i Martina Heideggera. Dobitnie stanowisko to formułuje Wolter w Słowniku filozoficznym, pisząc, że
źli mają tylko wspólników, rozpustnicy – towarzyszy do rozpusty, ludzie interesu mają klientów, politycy gromadzą stronników, ogół ludzi leniwych ma jakieś powiązania, władcy mają dworzan; tylko ludzie cnotliwi mają przyjaciół (2015, s. 14).
Przyjaźń i gangsterzy
Stanowisko wymienionych wyżej filozofów może w nas budzić sprzeciw. Na myśl przychodzi bowiem cała plejada oddanych przyjaciół-gangsterów, ludzi bez wątpienia złych, których przykłady daje nam kino lub literatura. Vincent Vega i Jules Winnfield w filmie Pulp Fiction są płatnymi zabójcami, których jednak łączy silna więź przyjaźni, jakiej dowiedli wielokrotnie, ryzykując życie, aby ratować jeden drugiego. Inne przykłady przyjaźni kryminalistów to film Chłopcy z ferajny, w którym Henry Hill nawiązuje głęboką i oddaną przyjaźń z gangsterami Jimmym Conwayem i Tommym DeVito, czy Butch Cassidy i Sundance Kid, którego tytułowi bohaterzy mogą sobie wzajemnie zaufać i na sobie polegać w ich niebezpiecznych przedsięwzięciach, tj. napadach na banki.
Oczywiście postacie fikcyjne nie mogą stanowić satysfakcjonujących kontrprzykładów dla tezy o przyjaźni jedynie między dobrymi ludźmi. W filmie (także w literaturze) można wyczarować (prawie) wszystko: maga skutecznie rzucającego zaklęcia, superżołnierza, który w pojedynkę rozbije wielką armię wroga, czy zawodowego mordercę, który lituje się nad bezbronną dziewczynką i zostaje jej aniołem stróżem. Nie wynika jednak z tego, że tak jest w rzeczywistości. Kierowanie się wiedzą wyciągniętą z filmów może skończyć się tragicznie. Na podstawie bajek możemy dojść do wniosku, że misie są przyjazne i skore do przytulania, jednak próby zaprzyjaźnienia się z takim „pluszakiem” w zoo czy w lesie najprawdopodobniej skończyłyby się dla nas fatalnie.
Ktoś mógłby się jednak oburzyć i powiedzieć, że przecież przyjaźnie między gangsterami lub innymi złymi ludźmi zdarzają się nie tylko w kinie czy książce. Bywa, że młodzi ludzie, którzy wychowali się na jednej ulicy, gotowi są umrzeć jeden za drugiego, nawet pomimo tego, że pobłądzili na (nie)moralnych ścieżkach i nie świecą przykładem człowieka cnotliwego. Można zatem postawić hipotezę, że przyjaźń nie wymaga bycia człowiekiem dobrym (cnotliwym) na wskroś, dopuszcza niedoskonałości (czasem nawet spore), niemniej pewne minimum (niektórych) cnót wydaje się nieodzowne. Jakie są to cnoty?
Przyjacielskie cnoty
Aby odpowiedzieć na powyższe pytanie, przyjrzyjmy się (przynajmniej skrótowo) temu, jakich cech charakteru domaga się przyjaźń. Zapewne pomagają one w nawiązaniu przyjaźni, choć może i bez nich jest ona do pomyślenia. Są to pewne szczególne zdolności, które wzbudzają podziw, szacunek lub zainteresowanie u innych osób. Dla Arystotelesa były to cnoty moralne, ale przecież mogą to być także inne nieprzeciętne umiejętności (np. gry w piłkę), inteligencja albo wiedza na określony temat, ale i hobby, które także jest udziałem potencjalnego przyjaciela.
Pośród koniecznych cech przyjaciela na pierwszym miejscu trzeba wymienić życzliwość. Jej wyrazem są okazywanie zainteresowania losem drugiej osoby, troska, prawdomówność (przynajmniej do pewnego stopnia), dotrzymywanie tajemnicy, otwartość itd. Bez tych oznak życzliwości nie sposób być przyjacielem. Jeśli ktoś z waszego otoczenia (kolega czy koleżanka w klasie), zamiast być życzliwy, obgaduje was, okazuje pogardę albo obojętność, ma wyraźną satysfakcję z tego, że źle wam coś poszło (np. sprawdzian z matematyki), ignoruje wasze prośby, to z pewnością nie zasługuje na miano przyjaciela.
Ważne są także te cechy, bez których przyjaźń nie mogłaby się długo utrzymać (a raczej w ogóle zaistnieć, bo przecież jej powstanie wymaga czasu). Załóżmy, że ktoś chętnie okazuje życzliwość (może i nawet jest taki w pierwszym odruchu serca), ale brak tej osobie wytrwałości czy konsekwencji w potwierdzaniu tej życzliwości, szczególnie gdy to kosztuje większy wysiłek albo poświęcenie. Jakim przyjacielem byłby ktoś, kto obiecuje, że coś dla was zrobi, w czymś pomoże, a potem znika, nie pojawia się na umówionym spotkaniu, nie odbiera telefonów, później zaś udaje, że właściwie nic się nie stało? Dlatego w przyjaźni potrzebne są również takie cechy, jakie gwarantują jej stabilność, pomagają przyjaciołom ufać sobie wzajemnie. Są to właśnie gotowość do poświęcenia, wytrwałość czy też szeroko rozumiana stabilność charakteru.
Już na podstawie tej krótkiej charakterystyki widać, że między byciem dobrym moralnie człowiekiem i koniecznymi do bycia przyjacielem cechami jest silny związek. Można nawet powiedzieć, że im bliżej nam do ideału moralnego, tym większe mamy szanse na przyjaźń (przy założeniu, że ci, z którymi mamy się przyjaźnić, także posiadają cnoty moralne). Czy oznacza to zatem, że ludzie źli nie mogą być przyjaciółmi?
Między doskonałym złem a Arystotelesowską cnotą
Być może niektórzy ludzie źli (i wielu ludzi niedoskonałych moralnie) mają w sobie trochę dobra (a może i cnoty). Stąd filmowy (ale i ten prawdziwy) gangster może okazywać pogardę dla prawa, okradać banki, strzelać do ludzi, jak i okazywać życzliwość czy lojalność kilku wybranym mu (lub jej) przez los osobom, dla których będzie gotów poświęcić nawet własne życie.
Jest to możliwe, ponieważ jesteśmy nieco bardziej skomplikowani, niż twierdzą zwolennicy tzw. koncepcji jedności cnót, zgodnie z którą jeśli ktoś ma jedną cnotę moralną, ma też i pozostałe, albo jeśli takiej osobie brak jakiejś cnoty, to nie posiada ona żadnej z nich. Jesteśmy trochę tacy, trochę tacy.
Poza tym cnoty są stopniowalne. Między człowiekiem złym do cna, który nie jest do żadnej przyjaźni zdolny, a Arystotelesowskim człowiekiem cnotliwym istnieje całe spektrum stanów pośrednich. Ktoś potrafi opanować lęk przed ośmieszeniem, ale nie przed utratą majątku. Ktoś inny pokona inny rodzaj lęku i pójdzie na pewną śmierć. O każdej z tych osób można powiedzieć, że jest odważna (choć w różnym stopniu). Ktoś może być gotów do wielkich poświęceń, ale jedynie dla najbliższych, inna osoba potrafi oddać swój czas i pieniądze całkiem obcym ludziom. Czy powiemy, że tylko ta druga osoba jest moralnie dobra, ta pierwsza zaś zła, bo niedoskonała? A co, jeśli tej drugiej osobie łatwiej przychodzi poświęcenie dla nieznajomych niż bliskich? Jesteśmy bardziej skomplikowani, niż może się to wydawać.
A zatem na pytanie, czy źli ludzie mogą być przyjaciółmi, należy odpowiedzieć: to zależy, jak bardzo są źli. Niektórzy bowiem, pomimo pewnych wad, mają w sobie tę odrobinę dobra, która daje nadzieję na przyjaźń, a może i na moralne odkupienie dzięki przyjaźni.
Warto doczytać:
- Marek Tullius Cyceron, De amicitia, różne wydania.
- Arystoteles, Etyka Nikomachejska, różne wydania.
- A. C. Grayling, Friendship, London 2013.
- Voltaire, Słownik filozoficzny, tłum. M. Skrzypek, Warszawa 2015.
Artur Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego i chińskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Małgorzata Uglik
Cha cha cha
Zapewne, lecz w nie — przyjaźni!