Artykuł Eksperymenty myślowe

Artur Szutta: Formatywne doświadczenie

Szutta 3 czarne l
„Przeżyj to sam” – słowa pieśni ludowej w dawnej Polsce.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2021 nr 4 (40), s. 28–29. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Otworzył oczy. Jego głowę przeszywał ostry ból. Nie mógł sobie przypomnieć, kim był ani jak się znalazł w otaczającej go gęstwinie. Obejrzał się za siebie. Tuż za nim leżał spory zakrwawiony kamień. Pewnie na niego upadł – stąd ten ból, ta niemożność przypomnienia sobie czegokolwiek. Wstał. Lekko zakręciło mu się w głowie, ale był w stanie iść. Tylko dokąd? Nad nim majestatycznie szumiały drzewa, opodal słyszał szum strumienia. W przestrzeni lasu rozchodził się z oddali stukot dzięcioła. Poza tym panowała cisza. Po chwili wahania zdecydował się ruszyć w stronę strumienia.

Zanim jednak uszedł parę kroków, usłyszał nowe dźwięki. Z początku ciche, niewyraźne, z każdą chwilą jednak coraz bardziej czytelne. Gdzieś za nim, spomiędzy drzew, dochodziły echa psiego ujadania, ludzkie krzyki, odgłosy trzaskających gałęzi. Nagle wewnątrz jego własnego umysłu odezwał się głos – „Uciekaj!”.

Niepokój przeszył jego serce. Gwałtowny przypływ strachu pchnął jego ciało do ucieczki. Biegł w stronę strumienia. Gałęzie smagały mu twarz. Biegł ile tchu. Przeskoczył jednym susem szumiący strumień. Nie było czasu na ugaszenie pragnienia. Biegł! Coś mówiło mu, że to sprawa życia i śmierci.

Szczekanie zbliżało się z przerażającą szybkością. Razem z nim dościgały go ludzkie okrzyki zdradzające wściekłość i podniecenie. I tętent końskich kopyt. Są coraz bliżej. Gęstwina drzew nagle ustąpiła jasności oświetlającej potężną polanę. Nie było czasu na myślenie, uciekinier rzucił się pędem przez trawę. Może zdąży, zanim z linii potężnych dębów wyłonią się jego prześladowcy. Nie zdążył. Ledwie pokonał połowę drogi, obejrzał się za siebie. Potężny brodaty mężczyzna na olbrzymim potworze galopował w jego stronę, po obu jego stronach niczym płomienie ognia śmigały ogary. Chwilę potem poczuł psie kły na przedramieniu, na łydce. Upadł na ziemię, po policzku spłynęła mu łza, poczuł bezsilność.

Co to jest, do diaska?” – pomyślał. „Czego chcą ode mnie ci ludzie?”.
– Myślałeś, że możesz ode mnie tak sobie uciec, czarnuchu? – zabrzmiał ochrypły głos brodacza. – Jesteś moją własnością i ja decyduję o twoim losie, niewolniku. Zapamiętaj to sobie!

Po chwili do ofiary i jego prześladowcy dołączyli pozostali uczestnicy pościgu. Podniecone psy nadal warczały groźnie, ale na komendę swojego pana odstąpiły od ofiary.

– Przywiążcie go do tamtego drzewa – krzyknął brodacz. – Mam z nim do pogadania. Zapamięta tę lekcję do końca swojego parszywego życia.

Po chwili zrezygnowany niedoszły uciekinier zwisał na rękach przytroczonych do gałęzi rozłożystego dębu. Nie odczuwał już ani bólu głowy, ani przeoranych psimi kłami ran. Jego umysł przeszywał ból duszy. Jakim zrządzeniem losu mógł stać się niewolnikiem innego człowieka, na mocy czyjej woli inny mógł pomiatać nim jak śmieciem, traktować z pogardą? Nie mógł tego zrozumieć. Dlaczego kolor skóry miał wyznaczać jego podły los?

To niesprawiedliwe!” – pomyślał. „To okrutne i niesprawiedliwe”. Zanim zdążył swoją skargę skierować do Boga, jego plecy przeszył potężny ból. Bicz brodacza przeciął skórę na zapoconych plecach.

– A masz, bydlaku! Zapamiętaj, co czeka tych, którzy nie słuchają swego pana! A masz!

Druga fala bólu przeszyła ciało nieszczęśnika. W tym momencie jednak nad jego umysłem zapadła ciemność.

* * *

– Panie Sanderson? Panie Sanderson? Czy słyszy mnie pan? Proszę wstać!

Sanderson otworzył oczy. Był nieco zdezorientowany. Kim był ten człowiek i czego od niego chciał? Gdzie się podziali jego oprawcy? Zaraz, zaraz, nazwał go „Sanderson”! Niczym zaklęcie, dźwięk jego nazwiska przywrócił mu pamięć i tożsamość.

– Panie Sanderson, przeszedł pan karę pomyślnie. Wielki Sędzia orzekł, że zrozumiał pan swoją winę i nigdy więcej nie będzie dręczył ludzi z powodu ich koloru skóry. Jest pan wolny!

Sam Sanderson rzeczywiście był wolnym człowiekiem. Dwa tygodnie wcześniej pobił do nieprzytomności czarnoskórego bezdomnego. Należał do ruchu „Oczyścimy z brudu nasz dom”. Teraz ze wstydem myślał o swoim uczynku. Poczuł głęboki smutek, żal i współczucie dla mężczyzny, który jeszcze kilka dni temu był dla niego śmieciem. A wszystko dzięki doświadczeniu, jakie było mu dane w Wielkim Generatorze Wrażeń. Łza współczucia spłynęła Samowi po policzku – współczucia, ale i ulgi. Był wreszcie wolnym człowiekiem – wolnym od nienawiści.

* * *

Drodzy Czytelnicy, historia Sama ma miejsce w niedalekiej przyszłości, w której, dzięki nowym zdobyczom technologii, możliwe stało się całkowite zanurzenie w kreowane przez komputery światy. W ten sposób „gracze” mogą zdobywać nowe doświadczenia tak, jakby były one częścią realnego życia. Mogą odbierać lekcje na temat dobra i zła, posiadać nowe wglądy moralne. Gry komputerowe mogą okazać się zbawieniem dla naszej mrocznej natury. Wspaniale! Nieprawdaż?


Artur Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego i chińskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Zuzanna Bołtryk

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy