Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2021 nr 2 (38), s. 9–11. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Tabu według oświeconego człowieka
Przez „tabu” będziemy rozumieli szczególny rodzaj zakazu, który powstrzymuje nas przed pewnego rodzaju działaniami (np. zabijaniem innych osób, mówieniem źle o zmarłych, urządzaniem dyskotek w świątyniach, zjadaniem ludzi, pedofilią czy przed związkami kazirodczymi) nie dlatego, że widzimy w sposób jasny i wyraźny racje, dla których powinniśmy od takich działań się powstrzymywać, ale z powodu odczuwania jakiegoś rodzaju bariery, lęku lub nabożności.
Z perspektywy „światłego” człowieka współczesnego (nie wszyscy współcześni są światłymi w takim rozumieniu) tego rodzaju postawa może się wydawać czymś niegodnym homo sapiens. W naszych działaniach powinniśmy się bowiem kierować przede wszystkim rozumem, a wszelkie nierozumne bariery powinniśmy przełamywać, wyzwalając się tym samym z zabobonów. Tabu to raczej przymiot ludów pierwotnych lub społeczności „ciemnych” wieków, a nie ludzi żyjących w epoce nauki.
Eksperyment, którego nie było
Z tej „krytycznej” perspektywy zachowanie osób przestrzegających różnorakie tabu można by porównać do zachowania małp ze słynnego (choć fikcyjnego) eksperymentu. Miał on przebiegać następująco. Do klatki z pięcioma małpami włożono kiść bananów. Za każdym razem, kiedy zwierzęta ruszały w kierunku owoców, traktowano je silnym strumieniem zimnej wody. Gdy po pewnym czasie nauczyły się, że sięganie po owoce nie ma sensu, zaprzestały dalszych prób zdobycia bananów. Wówczas wymieniano jedną z małp na nową, która nie miała jeszcze przykrych doświadczeń z zimną wodą. Ta, znalazłszy się w klatce, natychmiast próbowała dobrać się do bananów.
Tym razem to nie zimna woda, ale pozostałe małpy powstrzymywały ją przed realizacją tego działania, okładając ją i krzycząc. Gdy już nowa towarzyszka niedoli oswajała się z niemożnością zjedzenia bananów, wymieniano kolejną z pierwszych mieszkanek klatki na nową. Scenariusz ten miał powtarzać się aż do momentu, kiedy wszystkie małpy bijące nową współlokatorkę stanowiły zwierzęta, które nigdy nie zostały potraktowane zimnym strumieniem wody. Z naszymi tabu jest podobnie: nikt nie wie dlaczego, ale wszyscy ich przestrzegają.
Chętnie zgodzę się z krytycznymi głosami, że nie powinniśmy ślepo powtarzać schematów zachowań naszych przodków i powinniśmy być bardziej ostrożni w uleganiu naszym lękom i niezrozumiałym instynktom. Z pewnością nasze zachowania i tabu powinniśmy poddawać krytycznemu namysłowi. Niemniej czy tego rodzaju zgoda powinna oznaczać, że skoro nie odkryliśmy rozumowych racji dla przestrzegania danego tabu, to powinniśmy się z niego automatycznie wyzwolić? Nakłaniam do większej ostrożności.
Olśnienie
Oto przykład pewnej zasłyszanej przeze mnie dawno temu historii (nie mogę, niestety, potwierdzić jej autentyczności), która miała przydarzyć się pewnemu antropologowi (zakładam, że musiał to być Alfred L. Kroeber, ojciec mojej ulubionej pisarki Ursuli Le Guin). Jeden z ostatnich żyjących na wolności Indian Ameryki Północnej (zapewne członek plemienia Yahi nazywający siebie ISHI) oprowadzał Kroebera po miejscach, w których samotnie przeżył kilkanaście lat, odkrywając badaczowi tajemnice minionego już świata jego ludu.
Pewnego razu założyli obozowisko w pewnym oddaleniu od rzeki, od której rozdzielała ich płaska skalna powierzchnia. Za każdym razem, kiedy ISHI szedł do rzeki po wodę, obchodził szerokim łukiem skalny teren. Dla Kroebera wydawało się to niepotrzebną stratą czasu, sam więc, kiedy była jego kolej, chodził po wodę najkrótszym odcinkiem. Zapytany o powód nadkładania drogi Indianin odrzekł, że jest to święte miejsce, mieszkają tam duchy, które mogą się rozgniewać, jeśli będzie się im zakłócać spokój. Dla Kroebera był to klasyczny przykład tabu. Jako człowiek „cywilizowany” nie zrezygnował więc z korzystania ze skrótu. Pewnego poranka jednak, niosąc wodę do obozowiska, badacz poślizgnął się (nocą bowiem nieco mżyło), raniąc się w nogę. W tym momencie doznał olśnienia. Zachowanie ISHI, choć motywowane zabobonnym lękiem, okazało się całkowicie racjonalne.
Racjonalne było nie tylko unikanie śliskiej powierzchni, kiedy ta była mokra, ale całkowite jej omijanie, które niejako było zagwarantowane przez odczuwanie nabożnego lęku przed choćby przypadkowym wejściem na miejsce potencjalnego zagrożenia. Kierując się jedynie rozumem, możemy trzymać się z dala od śliskiej powierzchni skały, kiedy ta jest mokra, ale też możemy decydować się na chodzenie po niej, kiedy jest sucha. Taka strategia jednak ze statystycznego punktu widzenia nie chroni skutecznie przed ryzykiem upadku. Może się bowiem zdarzyć, że w wyniku pośpiechu, roztargnienia będziemy ryzykować i w końcu kiedyś (jeśli uwzględnimy całą populację ludzi) ktoś złamie lub zwichnie sobie nogę wchodząc na śliską skałę. Kierujący się zaś tabu Indianie – nigdy.
Oceniając Marka i Julię
Współcześni filozofowie (przynajmniej niektórzy) zdają się jednak mieć tendencję do myślenia, że dziś, przynajmniej w niektórych przypadkach, dysponujemy już pełnym rozumieniem naszych zachowań, zatem dalsze trwanie przy pewnych zakazach jest nieracjonalne. Oto przykład eksperymentu psychologa moralności Jonathana Haidta. Badanym osobom przedstawiano historię młodego rodzeństwa, Marka i Julii. Pewnego razu wybierają się oni do domku na opuszczonej plaży. Późną nocą zaczyna im się nudzić i wpadają na pomysł, że mogą sobie umilić czas, uprawiając seks. Zgodnie z przedstawioną historią jest to obopólna wolna decyzja rodzeństwa; stosują „podwójne zabezpieczenie”, a samo doświadczenie okazuje się dla nich przyjemne. Jednocześnie obiecują sobie, że nigdy go nie powtórzą ani też nikomu nie będą opowiadać o tym, co między nimi zaszło w domku na plaży.
Większość badanych oceniło ich kazirodczy stosunek jako coś moralnie niedopuszczalnego (moglibyśmy powiedzieć: tabu), choć zdaniem autorów eksperymentu nie mieli ku temu żadnych racjonalnych podstaw (patrz wzajemna zgoda, przyjemność i wykluczenie możliwości poczęcia dziecka). Negatywna reakcja badanych została uznana za wynik działania sztywnych, uwarunkowanych ewolucyjnie emocji (które niewątpliwie leżą u podstaw przynajmniej niektórych tabu). Ewolucja „nie przewidziała”, że pojawią się skuteczne środki antykoncepcyjne, więc nadal programuje nas na unikanie kazirodczych stosunków. Uwzględniwszy istnienie skutecznych środków antykoncepcyjnych, zdaniem Heidta i jego kolegów, dalsze kierowanie się emocjami w ocenie działania Marka i Julii jest nieracjonalne.
Postępowy współczesny człowiek, wspomniany na początku artykułu, mógłby powiedzieć, że przynajmniej w tym przypadku powinniśmy zarzucić przestrzeganie tabu, bo przecież wiemy, że żadne zło w działaniu Marka i Julii nie miało miejsca. Czy aby na pewno? Czy wszelkie możliwe zło, jakie mogło się wydarzyć w domku na plaży, to niepożądana ciąża lub gwałt? Czy nie można tu mówić o innych niepożądanych konsekwencjach przełamania tabu? Zostawiam was, moi drodzy, z tym pytaniem bez odpowiedzi.
Cnota pokory poznawczej
Zakończę jednak pewnym ostrożnym wnioskiem. W poznawaniu świata zawsze jesteśmy w drodze, a nasze dzisiejsze odpowiedzi prawie nigdy nie są ostateczne. Następne pokolenia mogą dojść do głębszego rozumienia ludzkiej kondycji, olśnienia podobnego do tego, jakie było udziałem Kroebera; mogą uznać, że za naszymi reakcjami kryją się głębsze przyczyny („mądrość” będąca efektem ewolucji lub długich doświadczeń wielu pokoleń naszych przodków), które zostały dziś zapomniane. Dlatego też proponuję więcej pokory poznawczej, także wobec naszych tabu. Pokora poznawcza jest cnotą.
Artur Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego i chińskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Natalia Biesiada-Myszak
Skomentuj