Artykuł Filozofia przyrody

Artur Szutta: Żywe, czyli się rusza

Dla małego dziecka sprawa wydaje się prosta: jak coś się rusza (z siebie), to jest żywe. A jak się (już) nie rusza, to znaczy, że nieżywe (zdechło). Zapewne dziecięca intuicja dotycząca istoty życia opiera się na doświadczaniu siebie jako istoty żywej. Czy odbiega ona w jakiś znaczący sposób od tego, co my dorośli uważamy za istotę życia? Uruchommy nasze mentalne laboratorium, aby dotrzeć do tego, co mamy na myśli, mówiąc „życie”.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 2 (32), s. 23–25. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Arystoteles i witaliści

Dziecięca intuicja nie odbiega daleko od tego, co przez życie rozumiał Arystoteles. Uważał, że życie jest powiązane z ruchem (szeroko rozumianym – bo w jakimś sensie ruchem jest wszelka przemiana, w tym wzrost, reprodukcja czy przemieszczanie się).

Może nieco dalej odbiegł od naszej pierwotnej intuicji w wyjaśnieniu, co za tą zdolnością do ruchu się kryje, wskazując na tajemniczą entelechię bądź duszę, której rozróżniał kilka rodzajów: inną dla roślin, inną dla zwierząt, inną jeszcze dla człowieka. Pierwsza wyzwala ruch wegetatywny obejmujący wzrost, odżywianie się czy rozrodczość. Druga ma dodatkową moc odbierania wrażeń zmysłowych i wprawiania ciała w ruch polegający na przemieszczaniu się. (Tak, to właśnie od łacińskiego słowa anima oznaczającego duszę powstały nazwy „animacja” i „filmy animowane”, bo na czym innym polegają, jak nie na „ożywianiu” obrazów czy też wprawianiu ich w ruch?) Trzecia, ludzka, posiada zdolność rozumienia i myślenia.

Podobnie, choć z pewną różnicą, zasadę życia wyobrażali sobie liczni późniejsi filozofowie, szczególnie tzw. witaliści, którzy w odróżnieniu od Arystotelesa przez entelechię rozumieli niematerialną siłę (np. Henri Bergson określał ją mianem élan vital) kierującą procesami życiowymi. Śmierć organizmu oznaczała, że ta właśnie siła opuściła martwą materię. Być może wielu z nas i dziś tak rozumie życie, wyczuwając (albo wyobrażając sobie) w organizmach żywych obecność czegoś niematerialnego (duszy, siły witalnej), czego brak w martwych rzeczach.

Współczesna biologia

Nie miejsca na wyjaśnienia, jak w nauce witalizm porzucono na rzecz współczesnych naturalistycznych ujęć życia. Za reprezentatywne dla nich można uznać stanowisko biologa noblisty Paula Nurse’a, zdaniem którego na nasze rozumienie życia składa się z następujących zasad:

1. Żywe organizmy same podtrzymują swoje istnienie, rosną, rozmnażają się, dziedziczą swoje cechy i podlegają (w procesie dziedziczenia) różnicowaniu.

2. Życie ewoluuje poprzez selekcję naturalną za pomocą rozrodczości, dziedziczenia i różnicowania.

3. Podstawową strukturalną i funkcjonalną jednostką życia jest komórka, będąca częściowo odizolowanym od swojego otoczenia systemem.

4. Życie jest oparte na chemii polimerów węglowych, które umożliwiają powstawanie kwasów nukleinowych (DNARNA) koniecznych do przechowywania informacji oraz białek.

5. Życie zasadza się na zarządzaniu informacją, dzięki której uruchamiane i kontrolowane są złożone procesy życiowe.

6. Każda forma życia jest mocno powiązana i współzależna z innymi formami życia.

7. Wszelkie życie potrzebuje energii.

Nurse zaznacza, że jest to opis życia, jakie znamy na ziemi, nie życia w ogóle.

Obracanie pokrętłami

Daniel Dennett, znawca metody eksperymentu myślowego, radzi testować wszelkie twierdzenia (w szczególności filozoficzne, ale te biologiczne też chyba można) za pomocą tzw. obracania pokrętłami. Polega ono na „zmianie parametrów” (przesuwaniu pewnych cech w jedną lub drugą stronę) i sprawdzaniu naszych intuicji, czy np. nadal będziemy skłonni coś nazywać życiem. Proponuję nieco „pomanipulować” przy powyższych zasadach (z braku miejsca tylko niektórych), aby dojść do bardziej ogólnego okreś­lenia życia, które mogłoby obejmować także i te formy życia, które być może kiedyś odkryjemy w kosmosie, albo i nie odkryjemy, ale mogą istnieć w światach równoległych.

Nie rośnie, nie rozmnaża się

Po kolei. Czy żywe byty, aby móc nazywać je żywymi, muszą zawsze same podtrzymywać swoje istnienie, rosnąć i rozmnażać się? Wyobraźmy sobie np. inteligentny ocean, formę życia przedstawioną przez Stanisława Lema w powieści Solaris. Załóżmy, że taki ocean nie ma przodków, nie rośnie, nie zmienia formy na zasadzie rozwoju od zarodka po dojrzały organizm, choć zachodzą w nim procesy, którymi sam ocean (jako częściowo odizolowany system) kieruje (jakaś przemiana energii albo myślenie). Czy wówczas nie uznamy, że jest on czymś (a może kimś) żywym?

Życie bez naturalnej selekcji

Jeśli taki ocean nie ma przodków ani potomków, nie można w jego przypadku mówić o rozrodczości. Wówczas taka forma życia, nawet jeżeli jakoś ewoluuje, niekoniecznie robi to za pomocą selekcji naturalnej, jaką znamy. Być może potrafi się dostosować do zmieniającego się środowiska w jakiś inny sposób, np. reorganizując swoją strukturę funkcjonalną za pomocą świadomych działań. Nie trzeba wiele wyobraźni, aby przedstawić sobie ludzkość, która adoptuje się do nowych okoliczności klimatycznych, nie zdając się na ślepe mutacje genetyczne, ale manipulując swoim kodem genetycznym w sposób nie całkiem naturalny.

Rój nanorobotów zamiast komórki

Czy podstawową formą życia musi być komórka? Czy jej funkcjonowanie musi opierać się na polimerach węglowych? Tak się złożyło, przy założeniu, że współczesna biologia się nie myli, iż ziemskie życie „dzieje się” w takich właśnie komórkach. Ale czy nie mogłoby się „dziać” w czymś innym albo dziać inaczej? Ocean Lema zapewne nie był zbudowany z komórek, ale też nikt, łącznie ze mną, pod tym kątem go nie badał. Możemy sobie jednak wyobrazić, że my ludzie już niedługo stworzymy przy pomocy nano­technologii samoorganizujące się roje maleńkich robotów, które będą w stanie same tworzyć bardziej złożone struktury, regenerować się (odbudowywać zużyte elementy), modyfikować, a nawet działać w inteligentny sposób. Czy w pewnym sensie nie będą one spełniały bardziej ogólnych kryteriów życia? Czy gdyby podobne samo­poruszające się systemy powstały gdzieś we wszechświecie w sposób naturalny, nie uznalibyśmy ich za kolejną formę życia?

Czy każde zarządzanie informacją?

Aby można było mówić o organizmie żywym, musi on zarządzać informacją, jego części muszą się jakoś ze sobą komunikować, aby nie powstał chaos, który mógłby doprowadzić do śmierci (ustania procesów życiowych). Nie musi się to odbywać na zasadzie kodowania w DNA czy RNA, ale jednak. Znowu, czy w jakimś sensie tego warunku nie spełniają niektóre budowane przez nas maszyny wykorzystujące oprogramowanie komputerowe? Czy tego warunku życia nie będzie spełniała niebawem sztuczna inteligencja?

Czyli życie, najogólniej mówiąc, to…

Jak zatem moglibyśmy najogólniej określić życie? Czy takie określenie nie byłoby zgodne z naszymi dziecięcymi intuicjami, że jeśli coś samo z siebie się porusza, to żyje? Pewien niepokój budzi we mnie myśl, że niektóre roboty (czy może automaty) mogą być w świetle tego określenia uznane za istoty żywe. Może jednak ten eksperyment myślowy trzeba przeprowadzić raz jeszcze, nieco bardziej wnikliwie.


Artur Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego i chińskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Małgorzata Uglik

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy