Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 2 (50), s. 25–27. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Czym jest autentyczność? Czy można ją sprowadzić do działania zgodnie z tym, w co autentycznie wierzymy, czy też wymaga ona czegoś jeszcze?
Samo działanie w zgodzie ze swoimi przekonaniami z pewnością nie wystarczy. Zgodność taka może co najwyżej być uznana za szczerość. Na czym polega różnica? Czego jeszcze oprócz szczerości potrzeba dla autentycznego działania? Różnica leży w znaczeniu, jakie określone przekonanie ma dla życia danej osoby, oraz w motywacji do przyjęcia tego przekonania. Szczerze wierząc, że napój gazowany danej marki smakuje lepiej niż napój innej marki, mogę zrezygnować z picia tego drugiego, jednak takiego wyboru nie nazwalibyśmy autentycznym. W obrębie naszej kultury nie ma on większego znaczenia dla naszego życia. Autentyczność oznacza działanie w zgodzie nie z tym, co trywialne, ale z tym, co jest na tyle ważne (znaczące), by w imieniu tego organizować nasze życie, żyć ze względu na to. Kupno hybrydowego samochodu, by lepiej chronić naszą planetę, to pojedynczy akt, który znowu można w najlepszym razie określić mianem szczerego. Dopiero konsekwentne podejmowanie prób, aby troszczyć się o klimat przy wyborze środków transportu, w kwestiach ubioru, jedzenia, spędzania wakacji mogłoby uchodzić za życiowy projekt, zasługujący na miano „autentycznego”. Zanim jednak takim go nazwiemy, musimy bliżej przyjrzeć się motywacji. Być może głównym powodem, dla którego dana osoba wybiera ekologiczny styl życia, jest to, że tak wypada, dzięki temu może ona zdobyć uznanie i szacunek wśród swoich rówieśników albo w środowisku osób, do którego aspiruje. Nadal może ona być szczera i działać w zgodzie ze swoimi przekonaniami, ale nie jest jeszcze autentyczna. Postępuje w ten sposób nie ze względu na wartości, jakie wyznaje, ale ze względu na coś, co kierowanie się takimi wartościami umożliwia, na przykład ze względu na uznanie, prestiż, może nawet szacunek dla samej siebie. W takim wypadku nie można jeszcze mówić o autentyczności. Autentyczne działanie to coś więcej niż szczerość – jest ono w mocy określać to, kim jestem, jednocześnie będąc działaniem w imię bezinteresownego oddania się pewnym wartościom, nie ze względu na jakąś (nawet) obopólną korzyść. Jak to powiedział kiedyś Bernard Williams, autentyczność odnosi się do „idei, że niektóre rzeczy w jakimś realnym sensie są naprawdę tobą, a inne nie są”.
Czy autentyczność zakłada wolną wolę?
Absolutnie. Autentyczność zakłada inny nowożytny ideał, bardziej celebrowany i będący częściej przedmiotem filozoficznych dociekań, ideał autonomii. Autonomia rozumiana jako zdolność podmiotu do samosterowności, niekoniecznie w rozumieniu Kantowskiego samostanowienia, jest niezbędnym, ale niewystarczającym warunkiem autentycznego działania. Mogę autonomicznie wybrać pewien temat lub metodologię badań, ponieważ jestem przekonany, że to „posunie naprzód” moją karierę akademicką. Z tego samego powodu mogę w autonomiczny sposób przyłączyć się do jakiejś partii. W obu przypadkach będę wolny, ale daleki od autentyczności. Jednak jeśli ktoś mnie przymusza, prawnie lub fizycznie, do określonego postępowania, moje pozbawione autonomii działanie nigdy nie będzie autentyczne; jedynie moje niepodporządkowanie się może takie być.
Czy ten, kto zawsze się buntuje, jest bliższy ideałowi autentyczności niż ten, kto posłusznie dostosowuje się do oczekiwań swojego środowiska?
Bez wątpienia niektórzy autorzy (podążając za Lionelem Trillingiem) skłaniają się ku przekonaniu, że autentyczne działanie zawsze wymaga bycia w opozycji, antagonistycznej relacji względem świata (politycznego, społecznego czy kulturowego), w którym to działanie zachodzi. Wydaje się to empirycznie prawdopodobne. Częściej niż odwrotnie ludzie budują swoją autentyczność w opozycji do czegoś, zaś „jedynie szczerzy” dopasowują się do pewnego sposobu bycia dla korzyści, którymi nagradza ich niekontestowane otoczenie społeczne. Zasadniczo jednak nie można wykluczyć opartego na refleksji uznania formy życia, w której jest się zanurzonym. Autentyczność w takim przypadku wymaga spełnienia dodatkowego warunku, spojrzenia z zewnątrz, skąd można w nienaiwny i refleksyjny sposób na nowo zaakceptować swoją rodzimą formę życia. W takiej sytuacji można też mówić o pewnej heglowskiej formie negacji bądź wystawienia się na coś innego niż własna jaźń, stanowiącego warunek wyższej refleksyjnej jedności podmiotu.
Jaka jest rola refleksji w byciu autentycznym?
Refleksja jest kluczowa. Niektórzy autorzy (Stendhal, Charles Larmore) zrównują autentyczne postępowanie z działaniem spontanicznym, pozbawionym ważenia, planowania, namysłu. Nie jest dla mnie jasne, w jaki sposób autentyczność tak pojęta mogłaby ustrzec się czterech zagrożeń. Pierwszym z nich jest stanie się ofiarą mimetycznych pragnień, aby być (albo nie być) takim jak inni, w odniesieniu do których organizujemy nasze mentalne uniwersum. Drugie zagrożenie polega na przyjmowaniu wykluczających się lub empirycznie niedających się pogodzić przedsięwzięć, które skazałyby daną osobę na porażkę. Trzecie to zaangażowanie w życiowe projekty, które dla danej osoby będą nie do utrzymania, ponieważ wynikają z niepohamowanej fantazji, której sens doskonale uchwycił Freddy Mercury w Innuendo, śpiewając „Możesz być czymkolwiek tylko zechcesz”, jak gdyby można było na pstryknięcie palcem „zamienić się w cokolwiek tylko sobie pomyślisz, że mógłbyś się stać”. I wreszcie czwarte zagrożenie to ujmowanie autentyczności jako natychmiastowego uzewnętrzniania tego, co „w środku”, które zamienia człowieka w niewolnika samego siebie, niewolnika jaźni, którą zdarzyło mu się stać – z różnych powodów, rodzinnych, społecznych, historycznych, niewolnika osobowości, którą stał się przez przypadek. Co wówczas stałoby się z wolnością?
Czy istnieje istotna różnica pomiędzy człowiekiem autentycznym a Arystotelesowską osobą cnotliwą?
Jeśli przez autentyczność rozumieć zdolność do ujęcia swojego życia w spójną całość narracyjną, stanowiącą wyraz projektu, jaki dana osoba sama sformułowała, wówczas autentyczność odgrywa podobną rolę co eudajmonia czy też dobre życie dla Arystotelesa. Jest to dobro, którego szukamy ze względu na nie samo, a nie ze względu na inne dobro. Wszystkie inne dobra są realizowane po to, aby urzeczywistnić ten podstawowy projekt – autentyczna tożsamość jest dla jaźni tym, czym dobra konstytucja dla ustroju politycznego. Czasami popełniamy błędy i podążamy za dobrami, które uniemożliwiają nasze spełnienie. I na odwrót: porażka w realizacji tego projektu umniejsza znaczenie wszystkich innych dóbr, jakie mogą być naszym udziałem. Cnoty, w tym ujęciu, są dyspozycjami lub cechami charakteru, które stanowią część życiowej drogi prowadzącej do skutecznej realizacji eudajmonii czy też autentycznej samorealizacji. Autentyczna osoba zatem dzieli z Arystotelesowskim cnotliwym skłonność i oddanie dla kultywowania tych dyspozycji oraz cech (czyli łączy je posiadanie phronesis, mądrości praktycznej, rozumianej jako rozeznanie, zdolność formułowania właściwego sądu). Cechy te pozwalają autentycznemu zajść dalej w realizacji definiujących jego życie celów.
W jakim sensie autentyczność jest pożądanym ideałem?
Hasło „bądź autentyczny” jest imperatywem samoobalającym się. Jedynie „wyglądaj na autentycznego” (ale nie przyznawaj, że się starasz na takiego wyglądać) może być nakazem; takie stanowisko B. Joseph Gilmore i James H. Pine (uznani przedstawiciele z Harwardzkiej Szkoły Biznesu, autorzy Authenticity: What Consumers Really Want, 2007) zalecają młodym prężnym firmom przyjąć w świecie, w którym, pomimo wszystkich przestróg filozofów, konsumenci poszukują autentyczności (któż chciałby wydawać pieniądze na fałszywe produkty sprzedawane przez naciągaczy?), a konkurencja może ich przechytrzyć, dostarczając wrażenia autentyczności. Czy jednak w „byciu autentycznym” znajduje się coś samo w sobie godnego pożądania? Dlaczego poszukiwać autentyczności? Z tego samego powodu, dla którego poszukujemy dobrego życia: jest to coś dobrego samo w sobie, nie ze względu na coś innego. Ten nowożytny wgląd zawdzięczamy Janowi Jakubowi Rousseau. Wszystkie wcześniejsze epoki, od starożytności po nowożytność, podzielały rozróżnienie pomiędzy życiem spełnionym a „nagim życiem” ograniczającym się jedynie do fizycznego przetrwania. To, co wyróżniało to pierwsze, to był kontakt z jakimś transcendentnym źródłem znaczenia (czy to w sensie religijnym, czy świeckim). Rousseau dał nam ideę, że spełnione może być życie w zgodzie z pewnego rodzaju immanentnym, wewnętrznym i jedynym w swoim rodzaju źródłem znaczenia. Tak narodziła się autentyczność i stała się ona tym, co samo z siebie jest pożądane jako znamionujące dobre życie.
Czy z podążaniem za tym ideałem wiążą się jakieś niebezpieczeństwa?
Za rogiem zawsze czai się „autentyczny nazista”. Autentyczność w czynieniu zła jest nieodmiennie podnoszona jako wyzwanie dla zwolenników autentyczności. Niemniej dwa filozoficzne autorytety, Platon i Immanuel Kant, przekonująco argumentują, że zło nigdy nie jest bezpośrednim celem ludzkich dążeń. Jedynie pozaludzkie podmioty podążają za złem dla samego zła, albo za autentycznym złem, przy jednoczesnym odrzuceniu wszystkiego, co byłoby w ich lokalnym kontekście uznane za moralny imperatyw. Wszystkie znane przykłady zła, nawet te najgorsze, były popełniane w imię błędnie pojętego dobra, które dopiero później zaczęto postrzegać jako zło. Jeśli tak, wówczas radykalne zło okazuje się wcale nie być autentyczne, zawsze bowiem jest w nim jakiś element samooszustwa.
Czy filozofowanie (a przynajmniej trening w krytycznym myśleniu) może stanowić remedium na niebezpieczeństwa wspomniane powyżej?
Ależ oczywiście! Jedynie krytyczne myślenie może przestrzec nas przed fałszywymi idolami, którzy dziś pociągają za sobą większość naszych współobywateli, a prowadzą ich do tego, co jutro zostanie rozpoznane jako zło. Łatwo jest wytykać zło Oświęcimia teraz, prawdziwym wyzwaniem jest jednak przejrzeć idee, które do niego doprowadzą, zanim Oświęcim stanie się rzeczywistością.
Tłumaczenie: Artur Szutta
Alessandro Ferrara – profesor filozofii politycznej na University of Rome Tor Vergata. Autor książki Reflective authenticity: Rethinking the project of modernity (Routledge 1998). Ostatnio wydał Sovereignty Across Generations. Constituent Power and Political Liberalism (Oxford UP 2023) i, wspólnie z Frankiem I. Michelmanem, Legitimation by Constitution. A Dialogue on Political Liberalism (Oxford UP 2021). Jego zainteresowania obejmują problematykę m.in. liberalizmu, demokracji deliberatywnej, konstytucjonalizmu, teorii krytycznej. Lubi czytanie (szczególnie współczesnych autorów amerykańskich), kino i podróżowanie.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Skomentuj