Fragment z klasyka

Blaise Pascal: Miejsce człowieka w naturze. Dwie nieskończoności

Źródło: tenże, Myśli, przeł. Tadeusz Żeleński (Boy), cz. I, rozdz. 1, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1999, s. 51–62.


84. [347] Dysproporcja człowieka[1] – Oto dokąd nas wiodą przyrodzone wiadomości. Jeśli nie są prawdziwe, nie masz prawdy, człowieku; jeśli są, znajduje w nich źródło upokorzeń, zmuszony poniżyć się w ten czy ów sposób. I skoro nie może istnieć nie wierząc w nie, życzę, aby przed zapuszczeniem się w dalsze tajemnice przyrody zważył ją raz poważnie i do syta, aby się przyjrzał też samemu sobie i wiedząc jaka proporcja zachodzi…

Niechaj tedy człowiek przyjrzy się naturze w jej wzniosłym i pełnym majestacie, niech oddali wzrok od niskich przedmiotów, które go otaczają. Niech spojrzy na to olśniewające światło, niby lampa wiekuista oświetlające wszechświat; niechaj Ziemia zda mu się jako punkcik w stosunku do rozległego kręgu, jaki ta gwiazda opisuje: i niech się zdumieje, że ów rozległy krąg jest jeno drobnym punkcikiem w porównaniu z tym, jaki obejmują gwiazdy toczące się na firmamencie. Ale choć nasz wzrok zatrzymuje się tutaj, niechaj wyobraźnia idzie dalej; wcześniej znuży się pojmowaniem niż natura dostarczaniem przedmiotów. Cały ten widzialny świat jest jeno niedostrzegalną drobiną na rozległym łonie natury. Żadna idea nie zdoła się do tego zbliżyć. Darmo byśmy piętrzyli nasze pojęcia poza wszelkie dające się pomyśleć przestrzenie; rodzimy jeno atomy w stosunku do rzeczywistości rzeczy. Jest to nieskończona kula, której środek jest wszędzie, powierzchnia nigdzie. Słowem, jest to najbardziej dotykalny znak wszechpotęgi Boga, że nasza wyobraźnia gubi się w tej myśli. (72)

[348] Niechaj człowiek wróciwszy do siebie zważy, czym jest w porównaniu do tego, co istnieje, niechaj spojrzy na się jak na coś zabłąkanego w tym zakątku przyrody i niechaj z tej małej celi, w której go pomieszczono (mam na myśli wszechświat), nauczy się oceniać ziemię, królestwa, miasta i samego siebie wedle słusznej oceny. Czym jest człowiek w nieskończoności?

Ale, jeśli chce oglądać inny cud, równie zdumiewający, niech zbada to, co zna najdrobniejszego. Niechaj roztocz ukaże mu w swoim maleńkim ciele części nieskończenie mniejsze, nogi ze stawami, żyły w tych nogach, krew w tych żyłach, soki w tej krwi, krople w tych sokach, wapory w tych kroplach; niech dzieląc jeszcze te ostatnie rzeczy wyczerpie swoje siły w tych wyobrażeniach i niech ostatni przedmiot, do którego zdoła dojść, stanie się przedmiotem naszej rozprawy; pomyśli może, że to jest ostateczna małość w przyrodzie. Otóż ukażą mu tam nową otchłań. Chcę mu odmalować nie tylko wszechświat widzialny, ale niezmierność tego, co może sobie wyroić w naturze w obrębie tej cząstki atomu. Niechaj ujrzy tam nieskończoność światów, z których każdy ma mój firmament, swoje planety, swoją ziemię – w tej samej proporcji co świat widzialny; na tej ziemi zwierzęta i wreszcie żyjątka[2], w których odnajdzie to samo, co znalazł w owych pierwszych; i znajdując znowuż w tych te same rzeczy bez końca i spoczynku, [351] niech się zgubi w tych cudach równie zdumiewających w swej małości, jak inne w swym bezmiarze. Jak bowiem nie podziwiać, iż nasze ciało, które dopiero co było niedostrzegalnym punktem w świecie, niedostrzegalnym znowu na łonie wszystkiego, stało się obecnie kolosem, światem lub raczej wszystkim w stosunku do nicości, do której niepodobna dotrzeć?

Kto się zważy w ten sposób, przestraszy się samym sobą i zawieszony między tymi dwiema otchłaniami, Nieskończonością i Nicością, zadrży na widok owych cudów; sądzę, iż mieniąc ciekawość swoją w podziw, skłonniejszy będzie przyglądać się im w milczeniu, niż zarozumiale dociekać ich tajemnicy.

Ostatecznie bowiem czymże jest człowiek w przyrodzie? Nicością wobec nieskończoności, pośrodkiem między niczym a wszystkim. Jest nieskończenie oddalony od rozumienia ostateczności; cel rzeczy i ich początki są dlań na zawsze ukryte w nieprzeniknionej tajemnicy; równie niezdolny jest dojrzeć nicości, z której go wyrwano, jak nieskończoności, w której go pogrążono.

Cóż ma tedy czynić, jeśli nie zadowolić się jakimś pozorem pośrodku rzeczy w wiekuistej niemożności poznania bądź celu ich, bądź początku? Wszystkie rzeczy wyszły z nicości i biegną w nieskończoność. Któż nadąży tym zdumiewającym wędrówkom? Autor tych cudów rozumie – nikt inny[3].

[352] Nie wpatrzywszy się w te nieskończoności, ludzie zwrócili się zuchwale ku zgłębianiu natury, jak gdyby istniał jaki stosunek między nimi a nią. Osobliwy pomysł: chcieli zrozumieć zasady rzeczy i z nich dojść do poznania wszystkiego w zarozumieniu równie nieskończonym jak ich przedmiot; to pewna bowiem, iż nie można powziąć tego zamiaru bez zarozumiałości lub pojętności równie nieskończonej jak natura.

Człowiek oświecony rozumie, że skoro natura wyryła obraz swój i swego twórcy we wszystkich rzeczach, mają one prawie wszystkie coś z tej podwójnej nieskończoności. Tak widzimy, że wszystkie nauki nieskończone są w rozciągłości swoich badań; któż bowiem wątpi, że matematyka na przykład posiada nieskończoną nieskończoność możliwych twierdzeń? Są one zarówno nieskończone w mnogości, jak w subtelności swych zasad; któż bowiem nie widzi, że te, które przedstawiono nam jako ostateczne, nie wspierają się na samych sobie, ale oparte są na innych, które znowuż wspierając się na innych, nie dopuszczają nigdy kresu? Ale my czynimy z ostatnimi rzeczami dostrzegalnymi dla rozumu tak, jak się czyni w rzeczach materialnych, gdzie nazywamy niepodzielnym ten punkt, poza którym już zmysły nasze nic nie spostrzegają, mimo że jest podzielny w nieskończoność ze swej natury.

Z tych dwóch nieskończoności wiedzy nieskończoność wielkości jest o wiele dotykalniejsza, dlatego niewielu zdarzyło się utrzymywać, że znają wszystkie rzeczy. „Będę mówił o wszystkim”, powiadał Demokryt[4].

[355] Natomiast nieskończoność w małości jest o wiele mniej widoczna. Filozofowie o wiele łatwiej mniemali, że tam dotrą, i wszyscy się o to rozbili. To dało początek owym tak zwyczajnym tytułom: O zasadach rzeczy, O zasadach filozofii i tym podobnym, równie napuszonym w istocie, mimo iż mniej z pozoru, co ów inny, który bije w oczy: De omni re scibili.

Mniemamy, iż z natury jesteśmy o wiele zdatniejsi, aby dojść do jądra rzeczy, niż aby ogarnąć ich rozmiary. Widoczny ogrom świata widocznie przewyższa nas; natomiast ponieważ to my przewyższamy drobne rzeczy, sądzimy, że łatwiej zdołamy je posiąść. Wszelako nie mniej zdatności potrzeba, aby dojść do nicości, co do wszystkiego; do obu rzeczy potrzebna jest zdatność nieskończona: zdaje mi się, że kto by pojął ostateczne pierwiastki rzeczy, mógłby też dojść do poznania nieskończoności. Jedno zależy od drugiego i jedno prowadzi do drugiego. Te skrajności stykają się i jednoczą właśnie dlatego, że są tak odległe i odnajdują się w Bogu i tylko w Bogu.

Znajmy więc naszą wartość; jesteśmy czymś, lecz nie jesteśmy wszystkim; to, czym możemy być, zasłania nam świadomość pierwszych zasad, które rodzą się z nicości, a nikłość naszego istnienia broni nam widoku nieskończoności.

Nasz rozum zajmuje w porządku rzeczy poznawalnych to samo miejsce, co ciało nasze w rozmiarach przyrody.

Jesteśmy ograniczeni w każdym kierunku; ten stan zajmujący środek między dwoma krańcami przejawia się we wszystkich naszych zdolnościach. Zmysły nasze nie chwytają nic krańcowego; zbyt wielki hałas nas ogłusza; zbytnie światło oślepia; zbytnia odległość i zbytnia bliskość przeszkadza wzrokowi, zbytnia rozwlekłość i zwykła zwięzłość mowy zaciemniają ją, zbytnia prawda osłupia nas (znam takich, którzy nie mogą zrozumieć, że jeżeli od zera odejmie się cztery, zostanie zero), pierwsze zasady są dla nas zbyt oczywiste, zbyt wiele rozkoszy nuży, zbyt wiele współdźwięków niemile razi w muzyce. Zbyt wiele dobrodziejstw drażni, chcemy mieć z czego zapłacić dług z nawiązką. Beneficia eo usque laeta sunt, dum videntur exsolvi posse, ubi multum antevenere, pro gratia odium redditur. Nie czujemy ani nadmiernego gorąca, ani nadmiernego zimna. Własności krańcowe szkodzą nam, ale nie są dotkliwe; nie czujemy ich już, cierpimy od nich. Zbyt wczesna młodość i zbyt późna starość upośledzają umysł, toż samo za wiele i za mało nauki [5] [6] [7], słowem, rzeczy krańcowe są dla nas tak, jakby nie istniały, i my nie istniejemy w stosunku do nich: umykają nam albo my im.

Oto nasz prawdziwy stan, oto co nas czyni niezdolnymi i do wiedzy pewnej, i do zupełnej niewiedzy. Żeglujemy po szerokim przestworzu, wciąż niepewni i chwiejni, popychani od jednego do drugiego końca. [356] Czegokolwiek chcielibyście się uczepić, wraz chwieje się to i oddala; a jeśli podążamy za tym, wymyka się, wyślizguje się i wiekuiście ulata. Jest to stan naturalny, najbardziej wszelako przeciwny naszym skłonnościom; pałamy żądzą znalezienia oparcia i ostatecznej podstawy, aby zbudować na niej wieżę wznoszącą się w nieskończoność; ale cały fundament trzaska i ziemia rozwiera się otchłanią.

Nie szukajmy tedy pewności i stałości. Rozum zawsze pada ofiarą pozorów, nic nie zdoła ustalić skończoności między dwiema nieskończonościami, które obejmują ją i umykają jej.

Skoro to dobrze zrozumiemy, sądzę, iż będziemy trwali spokojnie, każdy w tym stanie, w jakim natura go pomieściła. Skoro ten pośrodek, który nam przypadł w udziale, zawsze odległy jest od krańców, cóż znaczy, że człowiek będzie miał nieco więcej zrozumienia rzeczy? Jeśli je ma, widzi świat z nieco bardziej wysoka; ale czyż nie jest zawsze nieskończenie odległy od krańca i czyż trwanie naszego życia nie jest jednako oddalone od wieczności, niechby i trwało dziesięć lat dłużej?

W perspektywie tych nieskończoności wszystkie skończoności są równe, nie widzę tedy, czemu raczej czepiać się tej niż innej. Samo porównanie między nami a skończonością sprawia nam przykrość.

Gdyby człowiek zaczął od zgłębiania siebie, spostrzegłby, jak bardzo jest niezdolny przejść tę granicę. W jaki sposób część mogłaby poznać całość? – Będzie może dążył do poznania bodaj tych części, do których jest w jakimś stosunku? – Ależ cząstki świata tak się łączą i zazębiają wzajem, iż wydaje mi się niemożliwe poznać jedną bez drugiej i bez wszystkiego…

Człowiek na przykład jest w jakimś stosunku do wszystkiego, co zna. Potrzebuje miejsca, aby go pomieściło, czasu do trwania, ruchu do życia, żywiołów, aby go utworzyły, ciepła i pokarmów dla odżywiania, powietrza do oddychania; widzi światło, czuje ciała; słowem, wszystko wchodzi z nim w związek. Aby zatem znać człowieka, trzeba wiedzieć, skąd pochodzi, iż potrzebuje powietrza, aby istnieć; aby zaś znać powietrze, trzeba wiedzieć, na czym polega jego związek z życiem człowieka itd. [359] Płomień nie może istnieć bez powietrza, zatem aby znać jedno, trzeba znać drugie.

Ponieważ tedy wszystkie rzeczy są następstwem i przyczyną, doznają i udzielają pomocy, pośredniczą i korzystają z pośrednictwa i wszystkie łączą się naturalnym i tajemnym węzłem, który łączy najbardziej odległe i różne części, uważam za niemożliwe znać części nie znając całości, jak również znać całość nie znając poszczególnych części.

<Wieczność rzeczy sama w sobie lub w Bogu również musi oszałamiać krótkie nasze trwanie. Stałość i niezmienność przyrody, w porównaniu do ustawnej zmiany, jaka w nas zachodzi, musi sprawiać toż samo wrażenie.>

A niemocy naszej w poznaniu rzeczy dopełnia to, iż są one proste same w sobie, my zaś jesteśmy złożeni z dwóch przeciwnych i różnorakich natur, z duszy i ciała. Niepodobna bowiem, aby ta część, która w nas rozumuje, była innej natury niż duchowej; a gdyby ktoś twierdził, że jesteśmy tylko cieleśni, to by nas odsunęło o wiele bardziej od poznania rzeczy, ile że nie ma nic bardziej niepojętego, niż rzec, że materia zna siebie samą; niepodobna nam pojąć, w jaki sposób ona mogłaby się pojąć[8].

Tak więc jeśli jesteśmy po prostu materią, nie możemy zgoła nic poznać; jeśli zaś składamy się z ducha i z materii, nie możemy poznać do gruntu rzeczy prostych, [360] cielesnych czy duchowych[9].

Stąd pochodzi, iż prawie wszyscy filozofowie mieszają pojęcia rzeczy i mówią o rzeczach cielesnych duchowo, a o duchowych cieleśnie. Powiadają lekko, że ciała dążą ku dołowi, że ciążą do swego środka, że bronią się przed zniweczeniem, że lękają się próżni, że mają skłonności, sympatie, antypatie: wszystko rzeczy właściwe jedynie duchom. Mówiąc zaś o duchach uważają je jakoby będące w jednym miejscu i przypisują im poruszanie się z jednego miejsca na drugie: rzeczy właściwe jedynie ciałom.

Zamiast odbierać czyste pojęcia tych rzeczy, barwimy je naszymi właściwościami i nasycamy naszą złożoną istotą wszystkie rzeczy proste, które zważamy.

Któż by nie myślał, widząc, jak składamy wszystkie rzeczy z ducha i ciała, że ta mieszanina jest dla nas bardzo łatwa do pojęcia? Jest to wszelako rzecz, którą pojmujemy najmniej. Człowiek jest dla siebie samego najbardziej zadziwiającym przedmiotem w naturze: nie może bowiem pojąć, co to jest ciało, a jeszcze mniej, co to duch, najmniej zaś, w jaki sposób ciało może być spojone z duchem. To jest dlań szczyt trudności, a wszelako to jego własna istota: Modus, quo corporibus adhaerent spirytus, comprehendi ab hominibus non potest, et hoc tamen homo est.

Wreszcie, aby dopełnić dowodu naszej słabości, zakończę tymi dwiema uwagami[10]. (72)

85. [83] Kiedy jesteśmy zbyt młodzi, nie mamy dobrego sądu; zbyt starzy – tak samo. Kiedy się nie zastanawiamy dosyć, kiedy się zastanawiamy nadto, upieramy się, zacietrzewiamy. Jeśli oglądamy swoje dzieło tuż po wykonaniu, jesteśmy jeszcze zbyt uprzedzeni; jeśli w długi czas potem, już go nie czujemy. Tak obrazy widziane z nazbyt daleka i z nazbyt bliska; jest tylko jeden niepodzielny punkt będący właściwym miejscem: inne są za blisko, za daleko, za wysoko lub za nisko. W sztuce malarstwa wyznacza go perspektywa; ale w rzeczach prawdy i moralności kto go wyznaczy? (381)

86. [433] Kiedy wszystko porusza się jednako, na pozór nic się nie porusza: jak na statku. Kiedy wszyscy idą ku zepsuciu, nie znać tego: ten, który się zatrzyma, daje zauważyć wybryki innych, niby punkt stały. (382)

87. [431] Ci, którzy żyją w nierządzie, powiadają tym, którzy żyją w statku, że to oni oddalają się od natury, sami zaś myślą, że idą za nią: tak jak będący na okręcie mniemają, iż ci, którzy są na brzegu, uciekają. Wszyscy mówią podobnie: trzeba mieć stały punkt, aby o tym sądzić. Z portu sądzimy o tych, którzy są na statku; ale gdzie znajdziemy port w zasadach moralnych? (383)

88. [67] Kiedy zważam krótkość mego życia, wchłoniętego w wieczność będącą przed nim i po nim, kiedy zważam małą przestrzeń, którą zajmuję, a nawet którą widzę, utopioną w nieskończonym ogromie przestrzeni, których nie znam i które mnie nie znają, przerażam się i dziwię, iż znajduję się raczej tu niż tam, nie ma bowiem racji, czemu raczej tu niż gdzie indziej, czemu raczej teraz niż wtedy… Kto mnie tu postawił? Na czyj rozkaz i z czyjej woli przeznaczono mi to miejsce i ten czas? … Memoria hospitis unius diei praeterunitis. (205)

89. [49] Czemu moja wiedza jest ograniczona? Mój wzrost? Moje trwanie raczej do stu lat niż do tysiąca? Jaką rację miała natura, aby mi dać to właśnie, aby wybrać tę liczbę raczej niż inną? Toć w nieskończoności liczb nie ma racji wybrać raczej tę niż inną, nic nie przemawia za tą lub ową! (208)

90. [23] Ileż królestw nie wie o naszym istnieniu! (207)

91. [C. 101] Wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni przeraża mnie. (206)


Przypisy:

[1] <bezsilność>

[2] <a w owych żyjątkach – nieskończoną ilość wszechświatów podobnych tym, które właśnie poznał, i wciąż jednakże głębie, bez końca i bez spoczynku. Oto niedoskonałe wyobrażenie prawdy rzeczy, które powinno obudzić w każdym, kto je rozważy, należy szacunek dla natury oraz taką prawie, jak należałoby mieć, wzgardę dla siebie samego.>

[3] <Spośród tych dwóch nieskończoności przyrody, wielkości i małości, łatwiej człowiekowi pojąć nieskończoności wielkości.>

[4]* <Jednakże, nie tylko nie wystarczy rozprawiać o tym po prostu, nie dowodząc i nie badając, lecz nadto niemożliwą jest rzeczą to uczynić, albowiem nieskończona mnogość rzeczy tak dalece jest nam niewiadoma, że wszystko, co możemy wyrazić słowami lub myślami, jest jeno niedostrzegalną cząstką…Widzimy na pierwszy rzut oka, że ilość twierdzeń samej tylko arytmetyki jest nieskończenie wielka, a to samo dotyczy każdej nauki.>

[5] [23, 439] Dwie nieskończoności, środek. – Kiedy się czyta za szybko lub za wolno, nic się nie rozumie. (69)

[6] [23] Zanadto i za mało wina; nie dacie mu dosyć, nie może znaleźć prawdy; dacie mu za wiele, toż samo. (71)

[7] [110] <Natura nie [może ustanowić się w tym, co krańcowe]. Natura pomieściła nas tak dobrze pośrodku, iż jeżeli zmieniamy położenie jednej strony wagi, zmieniamy i drugą: Ja robimy, zua trechei. To budzi we mnie domysł, że istnieją w naszej głowie sprężyny tak rozmieszczone, iż kto dotknie jednej, dotyka i przeciwnej.> (70)

[8] <Niemocy naszej dopełnia prostota rzeczy, będąca przeciwieństwem naszego stanu: podwójnego i złożonego. Niedorzecznością byłoby zaprzeczyć. Jest bowiem rzeczą równie niezbożną, jak niedorzeczną przeczyć, że człowiek składa się z dwóch części różnej natury: z duszy i ciała. To właśnie sprawia, że nie możemy poznać wszystkich rzeczy. Może ktoś przeczyć tej złożoności, może twierdzić, że jesteśmy tylko cieleśni, ale materia nie jest chyba zdolna poznać materii. Nic bardziej nieprawdopodobnego. Pojmijmy więc, że to właśnie pomieszanie ducha i błota stanowi dysproporcję człowieka.>

[9] <Jakże bowiem moglibyśmy doskonale poznać materię, jeśli narzędzie naszego poznania jest po części duchowe, jakże moglibyśmy poznać substancje duchowe, mając ciało, które nam ciąży i ciągnie ku ziemi?>

[10] <Oto niektóre przyczyny, dla których człowiek jest tak niezdolny do poznania natury: ona jest dwojako nieskończona, on jest skończony i ograniczony. Ona trwa i wiecznie zachowuje swoje istnienie, on jest przemijający i śmiertelny. Rzeczy poszczególne ustawicznie psują się i zmieniają, on widzi je tylko przelotnie. Mają przyczynę i cel; on nie pojmuje ani jednego, ani drugiego. Są proste, on zaś jest złożony z dwóch różnych natur. Aby wreszcie dopełnić dowodu naszej słabości, zakończę tymi rozważaniami nad stanem naszej natury.>


Pobierz tekst w PDF.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Miejsce człowieka w naturze.Dwie nieskończoności”. — Już w samym ujęciu kwestii można zauważyć charakterystyczne podejście.Autor postrzega miejsce człowieka pośród wielkości nieskończenie małych względem nieskończenie dużych zgodnie z własnym sugestywnym odczuciem i wyobrażeniem (na miarę możliwości).Obecnie nasza wiedza pozwala trochę skorygować to podejście.Istotne są procesy, w tym procesy przemian energii których specyficznym wyrazem mogą być procesy wymiany informacji.Gdy nie starcza możliwości obserwacyjnych należy skorzystać z logiki dla określenia tego co nas otacza.Jako przykład może posłużyć stwierdzenie że tym, z czego mogłoby powstać wszystko co istnieje poniewż nie należy do niego jest “nic”.Co oznacza że Wszechświat nie mógł powstać z czegoś czego nie ma lecz musi istnieć bez swojego początku i zakończenia.A więc procesy przemian których sami (w ograniczonym zakresie) doświadczamy muszą istnieć (z konieczności) łącznie z cechami które również (z konieczności) muszą być takie a nie inne.“Powstanie czegoś” z tego co już istnieje jest tym przekształcaniem się.“Miejsce człowieka w naturze” najbardziej poznajemy po tym że będąc niejako złożeniem różnych form informacji (i przez nie dokonujemy subiektywnych wyborów) są one ściśle powiązane z materią a więc cechami Wszechświata na które już nie mamy wpływu.Trzeba z szacunkiem odnieść się do spostrzegawczości i rozwagi zawartej w przemyśleniach autora jednak nic nie powstrzyma następców od poszerzania świadomości poprzedników.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy