Źródło: Myśli, przeł. Tadeusz Boy-Żeleński, Warszawa: Instytut Wydawniczy Pax 1996, s. 75–78.
- Naturą miłości własnej i naszego ludzkiego ja jest miłować tylko siebie i cenić tylko siebie. Ale co pocznie? Nie może przeszkodzić, aby ten przedmiot, który tak kocha, nie był pełen przywar i braków; chce być wielki, widzi się małym; chce być szczęśliwy, widzi się nędznym; chce być doskonały, widzi się pełnym niedoskonałości; chce być przedmiotem miłości i szacunku ludzi, a widzi, iż przywary jego zasługują jeno na wstręt i wzgardę. Ten kłopot, w którym się znajduje, rodzi w nim najbardziej niesprawiedliwą i zbrodniczą namiętność, jaką sobie można wyobrazić: człowiek nabiera śmiertelnej nienawiści do tej prawdy, która mu przygania i która przekonywa go o jego brakach. Pragnąłby ją unicestwić; nie mogąc zaś zniweczyć jej samej w sobie, niweczy ją, ile może, w swej świadomości i w świadomości drugich; to znaczy dokłada wszelkich starań, aby zasłaniać swoje przywary i drugim, i sobie, nie może ścierpieć, aby mu je pokazywano lub je widziano.
Jest to bez wątpienia wielkie zło być pełnym przywar, ale jeszcze większe zło jest być ich pełnym i nie chcieć ich uznać, to znaczy dodawać do nich jeszcze błąd dobrowolnego złudzenia. Nie chcemy, aby inni nas oszukiwali, nie uważamy za godziwe, aby żądali od nas więcej szacunku, niż na to zasługują; również tedy nie jest sprawiedliwe, abyśmy ich oszukiwali i kazali się szanować więcej, niż na to zasługujemy. […]
Są rozmaite stopnie tego wstrętu do prawdy; ale można rzec, iż znajduje się on u wszystkich w jakimś stopniu, jako nieodłączny od miłości własnej. Ta niewczesna drażliwość jest przyczyną, iż człowiek zmuszony przyganiać drugiemu szuka tylu omówieni i złagodzeń, aby go nie urazić. Musi pomniejszyć nasze błędy, udawać, że je usprawiedliwia, wplatać pochwały i zapewnienia sympatii i szacunku. A i tak lekarstwo pozostaje gorzkie dla miłości własnej. Zażywa go ona najmniej, jak może, i zawsze ze wstrętem, a często nawet z ukrytym żalem do tych, którzy je podają.
Zdarza się stąd, iż jeśli ktoś ma interes w naszej przyjaźni, uchyla się od przysługi, o której wie, że nam jest niemiła; raczy nas wedle naszego smaku. Nienawidzimy prawdy, więc nam ją kryją; pragniemy, by nam schlebiano, schlebiają nam; chcemy, aby nas oszukiwano, oszukują nas.
Stąd pochodzi, że każdy szczebel powodzenia, na który wznosimy się w świecie, oddala nas jeszcze od prawdy, gdyż ludzie bardziej się boją zranić tych, których życzliwość jest korzystniejsza, a niechęć groźniejsza. […]
Tak więc życie ludzkie jest jeno nieustanną złudą; ludzie oszukują się wzajem i karmią pochlebstwami. Nikt w naszej przytomności nie mówi o nas tak, jak poza oczami. Związki ludzi opierają się jedynie na tym wzajemnym oszukaństwie; niewiele ostałoby się z przyjaźni, gdyby każdy wiedział, co przyjaciel mówi o nim, kiedy go nie ma, mimo że mówi wówczas szczerze i beznamiętnie.
Człowiek jest tedy jeno maską, jeno kłamstwem i obłudą; i w sobie, i wobec drugich.
Ilustracja: Elena Veres, freepik.com (licencja)
Pobierz tekst w PDF:
Prowadzenie portalu filozofuj.eu – finansowanie
Projekt dofinansowany ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach Programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki II”.
Ps. Drogi Błażeju! Więcej optymizmu, pozytywizmu, chrześcijaństwa /w wersji katolickiej/ i jej myśli…
Naprawdę na pewno realnie!
Bo jest:
Jezus Chrystus!
Adonaj!
Marana tha!
Roku Pańskiego 2025
Drogi Przyjacielu,
Twoje wezwanie do optymizmu jest niczym rada dla tonącego, by radośnie machał rękami. Wiem, że prawda bywa gorzka, a człowiek woli słodkie iluzje, lecz czyż nie lepiej budować wiarę na rozsądku niż na pustych uniesieniach?
Chrystus, którego wyznajesz, nie głosił łatwego pocieszenia, lecz trudną drogę prawdy i ofiary. Nie obiecywał świata pełnego uśmiechów, lecz krzyż, który trzeba dźwigać. Jeśli więc chcesz prawdziwie myśleć po katolicku, to nie uciekaj w optymizm bez pokrycia – przyjmij raczej rzeczywistość taką, jaka jest, i szukaj w niej Bożej mądrości, a nie jedynie pociechy.
Zatem więcej rozumu, więcej pokory wobec prawdy, mniej łatwych haseł. A wtedy – być może – rzeczywiście naprawdę na pewno realnie.
Twój oddany wątpiący,
Błażej Pascal