Jego kompozycje takie jak „The Viola In My Life”, gdzie w niezwykle powściągliwy sposób robi się użytek z orkiestry, zaskakująco melodyjna „Samoa” czy „Madame Press Died Last Week At Ninety” legitymująca się charakterystycznym, uporczywie powracającym motywem, a także utwory inspirowane malarstwem Willema De Kooninga i Philipa Gustona pozostawiają po sobie wrażenie obcowania z czymś, czego nie można powtórzyć. Przychodzą mi również na myśl jako pierwsze, gdy zadaję sobie pytanie o najbardziej adekwatną ścieżkę dźwiękową do tej dziwnej mieszaniny zła, tryumfu i przypadku, którą zwykło się określać mianem „najkrótszego stulecia”. Przy okazji jednak Feldman zrobił coś jeszcze, coś, czego nikt rozsądny nie powinien wymagać od kompozytora: za pomocą zapisu innego niż nutowy powiedział coś naprawdę intrygującego. Zdając relację ze swojego życia w Nowym Jorku, pisał:
Mój nauczyciel Stefan Wolpe był marksistą i uważał, że moja muzyka jest zbyt abstrakcyjna. Jego studio mieściło się na prawdziwie proletariackiej ulicy […]. Z wysokości drugiego piętra patrzyliśmy przez okno, gdy zapytał mnie: „A co z człowiekiem na ulicy?”. I właśnie w tym momencie przez ulicę przechodził… Jackson Pollock.
Pamiętam, że ta nieprawdopodobna historyjka brzmiała mi w uszach, gdy w Tate Modern zobaczyłem ogromny obraz Pollocka, który swoimi rozmiarami usuwał sąsiednie eksponaty w cień. Całkiem niedaleko zresztą wisiało sobie wspaniałe płótno Turnera przedstawiające statek wpływający do portu i Rothko, któremu Feldman również zadedykował swoją kompozycję, jak zwykle w samotności eksplorujący głębię tylko jednej barwy. W anegdocie Feldmana najbardziej uderzyło mnie to, iż w skondensowany sposób ujawnia fakt, że ubiegły wiek można uznać za konglomerat nie pasujących do siebie elementów, które nie miały prawa razem wystąpić. W świecie przepełnionym od ciężkostrawnych społecznych manifestów Pollock i Feldman, obaj korzystający w swojej twórczości z przypadku, zainteresowani tylko i wyłącznie sztuką, nie mogli się wydarzyć. A jednak.
Błażej Gębura – Doktor filozofii. Zajmuje się filozofią religii, metafilozofią i epistemologią. W wolnych chwilach rąbie drewno i nałogowo czyta powieści szpiegowskie. Hobby: pisanie i kolekcjonowanie płyt jazzowych.
Kolejny felieton z cyklu „Niepotrzebne skreślić” ukaże się za dwa tygodnie.
Skomentuj