Jeden z polskich filozofów, odpowiadając kilka lat temu na pytanie o korzyści dla społeczeństwa płynące z uprawiania filozofii (tak, wiem, to nigdy się nie skończy), stwierdził: „Przede wszystkim, to my działamy w ukryciu…”. Można mieć uzasadnione wątpliwości, czy to prawda, gdyż łatwo wskazać tych akademików (stanowiących rzecz jasna, „najmniejszą mniejszość”), którzy robią wszystko, aby zawsze być na widoku. Jednak trzeba przyznać, że kusząca jest wizja, w której twórcy potężnych systemów metafizycznych to szpiedzy ryzykujący wiele, by zdobyć największe z możliwych sekretów. Czyż nie właśnie to chciał nam tak naprawdę przekazać Karl Jaspers, gdy mówił o „szyfrach transcendencji” albo Gabriel Marcel ze swoją „tajemnicą bytu”? „Nie” – odpowiedzą beznamiętnym głosem znawcy ich twórczości, ucinając temat.
To zrozumiałe, iż niektórym komiczna wyda się myśl, że kontynuatorzy Platona mieliby trudnić się przestawianiem doniczek w oknach, aby przekazać sylwetce w prochowcu oczekiwaną wiadomość. Jednak świat wywiadu co jakiś czas sięga po umysły i umiejętności filozofów, o czym, tak jak w przypadku Johna L. Austina czy też Alfreda J. Ayera, dowiadujemy się oczywiście post factum. Nie ma zresztą nic dziwnego w tym, że ludzie wyszkoleni do analizy najbardziej abstrakcyjnych problemów, identyfikowania i obalania ukrytych założeń, a także konstruowania nienagannych logicznie argumentów odnajdują swoje miejsce w tych instytucjach, w których należy wziąć pod uwagę najmniej prawdopodobne możliwości i przewidywać ruchy przeciwnika z odpowiednim wyprzedzeniem. Warto również zauważyć, że agent funkcjonujący pod przykryciem musi dysponować tzw. legendą, a więc fikcyjną tożsamością i historią „swojego życia”, której preparowanie przecież nie różni się zbytnio od sformułowania rozbudowanego i spójnego eksperymentu myślowego.
Gdy w ramach ćwiczenia intelektualnego popularnym nurtom i orientacjom filozoficznym przydzielimy po jednym z zadań charakterystycznych dla tajnych służb, to otrzymamy zaskakujący obraz. Postmoderniści jak nikt inny potrafią wygenerować szyfr niemożliwy do złamania, zaś analitycy są niezastąpieni jako autorzy drobiazgowych raportów z konkluzją, że trudno ostatecznie rozstrzygnąć, jakie jest rozwiązanie danego problemu. Fenomenologowie z kolei nie mają sobie równych w prowadzeniu obserwacji, a na końcu do akcji przystępuje złożona z pragmatystów grupa uderzeniowa. Rzecz jasna jest to wiedza, którą nie należy się dzielić, a zwłaszcza z osobami do tego nieupoważnionymi. W dzisiejszych czasach niczego i nikogo nie można być pewnym, więc dla zachowania środków ostrożności ten felieton i tak ulegnie samozniszczeniu.
Błażej Gębura – Doktor filozofii. Zajmuje się filozofią religii i metafilozofią. W wolnych chwilach rąbie drewno i nałogowo czyta powieści szpiegowskie. Hobby: pisanie i jazz.
Kolejny felieton z cyklu „Niepotrzebne skreślić” ukaże się za dwa tygodnie.
Skomentuj