Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 2 (26), s. 26–27. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Choć pewne antycypacje dowodu ontologicznego można odnaleźć już w filozofii starożytnej (choćby w pismach Platona), to w wyraźny sposób sformułował go dopiero Św. Anzelm z Canterbury, włoski benedyktyn żyjący na przełomie XI i XII wieku. Anzelm poszukiwał unum argumentum, a więc jednego argumentu, który wystarczyłby do wykazania, że Bóg istnieje, bez odwoływania się do objawienia. Rozumowanie, które zaproponował w drugim rozdziale traktatu Proslogion, jest genialne w swojej prostocie i wychodzi jedynie od treści pojęcia Boga. Bóg rozumiany jest przez Anzelma jako to, ponad co nic większego nie może być pomyślane. Mówiąc o wielkości, Anzelm nie ma na myśli żadnej fizycznej cechy, lecz metafizyczną doskonałość. Chodzi mu więc o taki byt, od którego nie można pomyśleć sobie nic doskonalszego. Tak rozumiany Bóg istnieje przynajmniej w intelekcie. Istnienie w rzeczywistości jest jednak czymś doskonalszym niż istnienie tylko w intelekcie. Jeśli tak, to można pomyśleć, że Bóg istnieje również poza umysłem, a więc istnieje w rzeczywistości. Wtedy Bóg w intelekcie nie byłby tym, ponad co nic większego nie może być pomyślane, gdyż właśnie pomyśleliśmy o czymś większym. To, ponad co nic większego nie da się pomyśleć, nie może zatem istnieć jedynie w intelekcie, gdyż nie byłoby tym, ponad co nic większego nie da się pomyśleć. Musi zatem istnieć również w rzeczywistości.
Wydaje się, że najskuteczniejszym zarzutem wobec tego rozumowania byłoby wykazanie, że to, ponad co nic większego nie może być pomyślane, nie istnieje nawet w intelekcie. Jednak dwaj słynni oponenci Anzelma sięgnęli po zarzuty innego rodzaju.
Doskonała wyspa
Jeden z pierwszych krytyków dowodu Anzelma, Gaunilon, zauważył, że gdyby Anzelm miał rację, to możliwe byłoby dowodzenie istnienia takich przedmiotów, o których skądinąd wiemy, że nie istnieją. Wystarczy pomyśleć o czymś takim jak doskonała wyspa. Jeśli istnienia doskonałej wyspy możemy dowieść podobnie jak istnienia Boga, to w rozumowaniu przedstawionym przez Anzelma musi kryć się jakiś poważny błąd. Zarzut Gaunilona stanowi paradygmat formułowanych współcześnie tzw. parodii dowodu ontologicznego, a więc rozumowań, które są sformułowane w podobny sposób i prowadzą do wniosku, który trudno przyjąć. Na ogół można jednak kwestionować stopień ich podobieństwa do dowodu Anzelma. Nawet Gaunilon omawia przecież argument na rzecz istnienia przedmiotu fizycznego – doskonałej wyspy, co rodzi podejrzenie, czy jest on faktycznie paralelny względem rozumowania z Proslogionu. Większość parodii dowodu ontologicznego ma zresztą olbrzymią wadę; na ogół nie wskazują one, jaki konkretnie defekt posiada dowód ontologiczny. A bez tego trudno uznać, że projekt Anzelma jest skazany na porażkę.
Najbardziej znaną próbą określenia, jaką wadę posiada to rozumowanie, podjął Immanuel Kant w Krytyce czystego rozumu. Filozof z Królewca twierdził, że błąd dowodu ontologicznego tkwi w przyjęciu, że istnienie jest predykatem, który dodaje coś do pojęcia danej rzeczy. Pogląd Kanta często traktuje się jako decydujący zarzut przeciwko dowodowi ontologicznemu. Warto przy tym podkreślić, że nawet filozofowie opowiadający się za ateizmem, jak np. Graham Oppy czy Nicholas Everitt, wyrażają wątpliwości co do tego, czy Kant ma rację. Po pierwsze, można mieć wątpliwości co do stwierdzenia, że istnienie nie jest predykatem. Po drugie, nawet gdyby dało się niezbicie wykazać, że nie jest, to trudno powiedzieć, w jaki sposób miałoby z tego wynikać, że dowód ontologiczny jest nieskuteczny. Nie jest bowiem oczywiste, że Anzelm zakłada, iż istnienie jest predykatem. Można się również zastanawiać, czy przyjęcie poglądu Kanta nie wymaga przyjęcia zarazem jego idealizmu epistemologicznego, dla którego należałoby podać jakieś niezależne racje. Biorąc te względy pod uwagę, można zaryzykować tezę, że w sprawie poprawności dowodu ontologicznego ostatnie słowo nie należy do Kanta.
Hierarchia doskonałości
Być może zatem słabość dowodu ontologicznego tkwi gdzie indziej? Przenikliwy krytyk Anzelma mógłby wskazywać, że rozumowanie z Proslogionu zakłada istnienie metafizycznej hierarchii doskonałości. Jest to pomysł, który współczesnym filozofom musi kojarzyć się z neoplatońskimi schematami, w których świat składał się z następujących po sobie coraz doskonalszych metafizycznych „pięter”. Zarzutem wobec tezy o hierarchicznej strukturze rzeczywistości jest spostrzeżenie, że nie dysponujemy uniwersalnym, obiektywnym i niezawodnym kryterium, które pozwoliłoby nam porównać jakiekolwiek dwa byty pod względem doskonałości. Jak stwierdza jeden ze współczesnych filozofów: „Jak można porównywać ze sobą windę i mrównika afrykańskiego?”.
Yujin Nagasawa w odpowiedzi na ten zarzut sugeruje, że istnieją przynajmniej dwa modele hierarchii doskonałości. Pierwszy z nich to model liniowy, w którym każdy możliwy byt zajmuje określony szczebel tej samej metafizycznej drabiny, a Bóg, jako byt najdoskonalszy z możliwych, znajduje się na jej szczycie. Byty uszeregowane są od najmniej do najbardziej doskonałego. Drugi zaś określany jest mianem modelu promienistego, w którym każdy rodzaj bytu ma swój odrębny łańcuch hierarchii, ale na końcu każdego z nich jest Bóg. Bóg jest więc doskonalszy od każdego możliwego zwierzęcia, każdej możliwej maszyny i każdego możliwego przedmiotu jakiegokolwiek rodzaju. Można zatem przyjąć, że częsty opór wobec tezy o istnieniu hierarchii doskonałości wynika stąd, że automatycznie łączymy ją z jej liniowym modelem, który wydaje się nam nie do utrzymania. Jednak przyjęcie modelu promienistego pozwala zachować intuicję hierarchiczności bytu i traktować kwestię poprawności dowodu ontologicznego jako wciąż otwartą. Być może współczesne badania nad poprawnością dowodu ontologicznego, mając już właściwie za sobą fazę analiz ściśle logicznych, wkraczają właśnie w etap badań skoncentrowanych na metafizyczno-aksjologicznych aspektach teizmu bytu doskonałego. Nic w tym zresztą dziwnego, bo chyba nie ma w filozofii rozumowania bardziej intrygującego niż unum argumentum.
Błażej Gębura – doktor filozofii. Uczy w jednym z lubelskich liceów. Zajmuje się metafilozofią i filozofią religii. W wolnych chwilach rąbie drewno, czyta powieści szpiegowskie i ogląda filmy o samurajach. Hobby: jazz i naśladowanie głosów innych ludzi.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Małgorzata Uglik
Skomentuj