Źródło: D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej, t. II, przeł. C, Znamierowski, Warszawa: PWN 1963, s. 185–190.
Nie ma rzeczy bardziej zwykłej w filozofii, a nawet w życiu codziennym, niż mówić o walce uczucia i rozumu, dawać pierwszeństwo rozumowi i twierdzić, że ludzie są tylko o tyle cnotliwi, że przystosowują się do tego, co rozum dyktuje. Mówi się, że każda rozumna istota zobowiązana jest regulować swe działania rozumem; i jeśli jakiś inny motyw czy sprężyna działania chce kierować jej postępowaniem, to winna ona przeciwstawić się temu i całkowicie go podporządkować lub co najmniej doprowadzić do zgodności z tą wyższą zasadą. (…) Ażeby wykazać, że błędna jest cała ta filozofia, spróbuję dowieść po pierwsze, że rozum sam nie może nigdy być motywem żadnego aktu woli; a po drugie, że nie może nigdy przeciwstawiać się uczuciu w kierowaniu wolą.
Rozum przejawia swoje działanie na dwa różne sposoby. Wydaje on sądy na podstawie ścisłych dowodów czy też prawdopodobieństwa; w jednym przypadku rozważa oderwane stosunki między naszymi ideami albo te stosunki między rzeczami, o których daje nam informacje jedynie doświadczenie. Myślę, że chyba nie można twierdzić, iżby pierwszy rodzaj rozumowania sam przez się był kiedykolwiek przyczyną jakiegokolwiek działania. Jego właściwą domeną jest świat idej; natomiast wola wprowadza nas zawsze w świat rzeczy realnych; a wobec tego dowód rozumowy i akt woli zdają się być całkowicie dalekie od siebie. Matematyka istotnie jest pożyteczna we wszelkich operacjach mechanicznych, arytmetyka zaś niemal w każdej sztuce i w każdym zawodzie, ale tę funkcję mają one nie same przez się. Mechanika jest sztuką kierowania ruchów ku jakiemuś celowi zamierzonemu; i arytmetyką posługujemy się, ustalając stosunki między liczbami, tylko dlatego, iżbyśmy mogli ustalić liczbowo wpływ i działanie tych ruchów. Kupiec chce znać ogólną sumę swych rachunków z jakąś osobą. Dlaczego? Otóż dlatego, że chciałby wiedzieć, czy suma, którą wyda na pokrycie swego długu i na dostarczenie swych towarów na rynek, będzie wynosiła tyleż, co wszystkie poszczególne towary, wzięte razem. Myślenie abstrakcyjne czy demonstratywne nigdy więc nie wpływa na nasze działania inaczej, niż tylko w ten sposób, iż kieruje naszym sądem o przyczynach i skutkach: to nas prowadzi do drugiego rodzaju działań umysłu.
Jest rzeczą oczywistą, że gdy widzimy, iż jakaś rzecz może spowodować przykrość lub dać przyjemność, to doznajemy związanego z tym uczucia odrazy albo skłonności, i, że to nas skłania, byśmy albo unikali tego, albo chcieli owładnąć tym, co nam daje tę przykrość albo to zadowolenie. Jest również oczywiste, że to wzruszenie nie zatrzymuje się też, lecz skłania nas do tego, iż rozglądamy się na wszystkie strony, i że wskutek tego wzruszenie owo obejmuje wszelkie rzeczy, związane z jego przedmiotem pierwotnym stosunkiem przyczyny i skutku. Tu więc powstaje rozumowanie, którego zadaniem jest ustalić ten stosunek; i zależnie od wyniku tego rozumowania kształtują się nasze działania. Ale w tym przypadku jest oczywiste, że impuls nie pochodzi z rozumu, lecz że nim rozum tylko kieruje. Wstręt czy skłonność w stosunku do danej rzeczy powstaje dlatego, że oczekujemy od niej przykrości albo przyjemności. I emocje te, odrazy czy skłonności, rozciągają się na przyczyny i skutki tej rzeczy, o ile je rozum i doświadczenie wskazuje. Nie może nas w najmniejszej mierze interesować to, że takie a takie rzeczy są przyczynami, a takie inne skutkami, jeżeli zarówno przyczyny, jak skutki są dla nas obojętne. Gdzie rzeczy same przez się nie wywołują w nas żadnych wzruszeń, tam ich powiązanie nie może nigdy dać im żadnego na nas wpływu; i jest jasne, że rozum, wobec tego, iż nie jest niczym innym, niż ustalaniem tego powiązania, nie może być tym, dzięki czemu rzeczy są zdolne wpływać na nas uczuciowo.
Ponieważ rozum sam przez się nie może nigdy wywołać żadnego działania, ani dać początku aktowi woli, przeto wyprowadzam wniosek, że ta władza nie jest również zdolna zapobiec aktowi woli, ani walczyć o przewagę z jakimś uczuciem czy wzruszeniem. Ten wniosek wypływa w sposób konieczny. Jest niemożliwe, iżby rozum zapobiegał aktowi woli inaczej, niż przez to, że będzie dawał impuls w przeciwnym kierunku naszemu uczuciu; gdyby ten impuls działał sam, to byłby zdolny wywołać akt woli. Żadna inna rzecz, poza impulsem przeciwnym, nie może przeciwstawić się impulsowi woli ani opóźnić jego działania; i gdyby ten impuls przeciwny powstawał kiedykolwiek z rozumu, to władza ta musiałaby mieć przyrodzony wpływ na wolę i musiałaby być zdolna wywoływać akty woli oraz im zapobiegać. Jeśli natomiast rozum nie ma takiego przyrodzonego wpływu, to jest niemożliwe, iżby mógł stawiać opór jakiemukolwiek czynnikowi, który ma taką moc sprawczą, albo żeby mógł trzymać choć na chwilę w zawieszeniu świadomość. Tak więc okazuje się, że czynnik, który przeciwstawia się naszemu uczuciu, nie może być tożsamy z rozumem i otrzymuje to miano tylko w jakimś sensie niewłaściwym. Nie mówimy językiem ścisłym i filozoficznym, mówiąc o walce uczucia i rozumu. Rozum jest i winien być tylko niewolnikiem uczuć i nie może mieć nigdy roszczenia do innej funkcji, niż do tego, żeby uczuciom służyć posłusznie. (…)
Nic nie może być przeciwne prawdzie czy rozumowi, co nie pozostaje w żadnym do niego stosunku; a pozostają w takim stosunku tylko sądy naszego rozumu. Stąd musi wynikać, że uczucia mogą być sprzeczne z rozumem tylko o tyle, o ile im towarzyszy jakiś sąd czy jakieś mniemanie. Zgodnie z tą zasadą, która jest oczywista i naturalna, jakieś uczucie można nazwać nierozumnym tylko w dwóch znaczeniach. Po pierwsze, gdy uczucie takie, jak nadzieja czy obawa, smutek czy radość, rozpacz czy poczucie pewności, jest oparte na założeniu, że istnieją przedmioty, które w rzeczywistości nie istnieją. Po drugie, gdy realizując jakieś uczucie w działaniu, dobieramy środki, niewystarczające do wyznaczonego celu, i gdy łudzimy się w naszym sądzie o przyczynach i skutkach. Gdzie uczucie nie jest oparte na fałszywych założeniach, ani też nie dobiera środków, niewystarczających do celu, tam rozum nie może go ani usprawiedliwić, ani potępić. Nie jest sprzeczne z rozumem przekładać zniszczenie całego świata nad zadrapanie mojego palca. I nie jest dla mnie sprzeczne z rozumem, że wybiorę moją całkowitą ruinę, ażeby zapobiec drobnej przykrości jakiegoś Indianina czy osoby całkiem mi nieznanej. I równie niesprzeczne jest z rozumem przekładać nawet moje własne wyraźnie mniejsze dobro nad moje większe i gorzeć większym uczuciem dla pierwszego niż dla drugiego. (…) Krótko mówiąc, uczuciu musi towarzyszyć jakiś sąd fałszywy, ażeby było ono nierozumne; i nawet wówczas, właściwie mówiąc, nie uczucie jest nierozumne, lecz sąd.
Oczywiste są stąd konsekwencje. Skoro uczucia nie można nigdy w żadnym znaczeniu nazwać nierozumnym, wyjąwszy, gdy jest oparte na fałszywym założeniu i gdy wybiera środek niewystarczający do wyznaczonego celu, przeto jest niemożliwe, iżby rozum i uczucie kiedykolwiek przeciwstawiały się sobie i żeby spierały się o władzę nad wolą i działaniami. Z chwilą, gdy spostrzegamy, że fałszywe jest jakieś założenie, albo że nie wystarczający jest jakiś środek, nasze uczucia ustępują przed rozumem naszym bez żadnej opozycji.
Pobierz tekst w PDF:
Grafika: Wikimedia Commons
Prowadzenie portalu filozofuj.eu – finansowanie
Projekt dofinansowany ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach Programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki II”.
Skomentuj