Magdalena Ochwat: Jak rozumie Pani Profesor „ekologiczną korektę nauk humanistycznych”? W jaki sposób może ona dotyczyć również szkoły i edukacji humanistycznej?
Ewa Bińczyk: Od kilkunastu lat jako filozofka nauki badam retorykę naukowców zajmujących się stanem środowiska na Ziemi. Po 2010 r. ta retoryka bardzo się zmieniła, stała się bardziej dramatyczna. Chodzi o to, że obecnie destabilizują się całe systemy planetarne [systemy obejmujące całą naszą planetę – przyp. red.], ludzki wpływ na przyrodę i jej destrukcja nabrały wymiaru globalnego. Zmiany są nieodwracalne a uruchomione przez ludzi niszczycielskie procesy bardzo niepokojące. Ochrona środowiska nie jest już kwestią walki o wybrany gatunek – rysia w Polsce czy wilka w jakimś regionie – albo o zachowanie konkretnego ekosystemu np. bioróżnorodnego torfowiska czy wyjątkowego dla Europy lasu, takiego jak Puszcza Białowieska. Skala ludzkiej ingerencji w przyrodę jest kolosalna: hydrosfera, atmosfera, biosfera i litosfera znajdują się na krawędzi równowagi. W dużej mierze odpowiada za to przemysłowe rolnictwo, stosowanie nawozów sztucznych, niszczenie żyznych gleb, hodowla zwierząt i polowania, przemysłowe połowy ryb, industrializacja, konsumpcja i to, że nie liczymy się z granicami planetarnymi – wypornością Ziemi. Mamy cały katalog potwornych grzechów na sumieniu. Zbiorowe zachowania ludzkości są skrajnie nieracjonalne i nieodpowiedzialne.
To nasz niewygodny punkt wyjścia i właśnie dlatego badaczki oraz eksperci z różnych dziedzin nawołują do skorygowania całego naszego myślenia oraz praktyk. Najważniejsze, by szybko zekologizować politykę i gospodarkę (na to, by rozpoczynać od edukacji i kultury jest już za późno, choć jest to oczywiście system naczyń połączonych). Właśnie temu służą projekty podatków paliwowych, dekarbonizacja i Zielony Ład; nowa polityka wystudzania wzrostu, nowe priorytety myślenia o transporcie, ogrzewaniu, produkcji, pozyskiwaniu energii, codziennych praktykach.
Trzeba ekologizować ludzką wyobraźnię, a nawet marzenia. Do tego jest nam potrzebna korekta nauk humanistycznych. Na przykład kulturoznawcy obmyślają dziś cały arsenał masowego ataku na konsumpcjonizm. Trzeba wymyśleć, jak skończyć z promocją hiperindywidualizmu, którym przesycona jest kultura w bogatych społeczeństwach, takich jak społeczeństwo polskie. Zamiast zachwycania się prywatnymi superjachtami, jetami, kładami czy energożernymi SUV-ami, obecne młode pokolenie powinno już widzieć w tych urządzeniach wyłącznie szkodliwe blachosmrody. Medioznawcy, którzy będą tworzyli reklamy w XXI w., muszą być na tyle wrażliwi ekologicznie, by wiele razy się zastanowić, zanim dopuszczą takie reklamy jak „podróż do zrównoważonego hamburgera” albo „ekologiczne wakacje all inclusive w ciepłych krajach”. Zmiana ludzkiego podejścia do przyrody jest konieczna, jeśli ludzkość ma przetrwać – tak bardzo szkodzimy już planecie. Bardzo wiele elementów tzw. zdrowego rozsądku trzeba przebudować. Do tego konieczny jest nowy słownik, ambicja intelektualna, otwarta wyobraźnia, odwaga, a także upór. Potrzebujemy wdrożyć to w nowe sposoby pisania poezji, muzyki, tworzenia literatury czy kreowania popkuktury. Mam nadzieję, że następne pokolenie uzna już konsumpcjonizm albo pogoń za wzrostem PKB za moralny skandal i wstydliwą przeszłość. Właśnie do tego potrzebna jest ekologiczna korekta gospodarki, polityki, nauki i akademii, a w dalszym planie szkoły i edukacji.
A może w szkole powinny zagościć inne, nowe perspektywy, inne pozytywne koncepty, dające nadzieję: symbiocen, chtulucen, ekozoik? Wydaje się, że młodzi ludzie szczególnie silnie potrzebują perspektywy pozytywnej, zachęcającej do działania, do sprawczości.
W pełni się zgadzam. Jedną z takich obiecujących perspektyw oferuje solarpunk. Może on okazać się bardzo atrakcyjny dla młodego pokolenia. W A Solarpunk Manifesto czytamy m.in., że jest to nurt, który łączy ze sobą to, co ekologiczne, z tym, co piękne i dobrze zaprojektowane. To dystopia w czasach, w których potrzebujemy rozwiązań, a nie kolejnych ostrzeżeń. Autorzy manifestu piszą: „Jesteśmy solarpunkami, ponieważ odebrano nam optymizm i chcemy go przywrócić”. Czy to nie jest piękne? Chodzi o entuzjazm tworzenia postkapitalistycznego, antykorporacyjnego świata dobrobytu, o kreatywne technologie, improwizowane w warunkach ograniczonych zasobów. W manifeście znajdziemy hasła samowystarczalności, życia w zgodzie z ograniczeniami natury, kreatywnego ponownego wykorzystywania zasobów, postawienia na lokalne sieci energetyki odnawialnej. Dla ludzi tworzących solarpunk „science fiction nie jest rozrywką, ale rodzajem aktywizmu”. Bardzo mi się to podoba, uważam to za obiecujące.
Proszę sobie wyobrazić, że powstaje słownik Nowe słowa na nowe czasy. Jedno z haseł do słownika już Pani Profesor zaproponowała; jest nim: „ekowerwa”. Jakie słowa wykreśliłaby Pani Profesor z dotychczasowego środowiskowego języka polskiego czy europejskiego, a jakie słowa, frazy powinniśmy zacząć promować, jakich używać, wokół jakich budować nowe znaczenia i nowe narracje? Moim ulubionym jest „kolektyw” i „symbiocen”, a do wykreślenia proponuję „zmianę klimatyczną” lub „ocieplenie klimatu”, dające złudzenie czegoś pozytywnego, nad czym panujemy. A Pani Profesor jakie słowa/zwroty zaproponowałaby?
W 2020 r. w projekcie Ex-centrum Fundacji Olgi Tokarczuk i Wrocławskiego Domu Literatury zaproponowałam pojęcie ekowerwy (czy też ekoanimuszu). Chodziło o kompleks głębokich prośrodowiskowych społeczno-kulturowych zmian dotyczących samej logiki i fundamentów gospodarowania na Ziemi zgodnie z zasadami wystudzania zasobożerności i emisyjności.
Ekowerwa to promocja kultury biorównowagi, społeczeństwa dobrobytu (prosperity), czasu wolnego i gospodarki wytwarzania (work) gwarantujących psychologiczne odczucie przepływu (flow) – stanu skupienia a zarazem całkowitego zrelaksowania. Budowanie społeczeństwa kreatywności i postpracy wymaga jednak stopniowej rezygnacji z wyścigu gospodarek bogatej Północy za niekończącym się wzrostem PKB. Chodzi o to, że dotychczasowy zdrowy rozsądek ekonomii musi zostać przebudowany. Tu właśnie pojawia się potrzeba bolesnej rezygnacji z wielu szkodliwych urojeń.
Moja nowa książka zawiera indeks pojęć, który równocześnie jest właśnie takim alternatywnym słownikiem ekonomii. Jest tam ponad 110 haseł. Nie wszystkie są pozytywne. Ale moje ulubione (bo podtrzymujące nadzieję i otwierające nam oczy na śmiałe alternatywy) to „dobrobyt zamiast wzrostu” i „dewzrost”, „metabolizm planetarny”, „odporne gospodarki”, „planetarna odpowiedzialność”, „postpraca”, „przepływ” (flow), „bezwarunkowe usługi podstawowe” i „bezwarunkowy dochód podstawowy”, „blokowanie akumulacji bogactwa”, „dywestycje od paliw kopalnych”, „ekonomia obwarzanka”, „emisje luksusowe”, „pracownicy pierwszej linii” (essential workers), „klimatyczny plan Marshalla”, „demontaż przestrzelenia konsumpcyjnego” (overconsumption), „społeczne punkty przełomowe” (social tipping point), „symbiocen” i „kultura umiaru”, „sygnaliści katastrofy” i „uniwersytet jako szkoła surwiwalu”, „wspólnota niezgody”, „wyobraźnia antycypacyjna” i „zarządzanie bez wzrostu”. Wokół każdego z tych wyrażeń powstają artykuły i ciekawe badania. Trzeba się im przyglądać z uwagą.
Czy geologowie podjęli już formalną decyzję dotyczącą epoki człowieka – antropocenu?
Przypomnę, że stratygrafowie od 15 lat poszukują bezspornego dowodu stratygraficznego (znacznik globalny, tzw. „złoty kolec”) wskazującego początki nowej epoki geologicznej, jaką miałby być antropocen. Rolę tego znacznika miały pełnić osady z Crawford Lake niedaleko Toronto w Kanadzie, zawierające pluton z testów bomby wodorowej, wskazujące, że antropocen rozpoczął się w 1952 r.
5 marca tego roku „New York Times” podał, że Subcommission on Quaternary Stratigraphy [Podkomisja ds. Stratygrafii Czwartorzędowej] (12 głosami przeciwko 4) opowiedziała się przeciwko formalnej akceptacji nowej epoki geologicznej, jaką miał być antropocen. Jednak sprawa wciąż wydaje się otwarta. Przewodniczący tej właśnie komisji wraz ze swoim zastępcą, Jan Zalasiewicz i Martin Head poprosili bowiem 6 marca o anulowanie wspomnianego głosowania, kwestionując m.in. uprawnienia do głosowania. Zalasiewicz i Head podkreślają, że nie zdołali zakończyć dyskusji i nie sformułowali oficjalnego stanowiska Podkomisji. Sprawę ma dopiero rozstrzygnąć International Union of Geological Sciences. Bez względu na formalną decyzję stratygrafów, pojęcie antropocenu nabrało niesamowitego rozpędu kulturowego i pełni wiele ról. Wokół niego doszło do unikatowej debaty między wieloma dyscyplinami. Pisałam o niej w książce z 2018 roku, Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu.
Już niedługo ukażą się dwie nowe publikacje Pani Profesor: Uspołecznianie antropocenu i tłumaczenie Postwzrostu Tima Jacksona. Czy można prosić o krótki komentarz do nich? Czego te dwie pozycje będą dotyczyły? Skąd wziął się pomysł na te publikacje?
Właśnie w serii wydawniczej Polityka w kulturze na UMK (którą gorąco polecam!) ukazała się moja nowa książka, Uspołecznianie antropocenu. Ekowerwa i ekologizowanie ekonomii. Piszę w niej o aranżowaniu przetrwania wobec kryzysu środowiskowego, „gramatyce” koncepcji wystudzania wzrostu PKB, ekonomii ekologicznej, odpornych gospodarkach, misji państw wobec dekarbonizacji. Pytam, jak zachować przyszłość, jaka jest misja ekspertów, jak może wyglądać planetarna myśl społeczna w XXI w. W ostatniej części, pt. Ekowerwa i bojkot marazmu, przekonuję, że bez takich ambitnych marzeń po prostu przyszłości nie będzie wcale. Piszę o pandemii jako szansie na demontaż „biznesu jak zwykle”. Pytam też o przyszłość antropocenu w czasach wojny i marazmu.
„Uspołecznianie antropocenu” w mojej najnowszej książce ma kilka sensów. „Drzemka albo sjesta zamiast klimatyzatora” to hasło dość zgrabnie oddające jeden z nich. Chodzi o zmianę pojęciową – swego rodzaju otwarcie wyobraźni na planowane i społecznie akceptowane zmiany społeczne. Pokazuję, że potrzeba do tego odwagi denaturalizacji wielu naszych założeń dotyczących status quo, a także rezygnacji z mnóstwa szkodliwych urojeń. Chodzi o założenia, które blokują możliwość bojkotu marazmu i zaaranżowania przetrwania – wypracowania i wprowadzenia w życie skutecznych reakcji na planetarny kryzys środowiskowy. To już jasne, że kontynuowanie praktyk, które znamy, i „biznesu jak zwykle” (nawet wówczas, gdy chodzi o zielony wzrost czy recykling) jest po prostu przeciwskuteczne. Musimy zrezygnować z urojenia, które głosi, że możliwe jest odłączenie wzrostu PKB od wzrostu energożerności i zasobożerności. Nawet zielone polityki proklimatyczne, takie jak podnoszenie wydajności czy recykling, intensyfikują jedynie ekologiczny i klimatyczny ślad ludzkości. Potrzebujemy zatem konstruktywnej alternatywy wobec tego, co znamy – realistycznego i osadzonego w badaniach empirycznych planu powstrzymania unicestwienia biosfery. Powinien on być sprawiedliwy społecznie i uwzględniać interesy najsłabszych: ludzi i czynników pozaludzkich, gwarantując równowagę i ekobezpieczeństwo.
Uspołecznianie antropocenu wymaga też denaturalizacji status quo. Nasza codzienność i zdrowy rozsądek nie są dane z góry, nieuniknione czy niemodyfikowalne. Rynki definiujące to, co się opłaca i infrastruktury oparte na paliwach kopalnych, które stworzyliśmy, wydają się niesterowalne i niemodyfikowalne. Jednak tak naprawdę są one przecież naszymi wytworami i to my możemy je przeprojektować. Dzięki odnaturalizowaniu rzeczywistość paliw kopalnych i luksusowej konsumpcji najbogatszych okazuje się irracjonalna i po prostu niemoralna. Otwiera to wyobraźnię, ułatwiając dokonywanie ambitnych, powszechnie akceptowanych, planowanych zmian społecznych. Sami przyrodoznawcy i inżynierowie w instytucjach budujących politykę klimatyczną ich nie stworzą. Po prostu brak im kompetencji. Obok niskoemisyjnych technologii, na których ktoś prawdopodobnie zarobi, potrzebujemy też innowacji społecznych, takich jak sjesta wraz ze skróceniem czasu pracy. A także ekspertów nauk humanistycznych, którzy będą potrafili je zaprojektować. Wkład nauk społecznych i humanistyki w łagodzenie skutków planetarnego kryzysu środowiskowego musi być większy. Dekady zdecydowanej dekarbonizacji (rozumianej szeroko, także jako proces społeczno-kulturowy) będą dekadami eksperymentowania uczących się społeczeństw. Nie tylko produkcji aut elektrycznych, paneli fotowoltaicznych czy klimatyzatorów. Eksperymentowanie społeczne i kulturowe utrudni presja klimatycznych stanów wyjątkowych, to nieuniknione. Dlatego uspołecznienia antropocenu, tak jak i dekarbonizacji, nie można już odkładać na później.
Z kolei Tim Jackson to brytyjski ekonomista, badacz zrównoważonego rozwoju, były komisarz Komisji do spraw zrównoważonego rozwoju Wielkiej Brytanii, doradca polityczny i jeden z najbardziej rozpoznawalnych krytyków paradygmatu wzrostu gospodarczego. Z Januszem Grygieńciem przełożyliśmy na polski jego książkę Post Growth. Life after Capitalism. Profesor Jackson napisał też wstęp dla polskiego czytelnika. To już druga jego książka po polsku, obok Dobrobytu bez wzrostu.
Pisząc o postwzroście, Jackson proponuje czytelnikom niezwykły eksperyment myślowy. Chodzi o odwagę wyobrażenia sobie życia po kapitalizmie.. To egzystencjalna podróż w świat bez globalnej pogoni za nieustającym wzrostem PKB. Jest to w pewnym sensie utopia, ale utopia unikatowa, możliwa do zrealizowania, budowana na podstawie najnowszych ekonomicznych ustaleń empirycznych i raportów przyrodoznawców dotyczących powagi współczesnych zagrożeń środowiskowych. Książka Jacksona jest osobista, dobrze napisana, z szacunkiem dla podstawowych założeń ekonomii. Każdy rozdział jest opowieścią o życiu fascynujących bohaterek i bohaterów. Przez pryzmat ich osobistych trudności i pasji autor rozprawia się z kolejnymi szkodliwymi założeniami wzrościzmu – zideologizowanego przekonania, które mówi, że gospodarki muszą i mogą rosnąć w nieskończoność na planecie o skończonych zasobach.
Czym Pani Profesor zajmuje się aktualnie, nad czym pracuje?
W tym semestrze planuję sporo spotkań dotyczących książki, w kwietniu porozmawiam o niej w ramach cyklu Myślowisko w Młynach Rothera w Bydgoszczy, w maju biorę udział w dyskusji Antropocen a literatura na Festiwalu Izabelin w Warszawie, w czerwcu mam spotkanie autorskie połączone z wystawą toruńskiego aktywisty i artysty Arka Pasożyta – autora okładki do książki – w Kopernikańskim Ośrodku Integracji UMK w Toruniu. Będę też mówiła O misji akademii wobec wyzwań antropocenu na XXXII Kolokwiach Psychologicznych na UMK.
W lipcu jestem umówiona na dyskusję poświęconą ekologizowaniu ekonomii podczas Festiwalu Fundacji Olgi Tokarczuk „Góry Literatury”. Chciałabym też odwiedzić niesamowitą Osadę Earth. To żywy eksperyment splatania losów ludzi i innych istot we wspólnocie etycznej w parku Drawskim. Tworzą ją ludzie zatroskani stanem planety i problemem aranżowania przyszłości.
Cieszę się na wszystkie spotkania i żałuję, że nie każde zaproszenie mogę przyjąć. Po prostu nie starcza czasu i sił na wszystko, a ja bardzo lubię swój ogród w lesie, szczególnie od maja do października; wtedy dużo czytam, pracuję w ogrodzie i piszę na tarasie. Ekonomiści dewzrostu proponują, byśmy zamiast spędzania w odległych krajach wakacji all inclusive realizowali staycation [z ang. stay, „zostać” i vacation, „urlop” – przyp. red]. Ja w ramach takich staycation nadrabiam zaległości czytelnicze i łapię oddech do nowego roku akademickiego. Ideę tę gorąco popieram, na pewno wiosną, latem i wczesną jesienią, kiedy w Polsce jest tak pięknie. Ciągle mamy magiczne miejsca wokół siebie, walczmy o ich zachowanie, ile się da.
Anglojęzyczna wersja wywiadu ukaże się w periodyku „Filoteknos” (2024).
Denaturalizacja – tu: problematyzacja; pokazanie, że określone założenia naszego myślenia nie są nieuniknione, ale historycznie przygodne, związanej z wartościami, czasem arbitralne.
Granice planetarne – to parametry gwarantujące stabilność dla życia epoki holocenu, będące zarazem warunkiem przetrwania ludzkości na Ziemi. We wrześniu 2023 r. naukowcy ze Stockholm Resilience Center – powołanego w 2007 r. międzynarodowego renomowanego centrum badawczego zaalarmowali, że ludzkość naruszyła już sześć z dziewięciu tych granic. Granice planetarne dotyczą: 1) kondycji warstwy ozonowej; 2) stopnia zakwaszenia oceanów; 3) zanieczyszczenia atmosferycznego (tzn. ilości związków chemicznych emitowanych do atmosfery, wpływających m.in. na cykle monsunowe); 4) zanieczyszczenia chemicznego (chodzi o wytwarzane przez przemysł środki chemiczne, plastik, nanomateriały, substancje radioaktywne, organizmy GMO); 5) zużycia wody pitnej; 6) zagospodarowania powierzchni lądowych; 7) destabilizacji cykli biogeochemicznych (obiegu azotu i fosforu); 8) zmiany klimatycznej; 9) tempa utraty bioróżnorodności. Tylko trzy pierwsze granice nie zostały jeszcze naruszone. Zob. więcej > tutaj.
Ewa Bińczyk – prof. dr hab., pracuje w Katedrze Filozofii Praktycznej na Wydziale Filozofii i Nauk Społecznych UMK w Toruniu. Zajmuje się współczesną filozofią środowiskową, ekonomią ekologiczną, filozofią nauki, studiami nad nauką i technologią i kontrowersjami w nauce. Członkini Rady Fundacji Greenpeace Polska, Rady Ekspertów Koalicji Klimatycznej i Rady Fundacji Edukacji Klimatycznej. Współpracuje z Fundacją Funduszu Pomocy Studentom (ekoKoalicja na rzecz ekoUczelni). Jest autorką książek m.in.: Uspołecznianie antropocenu. Ekowerwa i ekologizowanie ekonomii (UMK 2023), Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu (PWN 2018). Epoka człowieka w 2019 roku była nominowana do Nagrody im. Długosza, a także wskazana jako jedna z „20 książek do czytania w XXI wieku” (Lista Międzynarodowego Czytania akcji „Polityki” i Teatru Studio, wrzesień 2019).
Magdalena Ochwat – doktorka nauk humanistycznych, adiunktka w Instytucie Polonistyki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, związana z Interdyscyplinarnym Centrum Badań nad Edukacją Humanistyczną UŚ. Jej zainteresowania naukowe koncentrują się na edukacji polonistycznej, wykorzystaniu reportaży literackich w kształceniu humanistycznym oraz społecznej odpowiedzialności lektur szkolnych. Interesuje się wyzwaniami XXI w. takimi jak: globalne kryzysy, migracje czy katastrofa klimatyczno-środowiskowa. Pełni funkcję pełnomocniczki Rektora UŚ ds. współpracy ze szkołami oraz sekretarzuje Radzie ds. kryzysu klimatyczno-środowiskowego UŚ. Za teksty naukowe dotyczące edukacji ekologicznej otrzymała Nagrodę im. prof. Romana Czerneckiego. Niebawem ukaże się jej książka Więcej-niż-tylko-ludzkie lekcje języka polskiego. Edukacja polonistyczna w czasach kryzysu klimatycznego.
Ilustracja: Freepick
Prowadzenie portalu filozofuj.eu – finansowanie
Projekt dofinansowany ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach Programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki II”.
Skomentuj