Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 6 (36), s. 16–18. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
W poszukiwaniu istoty autorytetu
Pojęcie autorytetu często kojarzy się z dyskusjami dotyczącymi osób, które miałyby być autorytetami, w szczególności moralnymi. Jednak z filozoficznego punktu widzenia od pytania „kto jest autorytetem?” bardziej podstawowe jest pytanie „co to jest autorytet?”. To ostatnie przynależy przede wszystkim do logiki stosowanej, epistemologii i prakseologii. Otóż wszędzie tam, gdzie brak bezpośredniego dostępu poznawczego, zdobycie wiedzy jest z konieczności zapośredniczone – zależne od relacji innych, pochodzi „z drugiej ręki”. Ale inni mogą mnie przecież wprowadzać w błąd, zarówno w sposób zamierzony, jak i mimowolny, co uświadamiamy sobie szczególnie wyraźnie od czasu wystąpień tzw. mistrzów podejrzeń. Stąd, dramatyczne nieraz, pytania: czy informacje, które otrzymuję, są prawdziwe? Czy dane mi wskazówki dotyczące sposobu działania prowadzą do realizacji zamierzonego celu? Komu mogę ufać?
Postawy związane z odpowiedziami na to ostatnie pytanie tworzą pewne spektrum. Z jednej jego strony jest postawa całkowitej ufności, dającej wiarę każdej relacji o świecie; z drugiej – całkowitej nieufności, każącej wierzyć jedynie własnym zmysłom i własnemu rozsądkowi. Z powodu rozbieżności pomiędzy różnymi opisami rzeczywistości pierwsza postawa niemal natychmiast prowadzi do sprzeczności; druga – do swoistej samoizolacji w nad wyraz ograniczonej przestrzeni epistemicznej. Pomiędzy tymi skrajnościami sytuuje się natomiast postawa krytycznego poszukiwacza wiedzy wykraczającej poza autopsję, a więc gotowego zaufać tylko osobom spełniającym pewne warunki. Jednak do trafnego określenia tych warunków konieczna jest już refleksja nad autorytetem. Wnikliwą i cenioną analizę tego rodzaju zaproponował polski filozof Józef Maria Bocheński, dzięki temu stając się – rzec można – autorytetem w dziedzinie badania pojęcia autorytetu.
Definicja autorytetu
W teorii Bocheńskiego autorytet jest relacją trójczłonową pomiędzy kimś, kto ma autorytet (podmiotem autorytetu), kimś innym, dla kogo ten pierwszy jest autorytetem (przedmiotem autorytetu), oraz dziedziną, w której ten autorytet dochodzi do głosu. Słysząc pytanie „kto jest twoim autorytetem?”, należy zatem poprosić o doprecyzowanie, o jaką dziedzinę chodzi, chyba że wynika to jednoznacznie z kontekstu. Oprócz typowej sytuacji, w której zarówno podmiotem, jak i przedmiotem autorytetu są jednostki (na przykład mistrz i uczeń), możliwe są też sytuacje, w których podmiotem lub przedmiotem autorytetu są zbiorowości. Ogólna charakterystyka autorytetu, sformułowana w pierwszej osobie, wyglądałaby na gruncie teorii Bocheńskiego następująco: Ktoś jest dla mnie autorytetem w pewnej dziedzinie dokładnie wtedy, gdy uznaję w zasadzie wszystko, co mi podaje do wiadomości, a co należy do tej dziedziny. Dzieje się tak wtedy, gdy po pierwsze, uważam, że zna się on na rzeczy, a po drugie, że nie kłamie. Zauważmy, że definicja ta ma charakter czysto opisowy, ujawniając „mechanizm” działania autorytetu. Jeżeli więc traktuję poważnie, dajmy na to, horoskop miłosny, wówczas jego twórca („astrolog”) będzie moim autorytetem w tej dziedzinie. Kolejnym krokiem w analizie będzie wskazanie kryteriów autorytetu godnego swego miana – „prawdziwego”. Będzie nim ktoś, kto jest słusznie uznawany za autorytet w pewnej dziedzinie, to znaczy rzeczywiście odznaczający się kompetencją i prawdomównością. Jeśliby co najmniej jeden z tych warunków nie był spełniony, mielibyśmy do czynienia z autorytetem fałszywym. W ten sposób powracamy do przywołanego na wstępie przykazania 10.1.1, w którym widoczna jest, z jednej strony, ostrożność nakazująca krytycyzm w uznawaniu autorytetów, ale też nadzieja, że prawdziwe autorytety istnieją i dają się odnaleźć. Jednak dla osoby niebędącej ekspertem w danej dziedzinie to ostatnie może się okazać czymś niezwykle trudnym.
Zabobony związane z autorytetem
W swoim słowniku Sto zabobonów Bocheński polemizuje z trzema poglądami dotyczącymi różnych aspektów funkcjonowania autorytetów.
Pierwszy z tych poglądów wiąże się z rzekomą opozycją autorytet – racjonalność. By go scharakteryzować, powróćmy do zasygnalizowanej wyżej postawy konsekwentnego przeciwnika autorytetów. Współcześnie autorytety budzą pewien sceptycyzm, a niekiedy także chęć uwolnienia się od nich. Sprzeciw wobec autorytetów to w dużej mierze obawa (niekiedy niestety uzasadniona), że ktoś może narzucić nam fałszywy obraz rzeczywistości lub podpowiedzieć niewłaściwy sposób działania. Tym, co budzi jednak wątpliwość, jest racjonalność negacji wszelkich autorytetów. Zapewne jest ona nieuprawnionym wnioskiem z przesłanki, że niektóre autorytety nie zasługują na posłuch. Stanowisko Bocheńskiego w tej sprawie jest następujące:
Pierwszym zabobonem odnoszącym się do autorytetu jest mniemanie, że autorytet sprzeciwia się rozumowi. W rzeczywistości posłuch autorytetowi jest często postawą nader rozsądną, zgodną z rozumem. […] Co więcej, autorytetu używamy nawet w nauce. Aby się o tym przekonać, wystarczy zwrócić uwagę na obszerne biblioteki stojące w każdym instytucie naukowym.
Aby móc zostać racjonalnie uznanym za autorytet, trzeba spełnić pewne kryteria, co widać aż nazbyt wyraźnie w epoce fake newsów i postprawdy. Takim podstawowym kryterium jest przynależność do instytucji gwarantującej wysokie standardy merytoryczne i etyczne osób wypowiadających się w ich imieniu. Wypowiadający się ex cathedra profesor renomowanej uczelni ma większy tytuł do posłuchu niż uczony amator. Zaufanie do instytucji uniwersytetu niejako przechodzi tutaj na jej wybitnego przedstawiciela. Podobnie jest z przedstawicielami kościołów czy partii politycznych. Trzeba jednak pamiętać, że to, co oferują autorytety, to raczej nie pewność, ale zwiększenie prawdopodobieństwa tego, że dane przekonanie jest prawdziwe bądź dana dyrektywa skuteczna.
Pozostałe dwa zabobony związane są z wykroczeniem poza granicę dziedziny autorytetu, czyli trzeciego członu – obok podmiotu i przedmiotu – Bocheńskiego definicji autorytetu. Warunkiem koniecznym uznania wypowiedzi danego autorytetu jest to, że należy ona do dziedziny jego kompetencji. Co jednak, jeśli autorytet w dziedzinie X wypowiada się na temat z dziedziny Y? Drugi zabobon to przekonanie, że
istnieją autorytety, że tak powiem, powszechne, to jest ludzie, którzy są autorytetami we wszystkich dziedzinach.
Istnienie takiego wszechautorytetu jest oczywiście niemożliwe – wiedza, przynajmniej od czasów nowożytnych, jest tak wyspecjalizowana, że żaden ludzki podmiot, nawet zbiorowy, nie jest w stanie wiedzieć wszystkiego. Jak słusznie zauważa Bocheński, gdy
grono profesorów uniwersyteckich podpisuje zbiorowo manifest polityczny, zakłada się, że czytelnicy będą ich uważali za autorytety w dziedzinie polityki, którymi oni oczywiście nie są, a więc coś w rodzaju uznania autorytetu powszechnego uczonych. Bo ci profesorowie są zapewne autorytetami w dziedzinie rewolucji francuskiej, ceramiki chińskiej albo rachunku prawdopodobieństwa, ale nie w dziedzinie polityki, i nadużywają przez takie oświadczenie swojego autorytetu.
Dodajmy, że tego rodzaju zjawiska wiążą się często z nieformalną hierarchią dyscyplin akademickich – o ile współcześnie humaniści raczej nie wkraczają na terytorium przyrodników, to można się zastanawiać nad występowaniem odwrotnych tendencji.
Ostatni zabobon wiąże się z pewnym istotnym rozróżnieniem dotyczącym dziedziny autorytetu. Otóż dziedziną tą może być albo zbiór zdań, albo zbiór dyrektyw (przepisów czy przykazań). W tym pierwszym wypadku mamy do czynienia z autorytetem epistemicznym (rzeczoznawcy), w drugim – autorytetem deontycznym. Tym ostatnim jest „dla mnie ktoś dokładnie wtedy, kiedy jestem przekonany, że nie mogę osiągnąć celu, do którego dążę, inaczej, niż wykonując jego rozkazy” – pisze Bocheński, dodajmy na marginesie – nie tylko człowiek uniwersytetu, ale też żołnierz, zakonnik i pilot samolotu. Trzeci zabobon to
pomieszanie autorytetu deontycznego (szefa) z autorytetem epistemicznym (znawcy). Wielu ludzi mniema, że kto ma władzę, a więc jest autorytetem deontycznym, jest tym samym autorytetem epistemicznym i może pouczać podwładnych.
Jest to jednak nadużycie, ponieważ dziedziną autorytetu deontycznego są dyrektywy, a nie zdania. Tak więc i w tej sprawie zrozumienie mechanizmu funkcjonowania autorytetu może mieć istotny wymiar praktyczny, wskazując racjonalny stosunek do autorytetu przełożonego.
Cytaty pochodzą z książek Bocheńskiego Podręcznik mądrości tego świata (przykazanie 10.1.1) oraz Sto zabobonów (wszystkie pozostałe).
Filip Kobiela – doktor filozofii, adiunkt w Zakładzie Filozofii AWF w Krakowie, napisał monografię o filozofii czasu Romana Ingardena, jest autorem polskiego przekładu książki Bernarda Suitsa Konik Polny. Gry, życie i utopia.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Małgorzata Oleszkiewicz
Skomentuj