Artykuł Filozofia języka Filozofia w literaturze

Filip Kobiela: Ranny ptaszek w głowę. O Słowniku racjonalnym Hugona Steinhausa

okładka słownik racjonalny Hugo Steinhaus
Słownik racjonalny Hugona Steinhausa to zbiór dowcipnych sugestii znaczeniowych oraz neologizmów ujętych w formie przypominającej słownik. Jest w nim zarówno coś z poezji, filozofii, jak i matematyki. Autor tego dziełka był obdarzonym niezwykłą wrażliwością językową i filozoficznym poczuciem humoru matematykiem (patrz ramka). W jednym z haseł Słownika tak zdefiniował jego czytelnika: „mój wróg za-żarty”. Misterna konstrukcja tych haseł ściśle wiąże się z odmianą komizmu, który wywołują.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 1 (25), s. 46–47. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


W zwyczajnym słowniku hasła zbudowane są tak, że najpierw następuje definiens – wyraz bądź zwrot, który ma być wyjaśniony, a następnie definiendum – wyjaśnienie znaczenia tego wyrazu czy zwrotu (pomiędzy definiendum a definiensem znajduje się jeszcze łącznik definicyjny). Zadaniem definiendum jest podanie znaczenia (a w wypadku wyrazów wieloznacznych – wielu znaczeń) definiensa. Standardowy słownik zdaje zatem sprawę z faktycznych znaczeń danego wyrazu czy zwrotu, podając tak zwane definicje sprawozdawcze. Ze słownika takiego korzystać może osoba, która nie zna znaczenia definiowanego wyrazu i dopiero poznaje je, czytając definiendum. Odwrotnie jest natomiast w wypadku Słownika racjonalnego, np.: „Poczekalnia u dentysty – kolejka zębata”. Tu najpierw następuje „definiendum” (w cudzysłowie, dla odróżnienia od zwykłego definiendum, jako że nie jest to zwykła definicja), następnie znajduje się łącznik definicyjny, którym u Steinhausa jest myślnik, i dopiero na końcu „definiens”. „Definiendum” nie podaje tu żadnego istniejącego znaczenia nazwy „kolejka zębata”, ale sugeruje pewne nowe, nieistniejące znaczenie. Cały dowcip polega na tym, że owo nowe znaczenie wydaje się tak sugestywne, tak uzasadnione brzmieniem „definiensa”, że aż doskonalsze, po prostu bardziej „racjonalne” niż prawdziwe, słownikowe (w standardowym sensie) znaczenie. Tego typu „definicja” przypomina nieco tzw. definicję projektującą, która, inaczej niż definicja sprawozdawcza, postuluje pewne nowe znaczenie. Zazwyczaj definicje projektujące tworzy się w specjalnych sytuacjach, na przykład dla nazwania pewnych właśnie odkrytych zjawisk. W Słowniku racją tworzenia nowej definicji jest wytworzenie efektu, rzec można, filozoficznego. Spójrzmy na chyba najbardziej znane hasło z tego zbioru: „Kula u nogi – Ziemia”.

Harmonia znaczeń

Słownik albo podaje nowe znaczenie jakiegoś zastanego wyrażenia (jak w powyższych przykładach), albo też znaczenie jakiegoś wymyślonego przez Steinhausa neologizmu, wyrażenia w pewien sposób zmodyfikowanego. Modyfikacje te polegają zazwyczaj albo na połączeniu półpauzą dwóch wyrazów: „Przyjaźnienie się z klerem na starość – z‑kleroza”, albo na zróżnicowaniu wielkości liter: „Filozofia wojskowa – MONizm” (co można określić jako „grę liter”).

W tworzeniu nowych znaczeń Słownik wykorzystuje bogactwo konotacji wyrazów, tę ich własność, którą można określić jako „podatność na wieloznaczność”. Zazwyczaj z „definiensa” zostają wyabstrahowane dwa lub trzy znaczenia korespondujące z tylomaż znaczeniami zawartymi w „definiendum”. Owo „definiendum” jest jakby syntezą możliwych znaczeń „definiensa”. Zrozumienie takiego hasła nie zawsze jest łatwą sztuką.

Po pierwsze, jeżeli hasło sugeruje nowe znaczenie już istniejącego wyrażenia, trzeba oczywiście znać jego prawdziwe znaczenie, np.: „Duch, który poniewczasie przypomina architektowi o klatce schodowej – esprit d’escalier” czy „Order dla topologa, który był zawsze po stronie regime’u – Wielka wstęga Möbiusa”. Jeżeli natomiast hasło wskazuje znaczenie neologizmu, trzeba uchwycić jego podobieństwo do jakiegoś istniejącego słowa, np.: „Kogucik, za którego ojciec wszystko załatwia – synek-kura”.

Po drugie, dla uchwycenia komizmu Słownika nierzadko konieczne bywa posiadanie wiedzy umożliwiającej uchwycenie aluzji, jak np. w hasłach: „Fałszywie brzmiąca piosenka o babci – aryjka” czy „Przedwojenne trzydniówki Wacia S. we Lwowie – Banachalia”. Niektóre hasła to kąśliwe aluzje do realiów PRL: „Taki, co się obywa bez wszystkiego – obywatel” czy „Pensja wykładaczy marksizmu – wieczysta renta od Kapitału”.

Po trzecie, zrozumienie danego hasła wymaga uchwycenia związku znaczeń wiążącego „definiens” z „definiendum”. Wydobywanie znaczeń i ich wiązanie dokonuje się w Słowniku na różne sposoby, między innymi wykorzystywane są etymologie pozorne, metonimie, metafory, a także reguły wnioskowania. Zazwyczaj „definiendum” zawiera dwie lub trzy składowe znaczeniowe, które odpowiadają skojarzeniom związanym z „definiensem”, co sprawia, że całe hasło nabiera dużej integralności. „Definiendum” niejako przygotowuje rozbiór treści „definiensa” w taki sposób, aby dokonała się ich synteza, dająca odmienne od oryginalnego znaczenie. W haśle „Kobieta nienasycona – stokrotka” w „definiendum” występuje metafora – kobieta jest jak kwiat, natomiast w „definiensie” występuje stokrotka, która podpada pod pojęcie kwiatu. Kwiat stanowi zatem pierwszą zbieżność znaczeń, ale jest i druga: nienasycenie kojarzy się z wielokrotnością, a stokrotka „zawiera” sto, czyli wiele. Dzięki temu sugerowane znaczenie wydaje się bardzo trafne, stając się przez chwilę bardziej oczywistym niż zwykłe znaczenie. Jak pisze Stanisław Hartman, „Myślą Słownika racjonalnego jest układanie dwuznaczności w ten sposób, żeby sens najbardziej dosłowny wymagał analizy i odkrycia, gdy tymczasem sens umowny wynika od razu z utartych połączeń i zwrotów”. Z uwagi na operowanie w Słowniku wieloznacznościami nasuwa się muzyczna analogia. O ile jednoznacznemu wyrazowi odpowiada jeden ton, to wyrazowi wieloznacznemu odpowiada akord: dwuznacznemu – dwudźwięk, trójznacznemu – trójdźwięk itd. Wedle tej analogii racjonalność słownika to pewna harmonia znaczeń, która nie występuje w języku naturalnym.

Zamknięcie „obwodu znaczeń”

Sama nazwa zbioru – Słownik racjonalny – jest oczywiście także oparta na dwuznaczności. „Racjonalny” układ dawnych słowników polegał na tematycznym układzie materiału związanym z tradycją dzielenia bytów na kategorie. U Steinhausa chodzi jednak o inny aspekt racjonalności – w języku naturalnym związek brzmienia słów i ich znaczenia jest ustalany poprzez arbitralną, „irracjonalną” konwencję – wszak np. po polsku jama to dziura, a po japońsku – góra. Czytelnik Słownika może mieć natomiast wrażenie, że oto podaje się niearbitralną, a więc racjonalną więź, trochę tak jak ma to miejsce w definiowaniu pojęć matematycznych.

Lektura Słownika może rodzić efekt nierzadko surrealistyczny. Sugestywność nowego znaczenia odsłania nieoczywistość zwykłego, a więc generuje pewną odmianę zdziwienia filozoficznego. Niezależnie od tych filozoficznych właściwości większość haseł ma walory humorystyczne. Komizm wywołany lekturą Słownika – zwłaszcza tych haseł, których „definiensy” nie są neologizmami – najlepiej wyjaśnia teoria niespójności. W trakcie lektury „definiendum” konstytuuje się pewne znaczenie, które następnie zostaje skonfrontowane ze standardowym znaczeniem „definiensa”. Kontrast fikcyjnego, ale „racjonalnie” zsyntetyzowanego znaczenia z „irracjonalnością” oryginalnego jest pewnym paradoksem. Trafnie ujmuje to obserwacja Gregory’ego Batesona, wedle której puenta dowcipu (w Słowniku jest nią „definiens”) ujawnia istotność pewnej informacji, która dotychczas pozostawała w tle, lecz nagle stała się pierwszoplanowa. Wtedy następuje zjawisko analogiczne do zamknięcia obwodu elektrycznego (powiedzielibyśmy raczej: zamknięcia „obwodu znaczeń”), czyli wybuch śmiechu. Komizm Słownika wynika też z ironii Steinhausa, dotykającej niekiedy tematów tabu (wątek freudowski) – wiele z nich współcześnie mogłoby zostać odebranych jako niepoprawne politycznie. Niektóre hasła wydają się mieć charakter ponadczasowy: „Oficjalna informacja o komunikacji – kompletny rozkład jazdy kolejowej”, „Ustawa zawsze posłuszna sędziemu – kodeks karny”, a nawet proroczy: „Pierwsza malownicza i pokazowa połowa więzienia – Krym”.

Słownik racjonalny Steinhausa jest oczywiście jego oryginalnym dziełem, ale zabawa w wymyślanie nowych znaczeń słów oraz neologizmów jest zapewne stara jak sam język. Obok Steinhausa warto tutaj wymienić takich autorów jak Leszek Kołakowski („Krzesło – siadło oparciowe jednoosobowe”; „Łapówka – danina usługowa przeciw-ustawowa”) czy mistrz neologizmów Stanisław Lem („Satelita szpiegowski – łypant”; „mikrokomputer śledczy – prokureterek”). To, że mamy takie znakomite tradycje, nie powinno chyba zniechęcać do tworzenia własnych haseł, zwłaszcza jeśli ktoś za Steinhausem uważa, że ranny ptaszek w głowę oznacza po prostu osobę lubiącą rano wstawać.


Filip Kobiela – doktor filozofii, adiunkt w Zakładzie Filozofii AWF w Krakowie, gdzie opowiada bajki, zwłaszcza o koniku polnym i mrówce.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy