Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 6 (30), s. 48–49. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Powiada się nieraz, że w odróżnieniu od dorosłych dzieci nie są świadome swojej śmiertelności. Utrzymywanie ich w takiej beztroskiej niewiedzy i konsekwentne odwracanie ich uwagi od zjawiska śmierci prowadzi do wytworzenia pewnego tabu. Im dłuższa i bardziej radykalna jest izolacja od wiedzy o końcu życia, tym bardziej szokujące może być dla młodego człowieka odkrycie prawdy. Najlepiej chyba ilustruje to biografia księcia Siddharthy, późniejszego Buddy.
Symboliczne spotkania księcia Siddharthy
Jak głoszą przekazy o życiu Buddy, w kilka dni po narodzeniu chłopca jego rodzice otrzymali przepowiednię mówiącą, że zostanie on albo wielkim władcą, albo wielkim nauczycielem duchowym. Ojciec księcia, król Suddhodana, obawiając się tej ostatniej możliwości, a pragnąc wychować syna na swego następcę, w królewskich pałacach odizolował go od świata zewnętrznego. W ten sposób książę został odcięty od wiedzy o starości, chorobie i śmierci, a także religii – o tym, co mogłoby skłonić go do wyboru innej drogi życiowej. Jednak w wieku 29 (sic!) lat Siddhartha opuścił potajemnie pałac, by w ciągu czterech kolejnych wypraw ujrzeć starca, człowieka chorego, rozkładającego się trupa i wreszcie ascetę, który znalazł uwolnienie od cierpienia. Po tych doświadczeniach zrezygnował z luksusów życia w królewskich pałacach, by zostać ascetą poszukującym prawdy.
Z powyższej historii wynika, że podstawowym sposobem poznania zjawiska śmierci jest empiria – obserwowanie śmierci innych ludzi i żywych istot oraz indukcyjne uogólnienie tych obserwacji. Od tej właśnie drogi książę Siddhartha został odcięty, podobnie jak od relacji innych osób. Ale czy wyprawy poza bramy królewskich pałaców były konieczne do uświadomienia sobie skończoności własnego istnienia? Czy możliwe jest niezależne od doświadczenia zewnętrznego, intuicyjne poznanie własnej śmierci, oparte tylko na wglądzie w strukturę
świadomości?
Intuicyjne poznanie śmierci u Maxa Schelera
Przedstawiony wyżej fragment biografii Buddy można potraktować jako przybliżenie pewnej sytuacji idealnej, w której podmiot poznający jest w sposób doskonały odcięty od wszelkich zewnętrznych źródeł wiedzy o zjawisku śmierci. Ponad 2300 lat po śmierci Buddy tego rodzaju eksperyment myślowy rozważał Max Scheler.
Powróćmy zatem do wspomnianego na wstępie hipotetycznego samotnego mieszkańca Ziemi. Nie mógłby on, rzecz jasna, ani dowiedzieć się od kogoś innego o swojej śmiertelności, ani też obserwować umierania i śmierci innych żywych istot. Człowiek taki miałby jednak ciało, trzeba więc dodać, że cieszyłby się doskonałym zdrowiem i młodością, a nawet nie odczuwał zmęczenia, tak by nie miał żadnych danych empirycznych pozwalających mu na przewidzenie swego starzenia się i śmierci. Samo zjawisko zapadania w sen, choć ma pewne znaczenie dla kwestii sposobu istnienia świadomości, co najwyżej sugeruje możliwość zapadnięcia w „wieczny sen”, nie dając jednak pewności własnej śmierci. Jedyną drogą mogącą dać taką pewność owemu człowiekowi pozostawałoby zatem refleksyjne zbadanie struktury świadomości.
Zdaniem Schelera życie odczuwamy między innymi jako pewien zakotwiczony w naszym ciele proces, dany nam w wewnętrznej świadomości. Struktura dowolnej fazy owego procesu życiowego ma trzy wymiary – bezpośrednie bycie teraźniejszym, bycie przeszłym oraz bycie przyszłym, które są skorelowane z trzema rodzajami aktów świadomości – bezpośrednim spostrzeżeniem, przypomnieniem i oczekiwaniem. W toku życia istoty obdarzonej świadomością wciąż zmienia się doświadczenie owych trzech wymiarów czasu. Jak obrazowo ujmuje to Scheler, „dla dziecka teraźniejszość stanowi szeroką i jasną, niezmiernie barwną przestrzeń bytu”, natomiast dla młodzieńca „jego przeżywana przyszłość wygląda jak szeroka, jasna, prowadząca w nieskończoność, jaśniejąca droga”. Ale kolejne przeżycia wciąż powiększają zakres przeszłości, która ponadto coraz silniej oddziałuje na doświadczenie teraźniejszości i przyszłości. Ciągłe powiększanie się zakresu przeżytej przeszłości odbywa się kosztem ciągłego zmniejszania się zakresu przyszłości, a także pewnego zawężenia teraźniejszości; na tym właśnie polega istota starzenia się. W każdym możliwym doświadczeniu naszego życia zawarte jest ukierunkowanie na pewną zmianę – całkowite pochłonięcie tego, co można przeżyć, przez życie już przeżyte, a więc naturalną śmierć. Dogłębna analiza świadomości witalnej pozwala na odkrycie przeżycia ukierunkowania na śmierć, dającego intuicyjną pewność śmierci. Epistemologia śmierci u Schelera jest więc bardzo radykalna: oczywistość śmierci jest koniecznym składnikiem każdego możliwego wewnętrznego doświadczenia życia, a jej niezachwiana pewność jest zupełnie nieporównywalna z jakąkolwiek pewnością dotyczącą przyszłych wydarzeń.
Z rozważań Schelera można więc wnioskować, że aby zdobyć wiedzę o zjawisku śmierci, książę Siddhartha nie musiał opuszczać królewskich pałaców. Wystarczyłoby podjęcie medytacji nad strukturą świadomości, która ujawniłaby nie tylko jego własną śmiertelność, ale wszystkich istot obdarzonych świadomością witalną, a nawet wszystkich istot żywych. Śmierć nie jest bowiem czymś zewnętrznym wobec życia, jakąś przypadkową katastrofą, jak zderzenie ze ścianą, na którą natrafia się w ciemności. Jak pisze Scheler: „granica, jaką śmierć ustanawia dla procesu życia, zawsze dana jest jako w jakiś sposób ustanowiona przez sam proces życia”.
Medytacja z ziarnkiem piasku
Jednym z celów rozważań Schelera jako fenomenologa jest naprowadzenie czytelnika na „widzenie” opisywanych zjawisk. Każdy może więc spróbować zagłębić się we własne doświadczenie czasu, na przykład przed snem, z zamkniętymi oczami, by przekonać się, czy dostarcza mu ono potwierdzenia tezy Schelera o intuicyjnej pewności śmierci. Czy moje doświadczenie obecnej chwili istotnie naznaczone jest ukierunkowaniem na śmierć? Czy zbiór moich przyszłych przeżyć jest skończony? A może Scheler nakłada na wewnętrzne doświadczenie czasu pewne niepochodzące zeń składniki? Jego model doświadczenia czasu przypomina nieco obraz piasku przesypującego się w – nomen omen – klepsydrze. Przekonanie o tym, że proces przesypywania się piasku kiedyś się zakończy – że wyczerpie się zasób piasku reprezentującego przyszłość – oparte jest na obserwacji całego mechanizmu klepsydry, zakłada więc pewien zewnętrzny wobec niej punkt widzenia. Zapewne bliższe naszemu doświadczeniu czasu byłoby umieszczenie obserwatora we wnętrzu szczeliny łączącej obydwa naczynia klepsydry. Wtedy bezpośrednio dane byłyby tylko ziarenka wpadające do szczeliny, przelatujące przez nią i wypadające z niej – natomiast sama zasobność naczynia będącego źródłem kolejnych ziaren piasku, w tym jej ewentualna skończoność, pozostawałaby już poza obrębem doświadczenia.
Wszystkie cytaty pochodzą z rozprawy Maxa Schelera Śmierć i dalsze życie, w: tenże, Cierpienie, śmierć, dalsze życie: pisma wybrane, przeł. A. Węgrzecki, Warszawa 1994, s. 67–130.
Filip Kobiela – doktor filozofii, adiunkt w Zakładzie Filozofii AWF w Krakowie, gdzie opowiada bajki, zwłaszcza o koniku polnym i mrówce.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
< Powrót do spisu treści numeru.
lustracja: Małgorzata Uglik
Czas nie istnieje, jest tylko fizyka, to podstawa życia/naszej egzystencji.
A to ciekawe, bo właśnie czas jest podstawową wielkością badaną w fizyce