Fragment z klasyka

George Edward Moore: O dwóch argumentach przeciwko wzajemnemu oddziaływaniu umysłu i materii

Źródło: tenże, Z głównych zagadnień filozofii, przeł. C. Znamierowski, Warszawa: PWN 1967, s. 292–295.


Twierdzi się, że stan mózgu, rozważany po prostu jako rozmieszczenie przestrzenne cząstek materialnych, jest czymś tak całkowicie różnym rodzajowo od aktu psychicznego, że nie możemy sobie przedstawić, jak jedno mogłoby być przyczyną lub skutkiem drugiego. Ten argument, jak widzicie, jeśli ma służyć jako argument na rzecz tego, iż tym, co rzeczywiście wywołuje akt psychiczny, nie może być stan mózgu, lecz musi być jakiś inny stan psychiczny – ten argument zakłada, że możemy wejrzeć w to, jak stan mózgu może wywoływać przyczynowo inny, jakkolwiek nie możemy wejrzeć w to, jak stan mózgu może wywoływać akt psychiczny. I właśnie dlatego wydaje mi się ten argument tak bardzo nieprzekonywający. Nie mogę dostrzec żadnej różnicy między tymi dwoma przypadkami. Rozważmy oto przypadek, gdzie jeden akt psychiczny niewątpliwie wywołuje przyczynowo inny. Jestem zupełnie pewien, że w wielu przypadkach to, iż widzę pewne litery drukowane w książce, sprawia przyczynowo, iż mam pewne określone myśli o zdarzeniach, o których mówi się w tej książce – myśli, których bym nie miał, gdybym nie był widział tych liter. Tu więc mamy przykład działania przyczynowego jednego aktu psychicznego na inny. To, że widzę drukowane litery w książce pod tytułem Waverley, sprawia przyczynowo, że mam pewne wyobrażenia o zdarzeniach, które chciał opisać Scott. Jeden akt psychiczny, to, że mam te wyobrażenia, jest z pewnością skutkiem innego aktu psychicznego, a mianowicie tego, że widziałem drukowane zdania: nie miałbym tych wyobrażeń, gdybym nie był widział tych zdań. Lecz czyż faktycznie cokolwiek łatwiej jest przedstawić sobie, jak jeden akt psychiczny, widzenie pewnych liter drukowanych, mógł wywołać całkiem odmienny od niego inny akt psychiczny, a mianowicie wyobrażenie pewnych zdarzeń w życiu Waverleya, niż przedstawić sobie, jak te akty psychiczne mogły powstawać pod działaniem przyczynowym jakiegoś stanu mojego mózgu? Mnie się wydaje, że równie łatwo jest przedstawić sobie to drugie, jak to pierwsze. Ostatecznie biorąc, nie lepiej rozumiem, jak czy też dlaczego jeden akt psychiczny, widzenie pewnych liter, ma wywoływać przyczynowo wyobrażenie pewnych zdarzeń, niż to, jak czy też dlaczego stan mojego mózgu ma wywoływać przyczynowo widzenie liter. Gdy chodzi o jakikolwiek przypadek psychicznego działania przyczynowego – to znaczy, działania przyczynowego jednego aktu psychicznego na inny – mogę być pewien tylko tego, iż jeden akt psychiczny, skutek, z pewnością by nie zaszedł tu przy danych okolicznościach, gdyby go nie był poprzedzał drugi akt: tego tylko mogę być pewien jako faktu. Co zaś się tyczy kwestii, dlaczego ma tak być – jeśli przez to rozumieć, że fakt, iż tak być musi, można wyprowadzić dedukcyjnie z jakiejś zasady, oczywistej samej przez się – to w żadnym przypadku nic o tym nie wiem. A jeśli pytanie to dotyczy tylko tego, co faktycznie zostaje wywołane przyczynowo i przez co, to mogę zupełnie dobrze sobie pomyśleć, że byłoby również prawdą faktycznie, iż żadne akty psychiczne nie zjawiałyby się, o ile by ich nie poprzedzały pewne stany mózgu. Nie mogę wejrzeć w to, dlaczego świat nie mógłby mieć takiej struktury, że właśnie tak by było.

Drugi argument, którym można się posłużyć, by wykazać, że umysł i materia nie mogą wzajemnie na siebie oddziaływać, zależy od odmiennego znaczenia słowa „przyczyna” – od znaczenia, w którym przez „przyczynę” rozumiemy coś, po czego zjawieniu się skutek zawsze z konieczności następuje, tak iż z istnienia samej przyczyny można by przewidywać z pewnością, że skutek musi nastąpić. Nazwijmy tę przyczynę, co do której to jest prawdą, przyczyną „wystarczającą”; rozumieć będziemy przez to, że samo istnienie przyczyny jest wystarczającym danym, byśmy mogli wnioskować o skutku, nie potrzebując poza tym żadnych innych przesłanek. Otóż szeroko przyjęty jest pogląd, że każde zdarzenie w świecie materialnym ma w tym znaczeniu wystarczającą przyczynę w uprzednich zdarzeniach materialnych: że jest pewien zbiór uprzednich zdarzeń materialnych, z których wszelkie zdarzenie materialne, jakie kiedykolwiek zachodzi, można by wywnioskować z pewnością, gdybyśmy mieli dostateczną wiedzę. A jeśli to przyjmiemy, to wynika stąd oczywiście, że każde zdarzenie w czyimkolwiek ciele, w jego nerwach lub jego mózgu, można by wywnioskować z samych poprzednich zdarzeń materialnych: stąd wynika, że żadna wiedza o jakichś zdarzeniach psychicznych nie byłaby konieczna do tego, by osobie wszechwiedzącej dać możliwość wnioskowania o tych materialnych zdarzeniach. I, jak myślę, często wyprowadza się stąd wniosek, że żadne zdarzenie psychiczne nie mogłoby być konieczne, by wywołać tamte zdarzenia materialne; że nawet jeśli przyjąć, iż zdarzenia psychiczne rzeczywiście towarzyszyły pewnym zdarzeniom materialnym, które tworzą przyczynę wystarczającą, to musiały przecież być czymś zupełnie zbędnym i nie wpływać na wynik. Lecz czyż faktycznie taki wniosek stąd wynika. Mnie się wydaje zupełnie jasne, że nie wynika, jeśli rozważymy rzecz całą trochę bardziej starannie. Przyjmijmy, że mamy pewien zbiór zdarzeń, z których samego istnienia wynika z absolutną pewnością, iż nastąpi pewien określony wynik; ale a tego bynajmniej nie wynika, że pewne inne zdarzenie, nie może również być warunkiem koniecznym, by powstał wynik. Świat może zupełnie dobrze być tak zbudowany, że przyczyna, która wystarcza, byśmy mogli przewidywać wynik, nie byłaby niemniej wystarczająca, by wywołać ten wynik; świat może być tak skonstruowany, że przyczynie, która wystarcza faktycznie do przewidywania, musi niemniej zawsze towarzyszyć jakaś inna przyczyna, która jest naprawdę przyczyną, w tym znaczeniu, iż wynik by nie powstał, gdyby ta druga przyczyna nie istniała również. A zatem, jeśli nawet przyjmiemy, że każde zdarzenie materialne ma wystarczającą przyczynę w uprzednich zdarzeniach materialnych, w tym znaczeniu, iż na ich jedynie podstawie można przewidywać to zdarzenie, to stąd bynajmniej nie wynika, iżby w pewnych przypadkach zdarzenia psychiczne nie mogły również być konieczne do tego, by powstał skutek. I nie widzę, jak by można było dowieść, że tak faktycznie nie jest.

Wydaje mi się tedy, że oba te argumenty, które mają dowieść, że umysły i przedmioty materialne nie mogą oddziaływać na siebie wzajemnie, są niekonkluzywne. A nie znam żadnych lepszych argumentów, które by miały tego dowieść.


Pobierz tekst w PDF.


Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy