Artykuł Etyka

Grażyna Osika: „Dziwna współzależność zła i bezmyślności”. O potrzebie rozwijania cnoty uważności

Osika czarne l
Nie wiemy, czy rację miał Anthony A.C. Shaftesbury, kiedy zwracał uwagę na możliwość istnienia tzw. zmysłu moralnego, czyli intuicji, która pozwala nam ocenić, co jest dobre, a co złe, natomiast wiemy, że sama problematyka dobra i zła towarzyszy człowiekowi od samych początków jego intelektualnego mierzenia się ze światem.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 5 (35), s. 13–15. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Pewne doświadczenia w ludzkiej historii szczególnie sprzyjały lub wręcz domagały się głębszego namysłu, redefinicji, odkrywania nowych obszarów refleksji, pozwalając rozwijać naszą mądrość w tym względzie. Jednym z takich „odkryć” są przemyślenia Hannah Arendt po przeżyciach zła II wojny światowej zawarte w książce Eichmann w Jerozolimie, która stanowi próbę zrozumienia tego momentu w naszych dziejach, kiedy wiedza i technologia posłużyła człowiekowi do metodycznego antyludzkiego działania.

W przekonaniu Arendt doświadczenie to było lekcją „na temat zatrważającej i urągającej słowom i myślom banalności zła”, bowiem pozwoliła ona uzmysłowić nam, że źródła dokonywanego przez nas zła często tkwią w odruchach normalności, takich jak bezkrytyczne podporządkowywanie się, którego celem jest np. kariera, doraźna korzyść materialna lub brak wyobraźni na temat skutków naszych działań albo wręcz programowa bezrefleksyjność, typowa dla działania zbiorowego, często określana fałszywie „zbiorową odpowiedzialnością”. Lekcja ta, mówiąc lapidarnie, uświadomiła nam, że za każdym razem, kiedy popadamy w bezmyślność, ryzykujemy dokonaniem czegoś złego. Wyniki eksperymentów prowadzonych już od lat 50. XX w. przez psychologów społecznych, takich jak Solomon Asch, Stanley Milgram, Robert Zimbardo, pokazują, do jakich spustoszeń społecznych i moralnych może prowadzić stosowanie heurystyk poznawczych, czyli uproszczonych metod myślenia, kiedy zamiast przytomnie odnosić się do rzeczywistości, zawierzamy utartym schematom. Przed nawykowym przyjmowaniem postaw przestrzegali nas także Erich Fromm w Ucieczce od wolności i David Riesman w Samotnym tłumie, ujawniając mechanizmy i uwarunkowania społeczne oraz psychologiczne powodujące popadanie w kuszącą „lekkość życia”, kiedy dla wygody lub w wyniku bierności, obojętności (8. grzech główny) stajemy się źródłem zła.

Higiena moralna

Nie zachowujemy „intelektualnej czujności”, bo często popadamy w kolejny rodzaj schematu, narzucającego myśl, że zło dotyczy tylko sytuacji granicznych, kiedy dylematy moralne stają się ewidentne, tj. dominują naszą uwagę i rysują się klarownie, na przykład tak jak wtedy, kiedy analizujemy działania bohaterów powieści czy filmu. Tam jednak akcja rozgrywa się w okolicznościach spektakularnych i mamy pełne przekonanie, że nie dotyczą one naszych małych stabilizacji, nie są o naszym życiu.

Jest jeszcze jedna reguła, która zaciemnia nam widzenie. Trafnie ujął ją J.P. Sartre w dramacie Przy drzwiach zamkniętych. Myślimy – piekło to inni, i choć w tym stwierdzeniu, tak jak jego autor, możemy odnajdywać wiele znaczeń, jest też jedno, najbardziej dosłowne – tj. kiedy reflektujemy nad złem, najczęściej uwagę kierujemy na działania innych, nie swoje. Auto­refleksja jest zbyt bolesna, zbyt rozrachunkowa, zbyt wymagająca, żeby czynić z niej praktykę codziennej higieny moralnej. Z tej perspektywy Sokrates mógł mieć rację, kiedy apelował o konieczność nabywania wiedzy w kontekście dobrego życia. Chociaż wymóg ten można rozumieć bardziej minimalistycznie, samą zdolność niepopadania w bezmyślność możemy uznać za podstawowe wyposażenie etyczne.

Wyciągając lekcje z tych podpowiedzi, musimy mieć świadomość tego, że pola krzywdy, które za sobą zostawiamy, często są sumą banalnych, bezmyślnych działań i możemy im przeciw­działać tylko dzięki rozwijaniu, jak by powiedział Martin Heidegger, swojej troski wobec świata i wobec innych, na którą składa się budowanie świadomości swojego istnienia.

Relacje ze światem

Pierwsze zabiegi naprawcze powinny dotyczyć obszaru najbardziej podstawowego dla naszych relacji ze światem – naszego komunikowania się. Jest to proces oczywisty, dlatego pozostaje dla nas przeźroczysty. Często nie reflektujemy zarówno nad jego formą, jak i treścią – „się” komunikujemy. Z jednej strony wiemy, że „słowa ranią bardziej, niż czyny”, ale jako usprawiedliwienie często mówimy lub słyszymy od innych – „ja nic nie zrobiłam/łem, ja tylko powiedziałam/łem”, nie traktując na serio efektów swojej komunikacji, nie mając poczucia sprawczości. Ta niespójność jest pozorna, jest ona właśnie efektem bezmyślności. W 1962 r. John Langshaw Austin w publikacji Jak działać słowami uświadomił nam, że język/komunikacja oprócz funkcji opisowej pełni także funkcję wykonawczą (performatywną), to znaczy kiedy komunikuję coś, jednocześnie wykonuję jakąś czynność. Dzięki temu dzisiaj już wiemy, że kiedy wypowiadam obraźliwe słowa (akt lokucyjny), to jednocześnie wykonuję czynność obrażania kogoś (akt illokucyjny) i w efekcie powoduję, że ktoś czuje się obrażony (akt perlokucyjny). Austin, a potem John Searle czynności te odnosili do aktów językowych, rozwijając swoją koncepcję w ramach teorii aktów mowy. Dzięki popularyzacji badań dotyczących komunikacji społecznej wiemy jednak, że formułowane przez nich intuicje mają zastosowanie wobec wszelkich form komunikacji. Nasza ekspresja mimiczna niesie znaczenie wraz z pozostałymi pozawerbalnymi środkami przekazu; performatywny charakter ma także nasza aktywność w internecie – publikowanie, udostępnianie to akty lokucyjne, którymi coś robimy i w konsekwencji wywołujemy określone skutki.

Praktyki komunikacyjne

W kontekście prowadzonej tu refleksji musimy wiedzieć, że „banalność zła” może dotykać także naszych praktyk komunikacyjnych, tj. tego, co mówimy, jak się zachowujemy, co publikujemy na Face­booku, Instagramie, Snap­chacie, TikToku itp., co udostępniamy, przyczyniając się np. do zwiralowania określonych treści, co lajkujemy, a czemu dajemy „łapkę w dół”. Za każdym „kliknięciem” stoi określony akt działania i jego skutek, dlatego bezmyślne pisanie, zachowanie, klikanie jest zagrożone banalnym czynieniem zła. Jak wiemy z codziennej aktywności, to zagrożenie bardzo realne – sieciowy hejt i skutki, jakie wywołuje, są tego najlepszym przykładem.

Diagnoza źródła zła pozwala reflektować nad środkami zaradczymi. Cenną propozycję w tym względzie podsuwa nam William Gudykunst.
Jego zdaniem komunikacja bez przemocy wymaga od nas uważności/czujności, która jest konieczna przy niepewności typowej dla kontaktów międzyludzkich. Uważność (mindfulness) pomaga zachować większą ostrożność, wyczula nas na bodźce płynące od drugiej osoby, pozwala także podwyższyć świadomość przebiegu komunikacji, uprawdopodabnia trafność oceny jej konsekwencji. Kiedy jesteśmy uważni, jesteśmy bardziej skłonni do analizowania: co pomyślą, co poczują, jak zareagują odbiorcy i czy to jest ten efekt, który chcemy osiągnąć, czy środki, jakich używamy, służą wspólnemu celowi. W przypadku kontaktów w sieci powinniśmy jeszcze zadać pytanie o to, kim odbiorca może być i czy gdyby ten ktoś był tu ze mną w tej chwili, też bym się tak zachowała/zachował, patrząc tej osobie prosto w oczy. Te ostatnie zabiegi pomagają unieważnić efekt braku fizycznej obecności typowy dla wszystkich form komunikacji zapośredniczonej, powodujący, że z większą łatwością możemy napisać coś obraźliwego, niż powiedzieć to komuś „prosto w twarz” (nie dotyczy to sytuacji silnego pobudzenia emocjonalnego). Nieobecność zubaża nas także o zwrotne sygnały wskazujące na efekty naszych działań – nie widzimy, co komuś zrobiliśmy i nic nie pobudzi naszej autorefleksji. Nie poczujemy konieczności, mówiąc po Goffmanowsku, naprawy „twarzy” drugiej osoby.

Obecnie coraz częściej zwraca się uwagę na dewastujący życie społeczne wpływ cyfrowych mediów, a raczej na negatywne skutki naszych zachowań w internecie, dlatego tak istotne staje się kształtowanie komunikacyjnego areté – cnoty, tj. sprawności, umiejętności, gotowości opartej na komunikacyjnej uważności, pozwalającej wyeliminować bezmyślność, a tym samym pomagającej nam ustrzec się przed złem czynionym banalnie.


Grażyna Osika – pracownik Katedry Stosowanych Nauk Społecznych, Wydziału Organizacji i Zarządzania, profesor Politechniki Śląskiej. Autorka kilkudziesięciu publikacji naukowych oraz dwóch książek: w 2011 r. ukazały się Procesy i akty komunikacyjne. Koncepcje klasyczne i współczesne, a w 2016 Tożsamość osobowa w epoce cyfrowych technologii komunikacyjnych; redaktor Buntu i reformy. Intelektualnie zajmują ją pogranicza filozofii i szeroko rozumianej komunikacji społecznej. Siły witalne czerpie z chodzenia, jako najbardziej oczywistej dla człowieka aktywności ruchowej, oraz tańca; estetycznie „żywi” się minimalizmem.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Anna Koryzma

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

2 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Niestety, dziś w demokracji przeważnie rządzą i rozdają karty sami nieudacznicy, bankruci życiowi, alkoholicy, narkomani a także rozwodnicy/cudzołożnicy… czyli sami ze swojej skromnej woli oraz wyboru nieszczęśnicy.”

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy